„Żona chciała wpędzić w ramiona kochanki. Po tym, co przypadkiem usłyszałem, nie mam skrupułów by ją zdradzić”

załamany mąż fot. iStock, Aleksandr Golubev
„Beatka nie dość, że straciła do mnie zaufanie, to na dodatek zastawiła na mnie perfidną zasadzkę. Potraktowała mnie jak ostatniego łajdaka”.
/ 22.07.2024 07:15
załamany mąż fot. iStock, Aleksandr Golubev

Moją jedyną miłością była moja małżonka. To wyjątkowa kobieta i fantastyczna mama. Dzięki niej miałem prawdziwe ognisko domowe. Dokładałem wszelkich starań, by na każdym kroku zapewniać ją o swoich uczuciach, jednak mimo to była strasznie zazdrosna.

Odwiedzała mnie niespodziewanie w biurze czy na siłowni, weryfikowała, czy rzeczywiście spotkałem się z kumplem, a nie z jakąś kobietą. Zastanawiałem się, czy istnieje większe wyzwanie od zorganizowania rozrywki dla grupy mam spragnionych zabawy.

Cóż, nie było innego wyjścia

Córka chodziła do przedszkola, gdzie planowano babski wieczór pod tytułem „Wspólna zabawa dla mam". Miał on służyć lepszemu poznaniu się uczestniczek.

W programie wieczoru, poza smakowaniem pizzy, degustacją win i pogawędkami na tarasie, przewidziano także rozmaite aktywności: lekcje tańca orientalnego, warsztaty salsy, sesję jogi oraz kurs samoobrony. Niestety instruktor krav magi odwołał swój udział w ostatnim momencie, więc organizatorzy gorączkowo poszukiwali kogoś na zastępstwo. Tak się złożyło, że od dwunastu miesięcy trenowałem tajski boks.

Choć nie mogłem się równać z prawdziwym ekspertem, byłem w stanie poprowadzić trening dla osób stawiających pierwsze kroki w tej dyscyplinie.

Beata patrzyła na to z dezaprobatą

– Masz ochotę na inne kobiety, nie zaprzeczaj.

Wcale nie miałem. Jedyną miłością mojego życia była moja małżonka. To niezwykła osoba i fantastyczna mama naszych dzieci. Zbudowała dla mnie prawdziwe ognisko domowe. Rodzinne gniazdo, którego brakowało mi w dzieciństwie, ponieważ moi rodzice dość wcześnie wzięli rozwód i do tej pory nie potrafią znaleźć wspólnego języka.

Moje małżeństwo z Beatą trwa już od czterech lat. Przez cały ten czas dawałem z siebie wszystko, aby pokazać jej, jak bardzo ją kocham. Niestety, moja żona wciąż była chorobliwie zazdrosna. Potrafiła wpaść do mojej pracy bez zapowiedzi albo pojawić się na treningu. Gdy mówiłem, że idę z kumplem na piwo, upewniała się, czy na pewno nie umówiłem się z jakąś dziewczyną.

Zanim spotkałem Beatę, lubiłem imprezować. Cieszyłem się powodzeniem u płci pięknej i… nie omieszkiwałem tego wykorzystać. Jednak po naszym ślubie, a jeszcze bardziej, gdy urodziła się nasza córeczka Zuzia, wyciszyłem się. Żadna inna kobieta mnie nie kręciła. Liczyłem na to, że z biegiem czasu moja żona zacznie mi wierzyć.

– Wiesz, że masz wybór, prawda? – wlepiła we mnie wzrok, kiedy zakładałem ciuchy.

Gapiła się jak glina na przesłuchaniu. Jeszcze tylko lampa w oczy i mielibyśmy pełen komplet.

– Sorry, ale nie wystawię ich do wiatru. I ciebie zresztą też, w końcu też się wybierasz – warknąłem poirytowany.

Spojrzała na mnie, a w kącikach jej oczu błyszczały łzy. Objąłem ją ramionami i złożyłem na jej ustach czuły pocałunek. Chyba trochę poprawiłem jej nastrój. Opuściliśmy mieszkanie, tuląc się do siebie. Beatka zaprowadziła małą do babci, a ja popędziłem do przedszkola, bo już się spóźniałem. Musiałem ocenić salę, w której miałem prowadzić zajęcia.

Dostałem salę tygrysków. Półki uginały się od różnorodnych zabawek, o których w swoim dzieciństwie nie mogłem nawet pomarzyć. Na ścianach wisiały kolorowe rysunki, które w większości przedstawiały rodzinę. Wszystkie mamy zostały narysowane w sukienkach, a niektóre z nich nosiły na głowach złote korony.

Tatusiowie pojawiali się dość rzadko, nawet w pracach dzieci wychowujących się w pełnych rodzinach. Co prawda, na obrazku namalowanym przez Zuzię byłem obecny, ale poza domem. Ona przedstawiła mnie, jak kopię coś w ogrodzie. To dość dziwne, bo przecież mieszkamy w bloku, a ja z zawodu jestem rehabilitantem. Skąd jej przyszedł do głowy ten ogródek?

Miałem do przeprowadzenia cztery piętnastominutowe szkolenia dla różnych grup. W tak niedługim czasie byłem w stanie przekazać im jedynie tajniki specyficznego kopnięcia w nogę, typowego dla tajskiego boksu. Prawidłowo zadany cios powala oponenta na tyle efektywnie, że traci chęć do kontynuowania potyczki. Kopie się piszczelem, dzięki czemu można wyprowadzić uderzenie nawet w sytuacji, gdy agresor nas zaskoczył i znajduje się w bliskiej odległości.

– Czy to tu odbywają się zajęcia z samoobrony? – dopytała jedna z matek, wchodząc do pomieszczenia.

Spotkaliśmy się już parę razy wcześniej. Jej synek chodził do tej samej grupy co Zuzia. Zapamiętałem ją przez tę wyrazistą, czerwoną szminkę, którą malowała usta. Niewiele kobiet decyduje się na tak jaskrawy odcień. I tym razem jej wargi były pomalowane tą charakterystyczną czerwienią. Za to ubrała się idealnie do sytuacji: miała na sobie wygodne trampki, dopasowane legginsy i luźny T-shirt.

Widać było, że przemyślała swój strój przed przyjściem na zajęcia, czego nie dało się powiedzieć o pozostałych mamach. Spora część z nich pojawiła się w opinających, niewygodnych kreacjach i szpilkach. Kompletnie bez sensu...

– Wiecie, te sukienki nie sprawdzą się na kursie samoobrony – stwierdziłem.

– No właśnie o to chodzi, że przecież kobiety przeważnie są tak ubrane, kiedy ktoś próbuje je skrzywdzić – wyjaśniły dziewczyny.

Zajęcia przebiegły bez problemów

Tuż przed zakończeniem ćwiczeń w progu pomieszczenia pokazała się Beatka, jednak ledwie rzuciła okiem do środka i oddaliła się. Przyszło mi do głowy, że być może przewartościowała swoje postępowanie i uznała, że nie musi mnie doglądać. Odczułem pewne ukojenie. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, jak mocno doskwierało mi życie pod ciągłą presją jej podejrzeń.

W ostatniej grupie była jedna osoba, która przyciągała uwagę – matka pracująca jako modelka. Długowłosa blondynka o perfekcyjnej sylwetce. Ciężko mi było oderwać oczy od jej biustu, wcięcia w talii i kształtnych pośladków. Jej sylwetka była elastyczna i napięta.

Bez zarzutu wykonywała wszystkie ćwiczenia. Nie ukrywam, że kilka razy zastanawiałem się, jaka jest w sypialni. Gdy trening dobiegł końca, zbliżyła się do mnie. Stanęła na tyle blisko, że jej piersi prawie musnęły moją koszulę. Wyczułem aromat jej perfum.

– Bardzo mi się podobał ten kurs, dziękuję – jej ton był zmysłowy i uwodzicielski.

– To ja ci dziękuję za miłe słowa – odparłem z uśmiechem. – Mam wrażenie, że ty też uprawiasz jakiś sport, dobrze zgaduję?

– Masz rację – wpatrywała się we mnie intensywnie swoimi wielkimi, ciemnymi oczami.

– A jaki konkretnie? Zdradzisz mi? – byłem coraz bardziej zaciekawiony.

– Dam ci wskazówkę i sam na to wpadniesz… Potrzeba do tego dwójki utalentowanych graczy.

Leniwie się wyciągnęła, a moje ciało momentalnie zesztywniało. Są kobiety obdarzone wyjątkowym seksapilem. Taka właśnie była ona. Do tego ewidentnie na mnie leciała. Przywołałem w myślach wizerunek jeży spacerujących w żółwim tempie po długiej, szarej ścieżce. Ten obraz zawsze działał na mnie kojąco. Kiedy jako napalony nastolatek chodziłem ciągle podniecony, jeże nieustannie przechadzały się po moim rozpalonym umyśle.

– Wybacz mi – wyminąłem ją. – Potrzebuję… no… odnaleźć moją małżonkę.

Opuściłem pomieszczenie, samemu będąc w szoku, że udało mi się nie ulec tej niesamowitej pokusie. Po drodze ominąłem salę biedronek, w której odbywały się zajęcia z salsy.

W pomieszczeniu myszek jakieś piętnaście kobiet praktykowało jogę. Beatki jednak tam nie było. Została jeszcze sala żabek, gdzie mamuśki pobierały lekcje tańca brzucha. Zaskoczył mnie fakt, że instruktorka była niezwykle… ponętna.

– Jeśli nie przepadasz za joggingiem, siłką i całym tym katowaniem się, to taniec orientalny będzie strzałem w dziesiątkę. To zajęcie dla osób, które pragną odprężenia – dostrzegła moją obecność w progu. – Wejdź śmiało.

– Dzięki, ale nie skorzystam. Akurat ja wprost uwielbiam truchtać, ćwiczyć i dawać sobie w kość – odpowiedziałem.

Towarzystwo wybuchło gromkim śmiechem, a nauczycielka nie przerywała lekcji. Przemierzałem szkolny hol, przechodząc obok gwarnie rozprawiających matek.

Wszystko wskazywało na to, że spotkanie było udane. Na Beatę natrafiłem dopiero na zewnątrz, przebywała w gronie paru niewiast sączących wino. Nigdy wcześniej ich nie spotkałem. W tej chwili uświadomiłem sobie, że nie miałem okazji poznać żadnej z jej przyjaciółek.

Wiedziałem, że je ma, kontaktowały się telefonicznie, widywały się, ale zawsze poza naszymi czterema ścianami. Czegoś się obawiała? Ale czego? Była przepiękną, postawną brunetką o błękitnych oczach. W stu procentach w moim guście. Do tego bystra i z poczuciem humoru. Przyspieszyłem, jednak po chwili zwolniłem tempo.

Byłem w szoku, gdy to usłyszałem!

Z daleka widać było, że Beatka jest podenerwowana. Ściskała mocno dłonie, aż jej palce zrobiły się niemal białe jak ściana. Jakaś mama coś do niej gadała, ale chyba w ogóle jej nie słuchała. Czyżby gdzieś tam jednak dostrzegła, jak gadałem z tą modelką?

Przecież nic między nami nie było, ale czy ona w to uwierzy? W końcu kto by się oparł takiej modelce? Miałem zamiar ją zaczepić, kiedy jej uwagę przyciągnęło coś innego. Spojrzałem w tym samym kierunku. Wpatrywała się w ogrodową altankę za boiskiem, a następnie skierowała się w tamtą stronę. Ruszyłem jej śladem. Nie próbowałem się chować, ale i tak mnie nie dostrzegła.

Po drodze wyminęliśmy grupkę matek z papierosami w dłoniach, wyraźnie zakłopotanych tym, że ktoś je przyłapał na tym niecnym procederze.

Dałem im znać gestem, że będę trzymał buzię na kłódkę, a kluczyk wyrzuciłem gdzieś w siną dal. Ściany altany całe były pokryte pnączami, więc od zewnątrz nie było widać, kto siedzi w środku. Podchodząc bliżej, moje uszy wyłapały damskie pogaduchy.

– Powtarzam ci, że nic się nie wydarzyło… – ten głos brzmiał znajomo.

Nie próbuj mnie okłamywać – Beata wydała z siebie żałosny dźwięk.

– Ciągle masz jakieś podejrzenia. Powtarzam ci, że mnie zignorował. Twój mąż to skarb, jest ci całkowicie oddany – dotarło do mnie, że Beata gada z tą modelką. – Żałuję, że dałam się wciągnąć w tę zabawę. Wyszłam na kompletną kretynkę.

– Naprawdę tak bardzo nie chcesz, by uważał cię za głupią? – posłała jej osobliwe spojrzenie.

– Dobra, wystarczy! Mam już tego powyżej uszu. Powinnaś iść do psychiatry. Spadam! – ta, która pracuje jako modelka, opuściła altanę.

Schowałem się za najbliższym krzewem.

– Wybacz mi – Beata ruszyła w ślad za koleżanką. – Po prostu szaleńczo go kocham i właśnie dlatego mam obawy, że…

Nie dosłyszałem, czego obawia się moja małżonka. Poczułem się strasznie źle z tym faktem. Beatka nie dość, że straciła do mnie zaufanie, to na dodatek zastawiła na mnie perfidną zasadzkę. Potraktowała mnie jak ostatniego łajdaka. Udałem się w stronę stolika z alkoholem. Czułem, że muszę się napić.

– Czy wszystko gra? – dotarł do mnie czyjś głos zza pleców.

– No jasne – wymamrotałem pod nosem.

Coś we mnie się załamało...

Upiłem solidny łyk wina i odszedłem pośpiesznym krokiem. Trochę czasu musiało minąć, zanim się ogarnąłem. Odnalazłem Beatę, która gawędziła z nauczycielką Zuzi.

– Mój uroczy małżonek – wtuliła się we mnie.

– Spadam do domu.

– Ale czemu? – zdziwiła się.

– Przesyt, sorki za wyrażenie, babsztyli – wycedziłem.

Beata z szerokim uśmiechem pociągnęła mnie w stronę bramy, podczas gdy opiekunka raz jeszcze wyraziła wdzięczność za to, że wyręczyłem instruktora. Zmierzaliśmy do furtki. Zabawa na dobre się rozkręcała.

Rodzicielki z lampkami wina przechadzały się po przedszkolnych alejkach, a niektóre z nich dokazywały na placyku. Jak się potem okazało, o północy na miejsce wezwano patrol. Stróże prawa zażądali zakończenia imprezy, ponieważ sąsiedzi z pobliskich domostw nie mogli zmrużyć oka.

Szkoda, że nie widziałem min funkcjonariuszy, gdy ujrzeli dziesiątki wstawionych matek.

Dotarliśmy do wyjścia

– Wybacz mi te oskarżenia – niespodziewanie odezwała się Beata. – Na pewno cię to zabolało.

– Owszem. Zraniło mnie to.

– Od teraz wszystko się zmieni.

– Zmieni się – odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.

Nie miałem w planach wracać do domu. Trzymałem w ręce świstek z numerem matki o malinowych wargach. Gdyby nie to dzisiejsze zagranie, oparłbym się wszystkim pokusom na ziemi. Jednak coś we mnie pękło.

Marek, 32 lata

Czytaj także:
„Mężowi zachciało się figli z młodziutką siksą. A niech idzie, ja chętnie zakręcę się wokół bogatego szwagra”
„Przy młodym kochanku czuję, że żyję. Mój stary mąż nie ma pojęcia, że sponsoruje nasze randki”
„Dla teściowej byłem tylko biedakiem z bidula. Nie zasługuję na rękę jej córki, bo w posagu wnoszę tylko kłopoty”

Redakcja poleca

REKLAMA