Czasami życie układa się inaczej, niż się spodziewasz. Myślisz, że kontrolujesz wszystko – firmę, pieniądze, relacje – a potem nagle odkrywasz, że nie wiesz nic. Jestem prezesem dużej firmy budowlanej. Można powiedzieć, że odniosłem sukces. Sam wypracowałem wszystko, co mam – luksusowy dom na obrzeżach miasta, samochód, którego zazdroszczą mi koledzy, a przede wszystkim stabilność finansową, której pragnie wielu. Gdy spotkałem Magdalenę, wydawało mi się, że w końcu znalazłem brakujący element układanki.
Była piękna i inteligentna
Poznaliśmy się na kolacji biznesowej, gdzie towarzyszyła jednej z moich współpracownic. Jej uśmiech przyciągał jak magnes, a rozmowa z nią była jak świeży powiew powietrza po dniu spędzonym na budowie. Niedługo potem zaczęliśmy się spotykać, a pół roku później byliśmy już małżeństwem.
Nie wymagałem od Magdy, żeby pracowała. Nawet o tym nie myślałem. Uznałem, że skoro mogę zarobić tyle, żeby utrzymać nas oboje, to nie ma sensu, żeby traciła czas na jakąś pracę. „Poświęć się swoim pasjom”, mówiłem, a ona z radością przyjęła tę propozycję. Początkowo cieszyło mnie, że może realizować swoje marzenia o byciu kobietą wolną od stresu związanego z zarabianiem na życie.
Magda była piękna i zadbana, a jej sposób ubierania się od początku zwracał uwagę. Zawsze lubiła eleganckie ubrania, doskonale znała się na modzie. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie. W końcu kto nie chciałby mieć żony, która zawsze wygląda świetnie?
Nie kontrolowałem wydatków żony
Z czasem zacząłem zauważać, że Magda zmienia swoje priorytety. Zawsze dbała o siebie, ale po ślubie zaczęła to robić z obsesją. Codziennie rano jeździła na siłownię, potem była kosmetyczka, fryzjer albo manicure. Jej dni mijały na poprawianiu urody i zakupach.
Przez pierwszy rok nie zwracałem na to uwagi. Magda mówiła, że wszystko robi dla mnie – „żebyś był dumny z tego, jak wyglądam” – powtarzała. Lubiłem to słyszeć, bo przecież miło, jak druga połówka się dla nas stara. Mnie też to motywowało: wiedziałem, że przy Magdzie nie mogę być zaniedbany, więc ćwiczyłem, regularnie chodziłem do barbera, nie pozwalałem sobie na wychodzenie z domu w starym dresie. Tylko że moja rutyna nie kosztowała prawie nic: barber kosztował mnie sto złotych, a bieganie i jeżdżenie na rowerku stacjonarnym – zero.
A co do mojej żony... Nie miałem pojęcia, ile to wszystko kosztuje. Zajmowałem się firmą, a Magda miała dostęp do mojego konta. Zawsze myślałem, że mamy wystarczająco dużo pieniędzy, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby, ale w końcu zaczęły pojawiać się pierwsze sygnały ostrzegawcze.
Pewnego dnia, przeglądając wyciągi z konta, zauważyłem kilka podejrzanie wysokich transakcji. Torebka – 5 tysięcy złotych. Buty – 2 tysiące. Jakiś luksusowy sklep, którego nazwy nawet nie znałem – 3 tysiące. Początkowo mnie zatkało, ale stwierdziłem, że przecież mnie na to stać. Nie chciałem być mężem, który wydziela żonie pieniądze Może raz przesadziła, myślałem. Ale liczby nie kłamały..
Rachunek, który zmienił wszystko
Wszystko zmieniło się w chwili, gdy znalazłem rachunek za nową torebkę. Nie byłem szczególnie zorientowany w kwestiach mody, ale to logo poznałem. Przeczuwałem, że nowy nabytek Magdy musiał się wiązać z ogromną ceną. I nie pomyliłem się! Zerknąłem na rachunek: 25 tysięcy złotych! Leżał niedbale na kuchennym blacie, jakby nie było w tym nic dziwnego. Byłem w szoku. To więcej, niż niektórzy moi pracownicy zarabiają w ciągu kilku miesięcy!
Kiedy Magda wróciła do domu, od razu postanowiłem porozmawiać.
– Magdo, możemy pogadać? – zapytałem, próbując brzmieć spokojnie, chociaż czułem, jak gotuje się we mnie złość.
– Oczywiście, co się stało? – usiadła naprzeciwko mnie, uśmiechając się lekko.
Wyciągnąłem rachunek i położyłem go na stole.
– 25 tysięcy za torebkę? Naprawdę?
Magda spojrzała na rachunek, a potem na mnie, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi.
– Olaf, to przecież tylko torebka.
– Tylko torebka? Za 25 tysięcy? Magda, to absurd!
– Ale dlaczego się denerwujesz? – jej ton był spokojny, prawie obojętny. – Przecież mnie na to stać.
– Ciebie? – Zmarszczyłem brwi. – To ja na to zarabiam. To moje pieniądze.
Magda wzruszyła ramionami.
– Jesteśmy małżeństwem, Olaf. To nasze pieniądze. Zawsze tak powtarzałeś. A poza tym, pomyśl, jak to wygląda. Jestem żoną bogatego mężczyzny. Powinnam wyglądać odpowiednio, prawda?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Z jednej strony miała rację – nigdy nie narzekałem na jej styl, wręcz go pożądałem. Lubiłem się też nią chwalić, byłem dumny. Ale z drugiej... 25 tysięcy za torebkę?
Konfrontacja była trudna
Po tej rozmowie coś we mnie pękło. Postanowiłem dokładniej przyjrzeć się wydatkom Magdy. Im więcej przeglądałem wyciągów, tym bardziej otwierały mi się oczy. Zakupy w butikach za kilkadziesiąt tysięcy, regularne wizyty w spa, gdzie rachunki opiewały na tysiące złotych, a nawet kosztowne wypady z przyjaciółkami.
Zebrałem wszystkie wydatki i znowu usiadłem z nią do rozmowy.
– Magdo, musimy ustalić jakieś granice – powiedziałem, próbując zachować spokój. – To, co wydajesz, jest poza wszelką kontrolą.
– Olaf, proszę cię – westchnęła, jakbym mówił o czymś błahym. – Nie przesadzaj. Przecież zarabiasz mnóstwo pieniędzy.
– To nie chodzi o to, czy mnie na to stać, tylko o zdrowy rozsądek! – w końcu nie wytrzymałem.
Magda spojrzała na mnie chłodno.
– Myślałam, że wiesz, czego chcesz. Chcesz mieć piękną, zadbaną żonę, czy taką, która chodzi w tanich ubraniach i wygląda przeciętnie?
Te słowa uderzyły mnie bardziej, niż chciałem to przyznać. W głębi duszy wiedziałem, że sam byłem współwinny. Przez lata dawałem Magdzie wszystko, czego chciała, bez ograniczeń. Ba, chwaliłem ją za to jak wygląda, pokazywałem, że tego od niej chcę. Ale teraz sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Nastąpił punkt zwrotny
Kilka dni później, wracając wcześniej z pracy, zauważyłem coś, co kompletnie mnie zaskoczyło. Magda siedziała przy stole z laptopem, w otoczeniu katalogów i próbników tkanin.
– Co robisz? – zapytałem z ciekawością.
– Projektuję – odpowiedziała, nawet na mnie nie patrząc.
– Projektujesz?
– Tak. Zaczęłam pracować nad własną marką odzieżową.
Zamurowało mnie.
– Od kiedy to robisz?
– Od kilku miesięcy. Wiesz, te wszystkie zakupy, które tak cię denerwują... to była inwestycja. Uczyłam się, jak wygląda rynek luksusowej odzieży. Poza tym, muszę je dokładnie zbadać, zobaczyć, jak wyglądają szwy, jakie to materiały, jakie wykończenia.
Nie mogłem uwierzyć.
– Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
Magda wzruszyła ramionami.
– Bo wiedziałam, że byś to wyśmiał. Ale teraz zobaczysz. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za kilka lat to ja będę zarabiać na nasze życie – uśmiechnęła się.
Spojrzałem na nią z mieszanką zdumienia i podziwu. Może popełniła wiele błędów, ale przynajmniej miała jakiś plan... A ja zrozumiałem, że czasami za piękną fasadą kryje się coś więcej, niż widać na pierwszy rzut oka.
Być może było warto?
Czy to możliwe, że za całym jej wydawaniem pieniędzy kryło się coś więcej? Czy tylko wymyśliła sobie taką wymówkę, żeby uśpić moją czujność? Przez kilka dni obserwowałem ją w milczeniu. Rzeczywiście, zamiast spędzać czas w galeriach handlowych, godzinami przesiadywała w domu, pochylona nad laptopem i katalogami. Oglądała pokaz mody w telewizji, robiła notatki, a czasem dzwoniła do kogoś, używając terminów, których kompletnie nie rozumiałem.
Pewnego wieczoru postanowiłem zapytać więcej.
– Magda, powiedz mi szczerze… czy to, co robisz, naprawdę ma dla ciebie znaczenie? Czy to tylko kaprys?
Spojrzała na mnie poważnie.
– Olaf, całe życie czułam się jak ozdoba. Ludzie widzieli we mnie tylko ładną twarz. Ale odkąd zaczęłam pracować nad tym projektem, czuję, że mam coś więcej do zaoferowania. Chcę stworzyć coś własnego. Kocham luksus, tak, ale nie chcę być dłużej tylko utrzymanką.
– Magda, ale wiesz, że ja cię tak wcale nie... – przerwała mi, kładąc palec na moich wargach.
Patrzyłem na nią, widząc zupełnie nową osobę.
– W porządku – powiedziałem w końcu. – Ale jest jeden warunek.
Uniosła brwi.
– Jaki?
– Jak już zarobisz tę fortunę, kupię sobie za nią wymarzony samochód – wyszczerzyłem się.
Olaf, 46 lat
Czytaj także: „Kłóciłem się z żoną nawet o domowy smalec. Gdy ona patrzyła na mnie z obrzydzeniem, łasa sąsiadka miała na mnie chrapkę”
„Teściowie zachowują się bezwstydnie. Gdy nakryłam ich w łazience, nie wiedziałam, gdzie oczy podziać”
„W naszym domu jest jak w zamrażarce. Mamy małe dziecko, a mąż zakręca grzejniki, bo trzeba oszczędzać”