Uwielbiałam oglądać seriale w serwisie streamingowym i okropnie trudno było mi z tego zrezygnować. Niestety, byłam zmuszona do rozwiązania umowy z dostawcą. Nie miałam już pieniędzy na opłacanie comiesięcznych należności. Zaczynało mi brakować nie tylko na abonament za internet, ale też na czynsz i na kupowanie czegoś smaczniejszego do jedzenia niż ryż z sosem pomidorowym… Kiedy straciłam pracę, musiałam zacząć sprzedawać swoje cenne rzeczy, ale ostatnio z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że właściwie nie mam już czego pozbywać się dalej.
– Czy to pełny zestaw? Są tam wszystkie odcinki z całego serialu? – dopytywał mężczyzna podczas rozmowy telefonicznej, gdy przysiadłam na ławce.
– Owszem, kompletna seria w wersji dla kolekcjonerów, ze wszystkimi dodatkami – odparłam, ze smutkiem wspominając pudełko z płytami w gustownym opakowaniu, które otrzymałam kiedyś jako prezent urodzinowy.
Kiedyś bardzo lubiłam oglądać ten serial, często do niego sięgałam. Niestety, teraz musiałam się go pozbyć.
Gdy „Przyjaciół” ktoś kupił, nadszedł czas, by sprzedać też kolekcjonerskie płyty z „Dr Housem” i resztę moich DVD. Na serwisach aukcyjnych w sieci umieściłam ogłoszenia z prawie całą moją garderobą, biżuterią i wszystkimi książkami.
Było mi coraz trudniej
Czas, kiedy pozostawałam bez pracy, ciągnął się w nieskończoność, a życie w metropolii kosztowało niemało. Jakby tego było mało, niezbędne były pewne wydatki, chociażby na bilet autobusowy czy abonament komórkowy, abym mogła docierać na rozmowy kwalifikacyjne. Tymczasem zupełnie zabrakło mi pieniędzy na opłacenie czegokolwiek.
Gdy już miałam wstać z ławki, dostrzegłam coś, co leżało pomiędzy jej listewkami. Wsunęłam tam rękę i wyciągnęłam… portfel. Po jego otworzeniu aż wybałuszyłam oczy. W środku było parę paragonów, stare bilety, dowód, jakieś wizytówki i… tysiąc dwieście złotych. Zrobiło mi się gorąco ze zdumienia. Taka kasa! Forsa na cały miesiąc i jeszcze by zostało na opłacenie serwisu streamingowego przez kolejne dwa miesiące!
Znów sprawdziłam zawartość portmonetki, sypiąc drobniaki na rękę. Pięćdziesiąt pięć złotych w monetach po pięć i trochę drobnych. Banknoty wyglądały jak świeżo wypuszczone przez bank. Zerknęłam na legitymację należącą do posiadacza portfela i wtedy pojęłam, skąd te nowe pieniądze. Zapewne była to właśnie pobrana emerytura, chwilę temu odebrana na poczcie. Z fotografii w dowodzie spoglądała na mnie twarz brodatego, sędziwego mężczyzny. Urodzony w tysiąc dziewięćset czterdziestym siódmym roku, a więc emeryt.
Te pieniądze bardzo by mi się przydały
Nagle portmonetka zrobiła się niezwykle ciężka w mojej dłoni. Doskonale zdawałam sobie sprawę, czyją własnością są te pieniądze, nie wolno mi było ich sobie przywłaszczyć. W gruncie rzeczy byłoby to niczym innym jak złodziejstwem. Uczciwa osoba oddałaby całą sumę bez mrugnięcia okiem. Jednak idąc do mieszkania, wodziłam palcami po skórze portmonetki ukrytej w mojej kieszeni i miałam wątpliwości co do dalszego postępowania. „A gdyby tak zatrzymać przynajmniej część tych pieniędzy, w ramach nagrody za uczciwość? – dumałam. – Natomiast resztę odesłałabym pocztą?”.
Kiedy dotarłam do swojego mieszkania, uświadomiłam sobie, że nie mam szans na łatwe odesłanie portfela. W dokumentach właściciela brakowało bowiem informacji o miejscu zamieszkania. Początkowo ogarnęła mnie tylko radość. Przecież nie ponoszę odpowiedzialności za to, że nie jestem w stanie odszukać posiadacza gotówki, zgadza się? Skoro wezmę te pieniądze dla siebie, to nikt nie będzie miał prawa mnie za to potępiać, racja?
Kłopot polegał na tym, że to było kłamstwo. Mogłam po prostu pójść na policję, oddać portfel i poprosić ich, aby odnaleźli człowieka z dokumentu tożsamości. Ściskałam portfel w dłoni i niemalże bolało mnie to, że nie mogę wziąć tych pieniędzy dla siebie. Tak bardzo były mi potrzebne w tym momencie!
Postąpiłam jednak tak, jak należy
Udało mi się odszukać właściciela. Nie stanowiło to większego problemu. Wykręciłam numer do agenta ubezpieczeniowego, który widniał na jednej z wizytówek wewnątrz portfela. Ubezpieczyciel kojarzył faceta z dokumentów i zobowiązał się do przekazania mu mojego numeru.
– Dzień dobry, Kazimierz K. z tej strony. Z tego, co wiem, jest pani w posiadaniu mojego portfela, zgadza się? – usłyszałam skrzekliwy głos poszukiwanego jegomościa. – Ależ kamień z serca! Już podejrzewałem, że padłem ofiarą jakichś rzezimieszków! Rozumie pani, teraz wszędzie roi się od różnej maści łotrów z obcych krajów! Wspaniale, że pani go znalazła! To jak, wpadłaby pani do mnie? Serdecznie zapraszam na herbatę i ciastko.
Gdy zakończył rozmowę, ze wstrętem odłożyłam telefon na bok. Zupełnie nie miałam chęci, by spotkać się z tym facetem na herbatę. Czemu? Ponieważ babcia Drina była najbardziej prawym i szlachetnym człowiekiem, jakiego można sobie tylko wyobrazić. A ten parszywy typ śmie znieważać inne narodowości. Zawsze mawiała, że dobro, które czynimy, do nas powraca, i że opłaca się postępować uczciwie i mieć wielkie serce.
Byłam przekonana, że ona zwróciłaby zgubę
Akurat w dniu, gdy musiałam odnowić bilet miesięczny, zabrakło mi pieniędzy na jego przedłużenie. Zdecydowałam się więc na zakup pojedynczego, zdając sobie sprawę, że generuję dodatkowe koszty związane ze zwrotem portfela. Klnąc pod nosem i myśląc, że lepiej było w ogóle go nie dotykać, skasowałam bilet za 3,40 zł.
Facet, który wpuścił mnie do środka, wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam. Słusznego wzrostu, o rozkazującym wzroku i głosie człowieka, który nie toleruje odmowy. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, ale najwyraźniej nie połączył faktów, że moja aparycja może świadczyć o obcym pochodzeniu, gdyż zaprosił mnie na kawałek ciasta do salonu.
– Synowa upiekła – wymamrotał, prowadząc mnie w kierunku salonu. – To jedyna rzecz, w której jest z niej jakiś pożytek, bo generalnie skupia się wyłącznie na własnej karierze. Współczesne kobiety mają poprzewracane w głowach, ot co! Ale cieszę się, że oddała mi pani ten portfel. Są tu wszystkie pieniądze?
Bez ceregieli zerknął do wnętrza i zaczął przeliczać banknoty. Następnie rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
– Halo, moja emerytura to tysiąc dwieście pięćdziesiąt sześć złotych, a tutaj widzę tylko tysiąc dwieście. Doskonale pamiętam, jaką kwotę pokwitowałem! Gadaj prawdę, dziewczyno, skubnęłaś trochę dla siebie za fatygę, prawda?
Zrobiło mi się strasznie gorąco
Ten stary piernik posądzał mnie o buchnięcie pięćdziesiątki, a ja nawet nie skubnęłam trzech złotych z tego przeklętego portfela, żeby mieć na bilet i odwieźć mu go!
– Musiał pan to wydać, bo ja nie tknęłam nawet złotówki! – warknęłam podniesionym tonem.
– Ejże, dziewczyno, spokojnie. Rozumiem to, i tak bym ci te pięć dych dał – spróbował się wyszczerzyć, ale tylko jeszcze bardziej mnie tym wkurzył. – No dobra, najważniejsze, że nie chapnęłaś więcej…
Miałam wrażenie, że jeszcze moment i albo mu przywalę, albo puszczą mi nerwy i się rozpłaczę. Zdecydowałam się jednak na coś innego – rzuciłam się pędem w stronę wyjścia. Tuż przy drzwiach o mało co nie wpadłam na jakąś wysoką babkę w szpilach i żakiecie. Zauważyła, że jestem cała czerwona na twarzy i chyba zamierzała coś powiedzieć, ale ja szybko ją wyminęłam i zwiałam stamtąd.
Pożałowałam swojej decyzji o zwróceniu portfela temu facetowi. Absolutnie nie był wart żadnej uprzejmości z czyjejkolwiek strony! Ten zgryźliwy, uprzedzony i złośliwy dziadek posądził mnie o kradzież jego forsy, podczas gdy ja gnałam przez pół miasta, żeby oddać mu to, co zgubił! Nawet moja przesympatyczna babula Drina, która jest pełna zrozumienia dla wszystkich dookoła, z dezaprobatą pokiwałaby nad nim głową.
Kobieta skłoniła mnie do zwierzeń
Na moje nieszczęście zrzędliwy senior nie stanowił największej trudności. Następne doby przyniosły jedynie frustrację i konieczność ponoszenia kosztów. Wciąż pozostawałam bez zatrudnienia, a także nie wiedziałam już, do kogo mogłabym zwrócić się o kolejny zastrzyk gotówki. W momencie, gdy usłyszałam dzwonek telefonu, miałam cichą nadzieję, że być może to ktoś z butików albo salonów odnowy biologicznej, do których aplikowałam w sprawie sprzątania, gdyż od dawna porzuciłam marzenia o bardziej prestiżowym stanowisku.
– Witam serdecznie, jestem Alicja K. – odezwała się nieznajoma. – Kazimierz, mężczyzna, któremu zwróciła pani portfel znaleziony na ulicy, to mój teść. Pragnęłam wyrazić wdzięczność oraz...
W tym momencie moja cierpliwość się wyczerpała. Oczywiście, ta osoba nie ponosiła żadnej odpowiedzialności, ale to właśnie jej wygarnęłam przez słuchawkę, jak podle mnie potraktował jej teść. Powiedziałam też, w jaki sposób pan Kazimierz znieważył mnie, jak oskarżył mnie o przywłaszczenie cudzej własności i po prostu jakim jest strasznym człowiekiem.
– Rozumie pani… z tego powodu do pani dzwonię… – wydała z siebie głębokie westchnienie, gdy pozwoliła mi skończyć swoje utyskiwania.
– Jakoś nie mogę zrozumieć… – wybąkałam pod nosem.
– Widzi pani, te zaginione pięćdziesiąt złotych było w monetach po pięć złotych. Policzyłam je przy nim i pokazałam mu, że wszystko się zgadza. On jednak nie umie przyznać się do błędu, więc to ja wykonuję ten telefon. Jest mi bardzo przykro z tego powodu…
– Super, ale wasze durne przeprosiny są mi niepotrzebne – warknęłam. – Mam na głowie poważniejsze zmartwienia!
Wszystko się jakoś ułoży
Jakoś tak wyszło, że jej zaczęłam jej opowiadać o utracie roboty i wyprzedawaniu swoich zbiorów DVD czy innych rzeczy.
– Naprawdę zna się pani na takich rzeczach jak seriale i filmy? – zapytała zaskoczona. – Wie pani, pracuję dla sporego wydawnictwa, teraz przygotowujemy nową stronę, będzie głównie o serialach komediowych. Może wpadłaby pani do mnie do biura i pogadałybyśmy na ten temat?
Wiecie co? Udało mi się znaleźć całkiem niezłą pracę w nowym portalu internetowym. Piszę tam recenzje, opisy odcinków i teksty o różnych serialach. Totalnie to kocham! Dzięki mojej nowej pracy pomału odtwarzam swoją kolekcję płyt, a moja szefowa ostatnio zaskoczyła mnie prezentem – limitowaną edycją „Przyjaciół” prosto z USA, coś niesamowicie rzadkiego!
No a zgadnijcie, kto jest moim szefem? Alicja! Dogadujemy się ze sobą po prostu super. Teraz rozumiem, że dobro, które dajemy innym, zawsze do nas wraca. Babciu, po raz kolejny okazało się, że miałaś całkowitą rację!
Aneta, 27 lat
Czytaj także:
„15 lat temu mąż wyszedł po ziemniaki i już nie wrócił. Teraz nagle się zjawił i ma pretensje, że nie czekałam”
„Marzyłam o życiu w willi z bogatym kochankiem, a nie na kredycie z mężem. Pazerność zaprowadziła mnie w ślepą uliczkę”
„Po ślubie moja ukochana Madzia zamieniła się w domową tyrankę. Zdziwi się, gdy to jej walizki wylądują za drzwiami”