„Zamiast wakacji, wybrałam pracę pod okiem boskiego Włocha. Do Polski przywiozłam coś więcej niż tylko wypchany portfel”

Kobieta w winnicy fot. iStock by Getty Images, nd3000
„Każdy dzień był dla mnie jak sen, ale niepokój coraz bardziej dawał się we znaki. W głowie wciąż krążyły mi słowa przyjaciółki. Wiedziałam, że lato kiedyś się skończy, a moje serce zaczynało drżeć na myśl o tym, co mogło nas czekać”.
/ 13.07.2024 19:00
Kobieta w winnicy fot. iStock by Getty Images, nd3000

Przyjechałam do Włoch z Sandrą, moją najlepszą przyjaciółką, pełna marzeń o letniej przygodzie, która miała oderwać nas od codzienności w Polsce. Malownicze wzgórza Toskanii, rozciągające się w nieskończoność winnice i gorące słońce zapowiadały niezwykły czas. Nasz przyjazd do winnicy Antonio był jak spełnienie marzeń. Starszy Włoch przywitał nas serdecznie, prowadząc przez winnice, gdzie miałyśmy spędzić najbliższe miesiące.

Nie mogę uwierzyć, że tu jesteśmy – powiedziałam, patrząc na rozciągające się przed nami winnice. – To wszystko wygląda jak z bajki.

– To na pewno będzie niezapomniane lato – odparła Sandra, uśmiechając się szeroko.

Marzyłam o przeżyciu jakiejś niezapomnianej przygody, a atmosfera włoskiej winnicy była dokładnie tym, czego potrzebowałam. Antonio przedstawił nam zasady pracy, objaśniając, jakie będziemy miały obowiązki. Praca w winnicy była wymagająca, ale byłam gotowa na to wyzwanie.

Pierwszy tydzień pracy w winnicy był ciężki, ale satysfakcjonujący. Każdego ranka budziłam się zmęczona, lecz jednocześnie pełna energii na kolejny dzień. To było coś nowego, coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam.

I wtedy poznałam Marco

Był to gorący, letni dzień, kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam. Stał przy winoroślach, z rękami w kieszeniach, uśmiechając się lekko. Miał ciemne, kręcone włosy, opaloną skórę i oczy, które błyszczały jak słońce odbijające się od toskańskich wzgórz.

Cześć, jestem Marco – powiedział, wyciągając do mnie rękę.

Podałam mu rękę, czując, jak moje serce zaczyna bić szybciej.

– Miło cię poznać, Marco – odpowiedziałam, starając się utrzymać spokój w głosie.

Od tego dnia nasze przerwy w pracy stały się wspólnym rytuałem. Marco okazał się nie tylko przystojny, ale również czarujący i dowcipny. Rozmawialiśmy o wszystkim – o Polsce, o Włoszech, o marzeniach i planach na przyszłość. Każdego dnia spędzaliśmy coraz więcej czasu razem, a ja czułam, jak coraz bardziej się do niego przywiązuję.

Pewnego popołudnia, kiedy słońce zaczynało już chylić się ku zachodowi, siedzieliśmy razem na skraju winnicy, obserwując zachód słońca. Marco opowiadał mi o swojej rodzinie i o tym, jak dorastał w tej winnicy.

– Moje życie tutaj jest całkiem proste – powiedział, patrząc w dal. – Ale to miejsce ma dla mnie ogromne znaczenie. Każda winorośl, każda kropla wina... to część mnie.

Czułam, jak coś we mnie rośnie, coś pięknego i nieznanego. Z każdym dniem coraz bardziej się w nim zakochiwałam, choć wiedziałam, że powinnam być ostrożna. Ale czy serce kiedykolwiek słucha rozsądku?

Każdego dnia spędzałam coraz więcej czasu z Marco. Jego obecność była dla mnie odurzająca – im więcej go miałam, tym więcej chciałam. Miał w sobie coś magicznego, coś, co sprawiało, że nie mogłam przestać o nim myśleć. Zaczęłam opowiadać o nim Sandrze, która była moją najbliższą powierniczką.

– Rok temu, kiedy tu pracowałam, poznałam Marco. To syn Antonia.

Poczułam, jak serce mi zamiera. Przez chwilę siedziałam w milczeniu, próbując przetrawić te informacje.

Jesteś pewna?

Sandra skinęła głową.

– Tak. Wiem to na pewno.

Zszokowana, nie wiedziałam, co zrobić.

– To nie zmienia faktu, że się w nim zakochałam – powiedziałam cicho. – Muszę z nim porozmawiać.

Sandra pokiwała głową, zrozumienie malowało się na jej twarzy.

Tylko uważaj. Marco może być cudowny, ale to lato kiedyś się skończy. A jego życie tutaj będzie trwać dalej.

Nie mogłam przestać myśleć o słowach Sandry

Następnego dnia, podczas przerwy na lunch, zdecydowałam się porozmawiać z Marco.

Marco, muszę cię o coś zapytać – zaczęłam, starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie.

Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

– O co chodzi?

– Czy to prawda, że jesteś synem Antonia?

W jego oczach zobaczyłam cień zdziwienia, a potem coś, co mogło być wyrzutem sumienia.

– Tak, to prawda. Dlaczego pytasz?

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?

Marco podszedł bliżej, kładąc ręce na moich ramionach.

– Bałem się, że to zmieni sposób, w jaki na mnie patrzysz. Nie chciałem, żebyś widziała we mnie tylko syna właściciela. Chciałem, żebyś poznała mnie takim, jakim jestem.

Marco przyciągnął mnie do siebie, obejmując mocno.

– Obiecuję, że już nigdy niczego przed tobą nie ukryję.

Pozwoliłam, żeby jego ramiona mnie otuliły, czując mieszaninę ulgi i bólu. Wiedziałam, że nasze spotkania będą jeszcze bardziej namiętne, ale gdzieś w głębi duszy czułam niepokój.

Nasze spotkania z Marco stawały się coraz bardziej namiętne i intensywne. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, chowając się przed wzrokiem innych pracowników winnicy. Każdy pocałunek, każdy dotyk miał w sobie tyle pasji, że zapominałam o wszystkim innym. Chociaż czułam, że nie powinnam, nie mogłam się powstrzymać.

Pewnego wieczoru, kiedy słońce już zaszło i winnica skąpana była w miękkim świetle księżyca, Marco zaprowadził mnie do starej, opuszczonej winiarni na skraju posiadłości.

– Chodź. Chcę ci coś pokazać – powiedział, trzymając mnie za rękę.

Weszliśmy do środka, a Marco zapalił kilka świec, które oświetliły niewielką, przytulną przestrzeń. Na środku stał stary, drewniany stół, a wokół niego poustawiane były beczki z winem.

To miejsce jest magiczne – szepnęłam, patrząc na niego z uśmiechem.

– Tak, jest – odpowiedział, obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie. – I teraz jest jeszcze bardziej wyjątkowe, bo jesteś tu ze mną.

Poczułam, jak jego usta zbliżają się do moich, a serce zaczęło mi bić szybciej. Nasze pocałunki były gorące, pełne namiętności. Marco podniósł mnie i posadził na stole, a jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele.

– Marco... – szepnęłam, czując, jak tracę oddech.

Każda chwila spędzona z nim była dla mnie jak sen. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że znalazłam kogoś takiego w miejscu, które miało być tylko letnią przygodą. Ale mimo tego, co do niego czułam, gdzieś w głębi serca wciąż miałam wątpliwości.

Zmieniłam się przez niego

Sandra zauważyła moją przemianę. Byłam bardziej zamyślona, a jednocześnie szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Pewnego wieczoru, kiedy siedziałyśmy razem na tarasie naszego pokoju, postanowiła poruszyć temat Marco.

– Widzę, że jesteś zakochana po uszy – zaczęła delikatnie. – Ale czy na pewno wiesz, w co się pakujesz?

Spojrzałam na nią zaskoczona.

– Wiem, że to nie jest łatwe. Marco jest synem właściciela, ale to nie zmienia faktu, że go kocham. On też mnie kocha.

– Nie mówię, że masz przestać go kochać. Po prostu bądź ostrożna. Zastanów się, co będzie, kiedy lato się skończy.

Te słowa utkwiły mi w głowie. Wiedziałam, że Sandra ma rację, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez Marco. Każdy dzień spędzony z nim był dla mnie cenny, a myśl o tym, że to wszystko mogłoby się skończyć, była nie do zniesienia.

Nasz związek był jak płomień – jasny, gorący i pełen namiętności. Ale gdzieś w głębi duszy czułam, że ten płomień może szybko zgasnąć. Zastanawiałam się, co przyniesie przyszłość i czy nasze uczucie przetrwa próbę czasu.

Kolejne tygodnie minęły w zawrotnym tempie. Każdy dzień spędzony z Marco był dla mnie jak sen, ale niepokój coraz bardziej dawał się we znaki. W głowie wciąż krążyły mi słowa Sandry. Wiedziałam, że lato kiedyś się skończy, a moje serce zaczynało drżeć na myśl o tym, co mogło nas czekać.

Pewnego dnia, kiedy wracałam z miasta, zobaczyłam Marco rozmawiającego z jakąś kobietą. Byli na tarasie głównego budynku winnicy. Marco trzymał ją za ręce, a ona wyglądała, jakby chciała mu coś ważnego powiedzieć. Zamarłam, czując, jak moje serce przyspiesza. Podkradłam się bliżej, ukryta za jednym z krzaków winorośli, by lepiej widzieć i słyszeć.

– Sophia, to nie jest takie proste. Moje życie się zmieniło – powiedział, patrząc jej prosto w oczy.

Kobieta zrobiła krok w jego stronę, kładąc dłoń na jego policzku.

– Marco, proszę. Musisz zrozumieć, że to dla mnie ważne. Moja rodzina, nasze rodziny, wszyscy na to czekają.

W tym momencie poczułam, że muszę coś zrobić. Nie mogłam stać tam dłużej i patrzeć, jak moje serce pęka na kawałki. Wybiegłam zza krzaka, nie zważając na to, że mogę zostać zauważona.

Co tu się dzieje, Marco? Kim ona jest?

Kobieta spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami, a potem przeniosła wzrok na Marco, czekając na jego odpowiedź.

– To jest Sophia. Moja... narzeczona – powiedział w końcu, a ja poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

Słowa ugrzęzły mi w gardle

Czułam się, jakby świat wokół mnie się zawalił. Łzy napłynęły mi do oczu, a gniew i ból ściskały moje serce.

– Narzeczona? A co ze mną, Marco? Co z tym wszystkim, co do mnie mówiłeś? – wykrzyczałam, czując, jak łzy spływają mi po policzkach.

Marco próbował mnie objąć, ale odsunęłam się, nie pozwalając mu na to.

Sophia i ja jesteśmy zaręczeni od dawna, ale to był układ naszych rodzin. Ja... ja nie chcę tego – próbował wyjaśniać, ale ja nie mogłam go słuchać.

Nie mogłam już tego znieść. Odrzuciłam jego ręce i pobiegłam w stronę winnicy, czując, jak łzy zalewają mi oczy. Wszystko, co zbudowałam z Marco, wydawało się teraz kłamstwem. Jak mogłam być tak naiwna, żeby uwierzyć, że to lato może trwać wiecznie?

Wpadłam do naszego pokoju, gdzie czekała Sandra. Spojrzała na mnie z przerażeniem.

– Kasia, co się stało?

Zasnęłam na łóżko, szlochając.

– Marco... On jest zaręczony. Z Sophią. Wszystko było kłamstwem – wykrztusiłam, a Sandra przytuliła mnie mocno.

Lato w Toskanii, które miało być niezapomnianą przygodą, skończyło się dla mnie katastrofą. Złamałam serce i teraz wracałam do Polski z bólem, który wydawał się nie do zniesienia. Każdy dzień w winnicy po odkryciu prawdy o Marco był torturą. Z każdym spojrzeniem na niego czułam, jak moje serce rozpada się na nowo.

Stało się to, czego się obawiałam

Ostatni dzień przed wyjazdem, Marco próbował ze mną porozmawiać, ale unikałam go. Chciałam po prostu zniknąć, wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim.

Podróż do Polski była długa i męcząca. W samolocie siedziałam obok Sandry, próbując nie myśleć o Marco i tym, co się wydarzyło. Kiedy w końcu wylądowałyśmy, czułam się, jakby z moich barków spadł ciężar. Byłam z powrotem w domu, w bezpiecznym miejscu, z dala od bólu i rozczarowania.

Pewnego dnia, kiedy leżałam na łóżku, poczułam dziwne mdłości. Początkowo myślałam, że to stres, ale kiedy objawy nie ustępowały, postanowiłam zrobić test ciążowy. Kiedy spojrzałam na wynik testu, poczułam, jak świat wokół mnie się zatrzymuje. Dwie kreski. Byłam w ciąży. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Marco może złamał mi serce, ale zostawił mi coś najcenniejszego – nasze dziecko.

Zdecydowałam, że nie powiem mu o ciąży. Wiedziałam, że nie ma przyszłości dla nas jako pary, ale mogłam zbudować przyszłość dla naszego dziecka. Z pomocą rodziny i przyjaciół, zaczynam przygotowywać się na nową rolę w życiu – rolę matki.

Katarzyna, 25 lat

Czytaj także:
„Teściowa ubzdurała sobie, że pojedzie z nami na romantyczne wakacje. To pikuś przy tym, co zrobiła potem”
„Wakacje pod Giewontem zaprowadziły mnie na szczyt radości, a potem rozpaczy. Już nigdy nie zaufam żadnej kobiecie”
„Wakacje na wsi były naszą oazą spokoju, ale odkryłam, że to będzie ostatnie takie lato. Dziadkowie byli w kropce”

Redakcja poleca

REKLAMA