„W trakcie porządków znalazłam starą sukienkę. Mąż nie wie, że wiąże się z nią jedyna tajemnica, jaką przed nim mam”

kobieta fot. iStock, Westend61
„– Asiu, muszę ci o czymś powiedzieć – sięgnął do portfela i wyciągnął z niego fotografię. – Popatrz na to zdjęcie. Ta mała dziewczynka to moje dziecko. Mam rodzinę, Asiu – mówił z trudem, przełykając ślinę. – Zdaję sobie sprawę, że nie powinienem cię okłamywać”.
/ 06.06.2024 14:30
kobieta fot. iStock, Westend61

Wszyscy zgodnie podjęliśmy decyzję. Nie będziemy w stanie utrzymać rodzinnego domu. Samo ogrzewanie to ogromny wydatek, a co dopiero mówić o remontach?

To były wielkie porządki

Zaczęliśmy od strychu. Od samego świtu zasuwaliśmy razem z moim mężem, bratem i jego synem, a i tak roboty ciągle było od groma. Głównie nadawało się to wszystko do utylizacji, więc wynosiliśmy te graty do wielkiego śmietnika postawionego tuż przy furtce.

– Sprawdź ten worek, są w nim tylko ubrania – powiedział mój mąż, podając mi wypełnioną po brzegi foliówkę.

– Wow, to jakieś stare rzeczy! Całkiem możliwe, że nadają się jedynie do wyrzucenia – oznajmiłam, przeglądając koszulki, kiecki, spodnie… – Spójrz, moja pierwsza para jeansów! – krzyknęłam podekscytowana.

– One muszą mieć chyba ze czterdzieści lat – Rysiek zrobił zdziwioną minę.

– Racja… Jak ten czas leci, co? – westchnęłam z nostalgią, wyciągając z reklamówki kolejną część garderoby – starą, wymiętą sukienkę.

Miałem wiele wspomnień

Po upływie długiego czasu nadal wyglądała zjawiskowo. Lekka, uszyta z imitacji jedwabiu w kolorze fioletowym. Tak wyjątkowa… Miałam wtedy osiemnaście lat i głowę przepełnioną fantazjami. Sukienkę zobaczyłam w sklepie w samym sercu stolicy. Wyobrażałam sobie, jak występuję w niej na ślubie brata, ale mama szybko ostudziła mój entuzjazm.

– Asieńko, pani Helenka uszyje ci identyczną, a zapłacisz za nią o połowę mniej – przekonywała mnie.

Zdawałam sobie sprawę, że to raczej nie wchodzi w grę. Najpierw musiałabym znaleźć gdzieś identyczny materiał, a poza tym nawet nasza krawcowa nie dałaby rady zrobić takich niezwykłych rękawów i efektownej falbany, która biegła skośnie od talii aż po sam dół rozkloszowanej spódnicy.

Nie czułam jednak urazy do mojej mamy, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że wesele mojego brata oraz generalny remont domu mocno nadszarpną nasze finanse, do tego stopnia, że nawet ona zrezygnuje z kupna nowej sukienki.

Rodzice robili duży remont

Młoda para nie miała wówczas możliwości zamieszkać osobno, dlatego nasi rodzice zamierzali wygospodarować na piętrze dodatkowe pomieszczenie kuchenne oraz toaletę, aby zapewnić im swobodną przestrzeń. Czekały nas zatem ogromne koszty.

W owych czasach w naszym kraju deficyt obejmował praktycznie wszystko. Nawet zwyczajna farba do odświeżenia ścian była towarem luksusowym i trudno osiągalnym. Na szczęście, ciotka Hania była zatrudniona w dziale zaopatrzenia i dzięki swoim rozległym znajomościom udało jej się zdobyć tapety wystarczające na całe piętro, a nawet jeszcze na jeden mały pokój. Akurat mój. Wszystko wskazywało na to, że na moich ścianach pojawi się modna tapeta w błękitne kwiaty. Ta perspektywa trochę zmniejszała moją tęsknotę za fajnymi ciuchami.

Lato w pełni, a w moim domu trwały gorączkowe przygotowania do gruntownej renowacji. Rodzice postanowili zatrudnić ekipę młodych ludzi z uczelni. Choć tata z początku skłaniał się ku takiej o większych umiejętnościach, to ostatecznie postawili na opcję oszczędniejszą, mimo że wiązało się to z pewnym zagrożeniem.

Kiedy po lekcjach przekroczyłam próg mieszkania, moją uwagę zwrócił chłopak zdzierający tapety w pokoju gościnnym. Miał niesamowicie piękne kasztanowe włosy o niespotykanym odcieniu.

Zawstydziłam się

Zamiast cokolwiek powiedzieć, posłał mi tylko serdeczny uśmiech, a mnie zatkało z wrażenia. Ten chłopak był po prostu nieziemsko przystojny, a jego spojrzenie było intensywnie niebieskie jak bezchmurne niebo. Od razu pomyślałam, że pewnie niejedna laska mdleje na jego widok.

Zawstydzona czmychnęłam do kuchni, gdzie krzątała się babcia. Zaczęłam jej coś chaotycznie opowiadać o tym, co się działo w szkole. W ogóle mnie nie słuchała, tylko zapytała:

– Podoba ci się ten chłopak, prawda?

Zaprzeczanie mijało się z celem. Mama jeszcze tego wieczoru zasiliła szeregi fanek przystojnego żaka. Jak mogłabym pozostać niewzruszona?! Od tamtej chwili moje życie rozbłysło feerią barw. Dziękowałam Bogu i całemu światu, że rok szkolny dobiegał końca, że Krzysiek staje na ślubnym kobiercu, a rodzice nie mają funduszy, by mnie dokądkolwiek wysłać. Przeczuwałam, że podczas tego remontu nastąpi coś niezwykłego.

Zakochałam się

Michał okazał się fantastycznym facetem. Momentalnie złapaliśmy dobry kontakt. Mnie czekała za rok matura, a on miał bronić tytuł magistra. Łączyła nas wielka miłość do muzyki klasycznej – od małego grałam na fortepianie, a on skończył szkołę muzyczną I stopnia i wspaniale radził sobie ze skrzypcami. Ponadto obydwoje przepadaliśmy za kinematografią rodem z Francji, uwielbialiśmy pływać i szaleć na lodowisku.

Michał zrobił na mnie wrażenie swoją erudycją – kształcił się na kierunku filozoficznym w stołecznej uczelni. Ceniłam go za opanowanie i rozsądek. Kupował mnie tym, że akceptował moje lekkomyślne usposobienie. W jego towarzystwie miałam poczucie, że staję się lepsze, bardziej pojętna i dojrzalsza.

Nasz pierwszy pocałunek wydarzył się na schodach prowadzących do piwnicy. O jakimkolwiek głębszym zbliżeniu nawet nie myśleliśmy.

Było tak romantycznie

Poza tym nasz dom stał się wówczas istną bazą artystyczną i nie było miejsca, w którym dałoby się chociaż na chwilę przylgnąć do siebie. Mimo to odnosiłam wrażenie, że przeżywaliśmy wtedy wiele romantycznych momentów – wymowne zerknięcia, delikatne dotknięcia dłoni, czułe uśmiechy przepełnione sympatią.

Nasze pierwsze spotkanie poza czterema ścianami nie należało do udanych. Zdecydowaliśmy się na spacer po parku. Niespodziewanie rozpętała się ulewa, przez co oboje przemokliśmy do suchej nitki. Ja dotarłam do domu autobusem, a Michał popędził na pociąg WKD. Później wybraliśmy się do kina…

Szeptaliśmy sobie do ucha cichutko. Jestem przekonana, że to właśnie wtedy wyszeptał, że mnie kocha. Nie mogło mi się przesłyszeć, ale kiedy wyszliśmy na zewnątrz, nawet nie chwycił mnie za dłoń. Tłumaczyłam to sobie tym, że wstydzi się takiej gówniary. Miałam nadzieję, że gdy za rok będę już po maturze i dostanę się na uczelnię, wszystko ulegnie zmianie.

– On jest taki wspaniały, wrażliwy, kochany. Tylko tak rzadko mamy okazję pobyć sami – żaliłam się babci.

Chciałam mu się podobać

Wspomniałam jej też o mojej wymarzonej kreacji, którą chciałabym mieć na sobie, gdy spotkam się z Michałem. Mogłabym ją założyć także na wesele Krzysztofa. Babcia tylko westchnęła, sięgnęła do portfela i wręczyła mi odpowiednią sumę.

Prace remontowe zbliżały się ku końcowi. Zostało nam tylko pomalowanie drzwi i ościeżnic. Zdawałam sobie sprawę, że niebawem nasze codzienne spotkania z Michałem dobiegną końca. Obawiałam się, że może nawet nie pojawić się na ślubie Krzysia, chociaż dostał zaproszenie. Zdecydowałam więc, że od razu przymierzę sukienkę i pokażę się w niej Michałowi. Przejrzałam się w lustrze i pognałam na górę, do pokoju, gdzie mój ukochany zajmował się malowaniem ram okiennych.

– Asiu, ale z ciebie ślicznotka – wyszeptał, a potem delikatnie mnie pocałował.

Zniszczyłam sukienkę

Chciałam, żeby nie przestawał, ale zza drzwi dobiegł odgłos stóp ojca. Odskoczyłam od Michała jak oparzona i lekko straciłam równowagę, zahaczając ręką o świeżo pomalowane drzwi

Poplamiłam moją wymarzoną sukienkę. Spanikowałam i chciałam czym prędzej usunąć plamę. Nie znalazłam odplamiacza, więc w przypływie desperacji chwyciłam za zmywacz do paznokci. Udało mi się doczyścić materiał, ale niestety zrobiłam w nim sporą dziurę.

Michał po skończeniu remontu zerwał ze mną kontakt na parę tygodni. Zdawałam sobie sprawę, że jest zajęty kolejnym zleceniem, ale nie rozumiałam, czemu nawet do mnie nie zadzwoni.

Byłam zaskoczona

Zdecydowaliśmy się na spotkanie w niewielkiej kafejce. Czekał na mnie, siedząc samotnie przy stoliku ulokowanym z dala od wejścia. Ubrany był w elegancki garnitur, a na szyi miał zawiązany krawat. Prezentował się niezwykle dostojnie. Podbiegłam w jego stronę i spontanicznie objęłam go ramionami. On jednak delikatnie, acz stanowczo uwolnił się z moich objęć.

– Asiu, muszę ci o czymś powiedzieć – włożył rękę do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. Następnie sięgnął do portfela i wyciągnął z niego fotografię.

– Popatrz na to zdjęcie. Ta mała dziewczynka to moje dziecko. Mam rodzinę, Asiu – mówił z trudem, przełykając ślinę. – Zdaję sobie sprawę, że nie powinienem cię okłamywać. Sprawiłem ci przykrość i bardzo tego żałuję. Ale kiedy cię zobaczyłem, od razu straciłem dla ciebie głowę. I nic nie mogłem na to poradzić. Gdyby nie prace remontowe u ciebie w domu, to wszystko by się nie wydarzyło… Nie żałowałbym… ciebie i siebie.

Wciąż to pamiętam

Chociaż upłynęło sporo czasu, jego wyznanie wciąż tkwi w mojej pamięci. Jedynie moja reakcja całkowicie się zatarła. Byłam wtedy bardzo młodziutka i chyba nie potrafiłam poradzić sobie z utratą miłości. Podczas uroczystości ślubnej mojego brata miałam na sobie błękitną kreację, którą uszyła pani Helenka. Tę podartą naprawiła mi babcia. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, czy kiedyś jeszcze ją nosiłam.

– I co jeszcze ciekawego odkryłaś w tej torbie, Asieńko? – doszedł mnie głos mojego męża.

– Nic specjalnego, Rysiu. Po prostu dawne wspominki.

Joanna, 42 lata

Czytaj także:
„Gdy mąż zaczął dawać mi kwiaty, wiedziałam, że ma coś na sumieniu. Byłam pewna, że mnie zdradza”
„Zrobiłam się na bóstwo, by mąż zapomniał o kochance, ale mnie wyśmiał. Zachwyt zobaczyłam w oczach sąsiada”
„Nie miałam kasy na drogie prezenty, więc na Komunię dałam chrześnicy Biblię. Z rozczarowania zalała się łzami”

Redakcja poleca

REKLAMA