„Zamiast do kościoła wolę chodzić na imprezy. Chcę skorzystać z życia, a nie ciągle klepać paciorki jak matka”

rozrywkowa dziewczyna fot. Getty Images, Elizaveta Starkova
„Gdy moi rodzice modlili się przed snem, przygotowując się na niedzielne msze, ja zaczynałam szykować się do wyjścia. Ubierałam najlepszą sukienkę, nakładałam makijaż i wychodziłam z domu oknem, żeby spotkać się z przyjaciółmi. Ach, jakie to było wspaniałe”.
/ 14.06.2024 14:30
rozrywkowa dziewczyna fot. Getty Images, Elizaveta Starkova

Pochodzę z dość konserwatywnej, mocno wierzącej rodziny. U nas zawsze wszystko musiało być „po bożemu”. A jeśli takie nie było, to należało to zrugać, a najlepiej zamieść pod dywan.

Mieli skostniałe poglądy

Nigdy nie zapomnę, jak moja kuzynka Helena zaszła w ciążę przed ślubem. Mimo że była ze swoim chłopakiem już od trzech lat i ewidentnie planowali wspólną przyszłość, rodzina potraktowała dziewczynę jak trędowatą. Zachowywali się, jakby zrobiła coś strasznego i nie umieli już o niej mówić inaczej niż ściszonym głosem, z nutą protekcjonalności.

– Aj, Marychna i Piotrek to się mają z tą Helą... – westchnęła któregoś wieczoru moja matka.

– A co takiego zrobiła? Jest z fajnym chłopakiem, kochają się, zaraz założą rodzinę. Ciotka i wujek powinni się cieszyć! – zareagowałam oburzona.

– Nie pleć bzdur, Kalina. Takie rzeczy przed ślubem to sobie latawice w wielkich miastach mogą robić. Ale w naszej małej wsi? Ludzie już ją wzięli na języki, opinię ma dziewczyna zszarganą – odparła ostro matka.

Chcieli zrobić ze mnie dewotkę

Miałam wtedy jakieś szesnaście lat i jeszcze nie zrobiłam niczego, co oficjalnie podpadłoby rodzinie, ale zawsze byłam rugana za to, że otwarcie mówię, co myślę. Przecież dziewczynce to nie przystoi! Dziewczynka powinna być cicha i skromna. A ja taka nie byłam, ale nieszczególnie mnie to interesowało.

Trzeba było jednak przyznać mojej rodzinie konsekwencję: za ich zabobonami i mało postępowymi przekonaniami faktycznie stała ortodoksyjna wręcz wiara. Ganiali do kościoła co niedzielę, a czasem nawet i częściej. I ten zwyczaj próbowali też wymusić na mnie. A ja, im starsza się robiłam, tym bardziej się buntowałam, co oczywiście spotykało się z ostrym sprzeciwem.

– Nie wychowałam córki poganki! Dopóki mieszkasz pod moim dachem, masz przestrzegać moich zasad! – grzmiała matka.

– Ale mamo... Cała ekipa jedzie na weekend do miasta, do dużego domu dziadków Bartka. Nie mogę nie pojechać! – oburzyłam się.

– Nie interesuje mnie to. W niedzielę masz być w kościele razem z nami i już. Na imprezy i wyjazdy jeszcze przyjdzie czas, choć nie ukrywam, że szlajanie się po miastach czy potańcówkach nie przystoi nawet dorosłej dobrze wychowanej dziewczynie – odparła z niesmakiem.

Zaczęłam kłamać

Jak można być takim nudziarzem? Co to za przyjemność, przeżyć całe życie, klęcząc w kościele, kiedy na świecie jest tyle wspaniałych rzeczy do doświadczenia, do zobaczenia? Wtedy postanowiłam, że czas zacząć drugie, sekretne życie. Nie miałam najmniejszego zamiaru rezygnować z doświadczeń, bo moi rodzice mają zbyt wąskie horyzonty, żeby pojąć, że życie nie kończy się na konfesjonale i własnym ogródku.

Kiedy więc w sobotnie wieczory moi rodzice modlili się przed snem, przygotowując się na niedzielne msze, ja zaczynałam szykować się do wyjścia. Ubierałam najlepszą sukienkę, nakładałam makijaż i wychodziłam z domu oknem, żeby spotkać się z przyjaciółmi. Ach, jakie to było wspaniałe... Taniec, śmiech, cieszenie się chwilą. Czułam się wtedy taka wolna, szczęśliwa i żywa. I jeszcze bardziej świadoma tego, jak okropne i nieszczęśliwe jest moje życie w domu.

Nasłali na mnie księdza

Niestety, którejś nocy wróciłam do domu i zastałam czekających na mnie rodziców. Ba, żeby tylko rodziców! Rodziców i naszego lokalnego proboszcza! Siedzieli w salonie z grobowymi minami i wpatrywali się we mnie lodowato, gdy tylko stanęłam w progu. Już wtedy wiedziałam, że gorzko pożałuję swoich szaleństw. Serce zaczęło mi walić, a w głowie przewijały się najgorsze scenariusze. To nie wróżyło niczego dobrego.

– Kalina, co ty sobie wyobrażasz? – matka zaczęła pierwsza, a jej głos aż drżał z emocji. – Wiesz, która jest godzina?! To nie do pomyślenia, żeby młoda dziewczyna włóczyła się po nocy! I to jeszcze sama! Bez pozwolenia!

Ojciec patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Proboszcz, w swoich czarnych szatach, wyglądał jak ponury sędzia, gotowy do wydania wyroku.

– Kalino – zaczął powoli, głosem pełnym dezaprobaty. – Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, jak bardzo zraniłaś swoich rodziców. Twoje zachowanie, kłamstwo, ale i nieskromność nie tylko hańbią ciebie, ale i twoją rodzinę. Co na to powiesz?

Byłam wściekła

Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. I to chyba nawet nie ze stresu, ale z nagromadzonej we mnie złości, z tego całego buntu, który w sobie skrywałam. Miałam ochotę uciec, wybiec z domu i nigdy nie wracać. Ale wiedziałam, że muszę stawić czoła tej sytuacji.

– Wiem, że nie rozumiecie, dlaczego to robię – zaczęłam, próbując zebrać myśli. – Ale ja nie chcę żyć tak jak wy. Chcę korzystać z życia, poznawać ludzi, tańczyć, śmiać się... Czy to takie złe? Czy to czyni ze mnie złą osobę?

Matka wstała gwałtownie, a jej twarz była cała czerwona z gniewu.

– Jak możesz tak mówić! – krzyknęła. – My tu się staramy wychować cię na porządną dziewczynę, przekazać ci jakieś wartości, zadbać o twoją relację z Bogiem, a tobie w głowie tylko jakieś bzdury!

Ojciec tylko westchnął ciężko, a proboszcz spojrzał na mnie chłodno. Zamilkłam na chwilę, po czym zebrałam się na odwagę, żeby wprost powiedzieć to, co siedziało mi na wątrobie.

– Może macie rację – powiedziałam w końcu powoli. – Może rzeczywiście jestem czarną owcą w tej rodzinie. Ale to jest moje życie i ja decyduję, jak je przeżyję.

To oni powinni się wstydzić

Matka opadła na krzesło, jakby ktoś wyssał z niej całą energię. Ojciec spuścił tylko wzrok, a proboszcz pokręcił głową.

– Myślałem, że jesteś mądrzejsza – powiedział w końcu ksiądz. – Będę się za ciebie modlił. Mam nadzieję, że odnajdziesz właściwą drogę. A państwu bardzo współczuję.

Po czym wyszedł, zostawiając za sobą moją szlochającą matkę i skołowanego ojca. Na szczęście żadne z nich nie miało już siły na kontynuowanie tej rozmowy. Wycofałam się więc z salonu i zamknęłam w swojej sypialni.

Nie mogłam tak dłużej żyć

Całą noc nie mogłam zasnąć, myśląc o tym, co się wydarzyło. Wiedziałam, że moje relacje z rodziną już nie mają szansy wrócić do poprzedniego stanu. Ale czułam też ulgę. W końcu powiedziałam, co naprawdę myślę.

Od tamtego dnia sytuacja w domu była trudna. Rodzice ledwo ze mną rozmawiali, a kiedy już to robili, właściwie tylko wbijali mi lodowate szpile, pokazując, że nie są w stanie mi wybaczyć mojego zachowania. Czułam się jak wygnaniec we własnym domu, ale postanowiłam się nie poddawać. 

Gdy tylko skończyłam 18 lat, zaczęłam pracować, żeby móc jak najszybciej się wyprowadzić. Udzielałam korepetycji online, robiłam zdjęcia na zamówienie, cokolwiek się dało i cokolwiek umiałam. Znajomi bardzo mnie wspierali, a każda chwila spędzona z nimi dodawała mi siły. Wiedziałam, że muszę iść własną drogą, nawet jeśli oznacza to rozstanie z rodziną.

Musiałam od nich uciec

Kilka miesięcy później udało mi się wynająć małe mieszkanie w pobliskim miasteczku. Gdy oznajmiłam, że się wyprowadzam, matka wykrzyczała mi, że nie ma już córki. Zabolało, ale wiedziałam, że to jedyny sposób, żeby odnaleźć siebie.

Wyprowadzka była trudna, ale dała mi upragnioną wolność. Mogłam w końcu żyć tak, jak chciałam, bez ciągłej kontroli i osądu. Wiedziałam, że rodzice potrzebują czasu, żeby zaakceptować moje wybory, ale dopuszczałam też myśl, że mogą nigdy się z nimi nie pogodzić.

Nie ukrywam, miałam trochę szczęścia. Odnalazłam się w fotografii, skorzystałam z kilku bezpłatnych kursów i bardzo dużo ćwiczyłam, co zapewniło mi w miarę stały zarobek. Nie były to kokosy, ale wystarczały na utrzymanie się. Zresztą, nie potrzebowałam luksusów. Największym luksusem była dla mnie uzyskana wolność. Poznawałam ludzi, zdobywałam nowe doświadczenia, a czasem nawet wystarczało na drobne podróże.

Dziś mijają dwa lata od mojej wyprowadzki. Fakt, zdarzały się momenty, które wystawiały mnie na próbę. Czasem płakałam z bezsilności, czasem użalałam się nad sobą, że muszę mieć tak ciężko tylko dlatego, że chciałam iść nieco inną drogą niż moi rodzice. Ale są też chwile, w których utwierdzam się w przekonaniu, że wolność to najlepsze, co mogłam sobie podarować. Niezależnie od ceny.

Kalina, 20 lat

Czytaj także: „Miałam ochotę i wynajęłam faceta na jedną noc. Córka się za mnie modli, bo tak grzeszę na starość” „Kochanka męża zażądała od niego rozwodu kościelnego. Drań mnie upokorzył, by dostać ten papierek”
„Matka wydała mnie za mąż za najlepszą partię we wsi. Może i facet bogaty, ale głupi i kiepski w łóżku”

Redakcja poleca

REKLAMA