„Nie miałam kasy na drogie prezenty, więc na Komunię dałam chrześnicy Biblię. Z rozczarowania zalała się łzami”

obrażona dziewczynka fot. Getty Images, BSIP
„Ania rzuciła prezent ode mnie w kąt sali, podbiegła do swojej mamy i wtuliła się w nią, a ona ze zrozumieniem pogładziła ją po głowie. Iwona spojrzała na mnie z wyrzutem. Nagle zorientowałam się, że połowa zaproszonych świdruje mnie wzrokiem. Poczułam się, jakbym zrobiła chrześnicy wielką krzywdę”.
/ 19.05.2024 07:15
obrażona dziewczynka fot. Getty Images, BSIP

Czasami wydaje mi się, że Pan Bóg już dawno zapomniał o tym świecie. Bo czy może być inaczej, skoro prawie nikt już nie pamięta, co w życiu liczy się naprawdę?

Już najmłodsi doszukują się sensu istnienia nie w wierze, a w drogich gadżetach. Aż żal patrzeć, jak ludzie wymieniają miłość do Stwórcy na miłość do dóbr materialnych. Gdy chrześnica otworzyła prezent komunijny, który dostała ode mnie, zalała się łzami i urządziła niezłe przedstawienie, zupełnie jak małe dziecko, które nie dostało ulubionego batonika. Rany, kiedy ten świat tak zbłądził?

Straciłam pracę 

Żaden moment nie jest dobry na utratę pracy, ale gdy na horyzoncie malują się większe wydatki, brak dochodu staje się ogromnym problemem.

– Przykro mi, pani Krystyno, ale jestem zmuszony wypowiedzieć pani umowę o pracę – poinformował mnie szef.

– Ale jak to? Po tylu latach?

– Proszę mi wierzyć, dla mnie to jest tak samo trudne jak dla pani. Ale co ja mogę zrobić? Branżę dopadł kryzys i muszę zredukować stanowiska. Inaczej upadnie cała firma, a wtedy wszyscy, bez wyjątku, znajdą się w tarapatach.

To był dla mnie dotkliwy cios. Pracowałam dla pana Zbyszka od czternastu lat, a on tak z dnia na dzień powiedział mi: „Było miło, ale czas się pożegnać”. Zranione ego to jednak nic w obliczu możliwych problemów finansowych. Dach w domu przeciekał, a samochód domagał się dużego serwisu. No i jeszcze Komunia Ani, mojej chrześnicy. Nie mieliśmy szans sfinansować tego wszystkiego z pensji Stefana, mojego męża.

Nie miałam pieniędzy na prezent

Nie mieliśmy innego wyjścia. Trzeba było zacisnąć pasa i oddzielić grubą linią najpilniejsze wydatki od tych mniej istotnych.

– Trudno, Ania nie dostanie tego tabletu, o który cię prosiła – stwierdził Stefan.

– Zgadzam się. W naszej obecnej sytuacji nie możemy pozwolić sobie na taki wydatek – przytaknęłam.

– Nie możemy pozwolić sobie na żaden większy wydatek – sprostował mnie Sławek. – Priorytetem jest teraz naprawa dachu. Jeżeli to zlekceważymy, na zimę będziemy musieli wymienić całe pokrycie.

– Ale nie wypada iść na Komunię z pustymi rękoma.

– Po prostu kup coś symbolicznego. Może bombonierkę?

– Nie, bombonierkę mogę jej dać jako dodatek do prezentu. Aż wierzyć się nie chce, że tak trudno wybrać coś niedrogiego, a jednak wartościowego.

– Na mnie nie licz. Wiesz przecież, że jeżeli chodzi o podarunki, to nigdy nie mam dobrych pomysłów.

To był dobry pomysł

Trochę się głowiłam, ale w końcu przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

– Wiem! – olśniło mnie. – Dam jej Pismo Święte.

– Czy ja wiem... dziesięciolatka chyba nie będzie zadowolona z Biblii.

– A niby dlaczego nie? Przecież Pierwsza Komunia to sakrament przyjęcia Boga do serca, więc taki symboliczny prezent jest jak najbardziej na miejscu. Poza tym pomyśl tylko. Księga z każdym rokiem będzie nabierać wartości sentymentalnej, a gdy Ania dorośnie i wyjdzie za mąż, będzie mogła przekazać ją swojemu dziecku. To będzie jej rodzinna pamiątka. Moim zdaniem to wspaniały pomysł – powiedziałam z zadowoleniem.

Byłam z siebie zadowolona

Następnego dnia udałam się na zakupy. Wybór był ogromny. Interesowały mnie wyłącznie wydania w twardej oprawie. „Skoro księga ma przetrwać lata, miękka okładka nie wchodzi w grę” – pomyślałam. Najbardziej spodobały mi się egzemplarze oprawione w skórę, ale takie kosztowały kilkaset złotych. Taka kwota była poza moim zasięgiem.

Wybrałam więc skromne i jednocześnie eleganckie wydanie w  z pięknymi złotymi literami na okładce. Do tego dokupiłam komunijną bombonierkę i kartkę.

– Co wybrałaś? – zapytał Stefan, gdy wróciłam do domu.

Coś dla ducha i podniebienia – powiedziałam z zadowoleniem i pokazałam mu wybrane dla Ani prezenty.

– Piękna! – zachwycił się. – Pewnie dużo kosztowała.

– Wcale nie. Za wszystko zapłaciłam sto dwadzieścia złotych.

– Ale jak?

– To ekoskóra - powiedziałam, wskazując na oprawę księgi.

– Naprawdę? – dziwił się Stefan. – Wygląda jak naturalna.

– Prawda? Ania będzie zachwycona.

Ania wpadła w histerię

Uroczystość była wspaniała, a w białej sukieneczce i z wiankiem na głowie moja chrześnica wyglądała jak mały aniołek. Na przyjęciu zależało mi, żeby pierwszy prezent dostała ode mnie. W końcu jestem jej chrzestną.

„Moja najdroższa, z tej wyjątkowej okazji składam ci najserdeczniejsze życzenia. Od dziś będziesz kroczyć przez życie z Panem Jezusem w sercu, więc niech każdy dzień przynosi ci szczęście i umacnia cię w wierze. Jestem z ciebie taka dumna” – powiedziałam i objęłam chrześnicę. „A tu masz coś ode mnie i od wujka Stefana” – wręczyłam jej prezent.

Pozostali goście poszli za moim przykładem. Gdy Ania odebrała ostatnie życzenia i podarunki, zaczęła otwierać paczki. Chciała zacząć od największej. „Nie, skarbie. Najpierw otwórz prezent od cioci Krysi” – poinstruowała ją Iwona, jej mama, a moja siostra. Ania rozerwała papier i wyjęła Pismo Święte, które dla niej wybrałam. Nagle uśmiech zniknął z jej buzi. Zastąpił go grymas gniewu, a w jej oczach pojawiły się łzy.

Byłam w szoku

– Biblia? Ciociu, ja chciałam tablet! – wrzasnęła.

– Skarbie, dziś przyjęłaś do serduszka Pana Jezusa, więc Pismo Święte jest bardziej odpowiednim prezentem z tej okazji. Tablet dostaniesz ode mnie kiedy indziej. Może na urodziny – powiedziałam, nie chcąc tłumaczyć się przy wszystkich, że aktualnie nie stać mnie na taki wydatek. Zresztą, wcale nie kłamałam. Naprawdę uważam, że Biblia jest bardziej wartościowa niż elektroniczna zabawka.

A po co mi ta książka? – zapytała i wybuchła histerycznym płaczem.

Ania rzuciła prezent ode mnie w kąt sali, podbiegła do swojej mamy i wtuliła się w nią, a ona ze zrozumieniem pogładziła ją po głowie. Iwona spojrzała na mnie z wyrzutem, pokręciła głową i bezgłośnie powiedziała: „Takie rozczarowanie”. Nagle zorientowałam się, że połowa zaproszonych świdruje mnie wzrokiem. Poczułam się, jakbym zrobiła chrześnicy wielką krzywdę.

Podeszłam do niej i próbowałam ją uspokoić. Starałam się jej wytłumaczyć, że prezenty nie są istotą Komunii, ale ona nie przestawała płakać. Smarkula powiedziała, że żałuje, że jestem jej chrzestną, a Iwona nawet jej nie skarciła za to. Cały czas tylko gładziła ją po głowie. Skoro tak, nie pozostało mi nic innego, jak tylko wyjść. Najważniejsze, że byłam na uroczystości. W przyjęciu nie musiałam uczestniczyć. „Chodź, Stefan” – powiedziałam do męża i tyle nas widzieli.

Krystyna, 45 lat

Czytaj także: „Myślałam o domu starców jak o kaplicy przedpogrzebowej. Kiedy się tam przeniosłam zrozumiałam, że to ogród pełen życia”
„Myślałam, że facet poznany w internecie jest ideałem, a on mnie zwodził jak małolatę. Okazało się, że miał powód” „Teściowa i szwagierka doją z mojego męża wszystkie pieniądze. One żyją w luksusach, a mi brakuje na zakupy”

Redakcja poleca

REKLAMA