„Pokochałam wrażliwca, który okazał się nie śmierdzącym groszem Piotrusiem panem. Musiałam kupować mu nawet gacie”

uśmiechnięty mężczyzna fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„Pragnęłam zbudować dom, może założyć rodzinę. On wcale o tym nie myślał. Liczyło się dla niego tylko piękno i własny wizerunek. Nie było w tym za wiele miejsca dla mnie”.
/ 30.09.2024 21:15
uśmiechnięty mężczyzna fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Nigdy nie byłam tak zwaną „zodiakarą”. Wręcz bałam się ludzi o nadprzyrodzonych zdolnościach, a koleżanki siłą zaciągały mnie do zabaw andrzejkowych czy wizyt u wróżki... Przecież i tak z jej magicznych kart musiały same wyczytać swoją przyszłość, więc po co w ogóle tracić na to tyle kasy?

Wszystko zmieniło się, gdy potrzebowałam porady sercowej. Jedna z moich znajomych w pracy interesowała się takimi zagadnieniami. Początkowo celowo unikałam jej na korytarzu, ale tym razem zrozumiałam, że muszę być trochę milsza, bo mam do niej pewien biznes.

Zakochałam się w artyście

Wyznałam Patrycji, że zakochałam się we wrażliwym mężczyźnie o artystycznej duszy. Ona natychmiast sprawdziła, co na ten temat mówią gwiazdy. Widziałam, że zaczęła kręcić nosem i mruczeć coś do siebie.

– No cóż, taki facet raczej nie szuka stabilizacji, której ty potrzebujesz... – przyznała słusznie.

– Może kiedyś mu się to odmieni? – spytałam z nadzieją.

– Chyba zbyt na serio traktujesz tą relację, Milena. Ten gość to kolorowy ptak. Dzisiaj jest, jutro go nie ma.

Poczułam lekkie ukłucie, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Dorosła kobieta miałaby wierzyć w jakieś astrologiczne bzdury? Nic bardziej mylnego. Musiałam jednak przyznać, że było w tym coś sensownego.

Mimo że miewaliśmy sporo kłótni to czułam, że to jest mój wybranek, mój książę na białym koniu. Uwielbialiśmy słuchać razem piosenek, chodzić do teatru i na filmy. To była moja bratnia dusza. Co z tego, że czasem rzeczywiście bujał w obłokach. Przynajmniej rozumiał moje intensywne emocje. 

Niestety nie był typem, który lubi oszczędzać. Najwięcej inwestował we własny rozwój i drogi sprzęt, a później ledwo starczało mu na nasze wspólne wyjazdy. Czułam się przez to trochę zaniedbana. Ja myślałam o jakimś lokum do wynajęcia, a on czasami musiał pożyczać ode mnie kasę na opłaty.

Z czasem wyszło na jaw, że Pati miała absolutną rację. Wróciłam do niej skruszona po paru tygodniach.

– Przecież powtarza, że zależy mu na mnie, ale niczego nie zmienia w swoim zachowaniu – łkałam.

– Musisz to zaakceptować kochana, albo się stamtąd szybko ewakuować – poklepała mnie po ramieniu.

– Ale wiesz, może jest w tym coś intrygującego... Ja jestem taka kontrolująca wszystko, a on uczy mnie spontaniczności – oszukiwałam sama siebie. 

– Chcesz wiecznej huśtawki nastrojów? Ależ proszę bardzo – podsumowała z ironią.

Wojtek o niczym nie wiedział

Trudno było się z nią nie zgodzić, ale moje serce wciąż pragnęło Wojtka. Musiałam zmierzyć się z tym wewnętrznym konfliktem i rozejrzeć za kimś twardo stąpającym po ziemi. W ten sposób wpadłam na Tomka, eleganckiego biznesmena, któremu daleko było do romantycznych uniesień. 

Wojtek o niczym nie wiedział, co dodawało więcej pikanterii do naszego związku. Przeżywałam z nim miłosne sceny jak w filmach, a z Tomaszem łączyły mnie jedynie koleżeńskie stosunki. Lubiłam poznawać jego poukładany świat i to, jak szczegółowo opowiadał o swojej pracy w korporacji. 

Patrycja nie mogła uwierzyć w moje podwójne życie. Ostrzegała mnie, ale ja nie chciałam jej słuchać.

– Hej, to tylko niewinny flirt... – próbowałam się tłumaczyć.

– Czuję, że ten nowy facet mocno się zaangażował, a ty traktujesz to jako zabawę – moja prywatna szeptucha zrobiła groźną minę. – Może zapewnić ci bezpieczną przyszłość. Pomyśl o tym.

Moje rozważania przerwała decyzja Wojtka o... podróży do Indii. Stwierdził, że w odosobnieniu będzie mógł lepiej poznać siebie samego. Liczyłam na to, że wpłynie to pozytywnie na nasz związek, ale po chwili dotarło do mnie, że nie jestem mu już do niczego potrzebna, skoro potrzebuje aż takiej długiej rozłąki.

– Będę mógł poznać lokalną kuchnię, kulturę, instrumenty... – wymieniał zachwycony. – Za rok wrócę już zupełnie odmieniony!

– Słucham? A co z nami?! Jak ty to sobie wyobrażasz przez tyle czasu? Nie chcę relacji na odległość! – oburzyłam się na te słowa.

– W takim razie zabieram cię ze sobą! – zaproponował radośnie, bez obaw o konsekwencje. 

Poszłam do wróżki

Kompletnie nie rozumiał tego, że mam tutaj swoje życie, znajomych i pracę. Nie mogłam w jednej chwili rzucić wszystkiego dla tego niepoważnego faceta! Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować.

– Hej, to tylko rok czasu... na własny rozwój i przygodę... Kiedy będziemy mieli na to czas? – nie dawał za wygraną, a dla mnie oznaczało to tylko jedno, rozstanie. – Emilka, przecież wiesz, jak cię kocham.

Cisnęło mi się na usta, aby porównać go do mojego odpowiedzialnego znajomego, ale wstrzymałam się. Z jednej strony chciałam pojechać za Wojtkiem, a z drugiej mieć szacunek do samej siebie. Podróże nie były moją wielką pasją, tym bardziej nie w momencie rozpoczynania własnej kariery.

I wtedy właśnie przypomniałam sobie o wizycie u wróżki. Patrycja polecała mi swoją dobrą znajomą, to właśnie ona pomoże mi podjąć tą trudną decyzję. Mówiła, że mam przygotować jeden temat. 

Na miejscu kobieta chwyciła moją dłoń i zaczęła oglądać ją z każdej strony. Pytała mnie o moich wybranków i uczucia, które obecnie mi towarzyszą. 

– Masz szansę na przygodę swojego życia, moja droga... – powiedziała. – Ale nie będziesz czuła się w tej relacji bezpiecznie, o nie. Jeśli pragniesz stabilizacji finansowej, nie możesz iść za głosem serca. 

Wybiegłam z pokoju cała roztrzęsiona. Natychmiast wybrałam numer Patrycji, a ona jak zwykle mnie pocieszyła. 

– Emi, nie traktuj tego jak wyroczni. To tylko wskazówka.

Może i moja wizyta była wbrew wcześniejszym zasadom, ale wskazała mi drogę. Nie mogę wiązać życia z człowiekiem, który reprezentuje zupełnie inne wartości niż ja. Prędzej czy później to legnie w gruzach. 

Miałam wyrzuty sumienia

Pragnęłam zbudować dom, może założyć rodzinę. On wcale o tym nie myślał. Liczyło się dla niego tylko piękno i własny wizerunek. Nie było w tym za wiele miejsca dla mnie. Poczułam, że muszę mu to powiedzieć prosto w oczy. Ale to nie zmieniło jego planów. Wręcz przeciwnie, był zachwycony, że wobec tego będzie mógł cieszyć się swoją samotnią, tworzyć oraz medytować w ciszy. 

Po tej trudnej rozmowie umówiłam się na spotkanie z Tomkiem. Miałam wyrzuty sumienia, że nie wiedział nic o mojej relacji z Wojtkiem. A on jako jedyny rozumiał moje priorytety i wiedziałam, że traktuje mnie na serio. Szkoda, że sama nie mogłam tego przyznać...

Zaledwie dwa tygodnie później zaprosił mnie na wypad za miasto. Zorganizował nam nocleg i atrakcje, ale to było to samo. Nie było między nami tej chemii. Było mi po prostu dobrze. Nie musiałam martwić się o sprawy finansowe i ufałam, że możemy wspólnie zamieszkać.

Jednak kładąc się do snu zazdrościłam Wojtkowi jego przygód i byłam zazdrosna o kobiety, które spotka na swojej drodze do oświecenia. Nie mogłam przestać o tym myśleć.

Wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, kiedy Tomek postanowił mi się oświadczyć. No tak, wreszcie poznałam kogoś, kto rozumie, że to ważny krok. Mogłam nareszcie rozpocząć kolejny etap w swoim życiu. 

Rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu, a ja wciąż się zastanawiałam. W duchu czekałam na to, aż Wojtek wróci z wyjazdu. W tajemnicy odbierałam od niego zdjęcia i na bieżąco wiedziałam, co u niego słychać

Naprawdę naiwnie wierzyłam w to, że dojrzeje po powrocie. Ale w końcu napisał, że nie wraca do Polski wcale, a ja kolejny raz dostałam pstryczka w nos. Co więcej, czułam się fatalnie względem Tomka.

Stanęłam przed ołtarzem

Z tego całego upokorzenia moje uczucia do Wojtka zaczęły słabnąć. Nie mogłam wiecznie czekać na Piotrusia Pana, więc stanęłam przed ołtarzem razem z Tomkiem, który przy mnie był, gdy tego potrzebowałam i wyjątkowo o mnie dbał. A motylki w brzuchu? No trudno, może przyjdą z czasem.

Dzisiaj mija już nasza piąta rocznica, a ja dalej dostaję głupie zdjęcia od Wojtka, o którym Tomasz nigdy się nie dowiedział. Mamy w planach kolejne dziecko, a mój były... poznaje kolejnych mentorów. No cóż.

Spotkaliśmy się po latach przypadkiem, gdyż nie chciał naruszać mojego rodzinnego spokoju. Miał na sobie ten sam rozciągnięty sweter, zapuszczone włosy i bransoletki na prawym nadgarstku. 

– Nadal mnie nosi, ale planuję zakup nieruchomości – pochwalił się. 

Okazało się, że Wojtek ma już jedno dziecko, z którym dalej podróżuje po świecie. Uczyło się języków. Może w tym jego całym szaleństwie była odrobina odpowiedzialności? Trzeba było nie słuchać wróżki.

W drodze powrotnej zrobiłam sobie spacer przez las, gdzie mogłam porządnie się wypłakać. W moim domu nie było miejsca na zbyt wiele emocji. A ja najwyraźniej nadal go bardzo kochałam. 

Emilia, 35 lat

Czytaj także:
„Marzyłam o wielkiej karierze i uciekłam z wioski zabitej dechami. Pech chciał, że trafiłam do jeszcze większej dziury”
„Mój mąż stracił pracę i pogrążał się w spirali długów. Odcięłam się od niego, bo nie zamierzam żyć w biedzie”
„Żona mnie kochała, dopóki miałem kasę. Gdy źródełko pieniędzy się wyczerpało, znalazła sobie forsiastego obcokrajowca”

Redakcja poleca

REKLAMA