„W naszym domu jest jak w zamrażarce. Mamy małe dziecko, a mąż zakręca grzejniki, bo trzeba oszczędzać”

matka z dzieckiem fot. Adobe Stock, Monkey Business
„Nie mogłam pozbyć się tego niepokoju. Oliwier był dla mnie najważniejszy. Jego czerwone policzki, chłodne rączki i płacz sprawiały, że miałam ochotę wykrzyczeć Adamowi, że jego rachunki za ogrzewanie nic dla mnie nie znaczą”.
/ 23.11.2024 17:32
matka z dzieckiem fot. Adobe Stock, Monkey Business

Nie spodziewałam się, że dorosłe życie będzie takie… zimne. I nie chodziło mi tylko o temperaturę w mieszkaniu, choć ten chłód czuło się wszędzie – od naszego salonu, przez sypialnię, aż po dziecięcy pokój. Czasami miałam wrażenie, że nawet nasze relacje z Adamem przesiąkły tym zimnem.

Nie rozumiałam tego

Kilka miesięcy temu, kiedy Oliwier dopiero pojawił się na świecie, wszystko wyglądało inaczej. Adam był czuły, troskliwy, nie odstępował mnie i małego na krok. Byłam przekonana, że razem poradzimy sobie ze wszystkim. Ale wystarczyło, że przyszła jesień i zaczęły się pierwsze chłodniejsze dni, a nasze codzienne życie zamieniło się w niekończący się konflikt. Adam zaczął zakręcać grzejniki, tłumacząc, że musimy oszczędzać. A ja? Ja nie potrafiłam tego zrozumieć.

Każda noc z Oliwierem była dla mnie wyzwaniem. Owijałam go w dwa koce, sprawdzając co chwilę, czy nie jest mu za zimno. W głowie wciąż miałam słowa Adama: 

Ewa, przecież to tylko kilka stopni mniej. Nic mu się nie stanie. Musimy myśleć o przyszłości. 

Ale jak mogłam myśleć o przyszłości, kiedy moje dziecko płakało w środku nocy z zimna? Może rzeczywiście byłam przewrażliwiona? Może Maria, jego matka, miała rację, nazywając mnie delikatną i nadopiekuńczą? Nie mogłam jednak pozbyć się tego niepokoju. Oliwier był dla mnie najważniejszy. Jego czerwone policzki, chłodne rączki i płacz sprawiały, że miałam ochotę wykrzyczeć Adamowi, że jego rachunki za ogrzewanie nic dla mnie nie znaczą.

Pokłóciłam się z mężem

Siedziałam w kuchni z Oliwierem na rękach, kołysząc go delikatnie. Był chłodny poranek, a ja czułam, jak zimno przenika przez ściany mieszkania. Grzejniki były ledwo ciepłe – Adam znowu je zakręcił. Kiedy usłyszałam, że wraca z pracy, wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że rozmowa jest nieunikniona.

– Adam, musimy pogadać – zaczęłam, gdy tylko wszedł. 

– O co chodzi? – zapytał, zdejmując kurtkę. 

– O te grzejniki. W nocy było zimno. Oliwier budził się co chwilę. On się przeziębi, a wszystko przez twoją obsesję na punkcie rachunków! 

Adam przewrócił oczami i usiadł przy stole. 

– Ewa, nie przesadzaj. Dziecko się hartuje. Ty tylko wyolbrzymiasz. 

Poczułam, jak wzbiera we mnie złość. 

– Wyolbrzymiam? To nie ty siedzisz z nim w nocy, kiedy płacze i jest cały zmarznięty! Może zamiast oszczędzać na ogrzewaniu, oszczędzaj na czymś innym! 

– Na czym? Na jedzeniu? Na ubraniach? – odparował z ironią. – Chyba nie rozumiesz, że próbuję dbać o naszą przyszłość! 

– A co mi z tej przyszłości, jeśli nasze dziecko zachoruje?! – krzyknęłam, a Oliwier zaczął płakać. 

Adam wstał i rzucił tylko: 

Nie mam siły na twoje dramaty

Trzasnął drzwiami, a ja zostałam w kuchni, tuląc zapłakanego syna. 

Teściowa mnie zdenerwowała

Następnego dnia, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, wiedziałam, że to Maria. Zawsze pojawiała się bez zapowiedzi, jakby czuła, że dzieje się coś, co wymaga jej interwencji. Oliwier spał, a ja cieszyłam się chwilą ciszy, ale wszystko prysło, gdy usłyszałam jej głos. 

Ojej, ale u was chłodno! – powiedziała na powitanie, wchodząc do mieszkania.

Zdjęła płaszcz, otuliła się szczelniej szalem i spojrzała na mnie z miną, która zwiastowała kłopoty.

– Ale to dobrze, dobrze. Wiesz, Ewo, trochę zimna nikomu nie zaszkodziło. 

Zacisnęłam zęby. 

– Mamo, Oliwier jest malutki. On potrzebuje ciepła, żeby się nie rozchorować. 

Pokiwała głową z pobłażaniem. 

– Dzieci trzeba hartować. Adam miał zimniej, kiedy był mały, i wyszedł na ludzi. Ty to za bardzo go niańczysz

– To nie jest kwestia niańczenia, tylko zdrowia – powiedziałam, starając się zachować spokój. – Oliwier ma katar i płacze w nocy z zimna. 

– Dzieci zawsze płaczą. A rachunki same się nie opłacą, Ewo – rzuciła z irytacją, poprawiając fryzurę. 

Czułam, jak ręce mi drżą. To była ta sama śpiewka co zawsze. Adam i Maria jedno – ja po drugiej stronie barykady. Siedziała w kuchni jeszcze godzinę, opowiadając, jak to kiedyś było trudniej. A ja tylko patrzyłam na zegar, modląc się, by wyszła. 

Synek płakał z zimna

Była północ, kiedy Oliwier znowu zaczął płakać. Wstałam z łóżka, owinięta w szlafrok, czując lodowaty chłód na bosych stopach. Maleństwo kręciło się w łóżeczku, z nosem przytkanym od kataru. Wzięłam go na ręce, tuląc mocno

– Nie mogę tak dłużej – wyszeptałam do siebie, kołysząc go. 

Zeszłam do salonu, gdzie Adam siedział z pilotem w ręku, oglądając jakiś program w telewizji. W pokoju było zimno, a on otulony kocem wyglądał, jakby to wszystko zupełnie go nie dotyczyło. 

– Adam, to jest chore! Oliwier znowu płacze, bo tu jest jak w zamrażarce! – powiedziałam drżącym głosem. 

Podniósł wzrok, zaskoczony moim wybuchem. 

– Ewa, co ty znowu zaczynasz? Mówiłem ci, że nie stać nas na grzanie całego mieszkania jak w pałacu. 

– To może lepiej wyprowadzę się do mojej mamy? Tam przynajmniej jest ciepło! – W słowach była desperacja, ale miałam ochotę powiedzieć jeszcze więcej. 

Adam odłożył pilot, jakby to go nagle ruszyło. 

– Przestań przesadzać. Naprawdę tak myślisz? Chcesz to wszystko rozwalić, bo ja próbuję oszczędzać? 

– Nie chcę nic rozwalać! Chcę tylko, żeby nasze dziecko nie marzło! Jak możesz tego nie rozumieć?! – Łzy napłynęły mi do oczu, ale powstrzymałam je. 

Przez chwilę milczał. 

– To co mam zrobić? – spytał w końcu cicho. 

Patrzyłam na niego i po raz pierwszy zobaczyłam, że naprawdę jest zagubiony. Ale to nie zmniejszało mojego bólu. 

Szukaliśmy kompromisu

Następnego ranka siedzieliśmy przy kuchennym stole. Oliwier spał w swoim pokoju, a między mną a Adamem panowała napięta cisza. Obserwowałam jego twarz – zmęczoną, ale poważną, jakby nie zamierzał ustąpić ani o krok. Mimo to, wiedziałam, że musimy spróbować porozmawiać. Dla Oliwiera. 

– Adam – zaczęłam spokojnie, choć w środku wszystko we mnie wrzało. – Myślę, że musimy znaleźć jakiś kompromis. 

Zerknął na mnie znad kubka z kawą. 

– Co masz na myśli? – zapytał z rezerwą, jakby już przewidywał, że to będzie kolejna kłótnia. 

– Niech grzejniki będą zakręcone w naszym pokoju i w salonie, skoro tak bardzo chcesz oszczędzać. Ale w pokoju Oliwiera musi być ciepło. Tylko tam. 

Zmarszczył brwi, jakby analizował każde moje słowo. 

– A co z rachunkami? To też się liczy, Ewa. 

– Wiem, że się liczy – przerwałam mu. – Ale Oliwier jest malutki. Nie rozumie, że próbujesz dbać o przyszłość. On potrzebuje ciepła teraz

Wziął głęboki oddech, a potem przez chwilę bawił się łyżeczką, unikając mojego wzroku. 

– Dobrze – powiedział w końcu. – Ale tylko w jego pokoju. I ustawiamy temperaturę na minimum. 

Czułam, jak napięcie opuszcza moje ciało. To nie było idealne rozwiązanie, ale przynajmniej Adam się zgodził. 

– Dziękuję – powiedziałam cicho. 

Nie odpowiedział, ale kiwnął głową. Wiedziałam, że to nie koniec naszych problemów, ale to była mała wygrana. W moim sercu jednak wciąż czaił się strach – czy nasze małżeństwo przetrwa kolejne zimy? 

Nie wiem, czy tak się da żyć

Mimo porannej zgody, atmosfera w domu nadal była ciężka. Adam zrobił, co obiecał – pokój Oliwiera był cieplejszy, ale w pozostałych pomieszczeniach chłód wciąż przypominał mi, ile nas to wszystko kosztuje. Rachunki, kompromisy, emocje. Każda rozmowa z Adamem wydawała się teraz balansowaniem na linie. 

Tego wieczoru, gdy siedziałam przy łóżeczku Oliwiera, patrząc na jego spokojny sen, poczułam ukłucie żalu. Dla niego zrobiłabym wszystko – przeprowadziła się, podjęła drugą pracę, cokolwiek, by nie musiał cierpieć przez nasze problemy. Ale czy to wystarczy? 

Adam wszedł do pokoju, oparty o framugę. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale milczał. 

– Myślisz, że to wszystko ma sens? – zapytałam nagle, nie odwracając się. 

Staram się, Ewa. Naprawdę się staram. Ale nie wiem, co jeszcze mogę zrobić – odpowiedział cicho. 

W jego głosie pierwszy raz usłyszałam coś więcej niż obronę – jakby wreszcie zrozumiał, że to, o co walczę, to nie rachunki, a nasze dziecko i nasze małżeństwo. 

Nie odpowiedziałam. Po prostu spojrzałam na niego, a potem na Oliwiera. W tym momencie zrozumiałam, że to ciepło to nie tylko temperatura w pokoju – to troska, wsparcie, miłość. Czy uda nam się je odnaleźć na nowo? Tego nie wiedziałam. Ale dla Oliwiera byłam gotowa próbować dalej.

Ewa, 35 lat

Czytaj także: „Rodzeństwo miało mnie za egoistkę, bo nie chciałam zająć się starym ojcem. Już zapomnieli, co nam zrobił”
„Dziadek wylał na mnie w spadku deszcz pieniędzy. Wystarczyło parę groszy, żebym z kwitkiem odprawiała rodzinne pielgrzymki”
„Pożyczyłem narzeczonemu córki 50 tysięcy na mieszkanie. Żałuję, ze zrobiłem to na gębę, bo mnie wydoił i zwiał”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA