„Matka wydała mnie za mąż za najlepszą partię we wsi. Może i facet bogaty, ale głupi i kiepski w łóżku”

rozczarowana kobieta fot. Getty Images, Vincent Besnault
„Pieniądze on rzeczywiście ma. Ale całe dnie spędzamy jedynie w obejściu, bo wciąż jest coś do zrobienia. On w ogóle mnie nie rozumie. Ani z nim się pośmiać, ani gdzieś wyskoczyć. Niby się stara, niby jest wpatrzony we mnie jak w obraz. Ale ile można wspólnie oglądać telewizję i gadać o cenach mleka?”.
/ 09.06.2024 22:00
rozczarowana kobieta fot. Getty Images, Vincent Besnault

Sebastian cały czas wyprowadza mnie z równowagi. Jutro wybieramy się na wesele, a on znowu wymyślił jakieś głupie zajęcie przy przebieraniu ziemniaków. Jasne, wiem, że to już ostatnia chwila, bo resztki, które zostały pewnie zgniją. Ale no ludzie kochani, ubabram się w tym syfie po łokcie i ciekawe jak na sobotę doczyszczę ręce i paznokcie? Czy on myśli, że wystąpię na tej imprezie w tych ogrodniczych rękawiczkach w ogniście czerwonym kolorze, których nakupił mi chyba ze sto sztuk?

Wszyscy go bronią

– Zresztą, co on tam sobie myśli, to nikt nie wie. I czy w ogóle coś myśli? – żaliłam się przyjaciółce.

– Oj Wiki, Wiki. Jesteś niesprawiedliwa. Przecież widać, na pierwszy rzut oka, że mąż cię kocha – nie wiem, dlaczego, ale ostatnio Olka dołączyła do pozostałych i dokładnie tak samo jak moja rodzinka broni Sebka.

– Jasne, kocha mnie, kocha. Dziewczyno, ty nie masz pojęcia, o czym mówisz. Nawet nie widzisz, w jakim bagnie utknęłam. Nie wiem, jaki diabeł mnie podkusił, żeby posłuchać matki i wyjść za tego niemotę – powiedziałam ze złością, okręcając kosmyk włosów wokół palca.

Zawsze tak robię, gdy się denerwuję.

Nikt mnie nie rozumiał

Olka już nic nie powiedziała, ale wyraźnie mnie nie rozumiała. Już nikt mnie nie rozumiał. Ani najlepsza przyjaciółka, ani starsza siostra. Ani tym bardziej matka, która własnymi rękami, a raczej wciąż powtarzanymi mądrościami, wkopała mnie w to bagno.

Z Sebastianem jestem niecałe pół roku po ślubie i już mam dość. Czemu więc za niego wyszłam? Bo tak kazała mi matka. Wiem, wiem, jest dwudziesty pierwszy wiek, a nie średniowieczna wieś, a ja pochodzę z normalnej rodziny. Nie jestem jedną z kilkanaściorga dzieciaków jakiegoś biednego chłopa pańszczyźnianego, która nie ma wiana, dlatego szybko trzeba wydać ją za mąż, jeśli tylko ktoś się trafi. Żeby w domu była jedna gęba mniej do wykarmienia.

No cóż, niby mamy całkiem inne czasy, a moi rodzice wcale nie są jakimiś zacofanymi ludźmi z zaścianka. Matka uczy w miejscowej szkole matematyki, a ojciec prowadzi gospodarstwo. Na szklarniach zarabia całkiem nieźle, dlatego mieszkamy w dość komfortowym domu i nie borykamy się z brakiem pieniędzy.

Mąż ma kupę ziemi i kasy

To znaczy, mieszkaliśmy. Bo teraz przeniosłam się do domu mojego męża i jego ojca. Teściowa zmarła kilka lat temu i panowie pozostali sami na włościach – że tak się wyrażę. To najbogatsza rodzina w okolicy. Ojciec Seby prowadzi zakład kamieniarski. Wytwarzają ogrodzenia, słupki, figurki ogrodowe. No i nagrobki. Bo to właśnie na te ostatnie w naszej okolicy jest największe zapotrzebowanie i na nich najwięcej zarabiają.

Do tego mają duże gospodarstwo rolne. Ich rodzina od pokoleń była najbogatsza w naszej wsi. Jakiś czas temu Sebastian dostał dotacje unijne i zaczął rozwijać hodowlę bydła mlecznego.

– On nie ma serca do tego kamienia – od dłuższego czasu powtarzał ojciec. – Ten chłopak kocha ziemię, ostatnio dokupił kolejne hektary, nowy ciągnik i kombajn. Teraz gospodarz z niego pełną gębą.

Miałam inne plany

Tego ojcowego gadania niegdyś słuchałam z przymrużeniem oka. Kończyłam właśnie technikum fryzjerskie, robiłam kurs zdobienia paznokci. Marzyła mi się praca stylistki w wielkim mieście.

Kiedyś otworzę własny salon. Taki ekskluzywny. Może nawet będziemy czesać i malować wielkie gwiazdy – mówiłam do starszej o cztery lata siostry, ale ona tylko machała ręką z lekceważeniem i składała moje deklaracje na karb dziecinnych mrzonek, które przejdą mi z czasem.

– Pewnie, marzyć nikt nikomu nie zabrania. Ale czy ty wiesz, jak ciężko się przebić? Skąd niby weźmiesz kasę na otworzenie tego swojego luksusowego salonu? Ty wiesz, jakie w mieście są czynsze za wynajem? Ile kosztuje sprzęt? – zawsze sprowadzała mnie na ziemię.

Nie chciałam żyć jak siostra

No cóż, Agnieszka skończyła licencjat z administracji, ale nie udało się jej dostać pracy w zawodzie. Najpierw była kelnerką w jakiejś knajpce na rynku, później przeniosła się do supermarketu. W końcu podłapała etat w jednym z butików w galerii handlowej, poznała Pawła i wyszła za mąż. Teraz z mozołem spłacają niebotyczny kredyt za mieszkanie, a moja siostra wysłała małą córkę do żłobka. Byleby tylko wrócić do pracy i dołożyć drugą pensję do rodzinnego budżetu.

Ja tak nie chciałam. Nie chciałam szarpać się o każdy grosz, wysłuchiwać pretensji szefowej i biegać z wywieszonym językiem od świtu do wieczora. Jednak po zdaniu matury przekonałam się, że w pobliskim miasteczku wcale nie poszukują nowych fryzjerek. A jeśli już, to nie na cały etat i za marne grosze. Pozostał mi albo wyjazd do wielkiego miasta, albo praca w jedynym supermarkecie w okolicy, gdzie rotacja pracowników była ogromna. A te ciągłe wakaty przecież o czymś świadczą, prawda?

Rozstałam się z chłopakiem

Spotykałam się wtedy z Arturem, ale on nie miał poważniejszych planów na życie.

– Sorry mała, jest fajnie tak jak jest i wcale nie chcę zakopywać się w pieluchach i harować na żonkę siedzącą w domu z dzieciakiem – powiedział mi, gdy próbowałam nieśmiało spytać o naszą przyszłość.

– Ale… – próbowałam protestować, jednak mój chłopak nie dał dojść mi do słowa.

– Widzę, co jest u mojego brata. Ta jego Malwina też twierdziła, że jest nowoczesna i zależy jej na równouprawnieniu. Po ślubie szybciutko zaszła w ciążę. Jedną, drugą. Teraz siedzi z dzieciakami w domu, a Waldek zarzyna się po dwanaście godzin na budowie, żeby utrzymać całe to towarzystwo. Ja tak się nie bawię – gadał całkiem poważnie, oczywiście jak na niego. – Jestem młody, chcę się wyszaleć. Jeśli chcesz, to możesz razem ze mną. Jeśli nie, to droga wolna – zakończył.

I tak skończył się mój trzyletni związek, z którym wiązałam duże nadzieje. Jasne, chętnie dalej spotykałabym się z Arturem, biegała na wspólne imprezki, sobotnie dyskoteki i piwko przy ogniskach ze znajomymi. Ale rodzice powiedzieli stanowcze stop i kazali mi jakoś się ogarnąć i zacząć dorzucać do rodzinnego budżetu.

Matka zaczęła mnie swatać 

I właśnie wtedy, matka wyskoczyła z tym Sebastianem. To najlepsza partia w okolicy. Bogata rodzinka, chłopak ustawiony. Duży dom dzielony tylko z ojcem, to nowoczesne gospodarstwo, kasa z zakładu kamieniarskiego.– Chłopak ma starszą siostrę, ale

Magda już dawno wyjechała do Anglii. Ponoć wyszła tam za mąż za bogatego Anglika, pracuje w jakimś banku i nie ma najmniejszego zamiaru wracać – matka zaczęła pewnego razu paplać przy kolacji.

– No i co z tego? – wyraźnie nie wiedziałam, o co jej chodzi.

– No jak to, co z tego? Powinnaś wziąć się za Sebastiana. To porządny chłopak i przy nim nie zginiesz. Ba, będziesz mieć zapewnioną dobrą przyszłość.

– Daj spokój, to jakiś nudziarz. Ani nigdzie nie wyjdzie, ani nie spotyka się z dziewczynami. Wciąż tylko w głowie mu to pole i te jego krowy. Co ja niby będę z nim robić?

– A to źle, że chłopak nie pije, nie szaleje i poważnie myśli o życiu? To gospodarstwo to jego praca i widać, że dla niego jest bardzo ważne – w końcu zakończyła rozmowę, bo akurat ojciec zawołał ją po coś na podwórko.

Wszyscy mnie namawiali

Na tym jednak temat się nie skończył. Matka zwyczajnie się uwzięła na mnie i przeciągnęła na swoją stronę ojca. Gdy obojgu nie udało się mnie przekonać, na pomoc wezwali starszą córkę.

– Co ci się nie podoba w tym Sebastianie? – siostra zaczęła mi nudzić niemal tuż po swoim przyjeździe. – Przecież to całkiem przystojny chłopak, niczego mu nie brakuje.

– Mrukliwy i do tego nudny jak flaki z olejem. Nie to, co Artur.

– Ale Artur niczego ci nie zapewni. Dziewczyno, popatrz na mnie. Użeram się z dzieckiem, domem, pracą i kredytem, i nic nie mam z tego życia. Nawet nas nie stać na wakacje czy remont mieszkania. Chcesz tak żyć? – Aga, chyba pierwszy raz, była ze mną szczera. – Ty masz szansę od razu się ustawić. Wielką miłością się nie najesz – dodała nieco filozoficznie.

I tak mnie razem z matką urabiały, że w końcu się zgodziłam.

Zgodziłam się na ten ślub

Poderwanie Sebastiana nie było trudne.

Dobrze, że szybko się zdecydowałaś. Zanim jakaś inna sprzątnęłaby ci go sprzed nosa. Słyszałam, że Karolina od organisty już miała na niego zakusy – cieszyła się matka, gdy Sebek mi się oświadczył.

Rodzice błyskawicznie zorganizowali ślub. Chyba bali się, że mogę się rozmyślić. Ani się obejrzałam, a już miałam obrączkę na palcu i wszystkie moje rzeczy zostały przewiezione do domu Sebastiana. I tak na dobre utkwiłam w tym dziwacznym małżeństwie z rozsądku.

Kasa to nie wszystko

Co z tego, że Sebastian jest pracowity i bogaty? Pieniądze on rzeczywiście ma. Ale całe dnie spędzamy jedynie w obejściu, bo wciąż jest coś do zrobienia. On w ogóle mnie nie rozumie. Ani z nim się pośmiać, ani gdzieś wyskoczyć. Niby się stara, niby jest wpatrzony we mnie jak w obraz. Ale ile można wspólnie oglądać telewizję i gadać o cenach mleka?

Już mam tego serdecznie dość. Zwłaszcza, że mąż w łóżku też do końca się nie sprawdza. Ot, odhacza szybko swój małżeński obowiązek i zasypia odwrócony do mnie bokiem. Gdzie mu tam do Artura i naszych szalony randek? Nie ma nawet porównania. Zupełnie nie mam już do niego ani serca, ani cierpliwości.

Wpadłam jak śliwka w kompot i nie mam pojęcia, co zrobić. Gdy odejdę od Sebka, matka mnie przeklnie. W naszej rodzinie nigdy nie było rozwodów. A może tak po cichu wyjadę do miasta i spróbuję zahaczyć się w jakimś salonie fryzjerskim? Tylko na to potrzebne są pieniądze. Wcale nie mam ochoty klepać biedy. Tutaj jest jak jest, ale nie martwię się o dach nad głową, rachunki czy nawet pieniądze na ciuchy, kosmetyki, jakieś drobne fanaberie. Ech, ciężkie jest to życie.

Wiktoria, 24 lata

Czytaj także: „Ugościłam teściów lepiej niż rodziców. A oni powiedzieli, że mój bigos to syf, a dom wygląda jak rudera”
„Po ślubie z męża wyszło wszystko, co najgorsze. Zaglądał do kieliszka częściej, niż do kołyski naszego dziecka”
„Rozwód nie był dla mnie porażką. Postanowiłam hucznie świętować odzyskaną wolność i panieńskie nazwisko”

Redakcja poleca

REKLAMA