„Gdy w październiku sadziłam tulipany, odkopałam skarb dziadka. Żałuję, że pochwaliłam się pazernej rodzinie”

zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, The Good Brigade
„Ewa, Tomek i ciotka Irena zaczęli pojawiać się u mnie regularnie, coraz bardziej nachalni, coraz bardziej bezczelni. Próbowałam ich zbyć, ale ciotka weszła do salonu jak do siebie i rozsiadła się przy stole. – Nie możesz udawać, że te pieniądze należą tylko do ciebie. Dziadek na pewno chciał, żebyśmy wszyscy mieli z tego pożytek – powiedziała”.
/ 08.10.2024 19:00
zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, The Good Brigade

Pracuję w małej firmie, która ledwo przynosi zyski, więc pensja nie powala na kolana. Mieszkam sama, w niewielkim domu, który odziedziczyłam po dziadku. Dom to jedno z niewielu miejsc, które daje mi jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. Dziadek Józef, zmarł kilka lat temu, zostawiając mi to miejsce. On zawsze miał takie tradycyjne podejście do życia. Nigdy nie ufał bankom, mówił, że „prawdziwe pieniądze to te, które trzymasz w ręku”. Właściwie, to nawet się trochę zgadzałam. Tyle tylko, że u mnie nigdy nie było tych „prawdziwych pieniędzy”.

Tęsknię za dziadkiem

Nie mam bliskiej rodziny. No, właściwie to mam, ale nie utrzymuję z nimi kontaktu. Są tacy... jakby to powiedzieć? Skupieni na kasie. Zawsze chodziło im tylko o to, kto ma więcej, kto lepiej się urządził. Dziadek był jedynym, który widział we mnie coś więcej. To on wspierał mnie, gdy byłam dzieckiem, to on pokazał mi, że można żyć skromnie, ale z godnością.

Czasem myślę, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby żył. Tęsknię za nim. Jego dom zawsze był dla mnie bezpieczną przystanią, a po jego śmierci to stało się moim schronieniem. Mimo że bywa samotnie, marzę czasem, by moje życie się zmieniło, bym mogła wyrwać się z tego wiecznego cyklu szarej codzienności. Ale zmiany nie przychodzą tak łatwo. A przynajmniej tak myślałam, dopóki nie natknęłam się na coś, co miało zmienić moje życie na zawsze. Coś, co dziadek ukrył, a ja to znalazłam.

Zostawił mi niespodziankę

To był zwykły dzień. Nic nie zapowiadało tego, co miało się wydarzyć. Od rana przekopywałam ogródek za domem, bo ziemia była twarda jak skała, a ja chciałam posadzić tulipany. Pamiętam, że dziadek zawsze dbał o ten ogród, a teraz po latach wszystko zarosło chwastami. Było mi głupio, że tak zaniedbałam jego ukochane miejsce.

W pewnym momencie łopata trafiła na coś twardego. Na początku myślałam, że to tylko kolejny kamień. Ale kiedy spróbowałam go wydobyć, łopata zgrzytnęła o metal. Zaciekawiona, odrzuciłam narzędzia i zaczęłam rękami wyciągać z ziemi coś, co wyglądało na starą, metalową skrzynkę.

Odkopałam ją i otarłam z brudu. Nie była duża, ale ciężka. W głowie zaczęły mi się kotłować różne myśli. Co to może być? Skarb? Stare narzędzia? A może coś, co dziadek zapomniał wyrzucić? Po chwili zamek ustąpił, a pokrywa otworzyła się z lekkim skrzypnięciem.

To, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To były pliki banknotów, uporządkowane i związane gumkami, leżały w idealnym porządku. Czułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Przecież to niemożliwe! Złapałam pierwszy plik i zaczęłam liczyć. Tysiąc, dwa tysiące, trzy... ręce mi drżały, a myśli kłębiły się w głowie.

Cieszyłam się 

„Czy to naprawdę się dzieje?” – mruknęłam do siebie, patrząc na sterty gotówki, jakby mogły w każdej chwili zniknąć.  W jednej chwili moje życie stanęło na głowie. Wszystkie troski o rachunki, kredyty, marzenia, które nigdy wcześniej nie były w moim zasięgu, nagle stały się realne. Już nie musiałam martwić się o przyszłość. Te pieniądze były jak przepustka do nowego życia. Mogłam zrobić wszystko, na co wcześniej nie było mnie stać.

 „Nigdy więcej biedy” – pomyślałam, zaciskając w dłoniach kilka plików banknotów. – „Już nie muszę martwić się o rachunki. Mogę sobie pozwolić na wszystko, o czym marzyłam. Podróże, nowy samochód... to jest to. Moje życie właśnie się zmieniło!”

Nie mogłam się doczekać, żeby podzielić się tą radosną nowiną z rodziną. Nie myślałam o konsekwencjach. W mojej głowie było tylko jedno – szczęście. W końcu, po tylu latach niepowodzeń, los uśmiechnął się do mnie.

Pochwaliłam się rodzinie

Nie mogłam trzymać tego dla siebie. Wiem, że z rodziną zawsze bywało różnie, ale mimo wszystko uznałam, że podzielę się radosną nowiną z kuzynką Ewą i Tomkiem. Zaprosiłam ich do siebie na kawę, nie zdradzając szczegółów. Gdy tylko usiedli w salonie, od razu wypaliłam:

– Znalazłam coś niesamowitego – zaczęłam, a ich oczy zrobiły się wielkie. – W ogrodzie, zakopane przez dziadka, w starej skrzynce… gotówka! Cała masa!

Na twarzach Ewy i Tomka malowało się najpierw niedowierzanie, potem coś, co wzięłam za radość. Ewa uśmiechnęła się szeroko, ale w jej oczach dostrzegłam coś dziwnego.

– Naprawdę? – zapytała. – To niesamowite, Monika. Ale… czy to nie powinniśmy podzielić się tą kasą? W końcu dziadek był naszym wspólnym dziadkiem.

– Co masz na myśli? – zmarszczyłam brwi, zaskoczona jej tonem.

– No wiesz, to znalezisko należy nie tylko do ciebie. Skoro mieszkasz w rodzinnym domu, to może skarb też jest rodzinny? – Ewa spojrzała znacząco na Tomka, który pokiwał głową.

– Ja… ale to ja zajmowałam się dziadkiem do końca – zaczęłam niepewnie. – Ten dom należy do mnie. Pieniądze też.

Ewa westchnęła teatralnie.

– Może powinniśmy to omówić, na spokojnie, razem z mamą. To tylko uczciwe.

Zaczynałam żałować, że powiedziałam cokolwiek.

Byli zazdrośni

Od tamtej rozmowy coś się zmieniło. Ewa i Tomek zaczęli coraz częściej pojawiać się u mnie bez zapowiedzi. Na początku myślałam, że to przez zwykłe zainteresowanie, ale z każdą wizytą ich pytania stawały się coraz bardziej nachalne. Zamiast pytać, jak się czuję, coraz częściej dopytywali o pieniądze.

Monika, przemyślałaś naszą propozycję? – zagaiła Ewa, popijając herbatę, jakby to była zupełnie naturalna rozmowa.

– Nie, bo nie ma o czym rozmawiać. – starałam się być stanowcza, ale czułam rosnące napięcie. – Dziadek zostawił mi dom i wszystko, co w nim jest, a wy nie zajmowaliście się nim, kiedy tego potrzebował.

Tomek, jak zwykle milczący, w końcu się odezwał:

– Ale przecież to był nasz dziadek. Te pieniądze mogłyby pomóc całej rodzinie. Nie chodzi tylko o ciebie, Monika.

Zaczęłam się irytować. Z każdym ich słowem czułam, jak tracę kontrolę nad sytuacją.

Nagle wszyscy się interesują? Gdzie byliście, kiedy ja opiekowałam się dziadkiem przez te wszystkie lata? – wybuchnęłam.

Ewa skrzywiła się, jakby moją uwagę puściła mimo uszu.

– Wiesz, mama też chce o tym porozmawiać. Uważamy, że powinniśmy się tym jakoś podzielić – rzuciła na odchodne.

Wtedy zrozumiałam, że to nie koniec.

Każdy chciał trochę kasy dla siebie

Relacje z rodziną z dnia na dzień stawały się coraz bardziej napięte. Ewa, Tomek i ciotka Irena zaczęli pojawiać się u mnie regularnie, coraz bardziej nachalni, coraz bardziej bezczelni. Pewnego dnia przyszli wszyscy razem. Wyczuwając, że coś planują, próbowałam ich zbyć, ale ciotka weszła do salonu jak do siebie i rozsiadła się przy stole.

– Monika, musimy poważnie porozmawiać – zaczęła Irena, spoglądając na mnie z góry. – Nie możesz udawać, że te pieniądze należą tylko do ciebie. Dziadek na pewno chciał, żebyśmy wszyscy mieli z tego pożytek.

Z trudem opanowałam rosnącą frustrację. Zacisnęłam dłonie na kubku z herbatą, czując, że tracę kontrolę nad sytuacją.

– Ciociu – zaczęłam spokojnie, choć w środku gotowałam się ze złości – to mój dom. Moja ziemia. Pieniądze były zakopane tutaj, na mojej własności, i dziadek zostawił wszystko mnie. 

Irena skrzywiła się, a Ewa obrzuciła mnie pełnym chłodu spojrzeniem.

Monika, nie bądź pazerna. Dziadek zostawił te pieniądze dla rodziny, nie tylko dla ciebie. Jeśli nie chcesz się podzielić, będziemy musieli rozważyć inne opcje... – Irena zrobiła teatralną pauzę. – Na przykład sąd.

Byłam wściekła

– Gdzie byliście, kiedy dziadek chorował? Gdzie była ta wasza rodzinna jedność, kiedy ja byłam z nim codziennie?! Ta ziemia jest moja, więc i pieniądze są moje!

Ewa podniosła głos.

– Jesteś samolubna, Monika! Kradniesz coś, co należy do nas wszystkich!

Wstałam gwałtownie od stołu, czując, że dłużej tego nie zniosę.

– To nie wy decydujecie o tym, co mi się należy! Nie dbaliście ani o dziadka, ani o mnie, a teraz próbujecie zgarnąć coś, na co– …nawet nie zasłużyliście! – dokończyłam, czując, jak wzbiera we mnie złość.

Ciotka spojrzała na mnie lodowato, zupełnie nie zważając na moje słowa. Jej oczy zdradzały, że nie zamierza odpuścić.

– To twoje ostatnie słowo? – spytała chłodno. – Bo jeśli tak, to już wiesz, co nas czeka.

– Tak – wycedziłam przez zęby. – To moje ostatnie słowo. Niczego nie dostaniecie. Ani grosza.

Straszyli mnie sądem

Ewa, która do tej pory siedziała w milczeniu, nagle zerwała się na równe nogi, jakby nie mogła dłużej powstrzymywać emocji.

– Myślisz, że tak łatwo to załatwisz? – krzyknęła, zbliżając się do mnie.

– Sąd o wszystkim zadecyduje, Monika! Ten dom, te pieniądze, to wszystko jest rodzinne! Nie będziesz się bawić w księżniczkę na tronie!

– To moja ziemia! – powtórzyłam, tym razem podnosząc głos. – Mam pełne prawo do wszystkiego, co tu znajdę! Prawnie to ja jestem jedyną właścicielką, a wy możecie próbować, ale nic nie wskóracie!

Ewa otworzyła usta, jakby miała coś jeszcze powiedzieć, ale Tomek, który do tej pory siedział cicho, wstał i złapał ją za ramię.

– Chodź – powiedział, głosem ledwie słyszalnym, ale wyraźnie pełnym gniewu. – To nie ma teraz sensu.

Irena skinęła głową, wstała z krzesła, jej twarz była zimna i opanowana.

– Spotkamy się w sądzie, Monika – rzuciła na odchodne. – Będziesz żałować, że nie postanowiłaś się podzielić.

Stałam w progu, patrząc, jak wychodzą z mojego domu. Próbowałam opanować drżenie rąk, ale w środku czułam, że ta sprawa daleko się nie skończy. Nie docenili mojej determinacji, ale ja nie doceniłam ich chciwości.

Okazali się podli

Gdy drzwi zamknęły się za nimi, cisza w domu była wręcz ogłuszająca. Czułam, że straciłam coś więcej niż tylko rodzinę – straciłam resztki spokoju. Wiedziałam, że od tego momentu moje życie już nigdy nie będzie takie samo.

Z każdym dniem stawałam się coraz bardziej przygnębiona. Rodzina zaczęła mnie oczerniać wśród sąsiadów, rozpuszczając plotki o mojej rzekomej chciwości. Nie mogłam już normalnie wyjść na ulicę, żeby nie usłyszeć szeptów za plecami. Wiedziałam jednak, że muszę walczyć. Nie mogłam pozwolić, żeby ich kłamstwa zniszczyły moje życie.

– Nie oddam im tego, co należy do mnie – mówiłam sobie, próbując znaleźć w sobie siłę, której z każdym dniem było coraz mniej.

Monika, 35 lat

Czytaj także: „Wzięliśmy pod swój dach schorowaną babcię męża. Od tej pory jego rodzina traktuje nas jak darmową jadłodajnię”
„Rodzice przy rozwodzie podzielili nas jak sprzęt kuchenny. Obrzydzałam życie kochankom ojca, by odzyskać mamę i brata”
„Desperacko pragnęłam miłości matki. A ona, choć była u kresu życia, nadal traktowała mnie jak gorsze dziecko”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA