„Żona leży w śpiączce, a mi jest to bardzo na rękę. Może nikt się nigdy nie dowie, że to moja wina”

zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi i do czego zmierza. Wtedy Monika wyznała mi, że koniec z tajemnicami i tą całą małżeńską szopką, a ja nie jestem ojcem jej dziecka. Czułem się, jakbym dostał w twarz”.
/ 26.06.2024 11:15
zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Westend61

Kiedyś myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Ludzie zapadają w śpiączkę, ale potem się z niej budzą i mówią, co im się przytrafiło. Chyba że nie pamiętają. Wtedy zaczynają drugie życie z czystą kartą.

Myślałem też, że jestem dobrym człowiekiem, a okazuje się, że potrafiłem zrobić coś naprawdę złego. A moja żona leży w śpiączce przeze mnie. Jeżeli się obudzi i powie prawdę, nikt na pewno nie uwierzy, że to był po prostu wypadek.

Mieliśmy wspólne marzenia

Kiedy braliśmy ślub, nie mieliśmy pieniędzy, ale za to łączyło nas wiele wspólnych planów i marzeń. Chcieliśmy mieć dom z niewielkim ogrodem, zobaczyć kawałek świata. Ot, takie tam mrzonki. Nigdy nie sądziliśmy, że dane nam będzie któreś spełnić, chyba że wygramy jakąś kasę. Z własnego portfela trudno byłoby cokolwiek zrealizować.

Okazuje się jednak, że los potrafi zaskoczyć. I któregoś dnia jedno z naszym marzeń było już na wyciągnięcie ręki, bo żona dostała w spadku kawałek ziemi. Tylko że wtedy też przez nasze małżeństwo przetoczył się tajfun, który je zniszczył. Można było to nawet przewidzieć, bo już od dłuższego czasu nasza komunikacja szwankowała i kłóciliśmy się o bzdury. Nagle, po 10 latach, stanęliśmy na krawędzi.

Ruszyła budowa domu

Działka wcale nie była jakaś super. Ot, kawał pola na obrzeżach miasta, więc liczyliśmy, że uda się ją sprzedać pod budowę np. jakiegoś magazynu lub dyskontu. I rzeczywiście tak się stało. A za pieniądze ze sprzedaży mogliśmy nie tylko kupić inną  w dobrej lokalizacji, ale też rozpocząć budowę domu. Jedno z naszych marzeń mogło naprawdę się spełnić.

O dziwo, wtedy przestaliśmy się kłócić. Mieliśmy wspólny cel do zrealizowania. Godzinami zastanawialiśmy się, jaki układ powinien mieć dom, gdzie umieścić salon, a gdzie kuchnię. Czy postawić mały parterowy domek, czy może jednak większy? Planowaliśmy przecież powiększenie rodziny, żeby nasz synek miał rodzeństwo. Tworzyliśmy wtedy niezłą iluzję czegoś, co nie miało szans.

Byłem szczęśliwy

Tamtego dnia budowa była już na dość zaawansowanym etapie, a my właśnie pojechaliśmy tam, żeby zdecydować o rozmieszczeniu elektryki. Chcieliśmy dać elektrykowi konkretne wytyczne, gdzie mają być kontakty, główne światło i inne punkty świetlne. Uznaliśmy, że to ważne, żeby później nie ciągać się z kablami po całym domu.

Byliśmy naprawdę szczęśliwi, a ja to już w ogóle uśmiechałem się od ucha do ucha, bo Monika kilka dni wcześniej powiedziała mi, że będziemy mieć dziecko. Zależało mi więc podwójnie, by ukończyć budowę domu przed pojawieniem się na świecie córeczki. Czułem, że to będzie urocza dziewczynka podobna do żony.

Żona była zdenerwowana

Monika była jakaś poddenerwowana i rozdrażniona, ale uznałem, że burza hormonów ciążowych daje znać o sobie i na wszelki wypadek nie wchodziłem z nią w zbędne dyskusje. Tylko że ona jakoś cały czas ciskała we mnie słowami, a awantura wisiała w powietrzu.

W pewnym momencie poczułem nawet, jakbyśmy wrócili do etapu kłótni, kiedy każde słowo było złe. W końcu, kiedy znów powiedziała, że mój pomysł rozmieszczenia kontaktów jej się nie podoba, nie wytrzymałem.

– O co ci właściwie chodzi? – spytałem. – Naprawdę o elektrykę czy hormony ci szaleją?

Popatrzyła na mnie gniewnie.

– O to, że się mądrzysz, a....

– A co?

To nie ty będziesz tu mieszkał – powiedziała ze złością.

Zatkało mnie i myślałem, że się przesłyszałem.

– Co ty bredzisz?

– To, co słyszysz. To koniec, Paweł.

Naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi i do czego zmierza. Wtedy Monika wyznała mi, że koniec z tajemnicami i tą całą małżeńską szopką, a ja nie jestem ojcem jej dziecka. Czułem się, jakbym dostał w twarz.

Byłem w szoku

– Kilka miesięcy temu poznałam innego mężczyznę. Nie myślałam, że to będzie coś poważnego. Ot, liczyłam na mały romans, bo irytowałeś już mnie tak, że potrzebowałam odskoczni.

– Jak mogłaś?

– Daj mi skończyć. Był dla mnie dobry i połączyło nas coś ważnego. Zakochałam się, a to dziecko to owoc tej miłości.

Wtedy brutalnie dotarło do mnie, że ona nie mówi tego, żeby zrobić mi na złość. Ona mnie zdradziła i to świadomie! Mało tego, zakochała się.

– Przez ostatnie miesiące byłam szczęśliwa, ale nie dlatego, że budujemy ten dom, ale dzięki Jankowi. Nie wiem, czy dałabym radę ślęczeć tyle godzin nad planami budowy i wszystkim gdyby nie myśl, że się z nim zobaczę – powiedziała i popatrzyła na mnie z taką pogardą, że momentalnie się wściekłem.

Zrobiłaś ze mnie idiotę! – krzyknąłem.

– Nie musiałam. Jesteś nim od zawsze – powiedziała.

– Czym sobie zasłużyłem na takie traktowanie?

– Nie bądź żałosny! Wszystkim. Nie będę teraz wyliczać twoich wad i siedzieć tutaj do nocy. Właściwie to żałuję, że zgodziłam się na ten projekt, może Janek miałby lepszy...

Poczułem, jak ze mnie kpi i robi mi się gorąco.

To były sekundy

Powiedziała to, a potem obróciła się i stanęła na drabinie z zamiarem zejścia na dół. Nie mieliśmy jeszcze schodów i to było robocze wejście na piętro. Wtedy złapałem ją za łokieć.

– Poczekaj!

Monika się szarpnęła. Chciała się wyrwać, ale trzymałem ją mocno. Gdy jednak powiedziała, że tylko czeka, żebym zniknął z jej życia, coś we mnie pękło i puściłem ją. Drabina drgnęła, Monika się zakołysała, krzyknęła i poleciała w dół.

Krzyknąłem, ale mi nie odpowiedziała. Leżała na podłodze. Szybko zszedłem na dół. Oddychała, ale była nieprzytomna. Zadzwoniłem po pogotowie, zgłaszając nieszczęśliwy wypadek. Zabrali ją do szpitala.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, co się stało.

Czasem zastanawiam się, czy mogłem ją wtedy jeszcze chwycić, ale wiem, że zablokowało mnie upokorzenie i złość na nią. Nie planowałem tego. W głowie wciąż tylko słyszałem, że to nie moje dziecko.

Monika leży w śpiączce od pół roku. W trakcie upadku straciła dziecko. Lekarze nie dają jej wielkich szans, a ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałbym, żeby wreszcie się obudziła. Z drugiej boję się, że wtedy wyzna prawdę, a ja będę miał problemy. O dziwo, jej kochanek w ogóle nie pojawił się w szpitalu, choć czekam codziennie na konfrontację. Może to jednak wcale nie była miłość?

Paweł, 36 lat

Czytaj także: „Chciałam mieć córkę pod ręką, a ona uciekła na drugi koniec świata. Mam wnuka, ale nie dane jest mi go poznać”
„Była żona chciała, abyśmy po rozwodzie zostali przyjaciółmi. A ja marzyłem o tym, by zniknęła mi z oczu raz na zawsze”
„Rodzina zrobiła z mojego domu kwaterę all inclusive. Wpadała do nas piąta woda po kisielu, a ja skakałam wokół nich”

 

Redakcja poleca

REKLAMA