„Miałam ochotę i wynajęłam faceta na jedną noc. Córka się za mnie modli, bo tak grzeszę na starość”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Tetra Images
„– To nic złego – Marysia broniła swojej propozycji. – Po prostu dasz ogłoszenie, że szukasz osoby towarzyszącej na wesele córki, a może i nie tylko – mrugnęła do mnie. – A że trzeba będzie zapłacić? Takie czasy – wzruszyła ramionami”.
/ 10.06.2024 13:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Tetra Images

Wdową zostałam jeszcze przed 40-stką. A ponieważ miałam na wychowaniu nastoletnie dzieci, to nie miałam ani czasu ani sił na szukanie nowego towarzysza życia. I chociaż zdarzały mi się przelotne romanse, to nigdy nie było to nic poważnego. Skończyło się to tym, że nie miałam z kim pójść na ślub własnej córki. Dlatego postanowiłam wynająć faceta na jedną noc.

Dzieci były najważniejsze

Nigdy nie sądziłam, że w wieku 38 lat zostanę wdową. A tak się właśnie stało. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym, a ja zostałam sama z dwójką dzieci. Nie miałam nawet czasu na przeżywanie żałoby, bo musiałam szybko się pozbierać i zapewnić swoim dzieciom normalne życie.

Nie byłabym w stanie ich utrzymać z jednej wypłaty. Dlatego znalazłam sobie dodatkową fuchę, a gdy miałam jeszcze czas i siły, to przyjmowałam też zlecenia od znajomych. A że byłam krawcową, to nie mogłam narzekać na brak pracy. Tak naprawdę harowałam całymi dniami. Ale dzięki temu dzieci miały, co jeść i w co się ubrać. Dodatkowo było mnie stać na wysyłanie ich na wakacje i opłacanie zajęć dodatkowych. To wszystko sprawiało, że moje dzieciaki nie czuły się gorsze od innych.

Nie myślałam o sobie

Jednak to wszystko miało swoją cenę. Zupełnie nie myślałam o sobie, bo całe swoje życie podporządkowałam potrzebom dzieci.

– A kiedy w końcu zadbasz o siebie? – pytała mnie przyjaciółka, gdy kolejny raz odmówiłam jej wyjścia na babski wieczór. – Nie możesz wiecznie pracować i pracować, bo niedługo padniesz – dodawała. I chyba wiedziała co mówi, bo faktycznie czułam się coraz bardziej zmęczona.

– Nic mi nie będzie – odpowiadałam mimo to. – A jak wiesz nie mam nikogo do pomocy.

Marysia tylko kiwała głową, ale nie wywierała na mnie presji. Doskonale wiedziała, że dzieci są dla mnie najważniejsze.

Dzięki mojej pracy na dwóch etatach udało mi się zapewnić dzieciakom dobre wykształcenie. Syn skończył informatykę i pracował w dużej korporacji, a córka spełniła swoje największe marzenie i została pielęgniarką.

Córka planowała ślub

I to właśnie w pracy poznała swojego przyszłego męża. Marcin był ratownikiem medycznym i podobnie jak Ala uwielbiał swój zawód.

On mnie rozumie jak nikt inny – mówiła, gdy pytałam ją, czy jest szczęśliwa. I to mi wystarczyło.

Zawsze chciałam aby moje dzieci miały udane życie prywatne i bardzo cieszyłam się z tego, że Ala odnalazła swoją drugą połówkę. Po kilkunastu miesiącach znajomości z Marcinem córka oświadczyła mi, że wychodzi za mąż.

– Jesteś tego pewna? – zapytałam tylko.

Znali się dosyć krótko, a ja chciałam mieć pewność, że Ala podjęła właściwą decyzję.

– Tak – odpowiedziała z pełnym przekonaniem.

Nie musiałam wiedzieć nic więcej. Jeżeli moja córka kochała tego chłopaka i chciała spędzić z nim życie, to ja mogłam im jedynie kibicować.

– To zabieramy się za organizację wesela – powiedziałam wesoło.

Chciałam pomóc w przygotowaniach

Wiedziałam, że moja córka zawsze marzyła o tradycyjnej uroczystości i zamierzałam zrobić wszystko, aby było to najpiękniejsze wydarzenie w jej życiu.

Przygotowania do uroczystości ruszyły pełną parą. Spotkałam się z rodzicami mojego przyszłego zięcia i ustaliliśmy podział kosztów. Wprawdzie narzeczeni chcieli ponieść wszystkie wydatki sami, ale my się na to nie zgodziliśmy.

– Wy jeszcze będziecie mieć swoje wydatki – słusznie zauważył ojciec Marcina. – A rodzice są od tego, żeby pomóc swoim dzieciom.

Zgodziłam się z tym od razu i w ten sposób zakończyłam dyskusję. Ala z Marcinem jeszcze trochę protestowali, ale widać było, że nasza decyzja jest im bardzo na rękę.

– Dziękuję – szepnęła Ala, gdy zostałyśmy tylko we dwie.

A ja mocno ją przytuliłam i zapewniłam, że zawsze może na mnie liczyć.

Nie miałam z kimś iść na ślub

W całym tym ferworze ślubnych przygotowań zupełnie zapomniałam o jednym – nie miałam towarzysza, z którym mogłabym pojawić się na tej uroczystości. Uświadomiłam to sobie dopiero na tydzień przed imprezą.

– A nie masz jakiegoś dobrego kolegi, którego mogłabyś poprosić o towarzystwo? – zapytała mnie Marysia, której zwierzyłam się ze swojego problemu.

Właściwie znałam kogoś takiego. To był Tomasz – mój sąsiad, z którym już od wielu lat utrzymywałam bardzo dobre relacje.

– No to problem z głowy – uśmiechnęła się przyjaciółka.

Okazało się, że jednak nie. Tomasz poinformował mnie, że niestety nie może skorzystać z mojego zaproszenia, bo w tym samym czasie ma wyjazd do sanatorium.

– Rozumiem – powiedziałam i zapewniłam go, że absolutnie się nie gniewam. Przecież nie można było mieć pretensji o coś takiego.

Przyjaciółka podsunęła mi pomysł

Uroczystość zbliżała się wielkimi krokami, a ja nadal nie miałam towarzysza. W końcu doszłam do wniosku, że nic się nie stanie, jak pójdę sama.

– Przecież nie będę pierwszą i ostatnią osobą, która na wesele córki idzie w pojedynkę – powiedziałam Marysi, która dopytywała, czy coś się w tej sprawie zmieniło.

– Oczywiście – zgodziła się ze mną. – Ale można to zmienić.

– Ciekawe jak? – zapytałam sarkastycznie. – Skąd mam wytrzasnąć faceta w ciągu kilku dni?

Byłam przekonana, że to nierealne.

Możesz go wynająć – usłyszałam.

Początkowo myślałam, że się przesłyszałam.

– Słucham? – zapytałam.

Spojrzałam na swoją przyjaciółkę ze zdumieniem i niedowierzaniem.

– Możesz go wynająć – powtórzyła Marysia.

Nie byłam przekonana

A potem powiedziała mi, że są takie serwisy, na których ogłaszają się ludzie, których można wynająć na godziny.

– Zwariowałaś? – zapytałam oburzona.

Nie byłam w stanie wyobrazić sobie, że mogłabym skorzystać z takiej usługi.

– To nic złego – Marysia broniła swojej propozycji. – Po prostu dasz ogłoszenie, że szukasz osoby towarzyszącej na wesele córki, a może nie tylko – mrugnęła do mnie. A że trzeba będzie zapłacić? Takie czasy – wzruszyła ramionami.

– Może masz rację? W końcu nie zrobiłabym nikomu krzywdy.

–  Przemyśl to –  powiedziała przyjaciółka widząc, że się waham.

– Ok – westchnęłam.

W tamtym momencie chciałam po prostu, aby dała mi spokój.

Cały wieczór rozmyślałam o tym, co usłyszałam od przyjaciółki. I w końcu się zdecydowałam. Zamieściłam ogłoszenie na portalu towarzyskim i jeszcze tego samego dnia dostałam kilka odpowiedzi. Zdecydowałam się na Adama –  całkiem przystojnego pięćdziesięciolatka, który wydawał się miły, sympatyczny i kulturalny. Umówiliśmy się na spotkanie, na którym miałam podjąć ostateczną decyzję.

–  To jesteśmy umówieni –  powiedziałam, gdy ustaliliśmy warunki i cenę.

Byłam zadowolona

Gdy pojawiliśmy się razem na ślubie, to wywołaliśmy powszechne zainteresowanie. Przecież wszyscy myśleli, że nie mam nikogo.

– Kto to jest? – zapytała mnie córka.

Potem ci powiem – obiecałam jej.

To była przepiękna uroczystość. Ala z Marcinem powiedzieli sobie sakramentalne "tak", a ja nie mogłam powstrzymać łez.

– Masz piękną córkę – powiedział Adam, a ja musiałam przyznać mu rację.

A potem ruszyliśmy na parkiet, na którym spędziliśmy kilka kolejnych godzin. Adam okazał się wspaniałym towarzyszem, który ani razu nie dał mi odczuć, że jest facetem z ogłoszenia. Może faktycznie pójdziemy krok dalej?

Córka chciała wiedzieć, kto to jest

– Miałaś mi powiedzieć, co to za mężczyzna – usłyszałam głos córki.

Tak szczerze powiedziawszy, to miałam nadzieję, że nie będzie już wracać do tego tematu. Myliłam się.

– Znajomy – odpowiedziałam lakonicznie.

– Jaki znajomy? – Ala nie ustępowała.

Postanowiłam wyznać jej prawdę.

– Wynajęłam go – powiedziałam prosto z mostu.

Ala spojrzała na mnie jak na wariatkę, a potem głośno się roześmiała.

Powiedz, że żartujesz – powiedziała, ale ja nie chciałam jej okłamywać.

Obraziła się na mnie

Wszystko jej opowiedziałam. I liczyłam na to, że ona mnie zrozumie. Jednak nie doczekałam się tego.

– Oszalałaś! – krzyknęła. – Zupełnie ci odbiło – dodała, a potem odwróciła się i odeszła.

Zabolały mnie jej słowa. Ale czy mogłam spodziewać się czegoś innego? Córka nie odzywała się do mnie przez kilka kolejnych tygodni. A gdy próbowałam z nią porozmawiać, to stwierdziła, że nie chce ze mną dyskutować.

Będę się za ciebie modlić – powiedziała na zakończenie. – Mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz, że w twoim wieku pewnych rzeczy już nie wypada robić.

A potem rozłączyła się. I chociaż próbowałam do niej oddzwonić, to nie odbierała już telefonu. Nie pozostaje mi nic innego  jak wierzyć, że córka w końcu mi wybaczy i zrozumie, że tak naprawdę nie zrobiłam nic złego.

Marzena, 55 lat

Czytaj także: „Matka wydała mnie za mąż za najlepszą partię we wsi. Może i facet bogaty, ale głupi i kiepski w łóżku”
„Znalazłam w szufladzie męża paragon za koronkowe figi. Myślałam, że to prezent dla mnie, ale się myliłam” „Żona namówiła mnie na wyjazd do pracy za granicę. Wróciłem z portfelem wypchanym kasą, ale do pustego łóżka”

 

Redakcja poleca

REKLAMA