Kiedy patrzyłem przez okno z dwudziestego piętra drapacza chmur, zdawało mi się, że mógłbym musnąć obłoki dłonią. Pode mną rozciągała się otchłań, która w dziwny sposób mnie wabiła. Ale też budziła strach. Śmierć czaiła się tuż obok, byłem od niej odgrodzony jedynie szybą. Czy moja żona odczuwała to samo, gdy pędzący tir zmierzał prosto na nią? Czyżby też miała poczucie, że od kresu dzieli ją tylko przednia szyba samochodu? A może jednak wszystko potoczyło się zbyt szybko, by w ogóle zdołała o czymkolwiek pomyśleć?
To był straszny wypadek
Podobno to, że Joanna wyszła z tego wypadku cało, było cudem. Kierujący tirem pod wpływem alkoholu jeden po drugim zmiażdżył dwa samochody. Po pierwszym zostały jedynie sterty pogniecionej blachy. Auto mojej żony jechało jako drugie, ciężarówka zdążyła już trochę zwolnić i stracić pęd, mimo to nasz samochód został doszczętnie zgnieciony niczym konserwa rybna. Niewiele z niego ocalało, lecz na szczęście ratownikom udało się wyciągnąć moją ukochaną żywą. Miała jednak mnóstwo połamanych kości i zapadła w śpiączkę.
Obrzydliwe siniaki już zeszły, a kości się zrosły. Fizjoterapeuci tak intensywnie ćwiczyli kończyny Asi, jakby liczyli na to, że jeszcze kiedyś będą jej potrzebne, że wstanie z łóżka, zacznie normalnie jeść i będzie komuś machać na pożegnanie. Mimo że od feralnego zdarzenia minęło już pół roku, moja żona wciąż nie odzyskała przytomności. Medycy rozkładali ręce, nie wiedząc kiedy, a nawet czy w ogóle wybudzi się ze śpiączki. Powtarzali w kółko, że dopóki nie dojdzie do obrzęku mózgu, jest szansa na poprawę i musimy się tego kurczowo trzymać.
Moje życie stanęło na głowie, a dla Asi jakby czas się zatrzymał. Nie chodzi tylko o to, że pogrążyła się w śpiączce i nikt nie wiedział, czy się z niej obudzi. Bardziej o to, że wyszedł na jaw jej romans. Okazało się, że w dniu wypadku jechała od swojego kochasia.
Byłem w szoku
Informację o wypadku usłyszałem w telewizji. Ciężarówka staranowała dwa auta! – wszyscy tylko o tym mówili. Ale kiedy patrzyłem na transmisję prosto z tego miejsca, nie ruszyło mnie to ani trochę. Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że ten wrak gdzieś w rowie to może być właśnie nasze auto. Niby czemu miałbym tak uważać? Przecież wypadek był na drodze do Lublina, a moja żona pojechała służbowo do Gdańska. A przynajmniej tak mi mówiła! Jeszcze tego samego dnia, rozmawiając przez telefon, wciskała mi kit, że nad morzem wieje jak diabli.
Byłem kompletnie zaskoczony, kiedy zadzwonili do mnie ze szpitala w Lublinie. Pielęgniarka twierdziła, że przywieźli tam Joannę C., moją żonę. Gdy już trochę doszedłem do siebie, zacząłem się zastanawiać, co ona tam w ogóle robiła. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to zadzwonić do jej firmy i zapytać, czy nie wysłali jej czasem służbowo jeszcze do Lublina. Ale jej przełożona była równie zdziwiona co ja, gdy wspomniałem o jakimś wyjeździe do Gdańska czy Lublina. Okazało się, że Joasia po prostu wzięła parę dni urlopu.
No więc, prawda w końcu wyszła na jaw – moja żona bezczelnie mnie oszukała! Miałem parę teorii, co mogła robić na drodze do Lublina, ale romansowanie z kimś innym nie było na szczycie listy. W końcu nasze małżeństwo układało się świetnie! Jesteśmy razem dwanaście lat i mamy dwoje dzieci... Kto by pomyślał, że znajdzie się miejsce dla kogoś trzeciego? A jednak znalazło się...
Opiekowałem się nią
Odkąd Joasia uległa wypadkowi, robiłem wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić jej jak najlepszą opiekę. Dwa razy w tygodniu pokonywałem trasę do Lublina, gdzie na początku przebywała na oddziale intensywnej terapii. Gdy po paru tygodniach jej stan zdrowia uległ poprawie i się ustabilizował, udało mi się ubłagać lekarzy, by przetransportować ją do Warszawy. Od tego momentu mogłem odwiedzać ją każdego dnia, nasze dzieci – jedenastoletni Krzyś i dziewięcioletnia Ewa – również miały taką możliwość.
Według opinii lekarzy żona mogła odbierać bodźce z otoczenia, dlatego ja i nasze dzieci snuliśmy jej różne opowieści, czytaliśmy książki, które lubiła i modliliśmy się o poprawę jej stanu zdrowia. Ja osobiście w skrytości ducha błagałem Boga, bym w końcu poznał prawdę.
Czemu mnie zdradziła?
Widząc moje poświęcenie, siostra Asi nie mogła dłużej milczeć i wyznała mi, że moja żona miała innego mężczyznę – kogoś, kogo poznała ponad rok temu podczas wyjazdu służbowego i z kim połączyła ją namiętna miłość. Rzekomo planowała mnie zostawić.
Byłem kompletnie rozbity. Nie rozumiałem, w czym tkwiła moja wina, że żona postanowiła odejść. Dlaczego nie dostrzegłem żadnego znaku, który zapowiadałby kres naszego związku? Przecież nie należę do mężczyzn, którzy przejmują się tylko pracą. Dbałem o najbliższych, a ukochana mogła na mnie liczyć. Ani razu, nigdy, nie doszło u nas do jakiejś poważniejszej kłótni.
Jasne, w naszym małżeństwie pojawiały się jakieś drobne sprzeczki i różnice zdań, ale to normalne w każdym związku. Przecież nie unikaliśmy rozmów na ten temat i próbowaliśmy od razu szukać rozwiązań, gdy tylko coś było nie tak. A nasze dzieci? Zastanawiałem się, jak Aśka to sobie wyobraża – ich codzienność po tym, jak się rozstaniemy... Czy facet, z którym mnie zdradziła, był wart tego, żeby odebrać dzieciakom bezpieczne i beztroskie dzieciństwo? Nie mogłem w to uwierzyć, to się nie mieściło w głowie!
Wieczorami nawiedzały mnie sny, w których dyskutowałem z Joanną na ten temat. Dzieciaki powiedziały mi nawet, że zdarzyło mi się wrzeszczeć przez sen, co nieźle je wystraszyło. Nie wiedziałem, co takiego wykrzykiwałem, ale na pewno nie były to zbyt przyjemne rzeczy. Czułem się niezręcznie, że musiały tego wysłuchiwać, jakby nie miały dość własnych zmartwień na głowie.
Byłem wściekły
Nie od razu potrafiłem wybaczyć Joli, siostrze mojej żony, że nic mi nie wspomniała o jej zdradzie. Dopiero po wypadku prawda wyszła na jaw. Zastanawiałem się, ilu naszych wspólnych znajomych było świadomych romansu Joanny. Jak bardzo zostałem ośmieszony w oczach innych? Szwagierka zapewniała mnie, że tylko ona wiedziała o tym i to zaledwie od krótkiego czasu. Mówiła również, że od samego początku próbowała odwieść Joannę od tego pomysłu i była po mojej stronie. Potrzebowałem trochę czasu, ale w końcu jej przebaczyłem.
Jola twierdziła, że niewiele wie o człowieku, w którym zakochała się moja małżonka. Znała tylko jego imię – Roman, i wiedziała, że jest z Lublina. Byłem cholernie zły na tego typa! Nie chodziło tylko o to, że poderwał moją kobietę, ale także o fakt, że ani razu nie pofatygował się, by ją odwiedzić w szpitalu. Miałem co do tego pewność, ponieważ pracownicy informowali mnie o każdym, kto przychodził do Asi. Jak ten palant mógł tak postąpić? Na pewno wiedział, że miała wypadek, bo w odróżnieniu ode mnie doskonale zdawał sobie sprawę, którą trasą jechała. Na pewno oglądał relacje z wypadku w telewizji, a mimo to nie tylko nie odwiedził mojej żony, ale nawet nie wysłał jej jednej, krótkiej wiadomości. Zniknął bez śladu.
Jakoś ugryzłem się w język, żeby nie powiedzieć Asi wprost, że jej facet ma ją gdzieś i nawet nie raczył wpaść. Że ich związek to jedno wielkie nieporozumienie. Dobrze, że w porę się opamiętałem i nie otworzyłem ust.
Chciałem znaleźć tego faceta
Minęło trochę czasu i w końcu zdałem sobie sprawę, że głos ukochanego mógłby ją wybudzić znacznie prędzej niż mój, a nawet naszych dzieciaków. Dokładnie tak! Słowa Romana mogłyby pobudzić jej umysł, stanowić kluczowy impuls, który spowoduje, że Asia wybudzi się z tego letargu! I co z tego, że dla niego? Przynajmniej wtedy będę mógł rozpocząć walkę o nią, bo obecnie nie jestem w stanie niczego zdziałać i czuję się totalnie bezradny.
Postanowiłem odnaleźć gościa, o którym mówiła moja szwagierka. Kompletnie nie wiedziałem, od czego zacząć poszukiwania, ponieważ w jej telefonie nie było żadnego kontaktu podpisanego jako Roman. Zastanawiałem się, czy wypytać o to naszych wspólnych znajomych albo przeprowadzić śledztwo w jej firmie.
Wtajemniczyłem w cały plan Jolę. Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem.
– Ciągle mówiłam Asi, żeby nie robiła głupot i nie niszczyła tego, co macie razem, bo widać, jak bardzo ją kochasz. No i proszę, miałam rację! – rzuciła Jola.
Niestety, również ona nie wiedziała, w jaki sposób dotrzeć do Romana. Sprawdzanie rozmów z telefonu Asi, jej dokumentów, notatek i poczty elektronicznej na laptopie okazało się bezowocne. Moja żona doskonale potrafiła zacierać ślady!
Dodatkowo dręczyło mnie pytanie, co zrobić, żeby Asia w końcu
Czekam na nią
otworzyła oczy. Ostatecznie zdecydowałem, że po prostu szczerze wyznam jej, co czuję. Powiem jej, jak bardzo ją kocham, że jej zdrada totalnie wytrąciła mnie z równowagi i jak bardzo zależy mi na tym, żeby się wybudziła.
– Zdaję sobie sprawę, że kiedy się obudzisz, być może oświadczysz mi, że nasze drogi się rozchodzą. Jednak mimo wszystko chcę zaryzykować – wyznałem.
Jakub, 47 lat
Czytaj także: „Człowiek zawsze mądry jest po szkodzie, a mąż po rozwodzie. Zrozumiałem to, gdy kochanka puściła mnie kantem”
„W łóżku z żoną oglądam tylko seriale. Wszyscy dziwią się, że nie mamy dzieci, bo nikt nie zna naszej tajemnicy”
„Szefa zawodzę w pracy, a żonę w sypialni. W żadnym z tych miejsc nie potrafię stanąć na wysokości zadania”