Na studiach trochę już zmądrzałam. Zrozumiałam, że można iść z kimś na randkę, a nawet do łóżka i że to od razu nie oznacza, że to on zostanie moim mężem i ojcem moich dzieci. Do dwudziestego piątego roku życia miałam kilka przygód, z kilkoma facetami nawet pomieszkiwałam, ale z żadnym z nich nie wiązałam planów na przyszłość.
Aż poznałam Ryszarda. Architekt. Oszalałam na jego punkcie. Tak pięknie mówił o uczuciach. Zamieszkaliśmy razem. Nie protestował, gdy zaczęłam planować, ile będziemy mieć dzieci. Po dwóch latach nie mogłam się już doczekać oświadczyn Ryśka. Kiedy zapraszał mnie na romantyczny wyjazd albo kolację, wmawiałam sobie, że to teraz. Niestety, myliłam się. Ale tamtego wieczora byłam już pewna, że ten moment wreszcie nastąpi. Na stole stały świece. Pachniało bazylią i topionym serem. Ryszard szykował lasagne. Czułam, że wydarzy się coś ważnego. Jedliśmy, piliśmy wino, ale ja czekałam na deser.
– Kasiu, muszę ci coś powiedzieć – zaczął. – Bo widzisz. Jest nam razem dobrze. Ale… ja się zakochałem. Myślałem, że to się nigdy nie stanie. I nagle mnie dopadło…
Ta przemowa wydawała mi się dziwna, ale cały czas uważałam, że on mówi o mnie.
– Ona jest taka młoda. Tak umie się cieszyć życiem. Kasiu, tak mi przykro…
Wyprowadziłam się następnego dnia. Mijały kolejne miesiące. Zaczęłam się godzić z myślą, że nie zostanę mamą przez trzydziestką. Pocieszałam się, że teraz to normalne. Wiele kobiet decyduje się na późniejsze macierzyństwo. Mateusza poznałam przez internet. Dobrze pachniał. Umiał się wysłowić. Umówiliśmy się na drugą randkę. A potem na trzecią i czwartą. Tym razem skończyło się szybko.
– Kasiu. Jesteś superdziewczyną. Ale ja już chyba wiem, dlaczego mi się nie układa z kobietami. Jestem gejem.
I tak zakończyliśmy znajomość. Łukasza poznałam u koleżanki na imieninach. Miał taki męski, zwierzęcy urok. Pochodził z Gdańska. Właśnie rozkręcał filię w Warszawie.
– Wiesz, tu są pieniądze – mówił.
Po pół roku znajomości zaczęłam wprost mówić o tym, że marzę o dzieciach, rodzinie, ślubie, byciu na dobre i złe.
– Ja też – szeptał i zaczynał mnie całować.
Straciłam z Łukaszem trzy lata. W moim wieku to jak cała wieczność. O tym, że ma żonę i syna, dowiedziałam się przez przypadek. Gdy byłam w Warszawie, spotkałam koleżankę ze studiów. Okazało się, że jest kuzynką żony Łukasza.
– Cześć. Ada mówiła, że teraz często tu bywasz. Podobno Maciuś bardzo tęskni. A w ogóle to skąd znasz Kaśkę? Pracujecie razem? Pewnie w jego firmie?
Z miny Łukasza wyczytałam wszystko. Nie chciałam robić skandalu. Burknęłam, że się spieszę i poszłam do domu. Łukasz przyjechał godzinę później. Jego rzeczy już stały spakowane przy drzwiach.
– Kaśka. Ja chciałem ci powiedzieć…
– Jak zaraz nie wyjdziesz, to obiecuję, że zadzwonię do twojej żony.
Po trzydziestu sekundach już go nie było. Przez dwa lata żyłam w celibacie. Pogodziłam się z tym, że będę starą panną. Ale ciągle nie mogłam pogodzić się z tym, że nie będę matką. Zaczęłam myśleć o samotnym macierzyństwie. W końcu to nie takie trudne. Przespać się z facetem poderwanym w barze albo poznanym w necie. W planach to wszystko było takie proste. Gorzej z realizacją.
Pomyślałam, że to może do czegoś prowadzić
Był listopad, zimno, ciemno, nie miałam ochoty nigdzie się ruszać. Ale koleżanka z pracy uparła się, że muszę iść z nią na koncert jej brata. Nie miałam ochoty słuchać amatora brzdąkającego na gitarze. Ale Magda nie dawała za wygraną. Wciągnęłam dżinsy, spraną koszulkę i pojechałam. Koncert okazał się miłym zaskoczeniem. Zespół grał coś na kształt współczesnego swingu. Wokalista miał piękny, niski głos i naprawdę umiał śpiewać.
– Mój brat, Staszek, ten z kontrabasem – pochwaliła się Magda.
Przyjrzałam mu się. Ładny chłopiec. Na oko z dychę młodszy ode mnie. Po koncercie Magda gdzieś zniknęła. Pojawiła się po chwili, ciągnąc za rękę brata.
– Hej, Kaśka. To Staszek.
– Cześć. Fajnie grałeś – rzuciłam.
– Naprawdę? Cieszę się, że się pani podobało – chłopak uśmiechnął się szeroko.
Ale mi w głowie brzmiało tylko to „pani”. Spojrzałam z wściekłością na Magdę. A ona parsknęła śmiechem.
– Oj, braciszku, ale żeś poleciał. Kaśka zaraz ci wyleje to piwo na głowę.
– Ale co ja takiego zrobiłem?
Miał taką zdezorientowaną minę, że ja też zaczęłam się śmiać.
– Nic takiego. Tylko nie mów do mnie „proszę pani”, bo czuję się jak nauczycielka.
Na przeprosiny Staszek kupił dzbanek piwa. Nie podejrzewałam, że z takim młodym chłopakiem będzie mi się tak fajnie rozmawiać. Nawet nie zauważyłam, kiedy dokładnie Magda się pożegnała i poszła. Nas obsługa wyrzuciła o trzeciej nad ranem. Byłam kompletnie pijana. A przynajmniej tym tłumaczyłam sobie fakt, że rano obudziłam się obok Staszka. Coś ty narobiła? – pomyślałam w panice. Przecież to mały braciszek twojej koleżanki. Na dodatek w ogóle go nie znasz. Staszek zamruczał przez sen. Przekręcił się na drugi bok. Z jego pleców zsunęła się kołdra. Przyjrzałam mu się. I przestałam się oszukiwać. Niczego nie żałowałam!
Na jednej nocy się nie skończyło. Spotykaliśmy się raz, dwa razy w tygodniu. Staszek nie miał stałej pracy. Żył z koncertów, pisania muzyki do reklam i spektakli. Wynajmował małą kawalerkę na Pradze. Nawet nie miał prawa jazdy. To pragnienie cały czas było we mnie, nie mogłam się go pozbyć
Było nam razem dobrze. A ja znowu zaczęłam myśleć o dziecku.
Kto wie, może ten chłopak to moja ostatnia szansa? Tylko jak to rozegrać? Jak mu powiem, że chcę zajść w ciążę, to pewnie ucieknie z krzykiem. Ale mam go okłamać? Trochę to słabe. Może powinnam zajść w ciążę i uciec do innego miasta? Bez sensu. Szczególnie że zaczęłam się orientować, że ja się w tym chłopaku zakochuję. Po siedmiu miesiącach znajomości zamieszkaliśmy razem. Staszek dbał o dom, gotował. Kiedyś zaczęłam ze nim rozmawiać o dziecku.
– Wiem, ty masz czas. Ale ja już coraz mniej – zagadnęłam.
– Rozumiem. Ale musisz mi dać chwilę do namysłu.
Zaszłam w ciążę i bałam się, że mnie zostawi
Odetchnęłam. Zrobiłam pierwszy krok! Kilka miesięcy później okazało się, że jestem w ciąży. Nie zrobiłam tego celowo. Brałam pigułki regularnie. Lekarz stwierdził, że to się po prostu zdarza. Zawsze byłam pewna, że dzień, w którym dowiem się, że będę miała dziecko, będzie najwspanialszym w moim życiu. Jasne, ucieszyłam się, ale miałam sporo obaw. Bałam się, że z powodu tamtej rozmowy o dziecku Staszek uzna, że zaplanowałam tę ciążę. Bez jego zgody. I nie będę mogła mieć pretensji, gdy po prostu mnie zostawi. A ja już nie wyobrażałam sobie życia bez niego. I nie byłam taka pewna, że chcę być samotną matką. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Staszkowi prawdę. Zwlekałam dzień, dwa.
– Dostałem superzlecenie, musimy to opić! – Staszek wpadł do domu w skowronkach. Sięgnął po butelkę whisky. Nalał mi solidną porcję. Stuknęłam się z nim szklanką, ale nie podniosłam jej do ust.
– Staszek. Gratulacje. Ale ja się nie mogę z tobą napić. Bo widzisz… Ja jestem w ciąży. Trzeci tydzień. Naprawdę, nie zrobiłam tego celowo, wiem, jak się umawialiśmy….
Staszek odstawił szklankę na stolik. Złapał kurtkę z wieszaka i wybiegł… Byłam przekonana, że wróci już tylko się spakować. Doigrałaś się. Masz, czego chciałaś. Będziesz samotną matką – pomyślałam.
Staszek wrócił po dwóch godzinach. Przyniósł wielki bukiet kwiatów.
– Przepraszam, wystraszyłem się. Ale już przemyślałem. To będzie najbardziej rozpieszczone dziecko na świecie! – Staszek zaczął ze mną wirować po całej kuchni.
Po urodzeniu Julki wróciłam do pracy po kilku miesiącach. W ciągu dnia małą zajmuje się Staszek. Czasem pomaga mu moja mama. Cieszę się, że poczekałam na Staszka. Lepiej trafić nie mogłam.
Katarzyna, 37 lat
Czytaj także: „Dostałam od babci suszone grzyby na Święta. Pomiędzy borowikami znalazłam bardzo cenną niespodziankę”
„Wróciłem na Święta z zagranicy. Chciałem zrobić żonie niespodziankę, ale zamiast niej pocałowałem klamkę”
„W Wigilię podzieliłem się kromką chleba z bezdomnym. Pierwszy raz nie czułem się samotny w Święta”