Ledwo się trzymałam przed wylotem do Tunezji. Zaledwie cztery tygodnie wcześniej zerwałam z chłopakiem. Pech chciał, że oboje zarezerwowaliśmy pobyt w tym samym ośrodku wypoczynkowym, a żadne z nas nie zamierzało rezygnować z opłaconych już wczasów.
Zapowiadał się koszmar, a nie urlop
Przez moment zawahałam się przy terminalach na lotnisku. Koleżanki stwierdziły, że oszalałam, gdy poinformowałam je o swojej decyzji wyjazdu. Na domiar złego, mieliśmy nawet dzielić ten sam pokój hotelowy… Miałam przeczucie, że nie wytrzymam obecności Artura.
W głowie widziałam nas sprzed roku, spacerujących wzdłuż plaży. Wtedy postanowiliśmy, że gdy wrócimy, zamieszkam u niego. Rozmawialiśmy nawet o ślubie… Myślałam wtedy: „Co wieczór będę zasypiać obok mojego faceta. A do tego połączone finanse dadzą nam lepszą stabilizację”.
Wprawdzie nie przywiązuję wagi do dóbr materialnych, ale jako pielęgniarka zawsze musiałam uważać na to, ile wydaję. Dodatkowo marzyłam o zwyczajnej relacji, a nie o widywaniu się zaledwie parę razy na tydzień. Przemyślenia dotyczące finansów przywróciły mnie do rzeczywistości.
„Nie oszczędzałam tyle czasu na ten urlop, żeby teraz zrezygnować” – przeszło mi przez myśl, gdy zdecydowanym ruchem pchnęłam drzwi.
– Ostrożnie, bo zaraz ochroniarze uznają cię za terrorystkę – dobiegł mnie zza pleców dobrze znany głos.
Milczałam. Artur pojawił się obok, stając ze mną w ogonku do stanowiska odpraw.
Kiedyś kłóciliśmy się o kasę
„Zapewne zadaje sobie pytanie, jak przetrwa ze mną ten urlop” – przemknęło mi przez głowę. „Albo obawia się, że będę usiłowała wyciągnąć od niego trochę kasy”.
Powodem naszego rozstania były kłótnie związane z finansami. Artur uważał, że szastam pieniędzmi na prawo i lewo. Ja z kolei twierdziłam, że jest zwyczajnym sknerą.
Nagle dostrzegłam dwoje ludzi mniej więcej w naszym wieku. Obydwoje gdzieś koło trzydziestki. Ubrani w ciuchy od znanych projektantów, z drogimi walizkami. Ponure miny. Sprawiali wrażenie, jakby poza obrączkami nic ich nie łączyło. Przeszło mi przez myśl, że wyglądamy tak samo.
– Zauważyłeś tych dwoje? – zwróciłam się do Artura.
– Sądzisz, że my prezentujemy się podobnie? – wykrzywił się.
Ten grymas na jego twarzy za każdym razem wzbudzał moją wesołość.
– Twój wygląd jest jeszcze gorszy – parsknęłam śmiechem.
Artur zrobił wymowny gest, unosząc ramiona do góry. Nasze sprzeczki przeważnie rozpoczynały się właśnie w taki sposób. Nie potrafiłam znieść, gdy tak machał rękami, więc zaczynałam mu dogryzać. On w odpowiedzi opuszczał mieszkanie, zatrzaskując za sobą drzwi, a ja ryczałam w poduszkę.
Chciałam mieć spokojne wakacje
„Przecież nie jesteśmy już razem, a ja nie chcę, żeby ten wyjazd był zniszczony przez awantury z Arturem” – zdecydowałam.
– Może zawrzemy pewien układ na tych kilka dni – rzuciłam propozycję. – Nie wchodźmy sobie nawzajem w paradę i zachowujmy się wobec siebie grzecznie.
Artur zgodził się na moją propozycję.
Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo dzieliliśmy pokój. Jedyne, co udało się zorganizować, to zmiana łóżka małżeńskiego na dwa osobne. Artur zrywał się z łóżka jako pierwszy, ale próbował nie robić zamieszania. Ja kładłam się później, ale wślizgiwałam pod kołdrę cichutko.
To przypominało nasze wspólne mieszkanie, jednak bez kłótni. Staraliśmy się nie dopuszczać do spięć. Usadowiliśmy się na piasku, zachowując stosowny dystans między leżakami.
Zaczął mnie pouczać
Mimo że oddzielało nas dwadzieścia metrów zatłoczonej plaży, wyczuwałam na sobie jego spojrzenie, kiedy zanurzałam się w morzu. Artur zdawał sobie sprawę z moich mizernych umiejętności pływackich.
Nie miałam nic przeciwko zapuszczaniu się na głębsze wody. To może nie było zbyt mądre posunięcie, ale mądrość raczej nie leżała w sferze moich mocnych zalet.
– Radziłbym ci nie oddalać się zbytnio od brzegu – usłyszałam za plecami poirytowany głos Artura.
Akurat wychodziłam z morza i próbowałam jak cyrkowy akrobata przebrać się pod ręcznikiem.
– Co ci znowu nie odpowiada? – odparłam, jedną ręką trzymając ręcznik, a drugą naciągając bieliznę. – Zaufaj mi, robię postępy w pływaniu!
– Jak zawsze jesteś uparta– powiedział cicho Artur.
Brakowało mi tego, co było
Wręczył mi suchą górę od bikini. Odwróciłam głowę w bok, by uniknąć widoku jego ciała. Kiedy patrzyłam na jego wyrzeźbioną klatkę piersiową, przyszły mi na myśl chwile, gdy leżeliśmy obok siebie bez ubrań. W jednej chwili poczułam tęsknotę za tamtymi momentami.
Wpadłam na pomysł, aby zrobić coś, co odsunie przyjemne wspomnienia. Zdecydowałam się w związku z tym pójść po obiedzie na pobliski bazar. To właśnie tam, dwanaście miesięcy wcześniej, doszło między nami do paskudnej awantury.
Narzeczony zarzucił mi, że marnuję kasę na bzdety, a konkretnie na tkany chodniczek do pokoju i pudełeczka chałwy, które kupiłam jako podarunek dla koleżanek. Przypomniałam sobie jego wkurzoną minę, kiedy wytykał mi, że szastam forsą na prawo i lewo bez zastanowienia.
– Nigdy nie osiągniesz sukcesu, dopóki nie opanujesz sztuki oszczędzania – stwierdził.
Pogrążyłam się w tych bolesnych wspomnieniach. Nagle poczułam, że ktoś staje tuż za mną, bardzo blisko. Czyjeś palce sięgają do wnętrza mojej torebki. Instynktownie krzyknęłam. Po sekundzie do moich uszu dotarł jęk. Moja portmonetka wylądowała na chodniku. Błyskawicznie chwyciłam ją, uniosłam głowę i ujrzałam… Artura.
Ciągle się mnie czepiał
Rzucił ponure spojrzenie na gościa, który gapił się na swoją rękę.
– Czekaj, to ty mi gwizdnąłeś portmonetkę? – nie mogłam uwierzyć.
– No jasne, zacząłem robić za złodzieja – zażartował. – Spadamy – zdecydował.
Chwycił moją dłoń i pospiesznie wyciągnął mnie z zatłoczonego miejsca. Byłam tak zaskoczona, że poddałam się jego woli bez słowa protestu. Skierowaliśmy się w stronę przybrzeżnej kawiarenki.
– Ile razy ci powtarzałem, żebyś nie nosiła całej gotówki w jednym portfelu – zrzędził pod nosem.
– Ale ja tak nie robiłam – odparłam żałośnie. – W portmonetce miałam tylko drobne. Większe banknoty włożyłam do kieszeni.
– No, to przynajmniej trochę zmądrzałaś – mruknął.
Wpatrywał się we mnie.
– Liczę, że nie padniesz mi tu jak kłoda – rzucił z przekąsem, lecz z nutą czułości. – Idziemy na kawę, od razu poprawi ci się nastrój.
I faktycznie tak się stało. Artur wyznał, że zjawił się na bazarze, ponieważ zapragnął powspominać te okropne chwile, które ze mną spędził. Chciał w ten sposób odwrócić uwagę od myśli, jaka wspaniała ze mnie dziewczyna.
Wciąż czuliśmy coś do siebie
Mimo iż od momentu, gdy się rozstaliśmy, wciąż sobie powtarzałam, że lepiej żyć w pojedynkę niż z jakimś sknerą, to jednak codzienność bez niego wydawała mi się szara i pusta. Dotarło do mnie również, że oboje mieliśmy swoje powody, by się sprzeczać o finanse.
Szliśmy plażą w kierunku naszego hotelowego pokoju, trzymając się za dłonie. Gdy rozmawialiśmy, opowiedziałam mu historię z dzieciństwa – jak tata mnie uderzył, bo zgubiłam złotówkę. Artur z kolei zwierzył mi się, że jako dziecko ciągle bał się, że stracą dach nad głową, bo jego mama wydawała pieniądze przeznaczone na czynsz na imprezy. Poczułam, że bariera, która wcześniej istniała między nami, właśnie runęła.
Postanowiliśmy dać naszemu związkowi jeszcze jedną szansę. Kiedy dotarliśmy do hotelowego pokoju, przysunęliśmy łóżka i tej nocy nie przespaliśmy zbyt wiele czasu.
Monika, 27 lat
Czytaj także:
„Mąż namówił mnie na rejs po Adriatyku. Gdy on adorował kelnerkę z baru, ja poznawałam tajniki żeglugi z kapitanem”
„Chcieliśmy zaoszczędzić na wakacjach, bo nie mieliśmy kasy. Urlop był tani, ale też najgorszy w naszym życiu”
„Myślałam, że weekend w górach doda pikanterii w związku. Pojawiła się iskra, ale nieomal doprowadziła do tragedii”