„Zamiast zaciągnąć faceta do ołtarza siłą, córka pozwoliła mu odejść. Sama jest sobie winna, że została samotną matką”

matka z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, AnVr
„W pewnym momencie nie dało się już dłużej kryć z prawdą – moje dziecko zostało porzucone. Wspomniała, że ostatecznie nic nie wiadomo, ponieważ los bywa przewrotny, ale obie zdawałyśmy sobie sprawę, że to jedynie puste słowa”.
/ 12.08.2024 07:15
matka z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, AnVr

– Mam straszne obawy, że moja Iwonka już nigdy nie znajdzie sobie odpowiedniego mężczyzny na męża – wyznałam swojej siostrze Beacie parę dni temu.

Przyznam szczerze, że z trudem przeszło mi to przez gardło. Do tej pory wolałam nie dzielić się z nikim tymi obawami, nawet z najbliższymi. Tak jakbym obawiała się, że mówiąc to na głos, ściągnę na nią jakieś fatum. Albo może po prostu krępowałam się tego, że moja kochana córeczka ma problemy z poukładaniem sobie życia?

Została samotną matką

Iwonka wcale nie jest ani mniej atrakcyjna, ani mniej inteligentna od dzieci Beaty czy innych krewnych. Ona po prostu, niestety, nie ma farta w sprawach sercowych. Tyle czasu zmarnowała na związek z tym nieszczęsnym Pawłem. I co jej z tego przyszło? Nie wzięli ślubu, ale została matką!

Uwielbiam tego malca, to kochany brzdąc, który jest niewinny jak aniołek. Jednak już tyle razy powtarzałam Iwonie, żeby w końcu zmusiła Pawła do ślubu.

– Ile jeszcze będziesz zwlekać? – dopytywałam. – Jesteście ze sobą już dobrych pięć lat i ciągle nic z tego nie wychodzi… Niejedna dziewczyna na twoim miejscu zdążyłaby już wymusić na facecie obrączkę. A ty wciąż odwlekasz sprawę. Uważaj, żebyś jeszcze tego nie żałowała.

No i niestety, stało się to, o czym od dawna mówiłam. Paweł porzucił ją, kiedy mały Przemuś skończył ledwie sześć miesięcy. Związał się z jakąś panienką poznaną podczas meczu piłkarskiego! Kto to widział, żeby kobieta chodziła na stadion? Przecież wszyscy wiedzą, co to za jedni przesiadują na ławkach dla kibiców! No ale ona chyba niewiele różniła się od tej całej hołoty…

Cóż, najwyraźniej przypadła mu do gustu bardziej niż moja uczciwa córka, która urodziła mu syna. Zanim minęło pół roku od momentu, kiedy ją spotkał, stanęli na ślubnym kobiercu.

Iwonka poszła w odstawkę

– Ty nie miałaś odwagi zawalczyć o swoje i postawić wszystko na jedną kartę, a tamta nie przejmowała się takimi rzeczami. Po prostu zgarnęła faceta, który był już zajęty, jakby należał do niej! – powtarzałam. 

– Daj już spokój, mamo! – usłyszałam od córki. – Czy masz pojęcie, ile razy próbowałam nakłonić go do małżeństwa? Liczyłam na to, że zdecyduje się po tym, jak Przemek będzie obchodził urodziny, ale on wciąż powtarzał w kółko, że potrzebuje więcej czasu. Myślisz, że powinnam go upić i tak pijanego zaciągnąć przed ołtarz?

– Cóż, może faktycznie powinnaś była to zrobić… – wymamrotałam pod nosem.

Chcieli, by maluch przyjął chrzest, więc liczyłam na to, że przy okazji wezmą ślub. Myślałam sobie: „Który ksiądz zgodzi się ochrzcić dziecko, którego rodzice nie są po ślubie?”.

Niestety, natrafili na takiego nowoczesnego, który przystał na ich propozycję i w dodatku nie kazał sobie dużo płacić. W duchu byłam na niego zła jak osa, bo gdyby nie jego postawa, to może wszystko potoczyłoby się zgodnie z moim planem. Ale stało się inaczej – Iwona została samotną matką i jej możliwości poznania porządnego faceta drastycznie zmalały.

– W tym momencie to już nie ma żadnych szans! – użalałam się – Zostanie sama jak palec!

Popłakałam się

Dotychczas robiłam dobrą minę do złej gry. Nie należało to do najprostszych zadań, ponieważ każdy z bliskich zastanawiał się głośno, z jakiego powodu Iwona nie bierze ślubu z Pawłem.

– Oni sami muszą o tym zdecydować! Nie zamierzam się mieszać w ich sprawy – mówiłam za każdym razem.

Jednak w pewnym momencie nie dało się już dłużej kryć z prawdą – moje dziecko zostało porzucone. Wspomniała, że ostatecznie nic nie wiadomo, ponieważ los bywa przewrotny, ale obie zdawałyśmy sobie sprawę, że to jedynie puste słowa.

Skoro Iwonce dotąd nie udało się złapać faceta – jej perspektywy rysowały się nieciekawie. Szczerze mówiąc, tak sądziłam. Z tego powodu informacja o randkowaniu mojej pociechy wywołała we mnie ogromne poruszenie.

– No ale kto to taki? W jakim jest wieku? Czym się zajmuje? Jakie ma mieszkanie? Gdzie go spotkałaś? – obsypałam Iwonkę lawiną dociekliwych pytań.

Byłam podekscytowana

Koniecznie chciałam natychmiast poznać każdy, nawet najmniejszy szczegół na jego temat.

– Pracuje jako lekarz i ma trzydzieści siedem lat… – zaczęła mi tłumaczyć.

„Lekarz? No to fantastycznie!” – poczułam ogromną radość. Paweł pracował jako przedstawiciel handlowy. Niby nieźle zarabiał, ale ciągle musiał odbywać podróże po kraju. Może to właśnie w tym tkwiła przyczyna, że im nie wyszło? Bo mało czasu spędzali razem?

Lekarz to był zawód, który gwarantował pieniądze i szacunek wśród ludzi. A do tego facet z takim zawodem na bank nie włóczył się po barach, tylko grzecznie przesiadywał w mieszkaniu.

– Czy on aby na pewno nie ma już żony?

– Mamo, no co ty gadasz! Nie umawiam się z zajętymi! – oburzyła się Iwona, a po chwili dorzuciła: – On już nie ma żony. Wziął rozwód…

To była, niestety, niewielka wada, ale dało się z nią żyć.

– A ma dzieci? – spytałam.

– Tak, dwoje – odparła córka.

Oj, no niestety, takie jest życie. Ciężko liczyć na to, że moja córcia znajdzie sobie wymarzonego faceta na męża. Kawalera, bez dzieci, z kasą i w średnim wieku. W końcu ona sama też nie była jakąś wyśnioną kandydatką na żonę…

Chciałam go poznać

Iwonka ciągle o nim opowiadała i to w samych superlatywach. Kiedy w końcu miałam okazję się z nim spotkać, zrozumiałam, co miała na myśli – facet był naprawdę niezły, a do tego taki uprzejmy, trochę w nieco staroświecki sposób. No i od razu było widać, że Przemuś go polubił.

– Liczę na to, że będzie dla Przemka niczym ojciec – delikatnie przeczesywałam włosy mojego małego wnusia. Nie da się ukryć, że maluch potrzebuje ojcowskiej opieki, a od momentu, gdy Paweł wziął ślub z tą kobietą i doczekał się z nią potomka, kompletnie stracił zainteresowanie własnym synem.

– Adam to zupełnie inny przypadek – zapewniała mnie Iwonka. – On jest bardzo przywiązany do rodziny. Wprawdzie rozstał się z małżonką, ale nigdy nie porzucił swoich pociech. Wciąż utrzymuje z nimi świetne relacje.

– W jakim są wieku? – zaciekawiłam się.

– Zosia skończyła siedem, a Jasiek ma już dziewięć.

– Ojej, to sporo więcej niż nasz czterolatek – poczułam niepokój. – Czy dojdą do porozumienia?

– Raczej nie zostaną przyjaciółmi, ale się lubią – zapewniała mnie moja pociecha.

– Ach, już rozumiem. Konkretny gość! – ucieszyłam się. – Chłopak na początku sprawdził, czy mu wszystko pasuje, a dopiero potem się określił. Zupełnie inaczej niż ten cały Paweł. Czas leciał, a on nic. Tylko wciągnął cię w lata i macierzyństwo…

To w porządku z jego strony

– Daj spokój, mamo. Ja to już puściłam w niepamięć – warknęła na mnie córka, ale widać było po niej, że jest zadowolona.

Dostała bardzo ładny pierścionek z prawdziwym diamentem. Na bank sporo kosztował! Datę ślubu ustalili na wakacje. Co więcej, zdecydowali się na ceremonię w kościele, co mnie totalnie zaskoczyło.

– Zaraz, chwila moment! – o mało się nie udławiłam, słysząc tę nowinę. – Córciu, przecież ty sama powiedziałaś, że Adam ma już rozwód na koncie.

Już sobie układałam w głowie, jak wytłumaczę rodzinie, że moja córka wychodzi za faceta po przejściach i to bez kościelnego błogosławieństwa, a tu nagle kłopot rozwiązał się sam! Po prostu w to nie wierzyłam, ale cieszyłam się jak głupia.

– Adam ze swoją byłą nie brał ślubu w kościele – córka mi to wytłumaczyła.

– Jak to? Czemu? On nie chciał?

– Ona nie chciała – usłyszałam w odpowiedzi i to mi wystarczyło, bo co mnie obchodzą powody?

Rozpoczęły się przygotowania związane z nadchodzącą ceremonią.

– A kto ze strony Adama się pojawi? – chciałam wiedzieć, kogo zaproszono.

– Wiesz, jego rodzice, dzieciaki… – Iwonka zaczęła wymieniać. – Słuchaj mamo, za dwa tygodnie planujemy zorganizować rodzinną kolację, żebyście mieli okazję się wcześniej poznać, jeszcze przed tym jak weźmiemy ślub.

– W porządku – uśmiechnęłam się. – Bardzo miłe z waszej strony, że o tym pomyśleliście.
Iwonka wspominała mi już co nieco o rodzicach Adama – że to sympatyczni i uprzejmi ludzie.

To było ogromne zaskoczenie

Mówiła też, że jego pociechy są grzeczne i mają same dobre stopnie w szkole. Nie mogłam się doczekać, żeby ich poznać.

Niedługo po moim przybyciu pojawili się także rodzice Adama. Samego gospodarza nie zastaliśmy, gdyż udał się, by odebrać swoje dzieci. Podczas powitań w korytarzu, na schodach dało się słyszeć energiczne kroki, a następnie otworzyły się drzwi i do środka wbiegły… dzieci o azjatyckich rysach! Okazało się, że to były dzieci Adama. Byłam zaskoczona, bo przecież on jest rodowitym Polakiem!

– Jego była małżonka jest Koreanką – wyjaśniła mi później Iwona.

Muszę przyznać, że na początku podchodziłam do tego z dystansem, ale te maluchy totalnie mnie oczarowały. Byłam przeszczęśliwa, że moja córeczka nareszcie zazna, co to znaczy mieć pełną, kochającą się rodzinę. No i jeszcze ta wymarzona ceremonia ślubna, o której od dawna marzyła.

Mariola, 58 lat

Czytaj także:
„W wakacje pracowałem w sanatorium. Z jednymi babciami chodziłem na spacery, a z innymi do łóżka”
„Siostra przed ślubem zachowywała się jak rozhisteryzowana księżniczka. Dajcie spokój, to tylko impreza z jedzeniem”
„Facet zdradził mnie na swoim kawalerskim. Zemściłam się, jadąc w podróż poślubną z kimś innym”

Redakcja poleca

REKLAMA