Chyba każdy facet miewa tego rodzaju myśli – o zakochaniu się jeszcze raz, o romansie. Jeśli poprzestaje na marzeniach, to nie grzech. Czasem, jak oglądam jakiś film o miłości, to czegoś mi żal. Tej świeżości uczuć chyba, fascynacji, może namiętności…
Cóż się dziwić, jestem z moją żoną od piętnastu lat. Różnie między nami bywa – raz gorzej, raz lepiej, jak to w małżeństwie. Na pewno wzajemnie darzymy się szacunkiem. Lubimy się, jesteśmy do siebie przywiązani. Świetnie się rozumiemy i zawsze mamy o czym ze sobą rozmawiać. Niby wszystko jest w porządku, ale czasami jednak tęsknię za tym uczuciem, które połączyło nas kiedyś, a dziś jego ślady znajduję jedynie w starych listach. Jeszcze papierowych.
Dobrze, że chociaż te listy się zachowały
Zastanawiam się, jakby to było, gdybym zaczął wszystko od nowa. Gdybym jeszcze raz przeżył to wspaniałe uczucie, jaką jest wielka szalona miłość. Z nową kobietą, może młodszą. Ale to tylko takie rozważania. Mam 42 lata, dwoje dzieci, spokojny dom, dobrą pracę w biurze księgowych. Przeciętne zarobki. Mały kredyt – jak większość. Taka przyjemna stabilizacja. Szkoda by było to zepsuć…
No ale cóż… W połowie lata przyszła do naszego biura kadrowa. Przyprowadziła młodą dziewczynę. Taką mniej więcej dwudziestoletnią.
– To Natalia – przedstawiła ją. – Na razie będzie gońcem. Ktoś gwizdnął przeciągle. Ktoś cmoknął. Jak to faceci podjarani widokiem ładnej kobiety. Dziewczyna uśmiechnęła się i posłała nam ręką całusa. Przyznaję, spodobała mi się. Włosy blond, usta złożone w dzióbek jak do pocałunku, biust chyba czwórka. Mocne biodra, a nogi to do samej ziemi. W życiu takich długich nóg nie widziałem.
Trochę jak Barbie, tyle że żywa. Głos tylko jej się nie trafił. Taki wysoki, piskliwy, drażniący uszy.
– Dzieńdoberek, miłym panom – zapiszczała. – Milutko tutaj. Chłopaki zawyły z uciechy.
– Dzieńdoberek, laluniu, zaraz może być nam jeszcze milej! – zachichotał ktoś spod ściany.
– Hi, hi, hi! – ponownie zapiszczała nasza nowa Barbie. Kadrowa chciała coś powiedzieć, ale w końcu machnęła ręką i wyszła. Barbie za nią.
– Ale lala! – nie mogłem powstrzymać westchnienia.
– Widziałeś, jaki ma cyc? – zapytał Wacek spod okna.
– Ale by się człowiek do niego przytulił! – rozmarzył się Irek.
Jak to faceci. Normalka. Po chwili jednak wróciliśmy do pracy.
Od tej pory Natalia zaglądała do nas kilka razy dziennie
Przynosiła nowe dokumenty do księgowych obliczeń, zabierała już wypełnione. Za każdym razem, gdy wychodziła, ktoś rzucał jakiś pieprzny komentarz. Pewnego dnia, gdy wychodziłem z pracy, zastałem Natalię siedzącą na schodach. Strasznie zapłakaną.
– Co się pani stało, Natalio?
– Nie, nic, naprawdę.
– Przecież widzę…
– Złamałam obcas – załkało dziewczę. – W nowych butach, a dałam za nie osiemset złotych. Zdziwiłem się. Złamany obcas powodem takich łez? Hmm… No naprawdę wrażliwa dziewczyna.
– Czy może odwieźć panią do domu? – zaproponowałem. – Jeśli pan może, byłoby miło.
Po kwadransie byliśmy pod jej domem. Zaproponowała herbatę… A potem wszystko potoczyło się tak szybko, że gdy po jakimś czasie usiłowałem odtworzyć bieg wydarzeń, to wciąż mi czegoś brakowało. Tego momentu, tego elementu, który zadecydował, że nagle zaczęliśmy się całować. Może to było zdanie albo gest, a może po prostu oboje mieliśmy na to ochotę. Taką, która bierze się nie wiadomo skąd ani dokąd zmierza…
Przyznaję, od początku o niej marzyłem. Tak jak spora część facetów po piętnastu latach małżeństwa miałaby ochotę na ładną, młodą dziewczynę. Ale dlaczego ona mnie wybrała? Zadałem jej to pytanie po paru dniach, gdy ponownie zaprosiła mnie do swojego mieszkania.
– Lubię się bzykać, a aktualnie nikogo nie mam – przyznała szczerze. – A ty milutki jesteś. I w zachowaniu, i w dotyku, i ładnie pachniesz. I dbasz o to, żeby mi było dobrze. Mój były myślał w łóżku tylko o sobie. Nic mi nie dawał, a był wymagający. To dla niego zrobiłam sobie te silikony. Silikony? No tak, mogłem się domyślić. Coś nie tak było z jej piersiami, ale do głowy by mi nie przyszło, że są sztuczne.
Do tej pory z silikonem miałem do czynienia tylko podczas uszczelniania kabiny prysznicowej. Ale on był w tubce, nie w piersiach. Potem zdziwiły mnie jej włosy. Gdy wsunąłem między nie dłoń, poczułem coś dziwnego. Jakby takie małe metalowe klamerki. Szybko cofnąłem rękę.
– To nie gryzie! – zaśmiała się. – Mam doczepione włosy. Przedłużone.
Na wszelki wypadek nie głaskałem już Natalii po głowie. W pracy chłopaki szybko się domyślili, że między mną a Natalią coś jest. Pewnie dlatego, że przestałem komentować jej odwiedziny w naszym biurze i już nie śmiałem się z głupich uwag moich kolegów. Potem ktoś nas zobaczył, jak wsiadaliśmy razem do samochodu, a w końcu daliśmy się nakryć na schodach podczas pocałunku. Dziwne było to, że nie czułem ani wstydu, ani niepokoju. Wręcz przeciwnie. Byłem dumny, że to ja sypiam z biurową Barbie, lalą, za którą wszyscy mężczyźni wodzili wzrokiem.
– Rozwodzisz się? – zapytał mnie w końcu Wacek.
– Nie wiem jeszcze…
Popołudnie spędziłem z Natalią. Miała okres, więc nie mogliśmy się kochać. Pomyślałem, że to nawet dobrze, bo będzie okazja, by z nią porozmawiać o moim rozwodzie.
– Pobawimy się w stare małżeństwo, chcesz? – zaproponowała Natalia. – Takie, któremu już w ogóle nie chce się ze sobą bzykać. Wyciągnęła pizzę z zamrażalnika, włożyła do mikrofalówki. Potem usiadła przy stole, zaczęła się przyglądać swoim paznokciom.
– Muszę wymienić tipsy, ale tym razem wezmę żelowe, a nie akrylowe – oświadczyła i zaczęła mi opowiadać o tych tipsach; nawet nie wiedziałem, że ma coś takiego! Ja jadłem tę nieszczęsną pizzę z mikrofalówki, a ona nadawała o tipsach. Żaliła się, że te akrylowe czasami odchodzą razem z kawałkiem płytki paznokciowej. Usiłowała mi pokazać, w którym miejscu.
– Daj już spokój z tymi tipsami, Natalka – poprosiłem zniesmaczony, z trudem przełykając zimny już kawałek gumowatej pizzy.
Intelektualistka, niech ją szlag!
No to zaczęła mówić o grzybicy paznokci. I o kosmetyczkach, które po wyciskaniu klientom pryszczy nie myją narzędzi. I co w związku z tym można złapać. Opowiadała z detalami. Świetny temat, nie ma co. Odłożyłem ostatni kawałek pizzy.
– Lubisz książki? Co czytasz? – postanowiłem zmienić wątek. Zdziwiła się.
– W jakim sensie?
– Co w jakim sensie?
– No z tym czytaniem. Tym razem ja się zdziwiłem. Po chwili okazało się, że Natalia nie czyta. W ogóle. Ani książek, ani gazet, nic. Do kina chodzi tylko na polskie komedie, najchętniej te z Tomaszem Karolakiem. A w telewizji ogląda tylko „Taniec z gwiazdami” i seriale.
Po dwóch godzinach naszą „zabawą w małżeństwo” byłem śmiertelnie znużony. Nie interesowały mnie ani losy bohaterów poszczególnych seriali, ani ranking osiedlowych fryzjerek…
Kiedy wróciłem do domu, zastałem swoją żonę czytającą książkę. Na mój widok szybko zdjęła okulary. Nigdy nie widziałem jej w okularach!
– Nie chciałam ci mówić – schowała je speszona. – Chyba się starzeję, wzrok mi się psuje. Spojrzałem na nią z uśmiechem. Moja mądra, śliczna żona! Jakim mężczyzna bywa idiotą, że mając w domu prawdziwy okaz złota, daje się złapać na podróbki z tombaku! Pocałowałem ją. „Przepraszam, kochanie – pomyślałem. – Już nigdy nawet nie pomyślę o żadnej sztucznej lali!”. Wieczorem wszedłem do łazienki. Moja żona stała naga przed lustrem, przyglądała się sobie ze smutkiem.
– Trochę oklapłam przez te wszystkie lata… – stwierdziła cicho. Podszedłem, obróciłem ją do siebie i mocno przytuliłem. – Ja też. Może dlatego coraz bardziej do siebie pasujemy, skarbie.
Janusz, 42 lata
Czytaj także:
„Wychodziłam z siebie, by kolega z pracy mnie zauważył. Gdy go usidliłam, odkryłam, dlaczego żadna go nie chciała”
„Ledwo wyszłam za mąż, a już zostałam wdową. Myślałam, że nie zasługuję na miłość, ale gorący włoch wszystko zmienił”
„Zamiast wakacji, wybrałam pracę pod okiem boskiego Włocha. Do Polski przywiozłam coś więcej niż tylko wypchany portfel”