„Zawsze w październiku jadę na weekend do lasu. Ale nie szukam tam podgrzybków, tylko przygody z krzepkim gajowym”

Kobieta w lesie fot. iStock by Getty Images, pick-uppath
„Czasami nachodzą mnie wątpliwości. Przecież oszukuję męża. Ale potem sobie tłumaczę, że to tylko raz na rok. Dodatkowo zauważyłam, że mój sekretny romans dobrze wpłynął na moje małżeństwo”.
/ 10.10.2024 22:00
Kobieta w lesie fot. iStock by Getty Images, pick-uppath

Gdyby wcześniej ktoś mi powiedział, że będę regularnie zdradzać męża, to pewnie popukałabym się w czoło. A jednak tak właśnie się dzieje. Kilka lat wcześniej na jesiennym grzybobraniu poznałam przystojnego leśniczego, który całkowicie zawrócił mi w głowie. A ponieważ oboje mieliśmy rodziny, których nie chcieliśmy rozbijać, to wpadliśmy na pewien plan. Plan, który funkcjonuje do dzisiaj. 

Moje małżeństwo wpadło w rutynę

Kiedy wychodziłam za mąż za Michała, to nawet nie przypuszczałam, że kiedyś moglibyśmy się sobą znudzić. W dniu ślubu byliśmy tak zakochani, iż byłam przekonana, że tak będzie już zawsze. A jednak po jakimś czasie okazało się, że i nas dopadł małżeński kryzys.

– Mam wrażenie, że nasze życie stało się nudne – żaliłam się przyjaciółce. Ona najlepiej mnie rozumiała, bo sama przechodziła przez to samo.

– Znam ten ból – mówiła ze zrozumieniem. I zaraz pytała, czy mam jakieś rozwiązanie.

Początkowo myślałam, że to tylko przejściowa sytuacja i wszystko samo się rozwiąże. Ale gdy z każdym tygodniem było coraz gorzej, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

Może byśmy wyjechali gdzieś tylko we dwoje? – pytałam męża. Już jakiś czas wcześniej wymyśliłam sobie, że romantyczne wakacje pomogą nam odbudować w naszym związku miłość i namiętność.

– Może innym razem – burknął w odpowiedzi mój mąż. I zaraz dodał, że ma za dużo pracy, żeby akurat teraz brać wolne.

– Ale kiedy? – nie odpuszczałam.

Ale nie doczekałam się odpowiedzi. Michał tylko wzruszył ramionami i wrócił do oglądania meczu.

„I to by było na tyle z mojego pomysłu” – pomyślałam rozczarowana. I na poważnie zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak zażegnać kryzys w swoim małżeństwie. Byłam przekonana, że jeżeli nic nie zrobię, to będzie coraz gorzej. Wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że rozwiązanie swoich problemów znajdę w lesie.

Na wyjeździe poznałam leśniczego

Kilka tygodni później moje małżeństwo zawisło na włosku. 

Czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytałam któregoś razu swojego męża.

Od kilku tygodni niemal codziennie się kłóciliśmy i nijak nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka. A dodatkowo bardzo się od siebie oddaliliśmy – i to zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie.

O co ci chodzi? – zapytał mnie mąż z pretensją w głosie. A gdy próbowałam się do niego przytulić, to tylko burknął coś pod nosem i się ode mnie odsunął. A ja zostałam sama ze swoimi myślami. I muszę przyznać, że nie były one zbyt wesołe.

Wtedy odezwała się do mnie koleżanka. Zaproponowała wyjazd do chatki w lesie.

– Przynajmniej będziemy mogły odpocząć i odetchnąć od codziennych problemów – powiedziała. A ja przyznałam jej rację i zgodziłam się na jej propozycję.

Babski wyjazd był się strzałem w dziesiątkę. Cisza, spokój i kontakt z przyrodą okazały się lekiem na moją zbolałą duszę. Czułam się tam tak dobrze, że gdy koleżanka powiedziała, że musi wracać, to ja postanowiłam zostać jeszcze kilka dni.

– Nic mi nie będzie – powiedziałam, gdy koleżanka wyraziła niepokój, aby zostawiać mnie samą w środku lasu.

Jednak przeceniłam swoje siły. Następnego dnia wyruszyłam do lasu i o mało nie skończyło się to tragedią. Po kilku godzinach błądzenia byłam przekonana, że nie wrócę już cała do swojej chatki.

– Pomóc pani? – usłyszałam nagle męski głos. Właśnie zaczynałam wpadać w panikę i ten stojący obok mężczyzna wydawał mi się moim wybawieniem.

Chyba się zgubiłam – powiedziałam płaczliwie. A kiedy zaproponował mi odprowadzenie do chatki, to nawet nie przyszło mi do głowy, że przecież to może być jakiś bandzior.

Na szczęście Mariusz okazał się leśniczym. I to bardzo przystojnym. Kiedy odprowadził mnie na miejsce, to zaproponowałam mu wspólny ciepły posiłek. I chociaż początkowo się wahał, to jednak się zgodził. I od tego wszystko się zaczęło. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęło kilka kolejnych godzin.

A może… zostaniesz na noc? – zapytałam gdy Mariusz szykował się do wyjścia. Nigdy wcześniej nie podejrzewałam siebie o coś takiego. Ale ten stojący obok mnie mężczyzna wywoływał we mnie uczucia, o których już dawno zapomniałam.

– Dobrze – wyszeptał. Potem zaniósł mnie do sypialni, w której udowodnił mi, że nie zapomniałam jeszcze, czym jest prawdziwa namiętność. A ja przez kilka kolejnych godzin nawet nie pomyślałam o swoim mężu. I nawet gdy wróciłam już do domu, to nie mogłam zapomnieć o umięśnionym ciele przystojnego gajowego.

Romans trwał w najlepsze

Początkowo myślałam, że namiętna noc z przystojnym leśniczym to jednorazowa przygoda. I chociaż żałowałam naszego porannego rozstania, to wiedziałam, że tak musiało się to skończyć.

Jednak mocno się pomyliłam. Kilka dni po powrocie do domu, dostałam SMS-a. „Nie mogę o tobie zapomnieć” – przeczytałam. Od razu domyśliłam się, kto go napisał. „Spotkamy się?” – odpisałam.

Umówiliśmy się na kolejny dzień. I od razu wylądowaliśmy w hotelu na skraju lasu.

Jestem żonaty – wyznał mi Mariusz kilka godzin później. I niemal natychmiast dodał, że nie może zostawić żony. – Ale ty jesteś kimś wyjątkowym. I bardzo chciałbym, abyśmy kontynuowali to, co zaczęliśmy – dodał po chwili.

Początkowo poczułam złość i oburzenie. Mój kochanek właśnie zaproponował mi romans za plecami naszych współmałżonków. Ale po chwili przyszło otrzeźwienie. „Przecież ja wcale nie jestem lepsza” – pomyślałam, spoglądając na swoją obrączkę.  I od razu zaczęłam rozmyślać o tym, co przeżywam z przystojnym gajowym. Czy potrafiłabym z tego zrezygnować? Sama przed sobą musiałam przyznać, że raczej nie. 

I tak rozpoczął się mój wieloletni romans. Razem z Mariuszem doszliśmy do wniosku, że nie chcemy i nie możemy zakończyć naszej znajomości. Jednocześnie nie chcieliśmy też rozbijać naszych rodzin. Dlatego zdecydowaliśmy się na coś, co być może nie jest uczciwe, ale za to daje nam mnóstwo frajdy. I chociaż oboje wiemy, że nie jesteśmy w porządku względem naszych współmałżonków, to nie potrafimy z tego zrezygnować. 

Spotkania w chatce w lesie stały się tradycją

Tamtego pamiętnego dnia nawiązaliśmy sekretne porozumienie.

To jesteśmy umówieni? – zapytał mnie Mariusz podczas pożegnania.

– Tak – odpowiedziałam. I doskonale wiedziałam, że nie są to słowa rzucone na wiatr.

– Trzymam cię za słowo – powiedział Mariusz i namiętnie mnie pocałował. A ja wiedziałam, że wspomnienie tego pocałunku będzie musiało wystarczyć mi na kolejny rok.

Nasza umowa była bardzo prosta. Każdego roku mieliśmy się spotykać w chatce w lesie, aby nacieszyć się sobą i zapomnieć o całym otaczającym nas świecie. A termin tego spotkania mógł być tylko jeden. Zdecydowaliśmy się na październik, aby uczcić nasze pierwsze wspólne chwile. 

To do zobaczenia za rok – usłyszałam od swojego kochanka. 

I słyszę te słowa każdego roku. Już od kilku lat rezerwuję sobie kilka dni w październiku, aby spotkać się z Mariuszem. Z jednej strony nie mamy możliwości spotykać się kiedy indziej, bo Mariusz jest leśniczym i przez większość roku musi być na placówce w lesie. Z drugiej strony wcale nam to nie przeszkadza. Dzięki spotkaniu raz na rok bardziej za sobą tęsknimy, a każde z tych spotkań jest naładowane emocjami, radością i niepohamowaną namiętnością. 

Czasami nachodzą mnie wątpliwości. Przecież oszukuję męża i regularnie go zdradzam. Ale potem sobie tłumaczę, że to tylko raz na rok. „To nie ma znaczenia” – wmawiam sobie. Dodatkowo zauważyłam, że mój sekretny romans dobrze wpłynął na moje małżeństwo. Nie tylko mniej kłócę się z mężem, ale także ponownie odkryłam radość z przebywania z nim. A czy mam wyrzuty sumienia? Czasami tak, ale one szybko mijają.

Przecież nie robię nic złego – tłumaczę przyjaciółce, która jako jedyna zna mój sekretny romans. Jednak ona nie pochwala tego, co robię.

– A jak to się wyda? – pyta. Tylko wzruszam ramionami.

Bo co mam jej powiedzieć? Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś moja tajemnica może ujrzeć światło dzienne. I wtedy najprawdopodobniej całe moje poukładane życie runie jak domek z kart. A mimo to nie potrafię i nie chcę zrezygnować z romansu z Mariuszem. I dopóki nie wyjdzie to na jaw, to zamierzam to kontynuować. A gdy moja tajemnica się wyda, to wtedy pomyślę, co mam z tym fantem zrobić. 

Martyna, 34 lata

Czytaj także:
„Pojechałam do lasu, by odetchnąć od smogu i hałasu miasta. Tajniki grzybobrania zgłębiałam z leśniczym wśród paproci”
„Gdy w październiku sadziłam tulipany, odkopałam skarb dziadka. Żałuję, że pochwaliłam się pazernej rodzinie”
„W trakcie jesiennego wyjazdu zdobyłam górski szczyt i kochanka. Pasmo uniesień przerwała jego żona”

Redakcja poleca

REKLAMA