O mały włos a mężczyzna mojego życia wyjechałby na zawsze, nie wiedząc nawet, ile dla mnie znaczy. A wszystko przez moją krótkowzroczność. Ale po kolei…
Nasz biznes okazał się strzałem w dziesiątkę
Tuż po obronie egzaminów magisterskich wpadłyśmy z koleżanką na pomysł, żeby wystartować z małym biznesem. Warunki ku temu były sprzyjające, bo tak zwani młodzi przedsiębiorcy mogli liczyć na mnóstwo ulg i przywilejów. Firma miała się zajmować importem kosmetyków z Japonii. Ola była po szkole handlowej, a ja skończyłam japonistykę, w kraju kwitnącej wiśni bywałam dość często i zawsze przywoziłam stamtąd super kosmetyki, którym obdarowywałam przyjaciółki. Były zachwycone ich działaniem, a na polskim rynku wtedy były niemal w ogóle niedostępne.
Szybko się okazało, że nasza mała firma przynosi ogromne zyski. Po roku zatrudniałyśmy już sześć osób, miałyśmy stałych kontrahentów i pełne ręce roboty. Harowałyśmy od świtu do nocy. W międzyczasie Ola poznała Jerzego, wyszła za mąż, zaszła w ciążę i stopniowo zaczęła zmniejszać swoją aktywność w firmie, zostawiając wszystko w moich rękach i stając się jedynie udziałowcem.
Po trzech latach od rozpoczęcia działalności mogłam śmiało się określić mianem kobiety sukcesu. Wciąż jednak byłam sama, nie miałam czasu na randki i flirty, zresztą nawet w ogóle wtedy o tym nie myślałam. Któregoś dnia stałam w strasznym korku, rozmyślając o kolejnym dniu pełnym telefonów i maili, kiedy nagle… wjechałam w samochód przede mną. Zawsze uważałam się za dobrego kierowcę, nigdy nie przytrafiła mi się żadna stłuczka, a teraz takie nieszczęście…
Z auta wysiadł wysoki facet w garniturze. Jego mina mówiła wszystko.Wiadomo, każdy po pracy chce jak naszybciej znaleźć się w domu, a tu jeszcze trzeba będzie spisywać oświadczenie. Kiedy podszedł do mojego samochodu, szczęka opadła mi na ziemię.
– Krzysiek? To ty???
Na twarzy mężczyzny malowała się wściekłość pomieszana z bezbrzeżnym zaskoczeniem.
– E… Tak… Znamy się?
– Chodziłeś do klasy z moim bratem, byliście nierozłączni. Ja wtedy byłam dla was smarkulą, ale pamiętam cię doskonale.
– Renata??? To ty? Nie poznałem cię, ale się zmieniłaś!
Nieprzyjemna sytuacja przeszła w miłą pogawędkę przy dźwiękach klaksonów innych kierowców, którzy zdenerwowani musieli nas wymijać na i tak ciasnej ulicy.
– Chodź na kawę, powspominamy dawne czasy. Co u ciebie w ogóle?
Utonęłam w jego spojrzeniu
Rozmowa przeciągnęła się do późnych godzin wieczornych. Przyznam, że dawno z nikim nie rozmawiało mi się tak miło. W pewnym momencie do naszego stolika podszedł jakiś facet i przywitał się z Krzyśkiem.
– To Tomek, mój współpracownik. Poznajcie się.
Uścisnęliśmy sobie dłonie, a ja poczułam, że przeszedł mnie dreszcz. Tomek zamienił z Krzyśkiem parę słów i wyszedł a ja już wiedziałam, że tej nocy nie zasnę. Para fiołkowoniebieskich oczu wirowała mi w głowie.
– Długo razem pracujecie? – zagadnęłam, chcąc wiedzieć jak najwięcej o niezwykłym nieznajomym.
– Od miesiąca. Tomek przyszedł na miejsce Filipa, mojego kolegi z działu. Tak naprawdę dopiero się wdraża. Ale już zdążył sobie zarobić opinię don Juana – Krzysiek się zaśmiał, a ja poczułam oburzenie.
– Nie oceniaj faceta tylko dlatego, że mu nie wychodzi z kobietami – Krzysiek przestał się śmiać i jakby posmutniał.
Przez kolejne dni moje myśli krążyły wokół przystojnego kolegi Krzyśka. Nie miałam jednak pojęcia w jaki sposób go odnaleźć, a spytać najzwyczajniej się wstydziłam.
Tydzień później znów umówiliśmy się z Krzyśkiem w tej samej kawiarni. Uznał, że powinnam częściej gdzieś wychodzić, bo ciągłe siedzenie w pracy skończy się dla mnie fatalnie. Kiedy opowiadaliśmy sobie historie z życia, do kawiarni wszedł nikt inny jak… Tomek. Tym razem przysiadł się do naszego stolika. Rozmowa we trójkę jakoś się nie kleiła, być może dlatego, że utonęłam w oczach tego przystojnego bruneta. W końcu Krzysiek wymówił się jakimiś obowiązkami i wyszedł, zostawiając nas razem.
Tomek zaczął mnie o wszystko wypytywać. W ciągu godziny opowiedziałam mu chyba całe swoje życie. Widziałam, jak jego oczy robią się coraz większe, kiedy mówiłam o naszym ryzykownym pomyśle z firmą kosmetyczną i wielkim sukcesie, jaki osiągnęła.
Na koniec spotkania Tomek zapytał, czy poszłabym z nim do kina. Odparłam, że z przyjemnością. Miałam wrażenie, że złapałam Pana Boga za nogi. Ten facet wyglądał jak z żurnalu, był oczytany, kulturalny, zabawny, a przy tym bardzo się mną interesował.
Nie wierzyłam w to, co usłyszałam
Następnego dnia zadzwoniłam do Krzyśka, zdając mu relację z poprzedniego wieczoru. Miałam wrażenie, że jego głos jest trochę smutny, ale rozmowa z nim jak zawsze była bardzo miła.
Relacja z Tomkiem układała się coraz lepiej. Już nie byłam wieczną pracoholiczką z głową w mailach i telefonach. Wreszcie miałam swoje życie. Tomek wydawał mi się wyśnionym facetem, a Krzysiek okazał się najlepszym przyjacielem. Potrafił uważnie słuchać, a przy tym był bardzo delikatny i nie wypytywał o nic.
W końcu postanowiłam zaprosić Tomka do swojego mieszkania. Kiedy wszedł, nie krył zdziwienia.
– Mieszkasz w takiej małej kawalerce? Przecież stać cię na coś większego i bardziej luksusowego!
– Jakoś nie miałam czasu zająć się szukaniem mieszkania. Poza tym i tak większość czasu spędzałam w pracy, a tu jest mi zwyczajnie wygodnie. Zajmę się tym, jak pomyślę o założeniu rodziny – posłałam Tomkowi figlarny uśmiech. To była pierwsza z naszych wspólnych nocy.
Któregoś dnia parę tygodni później byliśmy umówieni z Tomkiem w restauracji. Przyszłam chwilę wcześniej i zobaczyłam, że on już siedzi przy stoliku. Chciałam zajść go z tyłu i zrobić mu niespodziankę. Kiedy zbliżałam się do stolika usłyszałam, jak z kimś rozmawia.
– Stary, mówię ci, żyła złota. Nie wiem, jaki jest kapitał jej firmy, ale na pewno niemały. Gdyby tylko zmieniła mieszkanie na coś bardziej luksusowego… Ale popracuję nad tym.
Myślałam, że się przesłyszałam. Wmawiałam sobie przez chwilę, że to jednak nie było o mnie, ale zbieżność szczegółów nie mogła być przypadkowa.
– Muszę kończyć, bo zaraz przyjdzie. Na razie! – rzucił wesoło przez telefon, po czym położył go na stoliku. Zbliżyłam się, nogi miałam jak z waty.
– Cześć, kochanie, już jesteś… myślałam, że będziesz trochę później – Tomek najwyraźniej nie był pewny ile usłyszałam z jego rozmowy. – Siadaj, zaraz coś zamówimy.
Oczywiście rachunki w restauracjach zazwyczaj płaciłam ja, bo Tomek zajmował na razie niższe stanowisko i jego zarobki nie były jeszcze zbyt wysokie. Usiadłam na brzegu krzesła, gotowa zaraz wstać i zerwać się do wyjścia. Czułam, jak w gardle rośnie mi wielka gula.
– Tomek, z kim rozmawiałeś? – spytałam drżącym głosem.
– Z kumplem. Oj wiesz, takie głupie męskie sprawy – odparł wesołkowato.
– Słyszałam sporą część tej rozmowy i wiem, że mówiłeś o mnie. Słuchaj, nie pozwolę się tak traktować. Nie jestem żadną żyłą złota, tylko kobietą, która zakochała się w facecie, który chciał ją wykorzystać. Żegnaj.
To on okazał się tym jedynym…
Natychmiast po wyjściu z restauracji zablokowałam w komórce numer Tomka. Nie chciałam, żeby do mnie wydzwaniał. Czułam się sponiewierana, oszukana i nieszczęśliwa, a jedyną osobą, która w tym momencie mogła mi pomóc, był Krzysiek.
– Słuchaj, czy mogłabym do ciebie przyjechać? – spytałam przez łzy, kiedy odebrał telefon.
– Jasne! Coś się stało? – wyczułam w jego głosie niepokój.
– Wszystko ci opowiem jak się spotkamy.
Godzinę później stałam pod drzwiami jego mieszkania.
– O Boże, jak ty wyglądasz, jak kupka nieszczęścia! Wchodź i mów, co się stało.
Opowiedziałam Krzyśkowi całą historię, płacząc przy tym jak bóbr. Pocieszał mnie i przytulał. W końcu zasnęłam na kanapie w jego salonie. Kiedy obudziłam się rano, przede mną na stoliku stał kubek z parująca kawą, świeże bułeczki i karteczka: „Zostań tak długo, jak chcesz. Nie martw się, wszystko będzie dobrze”.
Poczułam, jak wzbiera we mnie fala wzruszenia. W jednej sekundzie do mnie dotarło, że zamiast opłakiwać tamtego łajdaka, powinnam na kolanach przeprosić Krzyśka za to, jak strasznie go potraktowałam. Wypłakiwałam mu się, zupełnie ignorując jego ostrzeżenia, że Tomek to lovelas. Widocznie nie byłam pierwszą kobietą, którą tak wykorzystał.
Zebrałam się i poszłam do pracy. Po drodze zadzwoniłam do Krzyśka, prosząc go o spotkanie wieczorem.
– Dobrze, ja też muszę ci o czymś powiedzieć.
Kiedy wieczorem zobaczyłam go w knajpie, poczułam autentyczną wewnętrzną radość.
– Ty mów pierwszy, co chciałeś mi powiedzieć – rzuciłam wesoło.
– Wyjeżdżam. Firma chce, żebym objął kierownictwo nad oddziałem na drugim końcu kraju.
– Co? Jak to? Ale ty nie możesz tak po prostu wyjechać…
– Dlaczego? Nic mnie tu nie trzyma. Nie mam nikogo, moja rodzina i tak mieszka gdzie indziej.
– Nikogo? A ja?
– Jestem dla ciebie tylko przyjacielem.
– Nie tylko… Po tej historii z Tomkiem dotarło do mnie, ile dla mnie znaczysz. Nie możesz wyjechać, nie teraz. Bardzo cię potrzebuję i… kocham cię – nie wierzyłam, że wreszcie to powiedziałam.
Tomek nic nie powiedział, ale jego uśmiech mówił wszystko. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Tego wieczoru nie potrzebowaliśmy już nic mówić.
Renata, 34 lata
Czytaj także:
„Mąż uważał, że on zarabia prawdziwą kasę, a ja tylko na waciki. Zdziwił się, gdy zobaczył stan konta”
„Mąż zazdrościł mi większej pensji, a taka kasa nawet mu się nie śniła. Szybko rozbiła nasze małżeństwo”
„Mąż dawał mi 300 zł kieszonkowego, a reszty kasy pilnował jak cerber. Siedziałam cicho, bo byłam od niego zależna”