„Zapisałam córkę na korepetycje z matmy. Zamiast na jej maturze, pozytywny wynik znalazłam na teście ciążowym w koszu”

przerażona kobieta fot. Adobe Stock, Daisy Daisy
„– Widziałaś, jakie on ma ładne oczy? Jaki jest przystojny? – zapytała mnie od razu po tym, jak opuścił nasz dom. – Przystojny? – zapytałam z uśmiechem. – On ma być po prostu mądry. I ma zrobić wszystko, abyś zdała maturę – powiedziałam”.
/ 11.11.2024 13:15
przerażona kobieta fot. Adobe Stock, Daisy Daisy

Kiedy moja córka oświadczyła mi, że najprawdopodobniej nie zda matury z matematyki, to przestraszyłam się nie na żarty. Sąsiadka poradziła mi, abym zapisała ją na korepetycje. I tak też zrobiłam. Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że będzie to jedna z najgorszych decyzji w życiu, której konsekwencje będziemy ponosić wszyscy.

Nie radziła sobie z matmą

Patrząc na Anię nie mogłam uwierzyć, że od jej narodzin minęło już osiemnaście lat. Przed oczami miałam jeszcze maleństwo, które ufnie przytulało się do mojej piersi, a teraz stała przede mną pannica, która właśnie wkraczała w dorosłość. I ta właśnie pannica pewnego wieczoru oświadczyła mi, że może nie zdać matury z matematyki.

Bo ja jej w ogóle nie rozumiem – powiedziała niemal z płaczem. –  Próbuję to pojąc, uczę się, ćwiczę i rozwiązuję zadania. Ale nic z tego. Nie jestem w stanie tego pojąć i już.

Spojrzałam na nią przelotnie. Akurat przygotowywałam kolację i nie miałam czasu na wysłuchiwanie jej gorzkich żalów. A jeszcze czekało mnie sporo pracy, bo nie wyrobiłam się z robotą w biurze.

– Przesadzasz – powiedziałam na odczepnego. – Na pewno sobie poradzić. A poza tym nie musisz mieć maksymalnej ilości punktów. Wystarczy, że zdasz – dodałam z uśmiechem.

Ania i tak nie zamierzała w przyszłości mieć nic wspólnego z matematyką, bo jej ogromnym marzeniem były studia na filologii romańskiej.

– Nie przesadzam – usłyszałam cichy głos córki. A zaraz potem Ania podniosła głos o kilka tonów. – Mamo, ty nic nie rozumiesz?! Ja nie zdam matury z matematyki. I moje wszystkie plany legną w gruzach! –  wykrzyczała.

Dopiero wtedy skierowałam na nią swoją uwagę.

– Co ty opowiadasz? – zapytałam zdziwiona.

Wprawdzie nie byłam na ostatniej wywiadówce i nie do końca wiedziałam jakie Ania ma oceny, ale nie przypuszczałam, że może być tak źle.

– To co słyszałaś – odburknęła córka.

A ja patrząc na jej grobową minę, zrozumiałam, że mówi prawdę. I zrozumiałam też, że jeżeli nie podejmiemy odpowiednich kroków, to grozi nam edukacyjna katastrofa.

Musiałam jakoś jej pomóc

Jeszcze tego samego dnia obiecałam Ani, że na pewno uda nam się coś wymyślić.

Niech po prostu więcej się uczy i bardziej przykłada się do nauki –  powiedział mój mąż, któremu opowiedziałam o kłopotach naszej córki.

– Jakoś inni nie mają takich problemów – burknął.

A potem wsadził nos w gazetę, uznając, że temat jest zakończony. Ale ja wcale tak nie uważałam. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że niezdana matura z jednego przedmiotu zamknie Ani drzwi na studia. A to byłaby katastrofa –  i dla niej i dla mnie.

– Może warto zastanowić się nad korepetycjami – zaproponowała sąsiadka.

Sąsiadka podsunęła mi rozwiązanie

Właśnie spotkałam ją na klatce schodowej i zwierzyłam się jej ze swoich rozterek. A ponieważ świetnie się rozumiałyśmy i razem zawsze potrafiłyśmy rozwiązywać różnorodne problemy, to liczyłam na to, że i tym razem tak będzie.

– Jeżeli dziewczyna sama sobie nie radzi, to jakaś kompetentna osoba na pewno jej pomoże – powiedziała z przekonaniem w głosie.

A zaraz potem dodała, że jej syn też brał korepetycje z chemii i potem bez problemu dostał się na medycynę.

A ja od razu podchwyciłam temat. "To jest rozwiązanie" – pomyślałam z entuzjazmem i niemal natychmiast zadzwoniłam do córki, aby powiedzieć jej, co wymyśliłam. I chociaż Ania początkowo nie była przekonana do tego pomysłu, to z czasem wyraziła zgodę. Pewnie sama doszła do wniosku, że nie ma innego wyjścia.

Korepetytor Ani był mądry i przystojny

Jak się okazało, znalezienie odpowiedniego korepetytora wcale nie było takie łatwe. Większość z ludzi dzwoniących z ogłoszenia albo nie miało odpowiednich predyspozycji, albo ich wiedza zostawiała wiele do życzenia, albo chcieli takie pieniądze, na które nas po prostu nie było stać. I kiedy prawie straciłam nadzieję, a przed oczami zwizualizowała mi się wizja oblanego egzaminu dojrzałości, to na pomoc znowu przyszła moja sąsiadka.

Mój syn ma kolegę na studiach matematycznych – powiedziała mi któregoś ranka. – Może on się zgodzi – dodała.

A ja natychmiast zaczęłam ją błagać, aby poprosiła syna o pomoc. I się udało. Kilka dni później w drzwiach naszego mieszkania stanął Krystian.

– Dzień dobry – odezwał się nieśmiało młody człowiek. – Przyszedłem w sprawie korepetycji – dodał.

A ja niemal nie uściskałam go z wdzięczności, że zdecydował się pomóc mojej córce. I nawet nie zwróciłam uwagi na to, że chłopak jest bardzo przystojny i przypomina pewnego znanego aktora.

Zauważyła to natomiast moja córka.

Widziałaś, jakie on ma ładne oczy? Jaki jest przystojny? – zapytała mnie od razu po tym, jak opuścił nasz dom.

Na szczęście przyjął nasze warunki, więc wydawało się, że nasza córka jest uratowana.

– Przystojny? – zapytałam z uśmiechem. – On ma być po prostu mądry. I ma zrobić wszystko, abyś zdała maturę – powiedziałam.

A w głębi duszy żartowałam sobie, że w końcu pojawił się ktoś, kto spodobał się mojej córce. Ania nie miała do tej pory chłopaka, bo większość swoich rówieśników uważała za zbyt dziecinnych.

–  I to bardzo –  odpowiedziała moja córka.

A potem zamyślona poszła do swojego pokoju. A mi nawet nie przyszło do głowy, że to początek znacznie większych problemów niż niezdana matura.

Pierwsze efekty były szybko

Ania spędzała ze swoim korepetytorem niemal każdą wolną chwilę

– Mamo, dostałam czwórkę z matmy! – usłyszałam uradowany głos córki, która akurat wróciła do domu.

Z wrażenia aż podniosłam się z fotela.

– Czwórkę? – zapytałam z niedowierzaniem.

Do tej pory zwykła trója z tego przedmiotu była uważana za niemały sukces.

– Moje gratulacje – dodałam uśmiechnięta od ucha do ucha.

–  To nie mnie należą się gratulacje – roześmiała się. – To wszystko zasługa Krystiana. On jest po prostu geniuszem – powiedziała.

Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Odkąd córka zaczęła brać korepetycje u zdolnego studenta matematyki, to wszystko się zmieniło. Nie tylko zaczęła przynosić lepsze oceny z tego znienawidzonego dotąd przedmiotu, to dodatkowo całkowicie zmieniło się jej nastawienie.

– Lubisz go, prawda? – zapytałam.

I chociaż córka przytaknęła, to ja wciąż nie wyciągnęłam wniosków. Owszem, Ania spędzała ze swoim korepetytorem mnóstwo czasu, ale ja byłam przekonana, że to w ramach nauki. I nawet nie zdziwiłam się, że Krystian nie prosi o zapłatę za dodatkowe lekcje, a Ania na każde spotkanie z nim stroi się tak, jakby szła na randkę. Byłam przekonana, że to normalne. A teraz wiem, że byłam po prostu głupia i naiwna. I tylko siebie mogę winić za to, że w porę nie zauważyłam tego, co się święci.

Myślałam, że to stres

Na kilka tygodni przed maturą nastrój mojej córki uległ diametralnej zmianie – stała się nerwowa, płaczliwa i wiecznie zestresowana. A na dodatek coraz mniej mówiła o wymarzonych studiach i o tym, co będzie po nich robiła. Ogólnie stała się milcząca i markotna.

– To stres przedmaturalny – uspokajałam męża, który też zauważył, że z naszą córką dzieje się coś niedobrego. – Jak tylko zda egzaminy, to od razu wszystko wróci do normy – zapewniałam go.

Niestety, nie wróciło. Kiedy pewnego dnia Ania powiedziała, że chce porozmawiać, to byłam przekonana, że to będzie zwykła pogawędka o zakupach lub szkolnej wycieczce. Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że usłyszę coś takiego.

– Wiem, że to ci się nie spodoba – zaczęła Ania.

A ja od razu poczułam niepokój.

Kilka dni temu zrobiłam test ciążowy. I okazało się, że jestem w ciąży – powiedziała z płaczem.

Byłam w szoku

Pomyślałam, że się przesłyszałam.

– W ciąży? – zapytałam z niedowierzaniem. – Co ty opowiadasz?

Okazało się, że korepetytor mojej córki udzielał jej nie tylko lekcji matematyki. Równie ważna podczas ich spotkań była anatomia.

– Byłaś u lekarza? – zapytałam zszokowana.

A kiedy moja córka zaprzeczyła, to uczepiłam się tej myśli jak koła ratunkowego. "Testy czasami kłamią" –  myślałam gorączkowo. I niemal natychmiast umówiłam Anię do ginekologa.

Będę babcią

Niestety nadzieja okazała się płonna. Lekarz potwierdził ciążę mojej córki.

To piąty tydzień – powiedział beznamiętnie.

No tak, dla niego to była tylko kolejna pacjentka przy nadziei. A dla mojej córki to był koniec marzeń i planów.

Mój mą zareagował całkiem spokojnie. Podobnie jak rodzice Krystiana, którzy całą sytuację skomentowali słowami, że takie rzeczy się zdarzają. Krystian nie wyparł się dziecka i powiedział, że postara się, aby wszystko się jakoś ułożyło. Czyli można powiedzieć, że nie było jest źle.

Jednak ja niestety nie jestem tak spokojna. Przede wszystkim uważam, że ta ciąża bardzo skomplikuje plany Ani. Ale nie tylko. Ja nie wyobrażam siebie w roli babci. Jestem na to za młoda. Ale cóż. Pewnych rzeczy nie da się zmienić. I teraz pozostało mi tylko pluć się w brodę, że w ogóle wynajęłam tego korepetytora.

Magdalena, 46 lat

Czytaj także: „Mąż zabraniał mi pracować i karał, gdy wydawałam za dużo kasy. Czułam, że muszę zerwać się z finansowej smyczy”
„Student za ścianą ciągle imprezował. Przestałam się czepiać, gdy czule przeprosił mnie w łóżku”
„Ta przebrzydła baba wparowała do mojego domu i zniszczyła mi życie. Wyjawiła rodzinna tajemnicę, na która nie byłem gotowy”

 
 

 

Redakcja poleca

REKLAMA