Za mojego męża, Michała, wyszłam niedługo po studiach. Był bogaty, dziesięć lat starszy ode mnie i szaleńczo we mnie zakochany, więc nie wzbraniałam się jakoś przed ślubem. Tak naprawdę nigdy nic do niego nie czułam, ale rodzice piali z zachwytu nad jego fortuną, więc uznałam, że warto się go trzymać i tym samym dobrze się ustawić. Dzięki temu ja mogłam spokojnie oddawać się swojej pasji – rysowaniu i wykonywać portrety na zamówienie z domu, a on przynosił do domu grube pieniądze.
Moje życie było monotonne
Z czasem jednak poczułam się tym wszystkim trochę przytłoczona. W moim życiu nie było żadnych fajerwerków, w łóżku wiało nudą, a Michała ciągle nie było. A to wyjeżdżał w delegacje, a to szedł na ważne spotkanie firmowe, a to zapraszał do domu jakichś ważnych klientów, a przy ich rozmowach szło zasnąć. Nie miałam za wielu rozrywek, a ile można było rysować? Dlatego ratowałam się spotkaniami z najbliższą przyjaciółką.
– Skoro tak się nudzisz, spróbuj znaleźć sobie jakieś hobby – proponowała. – No wiesz, coś, co robiłabyś poza rysowaniem.
Wzruszyłam ramionami.
– A co tu można robić? – mruknęłam. – Sport mnie nie kręci, do kina sama łazić nie będę, a latanie po sklepach to nie dla mnie. I tak mam już tyle ciuchów, że szkoda gadać.
Parsknęła śmiechem i pokręciła głową.
– Narzekasz – stwierdziła. – A może problem tkwi w Michale? Może powinnaś na nowo rozbudzić między wami namiętność?
Tym razem to ja omal się nie zaśmiałam.
– Namiętność? Proszę cię. Między nami nigdy nie było żadnej namiętności. Jesteśmy ze sobą… bo tak wyszło.
– Na pewno nie – przekonywała mnie. – Spróbuj z nim pogadać. Namów go na spędzenie razem czasu. Zobaczysz. To pomoże.
Konrada poznałam w trakcie kolacji
Byłam dość sceptycznie nastawiona do prób zbliżenia się do Michała, ale jednak postanowiłam zaryzykować. Kiedy kolejnego wieczora zaczął mnie przepraszać za to, że ostatnio ma dla mnie tak mało czasu, zamiast pokiwać machinalnie głową, zaproponowałam:
– A może poszlibyśmy gdzieś na kolację? – uśmiechnęłam się lekko. – Rzeczywiście, tak rzadko gdzieś razem wychodzimy.
No i udało się – Michał zabrał mnie do restauracji. Nie był to najdroższy lokal w mieście, ale mieli tu całkiem niezłe dania makaronowe, a on pamiętał, że je lubię. W sumie, całkiem dobrze nam się rozmawiało i było nawet przyjemnie, dopóki nie podszedł do nas kelner, żeby przyjąć zamówienie.
Boże, jak on wyglądał! Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny, i te oczy… Ciemnobrązowe i bezdenne. No z miejsca się zakochałam! Złapałam się nawet na tym, że rozmyślam, jak by to było mieć go w łóżku. Otrząsnęłam się jednak, bo poczułam, że obaj mi się przyglądają – i mój mąż, i ten obłędny przystojniak. Uśmiechnęłam się więc, odczekałam jeszcze parę minut, a potem powiedziałam Michałowi, że idę do łazienki.
Kiedy zniknęłam mu z oczu, szybko złapałam jakaś dziewczynę z obsługi, opisałam jej kelnera i poprosiłam, żeby go do mnie przysłała. Czekałam, pełna napięcia, nie mając pojęcia, co ja właściwie robię. Kelner rzeczywiście przyszedł, trochę zaskoczony.
– Coś… nie tak? – spytał.
Uśmiechnęłam się zalotnie. Wyjęłam z torebki plik karteczek i długopis, po czym zapisałam swój numer telefonu i imię.
– Podobasz mi się – wypaliłam i wcisnęłam mu karteczkę. – Zadzwoń do mnie jutro.
Popatrzył na mnie dłuższą chwilę, a potem odwzajemnił uśmiech.
– Konrad – rzucił. – Na pewno zadzwonię.
Spotkaliśmy się i przepadłam
Nie byłam pewna, co ja w ogóle robię. Po tym, jak odebrałam telefon od Konrada, byłam dziwnie podekscytowana. Zaprosiłam go do siebie, bo Michał gdzieś pojechał i miał wrócić dopiero w weekend, więc nie było szans, żeby nas zaskoczył. Kiedy zjawił się Konrad, byłam mocno zdenerwowana. Nigdy nie zapraszałam obcych facetów tak o, z marszu. Nigdy nawet nikogo nie podrywałam.
– Wiesz, to nie tak, że ja zwykle wabię facetów do domu czy coś… – bąknęłam, kiedy usiedliśmy w salonie. Przyniosłam wino, a on zaczął je rozlewać do kieliszków. No tak – pewnie takie zboczenie zawodowe.
– Nie? – uśmiechnął się pod nosem. – To czym sobie zasłużyłem na to wyróżnienie?
Poczułam, że się czerwienię.
– Sama nie wiem… – wymamrotałam. – Po prostu… musiałam. To było silniejsze ode mnie.
Teraz otwarcie się roześmiał.
– Jestem głupia? – spytałam.
– Nie, nie, skąd – zaprzeczył natychmiast. – Lubię odważne kobiety. I myślę, że możemy świetnie się dogadać.
Wypiliśmy wino, nie rozmawiając zbyt dużo, ale coraz śmielej pożerając się wzrokiem. Potem zabrałam go na górę, do sypialni, a tam wreszcie spełniłam swoje fantazje. Z Michałem… no cóż. Nigdy, ani przez chwilę nie było mi tak dobrze.
Marysia nie była zachwycona
Dwa tygodnie później spotkałam się w cukierni z Marysią. Przyjaciółka przyjrzała mi się uważnie, gdy usiadłam naprzeciwko niej, przy stoliku.
– No, Alinka! Promieniejesz! – wyszczerzyła się do mnie. – Co? Udało się z Michałem?
Machnęłam ręką.
– A, daj mi spokój z Michałem – pochyliłam się w jej stronę i dodałam: – Znalazłam kochanka!
Marysia zamrugała, a potem usiadła prosto.
– Co? – wykrztusiła.
– No kochanka – mrugnęłam do niej. – To kelner. Poznałam go, jak byliśmy z Michałem na kolacji. Jest taki przystojny…
Moja przyjaciółka westchnęła ciężko.
– Alina, nie rób głupstw – zaczęła poważnie. – Ja rozumiem, że on ci się podoba, ale… Kelner? Serio? Ty się trzymaj lepiej Michała! Z kim będziesz miała lepiej? Kto ci więcej kasy zapewni?
Prychnęłam. Jej gderanie mnie irytowało.
– Przecież nie wychodzę za niego za mąż, nie? – burknęłam. – To kochanek. A Michał… Michał nie będzie wiedział. On i tak nie ma na nic czasu, więc jak miałby się zorientować?
Wszystko szło coraz lepiej
Mijały kolejne tygodnie, a ja świetnie się bawiłam z Konradem. Któregoś popołudnia czekałam na niego w domu. Walnęłam się na łóżko i rozmarzona, spojrzałam w sufit. Michał wracał dopiero jutro, a Konrad miał wpaść dopiero za dwie godziny. Miałam czas, żeby się uszykować. Nie wierzyłam, że udało mi się tak dobrze ustawić. Konrad był taki przystojny… Nie musiał mieć kasy, skoro był taki świetny w łóżku. A Maryśka mi zwyczajnie zazdrościła.
Nasz układ był prosty. Nie zdradzaliśmy się ze swoją relacją, a ja spełniałam niektóre jego zachcianki. Konrad do tej pory ćwiczył w jakimś osiedlowym klubie, po znajomości. Odkąd ze sobą sypialiśmy, wykupiłam mu karnet w jednej z najlepszych siłowni w mieście – w końcu dobrze, że chciał dbać o swoje ciało i sprawiać, by wyglądało jeszcze lepiej (choć dla mnie już było idealne). Czasem kupowałam mu jakieś ciuchy, jeśli wybieraliśmy się gdzieś razem – oczywiście, pod miasto, żeby nie zauważył nas nikt z moich znajomych.
Może i Konrad był utrzymankiem, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Mnie zresztą też nie – zwłaszcza że w większości to Michał za niego płacił.
– To się dla ciebie źle skończy – zaczęła narzekać Maryśka, gdy cztery miesiące później przyznałam, że wciąż nie zrezygnowałam z Konrada. – Igrasz z ogniem.
Parsknęłam śmiechem.
– Lubię ryzyko – popatrzyłam na nią i puściłam jej oko. – Zresztą, nie znasz Konrada. Gdybyś go zobaczyła… – urwałam i się zaśmiałam. – Albo lepiej nie. Jeszcze byś mi go odbiła!
Minął rok, odkąd poznałam Konrada. Michał nadal nic o nim nie wie, nie ma też pojęcia, że część jego pieniędzy idzie na mojego kochanka. Wydaje mi się, że nikt na tym szczególnie nie cierpi. Mój mąż nie ma wyrzutów sumienia, że mnie zaniedbuje, ja świetnie się bawię u boku Konrada, a on ma trochę dodatkowej gotówki.
Nawet Maryśka chyba jakoś przełknęła całą sytuację, bo nic się już na ten temat nie odzywa. Mam nadzieję, że wszystko to uda się utrzymać jak najdłużej, bo w obecnym momencie moje życie przypomina bajkę. Świetlana przyszłość, jaka się przede mną rysuje, sprawia, że niczego nie żałuję. Ani trochę.
Alina, 34 lata
Czytaj także:
„Mam zająć się starą matką, bo jestem jej to winna? Mam w nosie jej los, pamiętam, co zrobiła mi w dzieciństwie”
„Myślałam, że poślubiłam dorosłego faceta, a mąż równie dobrze mógłby nadal nosić pieluchy. Żona to dla niego kula u nogi”
„20 lat temu straciłam jedyną córkę. Wypięła sią na mnie, gdy dowiedziała się, co przed nią ukryłam”