„Kochanka męża zażądała od niego rozwodu kościelnego. Drań mnie upokorzył, by dostać ten papierek”

załamana kobieta fot. Getty Images, Image Source
„Czułam, że Przemkowi sprawia jakąś przyjemność pastwienie się nade mną w ten sposób. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam jego obojętny wyraz twarzy. Czy wszystko, co przeżyliśmy razem, nie miało dla niego znaczenia?”.
/ 10.06.2024 11:15
załamana kobieta fot. Getty Images, Image Source

Kiedy patrzę wstecz na nasze życie, to mogę z przekonaniem powiedzieć, że nasze małżeństwo zaczęło się jak z bajki. Niestety, nie wszystko poszło tak, jak sobie to wyobrażałam. Finalnie zostałam potwornie upokorzona.

Czułam, że to bratnia dusza

Spotkaliśmy się na campusie uczelni – on był przystojnym studentem ekonomii, a ja pełną energii młodą studentką literatury. Od razu między nami zaiskrzyło. Jego uśmiech, ciepłe oczy i poczucie humoru przyciągnęły mnie jak magnes. Chodziliśmy razem na długie spacery, spędzaliśmy godziny, rozmawiając o wszystkim i o niczym, i śmialiśmy się do rozpuku. Wydawało mi się, że znalazłam bratnią duszę.

Po trzech latach związku: wspólnych wyjazdów, wieczorów przy winie i planowania przyszłości, wziął mnie za rękę podczas jednego ze spacerów nad jeziorem i poprosił o rękę. Powiedział, że chce spędzić ze mną resztę życia. Serce biło mi mocno, gdy odpowiedziałam „tak”.

Ślub był skromny, ale piękny

Rodzina, przyjaciele, blask świec i my – szczęśliwi, młodzi, gotowi na wspólne życie. Ślubowaliśmy sobie z Przemkiem miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do końca naszych dni.

– Kocham cię nad życie – wyznawał mi ukochany. – Z nikim innym nie będę tak szczęśliwy. 

Słysząc to, nie posiadałam się ze szczęścia.

– Ja ciebie też. Proszę, nigdy mnie nie opuszczaj. Zawsze bądźmy razem.

Bardzo chciałam, żeby się udało. Niestety, los chciał inaczej.

Pierwsze lata małżeństwa były niczym spełnienie marzeń. Kupiliśmy mały domek na przedmieściach, wspólnie urządzaliśmy wnętrze, sadziliśmy kwiaty w ogrodzie. On piął się po szczeblach kariery, a ja z pasją oddawałam się pracy w księgarni, gdzie mogłam dzielić się miłością do książek z innymi.

Nasze życie było proste, ale pełne radości. Wieczory spędzane na kanapie, wspólne gotowanie, spontaniczne wyjazdy w góry – to wszystko budowało naszą więź. Wydawało mi się, że tak będzie zawsze.

Coś zaczęło się zmieniać

Przemek wracał coraz później z pracy, coraz częściej był zmęczony i rozdrażniony. Początkowo tłumaczyłam to stresem związanym z awansami i nowymi obowiązkami. Próbowałam być wspierającą żoną, gotując jego ulubione potrawy i słuchając, gdy opowiadał o problemach w pracy.

Jednak jego wycofanie stawało się coraz bardziej zauważalne. Przestaliśmy rozmawiać tak, jak kiedyś. Wieczory, które wcześniej spędzaliśmy razem, teraz były pełne milczenia.

– Czy zawsze już tak między nami będzie? – pytałam. – Tak przecież nie da się żyć. W tym ciągłym milczeniu.

– Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć – mówił Przemek. – Trochę mi się wszystkiego odechciewa.

Powiedział mi to prosto z mostu

Pewnego wieczoru, gdy znowu wrócił późno do domu, nie mogłam już dłużej tłumić swoich obaw. Wreszcie mi odpowiedział na moje nieustępliwe pytania, o co chodzi . Ale ta odpowiedź była jak cios w serce.

– Beata, chcę wziąć rozwód. Kościelny – powiedział, patrząc na mnie z chłodną determinacją. – Poznałem kogoś. Przepraszam, ale to koniec.

Zaniemówiłam. Cały świat zawalił mi się w jednej chwili. Jak to możliwe, że człowiek, którego kochałam i z którym dzieliłam życie przez tyle lat, teraz odwraca się ode mnie? Łzy napłynęły mi do oczu, gdy próbowałam zrozumieć jego słowa. Byłam zszokowana, zraniona, zdezorientowana. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Czyli mnie zdradzał. Od jak dawna to trwało? Czy coś przegapiłam?

To było upokarzające

Następne tygodnie były koszmarem. Musiałam zmierzyć się z rzeczywistością, że nasze małżeństwo dobiegło końca. Każdy dzień był walką z bólem, gniewem i poczuciem zdrady. Musiałam znaleźć siłę, by stawić czoła nowej sytuacji, podczas gdy on zaczął układać sobie życie na nowo z inną kobietą.

A potem przyszła sprawa rozwodowa. Nie tylko świecka, ale także kościelna. Zgodnie z jego żądaniem, miałam teraz tłumaczyć się przed księżmi, jak to nasze małżeństwo, które kiedyś było pełne miłości i nadziei, stało się czymś, co można łatwo przekreślić.

To było upokarzające i bolesne. Czułam się jak postać z kiepskiej telenoweli, zmuszona do tłumaczenia się z czegoś, co powinno być święte i nietykalne.

Nie sądziłam, że jest tak podły

Każde spotkanie w kurii było dla mnie jak otwieranie ran na nowo. Musiałam opowiadać o naszym wspólnym życiu, o chwilach szczęścia i o momentach, które przyniosły nam cierpienie. Wszystko to przed obcymi ludźmi, którzy mieli decydować o ważności naszego małżeństwa.

– Czy współżycie było? A jak często? Czy żona wykazywała oznaki choroby psychicznej i czy zauważał pan to jeszcze przed zawarciem ślubu?

Nie wierzyłam własnym uszom! Przemek naopowiadał tym księżom bzdur na mój temat. Dążył do tego, żeby za wszelką cenę uzyskać rozwód kościelny, co wcale nie jest takie łatwe. Przedstawiał mnie niemal jako wariatkę, bo jakiejś innej kobiecie obiecał ślub w białej sukience.

To było straszne i bezduszne

Czułam, że Przemkowi sprawia jakąś przyjemność pastwienie się nade mną w ten sposób. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam jego obojętny wyraz twarzy. Czy naprawdę nie żywił już żadnych uczuć wobec mnie? Czy wszystko, co przeżyliśmy razem, nie miało dla niego znaczenia?

Musiałam odpowiadać na intymne pytania, które tylko pogłębiały mój ból. Wydawało się, że chcieli zagłębić się w każdy aspekt naszego życia, szukając dowodów na to, że nasze małżeństwo nigdy nie powinno było się wydarzyć. Czułam się, jakbym była osądzana za coś, co było poza moją kontrolą.

– To było normalne małżeństwo – odpowiedziałam z trudem, czując, jak moje policzki płoną ze wstydu. – Mieliśmy wzloty i upadki, ale byliśmy szczęśliwi. A przynajmniej ja tak myślałam.

Przemek siedział obok mnie, patrząc gdzieś w dal, jakby wszystko było tylko formalnością. Wspomnienia naszego wspólnego życia przewijały się przed moimi oczami: pierwsze mieszkanie, wspólne wakacje, święta spędzane razem.

Mąż stał się obcym człowiekiem

– Czy była pani kiedykolwiek hospitalizowana z powodu problemów psychicznych? – zapytał ksiądz.

– Nie, nigdy – odpowiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie. – Byłam zdrowa, a jeśli przechodziłam przez trudne chwile, to były one związane z naszym wspólnym życiem. Nic, co mogłoby wpływać na nasze małżeństwo w taki sposób.

Po każdym takim spotkaniu wracałam do domu wyczerpana, emocjonalnie zdewastowana. Te pytania były jak ciosy zadawane z zimną precyzją, które miały zburzyć moje poczucie wartości i godności. A wszystko zafundował mi człowiek, który kiedyś podobno mnie kochał.

Przemek wydawał się zupełnie obojętny na moje cierpienie. Gdy wracaliśmy z kurii, on szedł przodem, a ja zostawałam z tyłu. Unikał ze mną kontaktu wzrokowego, nie odpowiadał na moje próby nawiązania rozmowy. Nasze drogi rozchodziły się coraz bardziej, a ja czułam, że tracę nie tylko męża, ale i część siebie.

Musiałam walczyć

Jednak mimo wszystko musiałam walczyć. Dla siebie, dla własnej godności i poczucia własnej wartości. I dla wspomnień naszego małżeństwa, które, choć skończyło się w tak bolesny sposób, było dla mnie ważne i prawdziwe. Próbowałam odnaleźć spokój i siłę w małych rzeczach – w pracy, w przyjaciołach, w książkach, które zawsze były moją ucieczką od rzeczywistości.

Przesłuchania rozwodowe w końcu dobiegło końca. A ja zrozumiałam, że nigdy nie zna się do końca człowieka, z którym się żyje pod jednym dachem. Choć wydawało się, że byliśmy zgodną parą, mój były mąż próbował zrobić ze mnie kogoś, kim nie jestem przed obcymi ludźmi tylko po to, żeby uzyskać papierek, na którym zależało jego nowej kobiecie. Żałosne.

Beata, 37 lat

Czytaj także:
„Mąż co wieczór płakał nad grobem matki. Było mi go żal, dopóki nie odkryłam, po co naprawdę jeździ na cmentarz”
„Mąż w domu był draniem, a poza nim traktował mnie jak królową. Nikt mi nie wierzył, w jakim piekle żyję”
„Bratowa trzęsie całą rodziną, rozstawia wszystkich po kątach jak przedszkolaków. Nie pozwolę jej sobą rządzić”

 

Redakcja poleca

REKLAMA