Zawsze kochałam Fabiana. Od podstawówki byliśmy praktycznie nierozłączni – najpierw jako najlepsi kumple, potem jako para. Wszyscy nas znali, wszyscy wróżyli nam świetlaną przyszłość. Tylko moja matka nigdy za nim nie przepadała. Nie podobało jej się, że rodzina Fabiana jest gorzej sytuowana. Nie przejmowałam się jednak jej zdaniem i broniłam swojego chłopaka do upadłego, bo było warto.
Nie znalazłoby się miejsce w naszym mieście, którego razem byśmy nie odwiedzili. Oglądaliśmy wszystkie premiery kinowe, braliśmy udział we wszystkich miejskich imprezach, mieliśmy też swój ulubiony bar, gdzie spędzaliśmy długie godziny. I ta sielanka mogłaby trwać, gdybym nie dostała się na studia w Warszawie.
– Nie muszę wcale wyjeżdżać – stwierdziłam w panice. – Zostanę z tobą.
Właściwie nie sądziłam, żebym się tam odnalazła – to matka uparła się, żebym składała tam papiery, chociaż tata mówił, żebym robiła, co dyktuje mi serce. No, ale ona zawsze stawiała na swoim.
– No coś ty – Fabian uśmiechnął się wtedy, choć wiedziałam, że jest smutny. – Nigdy nie przestanę cię kochać, ale… nie rezygnuj z marzeń dla mnie. Masz przed sobą przyszłość. Zrobisz coś wielkiego. A ja będę dumny, że cię egoistycznie nie zatrzymywałem.
Urzeczona tym, co powiedział, chociaż bałam się jak nie wiem i było mi cholernie przykro, posłuchałam.
Wielkie miasto nie było dla mnie
Skończyłam studia. Było to jednak moje jedyne osiągnięcie. Długi czas szukałam pracy, a kiedy wreszcie coś złapałam, nie miało to za wiele wspólnego z posadą moich marzeń. Pracowałam jako asystentka w dziale marketingowej ogromnej korporacji. Niby nie brzmiało najgorzej, ale moje zadanie ograniczało się zwykle do parzenia kawy, zbierania papierów i noszenia teczki za moim szefem.
Warszawa za bardzo mnie przytłaczała. Nie potrafiłam znaleźć tam sobie przyjaciół, a kontakty szybko się urywały. O kupnie mieszkania nie miałam nawet co marzyć – wynajmowałam zaledwie lichą kawalerkę, za którą i tak płaciłam niebotyczną cenę. Nie byłam tam szczęśliwa. Czułam się zaszczuta, samotna, w pewnym sensie przegrana. Jakbym zniszczyła swoje życie, choć dopiero tak naprawdę się zaczynało.
I w końcu, kiedy znalazłam ofertę pracy w dziale kreatywnym firmy z mojego rodzinnego miasta, coś we mnie drgnęło. Niewiele myśląc, wysłałam CV. Rozmowa rekrutacyjna odbywała się przez telefon, ale zapewniłam, że w razie czego mogę w każdej chwili zmienić miejsce zamieszkania.
Nie wierzyłam, gdy mnie przyjęli. Czym prędzej złożyłam wypowiedzenie w starej firmie, spakowałam się i wróciłam.
Wpadłam na niego na osiedlu
Nie miałam niestety innego wyjścia i po przyjeździe do rodzinnego miasta musiałam zamieszkać u rodziców. Tata i Malwina, moja młodsza siostra, która wybrała się na studia na miejscową uczelnię, bardzo się ucieszyli. Tylko matka oczywiście kręciła nosem.
– Nie rozumiem, co ty wyprawiasz – narzekała. – Takie dobre miasto, świetne perspektywy, a ty wracasz do tej dziury!
– Tu będę zarabiać tyle samo, co tam – zauważyłam. – I będę robić coś naprawdę ważnego.
Kiedy nastał weekend, postanowiłam przejść się po okolicy, sprawdzić, co się zmieniło, a co pozostało takie samo. I właśnie wtedy, gdy przechodziłam koło naszego ukochanego baru, wpadłam na Fabiana.
– Beata?
– Fabian! – Niewiele myśląc, rzuciłam mu się na szyję. – Ja… świetnie wyglądasz!
Taka była prawda. Przez ostatnie lata wyraźnie zmężniał, nabrał masy i jeszcze bardziej wyprzystojniał. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
– Ty też! – Uśmiechnął się szeroko. – No to gadaj, co u ciebie?
– A… – westchnęłam i machnęłam ręką. Nie bardzo mi się uśmiechało przedstawianie mu szeregu moich wszystkich klęsk i niepowodzeń. – Szkoda gadać. Warszawa to była porażka. Niepotrzebnie w ogóle tam pojechałam… Tyle tylko, że zrobiłam dobre studia.
– Czyli czekaj. Wróciłaś na stałe? – Wyraźnie niedowierzał.
Przytaknęłam.
– A u ciebie jak? – Przyjrzałam mu się uważnie. – Wszystko w porządku?
– Taak… – podrapał się po głowie i spojrzał na mnie z zakłopotaniem. – Pracuję na siłowni, taka nowo otwarta, tu niedaleko. W zeszłym roku kupiłem mieszkanie i… – odchrząknął. – … mam narzeczoną.
Zamrugałam.
– Wow – wykrztusiłam. Bardzo starałam się nie dać po sobie poznać, jak mną to wstrząsnęło. – Kto to? Znam ją?
– Nie. Przyjechała tu trzy lata temu. Poznaliśmy się w kolejce w banku. Nic niezwykłego, naprawdę.
Milczałam przez chwilę. Zbyt długą chwilę.
– Beata, w porządku? – Przyjrzał mi się uważnie, a potem znów się uśmiechnął, tym razem przepraszająco. – Wiesz, w tej chwili trochę się śpieszę, ale… koniecznie musimy pogadać. Zadzwonię, dobra? Masz ten sam numer?
– Ten sam – mruknęłam.
– Świetnie. To będę leciał – przytulił mnie jeszcze raz, tylko krótko. – Fajnie, że się spotkaliśmy.
I już go nie było.
Wciąż o nim myślałam
Wróciłam do domu skołowana. Fabian, mój Fabian miał narzeczoną. Z jednej strony, kiedy go zobaczyłam, miałam jakąś irracjonalną nadzieję, że do siebie wrócimy, z drugiej… obecnie wiedziałam, że to niemożliwe. On już poukładał sobie życie – beze mnie. Kochał inną. Musiał kochać, skoro pewnie niebawem mieli się pobrać.
A może to była tylko pomyłka? Może wcale do siebie nie pasowali? Chciałam go wypytać o tę dziewczynę, jak tylko zadzwoni. Powspominać dawne czasy. Zapytać, czy chociaż trochę nie tęsknił i może wyciągnąć go na nasze ulubione naleśniki.
Sęk w tym, że nie zadzwonił.
Musiałam żyć bez niego
Minęły dwa miesiące od naszego spotkania, a telefon milczał jak zaklęty. Choć bardzo nie chciałam przyjąć tego do wiadomości, w końcu musiałam przyznać przed samą sobą, że Fabian ze mnie zrezygnował.
Uznał pewnie, że bezpieczniej i wygodniej będzie po prostu trzymać się ode mnie z daleka. Nie winiłam go za to – w końcu przecież to ja go zostawiłam. Ja wyjechałam. Jak głupia posłuchałam matki i przekreśliłam szansę na coś naprawdę fajnego. Na szczęśliwe życie u boku wymarzonego mężczyzny.
Kiedy któregoś wieczora leżałam już w łóżku i wgapiałam się bezproduktywnie w sufit, do pokoju wślizgnęła się moja siostra, Malwina.
– Beata, muszę ci coś powiedzieć – szepnęła.
– No? – mruknęłam bez entuzjazmu.
– Chodzi o tego twojego Fabiana.
Momentalnie podniosłam się na łokciach.
– To znaczy? – ponagliłam ją.
– On… był tu parę razy – przyznała. – Chciał z tobą porozmawiać. O czymś ci powiedzieć. Ale matka go nie wpuściła. Słyszałam, jak mu powiedziała, że jesteś, ale nie chcesz go widzieć, bo zaczynasz nowe życie czy coś takiego.
Zamrugałam.
– Nie wierzę…
– A to znalazłam ostatnio w śmietniku – podała mi niewielki kartonik. Zaproszenie na ślub. Jego ślub z tamtą dziewczyną. Na następny dzień.
Opadłam bez sił na poduszki.
– Przecież tam nie pójdę – westchnęłam.
– Dlaczego nie? – Siostra usiadła obok mnie. – Skoro je przyniósł, chyba chciał, żebyś była. Inaczej by go nie zostawiał. Tak myślę.
Teraz albo nigdy
Posłuchałam Malwiny i zjawiłam się pod kościołem trochę przed ceremonią. Fabian już tam był. Sam. Patrzyłam na niego, jak stał zamyślony w efektownym, granatowym garniturze i zastanawiałam się, czy rzeczywiście mam prawo to przerwać. To był jego ślub. Gdzieś tam czekała przecież kobieta, którą kochał. A kim byłam ja? Odległym echem. Dalekim wspomnieniem, które na pewno wyparł. A jednak mnie szukał. Chciał porozmawiać. Więc postanowiłam zaryzykować. Dowiedzieć się, czego chciał. Choćbym miała tego potem pożałować.
Nim zdążyłam się poruszyć, uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie.
– Przyszłaś.
Uśmiechnęłam się niepewnie. Zrobiłam też kilka kroków w jego stronę.
– Tak. Dowiedziałam się wczoraj. Moja matka robiła wszystko, żeby trzymać cię ode mnie z daleka – mruknęłam.
Popatrzył na mnie w zdumieniu.
– Więc… nie wiesz, że przychodziłem?
– Już wiem – przyznałam. – Siostra mi powiedziała. – Odchrząknęłam. – No, ale żenisz się i w ogóle, więc… powiedz mi szybko, co chciałeś. To… było ważne?
Spojrzał mi głęboko w oczy.
– Bardzo – podszedł tak blisko, że niemal stykaliśmy się twarzami. – Nie wiem, co robię. Dlaczego tu jestem. Dlaczego wiążę się z Olą. To wspaniała kobieta, ale…
– Kochasz ją? – Gardło miałam tak ściśnięte, że aż bolało.
Bardzo powoli pokręcił głową.
– Nie tak jak ciebie – szepnął. – I zawsze będę cię kochał. Pamiętasz?
Pamiętałam. A moje serce zaczęło jeszcze mocniej bić.
Zaczynam od nowa
Ślub się nie odbył. Tak, zepsułam Fabianowi uroczystość – i wcale tego nie żałuję. Bo teraz zaczynam nowe życie. Oboje postanowiliśmy dać szansę naszej miłości. Nowej, lepszej, bardziej na serio. Od razu wprowadziłam się do niego – jego niedoszła żona na szczęście nie zdążyła się jeszcze wprowadzić.
Moja matka oczywiście była oburzona, ale ja nie zamierzałam jej słuchać. Obecnie się do siebie nie odzywamy. A Malwina? Cóż, jak już dojdzie do właściwego ślubu, będzie naszą świadkową.
Beata, 28 lat
Czytaj także:
„W małżeństwie jestem najszczęśliwsza, gdy nie widzę męża na oczy. Wpada tylko na numerek, a potem spada do siebie”
„Matka tłukła mi do głowy, że ciąża zmarnowała mi życie. Uwierzyłabym jej, gdyby nie to jedno zdanie mojej córki”
„Pokochałam wrażliwca, który okazał się nie śmierdzącym groszem Piotrusiem panem. Musiałam kupować mu nawet gacie”