„Zgodziłam się, by kuzynka zamieszkała ze mną. Ta mała jędza wyjadała wszystko z lodówki i traktowała mnie jak służbę”

dziewczyna fot. Getty Images, gilaxia
„Okazało się, że moja siostra cioteczna kompletnie olewa zasady. Wręczyła mi kasę na rachunki i czynsz, ale to tyle, jeśli chodzi o jej wkład we wspólne mieszkanie. To ja robiłam zakupy, a potem bezczelnie używała tego, co kupiłam”.
/ 16.06.2024 20:00
dziewczyna fot. Getty Images, gilaxia

Urodziłam się na prowincji. Od czasu szkoły podstawowej marzyłam tylko o tym, żeby po osiągnięciu pełnoletności wyrwać się do metropolii. Wielki świat mnie fascynował i przyciągał jak magnes. Wcieliłam swój plan w życie. Zdawszy egzamin dojrzałości, udałam się do stolicy, aby rozpocząć naukę na uczelni wyższej.

Nie miałam lekko

Chociaż udało mi się załapać na etat w markecie i jeszcze dodatkowo sprzątałam mieszkania, to i tak zastanawiałam się trzy razy nad każdym groszem, zanim go wydałam. Studiowałam niestacjonarnie na prywatnej uczelni, a to, jak nietrudno się domyślić, kosztuje krocie. A przecież gdzieś musiałam jeszcze mieszkać.

Żeby zaoszczędzić pieniądze, zdecydowałam się na wynajem niewielkiego dwupokojowego mieszkania razem z koleżanką. Po równo opłacałyśmy wszystkie rachunki, wspólnie dbałyśmy o porządek, a przy tym nie wtrącałyśmy się w swoje sprawy i nawyki. Jednym słowem, żyło nam się razem dość zgodnie i przyjemnie. Byłam pewna, że uda nam się tak dotrwać co najmniej do momentu ukończenia nauki.

Krótko przed startem nowego semestru moja współlokatorka oznajmiła mi, że z końcem miesiąca zamierza przeprowadzić się do swojego chłopaka. Zrobiło mi się smutno na myśl o jej wyprowadzce, ale cóż… Zdawałam sobie sprawę, że w pojedynkę nie podołam opłacaniu czynszu, więc musiałam w trybie pilnym poszukać nowej współlokatorki.

W takich sytuacjach nie można się spieszyć, ponieważ można trafić na nieodpowiednią osobę, która będzie niemiła i niesumienna, ale cóż, nie było innej opcji.

Czas gonił

Właśnie zamierzałam opublikować post na stronach dla studentów, kiedy zadzwoniła do mnie ciocia Beata, siostra mojego ojca.

Byłam mocno zaskoczona, gdyż od czasu, gdy wyszła za mąż i zamieszkała z mężem w innym mieście, niezbyt często utrzymywała kontakty z krewnymi. W zasadzie widywałyśmy się jedynie podczas wydarzeń rodzinnych.

– Niedawno odbyłam telefoniczną rozmowę z twoim tatą. I tak jakoś wyszło, że wspomniał o twoich poszukiwaniach współlokatorki… – zagaiła.

– No faktycznie, szukam współlokatorki… Czyżbyś miała kogoś na oku?

– Nie uwierzysz, ale tak! Chodzi o moją Martusię. Niedługo rozpoczyna studia w stolicy, a wciąż nie udało jej się znaleźć sensownego mieszkania. Może rozważysz, żeby ją do siebie przygarnąć? – rzuciła propozycję.

Kiedy ciotka zwróciła się do mnie z tą prośbą, na początku miałam wątpliwości. Ledwo znałam kuzynkę i zastanawiałam się, czy przypadniemy sobie do gustu. Po krótkim namyśle przystałam jednak na tę propozycję. Po pierwsze, byłoby mi niezręcznie powiedzieć „nie” cioci, a po drugie, doszłam do wniosku, że lepiej dzielić mieszkanie z członkiem rodziny niż z kimś zupełnie obcym, znalezionym przez Internet.

Ciocia była mi wdzięczna

Kiedy więc moja koleżanka spakowała manatki i wyprowadziła się do swojego narzeczonego, pozwoliłam Marcie się do mnie wprowadzić.

– Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę. Marta to jeszcze taka młoda dziewczyna, bez doświadczenia. Będę o nią spokojniejsza, wiedząc, że jest pod twoimi opiekuńczymi skrzydłami! – mówiła ciotka.

Szczerze mówiąc nie dogadałam z Martą drobiazgów odnośnie do dzielenia mieszkania. Sądziłam, że to oczywista kwestia – po równo płacimy za czynsz i rachunki, jedzenie w lodówce uzupełniamy w miarę zapotrzebowania, sprzątamy swoje rzeczy od razu, a generalne porządki robimy raz jedna, raz druga. Żadna filozofia, zwykłe reguły panujące między współlokatorami.

Ciocia mówiła, że mimo iż jej córka jest jeszcze smarkata i niedoświadczona, to jednak bardzo solidna i obowiązkowa. Ale już po paru dniach mieszkania razem okazało się, że moja siostra cioteczna kompletnie olewa zasady. Na początku wręczyła mi kasę na rachunki i czynsz, ale to tyle, jeśli chodzi o jej wkład we wspólne mieszkanie.

Cały czas to ja robiłam zakupy spożywcze i chemiczne. Ona nigdy o tym nie pamiętała, a potem bezczelnie używała tego, co kupiłam. Nawet mnie nie pytała o zgodę. Po prostu brała, co chciała.

Impreza, sen, bałagan

Nie mogła posprzątać, bo non stop balowała. W odróżnieniu ode mnie nie musiała pracować, bo rodzice dawali jej kasę na studia i życie, więc czas wolny spędzała ze znajomymi. Wracała nad ranem, ciskała ciuchy gdzie popadnie i lądowała w łóżku. Rano wstawała i biegła na zajęcia. A potem znowu melanż… I tak dzień w dzień.

Początkowo wykazywałam się zrozumieniem. Sądziłam, że to chwilowe odurzenie wolnością i potrzeba wyszumienia się. Ja również na dzień dobry w stolicy imprezowałam przez parę wieczorów. Zakładałam jednak, że niedługo moja krewna oprzytomnieje. Zorientuje się, że nie może zwalać wszystkiego na mnie i bez przerwy wyjadać moje zapasy.

Wiedziała o mojej kiepskiej sytuacji finansowej, ale nic sobie z tego nie robiła. W końcu pewnego dnia, gdy po raz kolejny odkryłam, że w lodówce nie ma nic do jedzenia, miarka się przebrała. Gdy tylko Marta wpadła do domu po jakiejś domówce, zamiast pozwolić jej iść spać, zaprowadziłam ją prosto do kuchni na poważną pogadankę.

– Wiesz co, miałam dużo cierpliwości, ale powoli się ona kończy! Nie mam zamiaru robić za twoją pokojówkę – zaczęłam swoją tyradę.

– O czym ty mówisz? Przecież wczoraj dałam ci kasę na czynsz za następny miesiąc. Dokładnie taką kwotę, jaka powinna być – spojrzała na mnie zaskoczona.

Myślała, że czynsz to wszystko

– I sądzisz, że to załatwia sprawę?

– No a nie?

– Jasne, że same opłaty to nie koniec! Dochodzą do tego jeszcze różne obowiązki. Od teraz musisz sama robić zakupy i przestać wyjadać moje jedzenie z lodówki, a do tego jeszcze sprzątać… – zaczęłam jej tłumaczyć, ale nie dała mi dokończyć.

– Daj spokój, pogadajmy o tym jutro z samego rana, co? Padam z nóg i nie mam teraz siły na gadanie o takich głupotach – warknęła i nim zdołałam cokolwiek odpowiedzieć, obróciła się na pięcie i poszła prosto do swojego pokoju. Nie minęła chwila, już słychać było, jak głośno pochrapuje.

Byłam wściekła i zdesperowana, miałam ochotę się rozpłakać… Przyrzekłam sobie, że jutro będę z nią szczera: jeśli nie zaakceptuje reguł, to musi poszukać innego mieszkania.

Niestety, nie udało mi się z nią porozmawiać. Ani nazajutrz, ani za tydzień. Marta wciąż mnie omijała lub udawała, że mnie nie słyszy.

Kiedy próbowałam nawiązać do jakichkolwiek reguł, ona tylko głośno wzdychała, przewracała oczami, narzekała na ból głowy, potrzebę odpoczynku albo konieczność nauki, po czym zamykała drzwi swojego pokoju na klucz.

To mnie irytowało

Jej postępowanie w ogóle się nie poprawiło. Ciągle robiła straszny bajzel i praktycznie w ogóle nie chodziła do sklepu. Może ze dwa razy kupiła trochę szynki i jakiś szampon, ale to tyle. Gdyby nie była moją rodziną, to już dawno postawiłabym jej walizki przed drzwiami. Ale co zrobić, w końcu jesteśmy spokrewnione. Nie potrafiłam jej tak po prostu wyrzucić z domu.

Dodatkowo miałam poczucie, że to nie byłoby w porządku wobec cioci. Kropla przepełniła czarę gdzieś w okolicach połowy listopada. Właśnie wtedy Marta oznajmiła, że planuje w ciągu najbliższych dni ściągnąć do naszego lokum swojego faceta. Rzuciła tę informację takim tonem, jakby mówiła o jakimś drobiazgu.

– Jestem w nim totalnie zakochana i nie wyobrażam sobie spędzić choćby minuty bez niego u boku. No i widzisz, będziemy mieć mniejsze koszty. Po co miałby wydawać na jakiś pokój, jak może u mnie mieszkać? – trajkotała podekscytowana.

– Słucham? Możesz powiedzieć to jeszcze raz? Chyba coś mi się przesłyszało… – popatrzyłam na nią z wielkim zdumieniem wypisanym na twarzy.

– Znów coś ci nie pasuje? Marcin jest spoko gościem, takim z poczuciem humoru. Tchnie trochę radości do tego ponurego miejsca. I nawet nie zaczynaj, że jestem za smarkata, za mało go znam i powinnam dziewictwo zachować aż do ślubu. Zapewniam cię, że ten pierwszy raz to już historia

– Ale ja wcale nie o tym… Twoje prywatne sprawy to nie moja broszka.

– No to o co ci biega? Czynsz płacę na równi z tobą. Poza tym Marcin zamieszka u mnie w pokoju, nie u ciebie. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle ci o tym wspomniałam, bo równie dobrze mogłam postawić cię przed dokonanym faktem – parsknęła z irytacją.

Byłam wściekła

Marta przeszła samą siebie – jej bezczelność nie zna granic! Przez blisko dwa miesiące byłam przez nią wykorzystywana, a teraz uważa, że skoro łaskawie płaci za mieszkanie, to może w nim robić, co jej się żywnie podoba. Nie mieściło mi się to w głowie!

Wszystko osiągnęło punkt krytyczny. Dlatego też, gdy emocje trochę opadły, zrobiłam głęboki wdech i wyrzuciłam z siebie całą prawdę prosto w jej twarz. Darłam się wniebogłosy, że jest egocentryczką, która ma wszystkich w nosie, że mam powyżej uszu jej obecności i żałuję, że zgodziłam się ją przygarnąć. I że z końcem miesiąca ma się stąd wynieść.

– Co ci odbiło?! Niby gdzie mam się podziać?! Nie dam rady w tak krótkim czasie znaleźć jakiegoś mieszkania. Marcin zrezygnował ze swojego – nadąsała się.

– Dasz sobie radę, jestem tego pewna. I ostrzegam, jeżeli się nie wyniesiesz, to osobiście wyrzucę twoje graty przed drzwi. A do tego skontaktuję się z twoją mamą i powiem jej, jaka z ciebie niezła cwaniara. Jest przekonana, że jesteś skupiona wyłącznie na studiowaniu. Kiedy dowie się, jak jest naprawdę, raczej nie będzie skakać z radości. Tata zapewne również nie. Może nawet zakręcą ci kurek z forsą. Wtedy będziesz zmuszona znaleźć robotę. No i koniec z balangami, bo nie starczy ci czasu.

– Serio, jesteś w stanie mi podłożyć świnię?

– Jak masz wątpliwości, to śmiało, przekonaj się sama. Tylko przemyśl, czy to ma sens. Możesz sporo przegrać – powiedziałam, patrząc prosto w jej oczy. Odwzajemniła spojrzenie przepełnione czystą nienawiścią.

– Dobra, w takim razie się wynoszę. I to z wielką radością. Mam serdecznie dosyć ciągłego zrzędzenia, przyczepienia się o byle jakie zakupy albo o porządki – wymamrotała, zaciskając szczęki.

Wreszcie się wyniosła

Kiedy to usłyszałam, zastanawiałam się, czy ona faktycznie jest aż tak nieodpowiedzialna i nic nie pojmuje, czy po prostu usiłuje wyjść z tej sytuacji z podniesioną głową?

Marta spakowała manatki i wyniosła się z mieszkania zaledwie po trzech dniach. Kiedy przyszłam do domu po pracy, po prostu już jej nie zastałam. Oczywiście zostawiła po sobie niezły syf, ale jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło tym razem. Byłam po prostu zadowolona, że mam ją wreszcie z głowy.

Liczyłam na to, że nieprędko o niej usłyszę. Jednak nie zdążyły minąć nawet dwa dni, a tu nagle zadzwonił do mnie ojciec.

– Beata się do mnie odezwała. Wściekła była jak szerszenie w czasie burzy. Darła się w słuchawkę, że ją rozczarowałaś, że jesteś podła i nie masz za grosz empatii czy współczucia. Powiedziała, że koniec z waszą znajomością, nie chce mieć z tobą więcej do czynienia.

– Że co proszę? O czym ty w ogóle mówisz? – wtrąciłam zaskoczona

– No tak. Ponoć wyrzuciłaś Martę z mieszkania. Właściwie z dnia na dzień, ot tak sobie, bez przyczyny. Podobno Marta cię błagała, żebyś jej dała jeszcze trochę pomieszkać, ale ty ani myślałaś ustąpić. Chociaż zdawałaś sobie sprawę, że dziewczyna nie ma dokąd pójść.

– Serio tak ci nagadała?

– Daję ci słowo. A na dodatek już powiadomiła połowę rodziny o tej sprawie. Rzecz jasna stawałem murem w twojej obronie, bo jestem przekonany, że istniała tego jakaś przyczyna, ale…

– Nie jedna, a całe mnóstwo przyczyn! Nawet cały dzień by nie wystarczył, żeby to wszystko wyjaśnić.

– Rozumiem sytuację, ale, jak sama wiesz, Beata potrafi być bardzo przekonująca w rozmowie. Zapewne będzie dzwonić do reszty naszych bliskich. Dlatego musisz coś z tym zrobić. Chcę uniknąć sytuacji, w której ktokolwiek z rodziny pomyśli, że faktycznie jesteś jakimś złem wcielonym – powiedział tata, wzdychając ciężko.

Słowa ojca mocno mnie poruszyły

Długo nie mogłam się pozbierać. Krążyłam nerwowo po pokoju, intensywnie myśląc nad rozwiązaniem tego problemu. Aż wreszcie wymyśliłam! Zdecydowałam, że gdy tylko przyjadę do domu na wakacje, opowiem całą prawdę zgromadzonym gościom, w obecności Marty.

Miałam w planach wizytę u cioci Beaty, mimo że ona niezbyt mnie ostatnio toleruje. Fakt, buzuje we mnie złość, bo ona opowiada o mnie paskudne rzeczy, ale tak naprawdę ją rozumiem. Gdybym była na jej miejscu i nie wiedziała, jak sprawy naprawdę stoją, to pewnie też stanęłabym murem za własną córką.

Najwyższa pora, aby wreszcie dowiedziała się prawdy. Tak bardzo żałuję tego, że wcześniej nie chciałam się wtrącać i psuć relacji Marty z matką, próbując być taktowna. Ale w tym momencie ta mała jędza musi ponieść konsekwencje swoich czynów. Przecież nie dość, że bezwzględnie mnie wykorzystała, to na dodatek zrobiła ze mnie pozbawioną skrupułów bestię.

Natalia, 25 lat

Czytaj także:
„Gdy miałem 16 lat, matka wyrzuciła mnie z domu. Zaczęła wychowywać mnie ulica, a ja musiałem sobie jakoś radzić”
„Spędziłam urlop w Tunezji z moim eks, bo szkoda mi było kasy. Trafiliśmy do jednego pokoju i tego samego łóżka”
„W smażalni nad Bałtykiem traktowali mnie jak zero. Ludzie myśleli, że jak kupią rybę z frytkami, to mogą mną pomiatać”

Redakcja poleca

REKLAMA