„Żona kolegi nosi mini, a moja dziewczyna obwisłe wory. Marzyłem o małej zamianie, ale kumpel zwęszył mój plan”

facet fot. Eric Audras
„Od samego początku czułem zazdrość, ogromną zazdrość. Gdy tylko ją zobaczyłem, przepadłem z kretesem w małżonce mojego kumpla, żonie przyjaciela. Wyglądała zjawiskowo, miała w sobie coś magicznego. Taka właśnie dziewczyna zawsze była moim ideałem.”
/ 24.05.2024 20:00
facet fot. Eric Audras

Dorastaliśmy z Kamilem tuż obok siebie – nasze mieszkania znajdowały się w tym samym bloku, wspólnie kopaliśmy i budowaliśmy w piaskownicy na podwórku, a potem trafiliśmy do jednej grupy przedszkolnej. Nasza znajomość zaczęła się dość nietypowo: od momentu, gdy Kamil zdzielił mnie łopatką po głowie. I tak to się jakoś potoczyło, że trzymaliśmy się razem przez długie lata. Nie zawsze układało się między nami idealnie, bo Kamil raczej nie słynął z nienagannych manier i wzorowego zachowania.

Nie widzieliśmy się wieki

Ja, mimo że znacznie bardziej opanowany, również potrafiłem o siebie zawalczyć. Pamiętam, jak kiedyś w szkole podstawowej poszło o jakąś dziewczynę. Nauczycielka wlepiła nam wtedy obniżone oceny z zachowania, a starzy dali mi miesięczny zakaz na dosłownie wszystko. Kamil chyba przeszedł przez jeszcze większe piekło w domu, ale nie chciał puścić pary z ust.

Zaraz po zdaniu matury wyniósł się z kraju, ciągnął mnie za sobą, ale ja nie miałem na to ochoty. Chciałem iść na studia.

Niespodziewanie pojawił się na urodzinach kolegi, którego obaj znamy. Od razu podbiegliśmy do siebie i mocno się wyściskaliśmy.

– Stary, ależ to była wieczność! – zawołał mój kumpel.

– Jak leci? Gadaj! Zupełnie jakbyś się zapadł pod ziemię, nic o tobie nie wiedziałem.

Kamil mówił jak najęty. Był zatrudniony na placu budowy w Norwegii. Przechwalał się, że zgarnął masę szmalu, a teraz, po powrocie do kraju, otworzy własną działalność.

– Wreszcie skończyłem tyranie u kogoś, od tej pory inni będą zasuwać dla mnie. A ja sobie poleżę i policzę kasiorę – podsumował.

Miałem ochotę parsknąć śmiechem, bo on naprawdę łyknął tę bajkę. Sądził, że interes poprowadzi się samodzielnie, co za błazen.

Zajrzyj do nas koniecznie – powiedział, kiedy się żegnaliśmy. – Tu masz namiary na mnie – wetknął mi do ręki wizytówkę. – Musisz nas odwiedzić i zobaczyć, jakie mam teraz świetne lokum.

– Nas?

– A no tak – rzucił od niechcenia – zapomniałem wspomnieć, że od niedawna jestem żonaty.

– Ożeniłeś się ze Szwedką? – wyrwało mi się machinalnie.

– Nie, z Polką. Ona również pracowała w Szwecji – wyjaśnił.

Nie mogłem w to uwierzyć. Kamil stanął na ślubnym kobiercu? Przecież on zmieniał partnerki tak często, jak inni wymieniają bieliznę… Ja również byłem w związku, ale jakoś nie ciągnęło mnie do sakramentalnego „tak”. Gosia co prawda od czasu do czasu delikatnie sugerowała taką opcję. Mimo to skutecznie unikałem rozmów na ten temat.

Czas nie był żadnym problemem

Przynajmniej tak mi się zdawało, ale szczerze mówiąc nie miałem stuprocentowej pewności, czy ona jest tą jedyną, z którą pragnąłbym dzielić swoje życie aż po grób. Strasznie chciałem zobaczyć, jaka jest małżonka Kamila, więc nie zwlekałem za długo z wizytą.

Faktycznie, mieszkanko, które nabył mój kumpel, prezentowało się całkiem nieźle – w nowoczesnej dzielnicy. Widać, że nieźle mu się powodziło finansowo, a ja z początku myślałem, że to tylko takie gadanie.

Dobra, dobra, mieszkanie, ale żona…

– Cześć, jestem Emilia – powiedziała na dzień dobry drobniutka dziewczyna o nieziemskich oczach. Totalnie mnie zahipnotyzowały, nie mogłem przestać się w nią gapić.

– Ziom – Kamil dał mi kuksańca w ramię – oczy ci zaraz wypadną. Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że mi tu żonkę podrywasz.

Od samego początku czułem zazdrość, ogromną zazdrość. Gdy tylko ją zobaczyłem, przepadłem z kretesem w małżonce mojego kumpla, żonie przyjaciela. Wyglądała zjawiskowo, miała w sobie coś magicznego. Taka właśnie dziewczyna zawsze była moim ideałem. Ideałem, którego do tej pory nie udało mi się odnaleźć. To Kamil ją odnalazł, gdzieś tam, w odległej Szwecji. Stanął na ślubnym kobiercu? On, ten niepoprawny podrywacz?

Podczas rozmów byłem kompletnie rozkojarzony. Myśli miałem skupione gdzie indziej. Raz po raz spoglądałem na kształty ciała Emilii – jej twarz, biust, uda…

Po powrocie do swojego mieszkania nie miałem już wątpliwości, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Moja relacja z Gosią w zasadzie dobiegła końca, choć ona jeszcze nie była tego świadoma.

Szybko jednak zauważyła, że zaszła jakaś zmiana

– Jesteś inny niż kiedyś, wiesz, Paweł? – odparła.

– To raczej twoje wrażenie – bąknąłem pod nosem.

– Moje wrażenie jest jak najbardziej słuszne. Sprawiasz wrażenie, jakbyś myślami był teraz gdzieś indziej, a nie tu ze mną.

– Gośka, o co ci chodzi? – wymamrotałem, chociaż w głębi duszy zdawałem sobie sprawę, czemu gram przed nią komedię. Gdybym miał choć cień nadziei, że spodobam się Emilce, od razu zakończyłbym związek z Gośką. Ale czy miałem jakiekolwiek szanse?

– Paweł! – Gośka chwyciła mnie za bark i potrząsnęła. – Gdzie błądzą twoje myśli? A może lepiej zapytać: za kim tak tęsknisz? – zmierzyła mnie wzrokiem pełnym nieufności. – Masz kogoś na boku? Wpadła ci w oko jakaś nowa dziewczyna?

Tamtego dnia wyznałem prawdę. Nie mówiłem wprost o Emilii, ale przyznałem się, że w moim życiu pojawiła się druga kobieta i nasza relacja nie ma dalszej perspektywy. Małgosia zalała się łzami, jednak nie zrobiła mi sceny.

– Sądziłam, że mnie kochasz – z trudem wydukała. – Wierzyłam, że stworzymy rodzinę, że…

– Ale ja nigdy niczego ci nie obiecywałem – odrzekłem i od razu tego pożałowałem.

Miałem wrażenie, że jestem totalnym draniem. W ogóle nie miałem zamiaru zrobić przykrości tej dziewczynie. Całe to zauroczenie i związane z nim uczucia jakby mnie pochłonęły. Kompletnie straciłem głowę i jedyne, o czym byłem w stanie myśleć, to małżonka mojego kumpla.

Parę dni po naszej ostatniej rozmowie natknęliśmy się na siebie w supermarkecie. Mogło się wydawać, że to czysty zbieg okoliczności, i Emilka na bank tak to odebrała, ale ja wiedziałem swoje. Kręciłem się w okolicy mieszkania ziomka prawie godzinę, zanim wreszcie ją zobaczyłem.

Zaniosłem jej siatki z zakupami do auta

– Może wpadniesz do mnie na małą kawkę? – zaryzykowałem pytanie, a ku mojemu zaskoczeniu, zgodziła się bez wahania.

Wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi, ciemnymi oczami w taki sposób, że aż przeszły mnie dreszcze. Podczas picia kawy non stop mówiła o Kamilu, o tym, jak harował w Szwecji, jakie duże pieniądze tam zarobił i jakie interesy zamierza robić po powrocie do kraju. Nie byłem w stanie tego dłużej znosić.

Jesteś w nim zakochana? – rzuciłem pytanie.

Emilka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.

– Oczywiście – odparła po dłuższej przerwie. – Tylko nie bardzo wiem, czemu w ogóle o to zagadnąłeś.

– Wy dwoje do siebie nie pasujecie – oznajmiłem.

– Niby z jakiej racji tak uważasz? – w jej tonie dało się wyczuć delikatną ironię.

– Znam się na tym, przyjaźnię się z Kamilem od wielu lat.

Dziewczyna wybuchła gromkim śmiechem.

– Przecież tak naprawdę nic o mnie nie wiesz. Poza tym – kontynuowała – znałeś Kamila jako małego brzdąca…

– Uważasz, że od tego czasu aż tak bardzo się zmienił?

Emilka wpatrywała się we mnie bez słowa. Odniosłem wrażenie, że analizuje każdy fragment mojego oblicza, zupełnie jakby usiłowała odczytać z niego wszystkie moje przemyślenia.

– Ciężko mi powiedzieć, czy się zmienił – odezwała się w końcu. – I nie bardzo rozumiem, do czego zmierza ta rozmowa. Albo mi to wyjaśnisz, albo sobie pójdę.

– Ej, przecież tylko sobie rozmawiamy…

Jakoś ci nie ufam, Paweł – Emilka wypiła resztę kawy i podniosła się z miejsca. – Będę się zbierać.

Pozwoliłem jej odejść, obserwując, jak oddala się, poruszając smukłą talią. Jej strój składał się z krótkiej spódnicy i szpilek. Prezentowała się zjawiskowo. Była całkowitym przeciwieństwem Małgosi, która z racji wykonywanego zawodu fizjoterapeutki nosiła przeważnie dresy i adidasy.

Kombinowałem, jak ponownie się z nią spotkać

Nie należało to do najłatwiejszych zadań, ponieważ odniosłem wrażenie, że raczej stroni od chodzenia po sklepach i przeważnie siedzi w mieszkaniu. Udało mi się to wywnioskować i trochę podpytałem o to Kamila.

Nie było zbyt wielu okazji, żeby na nią „wpaść”, dlatego zacząłem przychodzić do nich z wizytą. Bodajże dwukrotnie poszczęściło mi się zastać ją samą, kiedy Kamil był poza domem, jednak jego małżonka wcale nie paliła się do tego, by zaprosić mnie do środka.

Przy naszym pierwszym spotkaniu zaproponowała mi filiżankę kawy, jednak niedługo potem nastrój stał się jakoś nieswojo niezręczny. Emilka nie odzywała się ani słowem, tylko wpatrywała się we mnie z nieufnością. Kiedy przyszedłem ponownie, już na wstępie oznajmiła mi, że Kamil jest nieobecny, a ona ma masę roboty na głowie.

– Może skusisz się na małą kawkę?

– Obawiam się, że nie – jej odpowiedź była zwięzła.

– Cóż, kto by pomyślał – pokręciłem głową – a już liczyłem na naszą przyjaźń.

–Ale Paweł, my kompletnie się nie znamy – usłyszałem w odpowiedzi.

– To może najwyższy czas, żeby to zmienić? – zaryzykowałem pytanie.

– Nie mam ochoty cię poznawać – Emilka zatrzasnęła drzwi tuż przed moją twarzą.

Chciałem poinformować Kamila o tym, że jego małżonka jest dość nieprzyjemna i nawet kawą nie poczęstuje kumpla, ale nie miałem okazji. Kamil zaskoczył mnie telefonem i zaproponował spotkanie na piwko. Nie wiem, co mu Emilka naopowiadała, ale kiedy się zjawił był cały nakręcony i wkurzony.

Od samego początku wszczął awanturę

Masz chrapkę na moją żonę? – rzucił, zamiast się przywitać.

– Zwariowałeś, człowieku? – zrobiłem zdziwioną minę. – O czym ty gadasz?

Jego pytanie totalnie zbiło mnie z tropu. Miałem dwa wyjścia: albo ściemnić, albo wyznać całą prawdę.
Zdecydowałem się na to pierwsze.

Kamil zafundował nam browary i zaczął swoją przemowę. Usłyszałem, że jestem oszustem i kombinatorem. Wymienił przy tym masę innych epitetów, których nie zdołałem spamiętać. Próbowałem mu wejść w słowo, ale mi na to nie pozwalał. Oświadczył, że Emilka wszystko mu wyśpiewała. Na koniec rzucił, że ani on, ani jego małżonka nie chcą mieć ze mną nic wspólnego.

– Gadała jakieś bzdury – tłumaczyłem. – Dajesz wiarę lafiryndzie, a nie ziomkowi?

– To nie żadna lafirynda, tylko moja małżonka, jakbyś nie pamiętał – jego głos zabrzmiał tak chłodno, że poczułem lekki niepokój. – Nie podrywa się żon kumpli – kontynuował. – W sumie to niczyich żon się nie podrywa, jakbyś nie wiedział.

– Ale to nie tak… – próbowałem się wytłumaczyć, lecz mi przerwał.

– Powinienem cię walnąć, ale już mi przeszło – podniósł się z krzesła. – Koniec gadki. I naszej znajomości.

Gdy wyszedł, zostałem sam jak palec. W barze i w życiu. Opuszczony – bez Emilki, Gośki i kumpla, który ma mnie dość.

Paweł, 31 lat

Czytaj także:
„W delegacji poznałem kandydatkę na żonę, ale nasza miłość była krótka. Zobaczyła moją obrączkę i dała dyla"
„Ojciec przekonał mnie, że należę do wielkiego świata i czeka mnie kariera. W pogoni za kasą prawie straciłem wszystko”
„Obroniłem dziewczynę, którą jeden gbur wziął za przydrożną panienkę. Myślał, że poza grzybami sprzedaje coś więcej”

Redakcja poleca

REKLAMA