Większość kobiet ma mściwość wpisaną w swój kod genetyczny, ale moja wkrótce już była żona przekroczyła wszelkie granice. Ta jędza najpierw zszargała mi nerwy, a później pozbawiła mnie wszystkiego, co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Ona nazywa to sprawiedliwością, ja – zemstą. Naprawdę nie mam pojęcia, jak wytrzymałem 26 lat z tym babskiem u boku.
Miłość nie trwa wiecznie
Najpierw było zakochanie, później przyszła dojrzała miłość. Ta z czasem przerodziła się w przywiązanie, aż w końcu nie zostało z tego nic. Uczucie do grobowej deski? Życie to nie bajka o księżniczce i rycerzu. Już od dawna nie kocham żony.
Zapewne wiele osób pomyśli, że to podłe z mojej strony, ale ci wszyscy krytycy najpierw niech sami zrobią rachunek sumienia. Bo prawda jest taka, że większość małżeństw trzyma się w kupie tylko dzięki przyzwyczajeniu. Taka już jest ludzka natura – wszystko, co znamy, wydaje nam się bezpieczniejsze, więc trzymamy się tego za wszelką cenę.
Postarała się, bym przestał ją kochać
To nie tak, że nagle coś mi się odwidziało. Mam wrażenie, że Marianna zrobiła wszystko, co było w jej mocy, by zabić we mnie wszelkie pozytywne uczucia, jakie do niej żywiłem. Bo nie da się kochać hetery, której ulubionym zajęciem jest rozstawianie męża po kątach.
Gdybym miał ją opisać w dwóch słowach, powiedziałbym, że jest wredna i apodyktyczna. Wszystko musi odbywać się zgodnie z jej wolą, a gdy ośmielę się wyrazić swoje zdanie, wznieca dziką awanturę. Ona mówi „skacz”, a ja mam nie dyskutować, chyba że chcę zapytać „jak wysoko?”. Zupełnie nie interesuje jej, czy mam siłę albo ochotę. Stała się dysponentką mojego czasu, a ja – jej niewolnikiem. Takiej osoby nie da się kochać.
Próbowała mną rządzić
Nie pamiętam, kiedy zaczęła pokazywać różki. Na pewno nastąpiło to dopiero po ślubie. Przypominam sobie pewien październikowy dzień. Zostałem wtedy zadysponowany do usunięcia poważnej awarii sieci wodociągowej na jednym z osiedli. Wróciłem do domu po dziewiętnastej, głodny i potwornie zmęczony. Nie zdążyłem nawet zdjąć butów, a ona od razu zarządziła porządki w piwnicy.
– Daj spokój. Widzisz przecież, która godzina – powiedziałem. – Zajmę się tym w sobotę.
– Oczywiście, o co bym cię nie poprosiła, ty nigdy nie masz czasu – oburzyła się. – Wiecznie muszę wysłuchiwać twoich wymówek i najlepiej, gdybym z każdą się zgadzała.
– Nie wiem, o jakich wymówkach mówisz. Nie zarzucisz mi chyba, że zaniedbuję męskie obowiązki.
– Skoro taki z ciebie super facet, to proszę cię, żebyś zszedł na dół i posprzątał w piwnicy.
– Dlaczego to jest takie ważne, że nie może poczekać?
– Jeszcze się pytasz? Przecież święta za pasem! Jak ja niby dostanę się do choinki i ozdób, skoro wszędzie walają się twoje graty?
Nic do niej nie docierało
– Marianna, przecież jest listopad. Nic się nie stanie, jeżeli przełożymy porządki na sobotę. Może cię to zdziwi, ale teraz wolałbym najeść się, wykąpać i położyć spać.
– Skoro tak, to sam sobie zrób kolację! – wrzasnęła i wyrzuciła do śmieci obiad, który został dla mnie.
Nie odzywała się do mnie przez kilka dni. Humor wrócił jej dopiero, gdy posprzątałem w tej przeklętej piwnicy, do której zeszła dopiero w połowie grudnia.
Chyba właśnie po tej rozmowie (bo to jeszcze nie była kłótnia) takie zachowanie stało się jej rutyną. Zaczęła wszystko wymuszać krzykiem, a każda moja odmowa prowokowała ją do „karania” mnie. Gdy ośmieliłem sprzeciwić się jej woli, wprowadzała ciche dni, przestawała dla mnie gotować i kazała mi spać na kanapie. Zupełnie nie obchodziło ją, że temu wszystkiemu przygląda się Ania, nasza córka. Chyba nic w tym dziwnego, że w końcu stała mi się całkowicie obojętna?
Czekałem, aż córka dorośnie
Już dawno powinienem był podjąć decyzję o rozwodzie. Nie zrobiłem tego tylko ze względu na Anię. Sam wychowałem się w niepełnej rodzinie i wiem, jakie to trudne. Nie mogłem zgotować swojej córce takiego losu. Poza tym ojcowie rzadko dostają prawo do opieki nad dzieckiem, a gdybym zostawił ją z tą furiatką, jeszcze zaczęłaby na niej rozładowywać swój gniew. Nie, po prostu nie mogłem tak postąpić.
Wszystko zmieniło się, gdy Ania skończyła liceum. Poszła na studia zaoczne i znalazła pracę w call center. Wynajęła mieszkanie razem ze swoim chłopakiem i stała się niezależna. Marianna nie chciała się na to zgodzić. „Zabraniam! Słyszysz? Zabraniam!” – krzyczała, ale twarda dziewczyna postawiła na swoim. Gdy Ania wyfrunęła z gniazdka, nie miałem już żadnego powodu, by dalej trwać w tym chorym małżeństwie.
Próbowała zmiękczyć mnie łzami
Zacząłem rozglądać się za jakimiś czterema kątami. Znalazłem niedrogą kawalerkę na wynajem i podpisałem umowę. Tego samego dnia powiedziałem Mariannie, że chcę rozwodu. Spodziewałem się strasznej kłótni, ale o dziwo to nie nastąpiło.
– O czym ty mówisz, Zbysiu? Jaki rozwód? Przecież od tylu lat jesteśmy małżeństwem i jest nam razem tak dobrze.
– Nie, Marianna. To tobie jest dobrze. Jest ci dobrze, bo masz pod ręką elektryka, hydraulika, tragarza i kierowcę na każde zawołanie. Byłbym zapomniał, robię też za worek treningowy, na którym możesz wyładowywać swoje frustracje. Choć raz w życiu bądźmy ze sobą absolutnie szczerzy, nasze małżeństwo nie istnieje już od dawna. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio spaliśmy ze sobą. Łączyła nas tylko Ania, ale nasza córka jest już dorosła.
– I co? Tak po prostu się wyprowadzisz?
– Tak, właśnie tak to się zwykle odbywa. Wezmę najpotrzebniejsze rzeczy. Po resztę wrócę, gdy już urządzę się w nowym mieszkaniu.
Gdy zrozumiała, że mówię poważnie, zalała się łzami. Prosiła, żebym nie odchodził. Obiecywała, że się zmieni, ale byłem nieugięty. Wiedziałem, że to krokodyle łzy. Marianna po prostu bała się zostać sama, ale to nie był mój problem. Każdy ma to, na co sobie zapracował.
Zaskoczyła mnie jej mściwość
Wynajmowane mieszkanie było ciasne, ale dogadałem się z Zenkiem, kolegą z pracy, że przez jakiś czas przechowa moje graty w swoim garażu. Po mniej więcej dwóch tygodniach od wyprowadzki wróciłem po rzeczy, które zostawiłem. Miałem do zabrania kilka zestawów narzędzi, masę sprzętu wędkarskiego, dmuchany ponton, namiot, rower i trochę rzeczy osobistych. Specjalnie wziąłem wolne, by zająć się tym, gdy Marianna będzie w pracy. Wolałem uniknąć awantur.
Zszedłem prosto do piwnicy, ale w środku znalazłem tylko słoiki. Nie było niczego, co należało do mnie. Udałem się na górę. W mieszkaniu sytuacja przedstawiała się tak samo – w szafkach były tylko rzeczy Marianny. Wściekłem się nie na żarty. Wyjąłem z kieszeni komórkę i zadzwoniłem do niej.
– Możesz mi powiedzieć, co się stało z moimi rzeczami? – zapytałem, gdy odebrała.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – udawała.
– O wędkach, namiocie, pontonie i wszystkim, co należało do mnie.
– Ach, o tym. Sprzedałam to wszystko.
– Co zrobiłaś? Nie miałaś prawa! – uniosłem się gniewem.
– Owszem, miałam. Kupiłeś te rzeczy już po ślubie, więc to było tak samo moje jak twoje. To się nazywa sprawiedliwość.
– Wiesz co? Wiedziałem, że jesteś złą kobietą, ale takiej podłości nie spodziewałem się po tobie!
Rzuciłem słuchawką. Nie miałem ochoty użerać się z tą jędzą.
Chcę mieć ją z głowy
Zadzwoniłem do Zenka i umówiłem się z nim na wieczór. Musiałem z kimś porozmawiać, inaczej chyba bym nie zasnął.
– Chłopie, niczym się nie przejmuj. Będzie musiała oddać ci każdą złotówkę.
– Chyba jednak nie. Faktycznie było tak, że każdą z tych rzeczy kupiłem w trakcie trwania małżeństwa.
– I co z tego? Oprócz majątku wspólnego, istnieje także majątek osobisty. Z łatwością udowodnisz przed sądem, że tylko ty korzystałeś z narzędzi i ze sprzętu wędkarskiego.
Skonsultowałem się z prawnikiem. Zenek miał rację. Ale żeby bronić swoich praw, musiałbym wkroczyć na drogę cywilną, a zupełnie nie mam na to ochoty. Wystarczy mi, że niedługo spotkam się z nią na sprawie rozwodowej. Niech się cieszy swoją „sprawiedliwością”. Ja wkrótce będę cieszył się wolnością.
Zbigniew, 51 lat
Czytaj także: „Córka mną gardzi, bo mój portfel świeci pustkami. Teściowie i mąż ją sponsorują, więc biedna matka poszła w odstawkę”
„Mam 42 lata i zaszłam w ciążę z przypadkowym gościem. Gdy urodziłam dziecko, on zaczął mnie zdradzać z nianią”
„Mąż na starość zmienił się w malkontenta w sparciałych kapciach. Jak na niego patrzę, to odechciewa mi się żyć”