„Mąż zazdrościł mi większej pensji, a taka kasa nawet mu się nie śniła. Szybko rozbiła nasze małżeństwo”

zamyślona elegancka kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Dopóki wspólnie pracowaliśmy na uczelni i zarabialiśmy grosze, wszystko było dobrze. Gdy znalazłam pracę w korporacji i awansowałam, mąż zaczął być zazdrosny. W końcu zarzucił mi, że jestem materialistką i złożył pozew o rozwód”.
/ 24.04.2024 11:15
zamyślona elegancka kobieta fot. Getty Images, Westend61

Z Ambrożym poznałam się na uczelni, gdzie oboje robiliśmy doktorat i prowadziliśmy zajęcia ze studentami. Już wtedy był znany na całym wydziale nie tylko ze swojego nieco staroświeckiego imienia, które rodzice nadali mu na cześć pana Kleksa, ale i drobnych dziwactw. On jednak uparcie twierdził, że pochodzi ono ze starożytnej greki i oznacza nieśmiertelnego lub boskiego.

Zawsze był inny

Studenci te jego wykłady o etymologii imion traktowali z lekkim pobłażaniem i często gęsto na uczelnianych korytarzach można było usłyszeć teksty w stylu:

– O, idzie boski Ambroży. Spójrz, pan magister na piątej.

On jednak niewiele sobie z tego robił zafascynowany starymi księgami i kolejnymi odkryciami w archiwum. O dziwo, był całkiem lubiany przez studentów. Potrafił nawet zachęcić ich do porzucenia komórki, wyjścia do działu ksiąg specjalnych i zerknięcia do prawdziwych wolumenów w miejsce internetowych baz, które były ich głównym źródłem informacji.

To było jednak ponad dziesięć lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. Oboje skończyliśmy doktorat i ja pożegnałam się z uczelnią na dobre, a Ambroży został na swojej katedrze, gdzie wytrwale pnie się do profesury. W międzyczasie zdążyliśmy wspólnie zamieszkać, wziąć ślub, uwić przytulne gniazdko i zostać rodzicami uroczej Kingi z blond loczkami i najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Nasza córcia miała mieć na imię Kleopatra, ale stanowczo zaoponowałam i tym razem postawiłam na swoim.

Potrzebowaliśmy pieniędzy

Na urlopie macierzyńskim przekonałam się, że spłacanie kredytu za mieszkanie, codzienne rachunki i utrzymanie dziecka to nie lada wyzwanie. A wydatki przecież wciąż będą rosnąć.

To właśnie wtedy postanowiłam, że żegnam się ze swoją częścią etatu na uczelni. Miałam tam niewiele godzin, a jakie są pensje w polskiej budżetówce raczej nie trzeba nikomu tłumaczyć. Porzuciłam więc bezpieczne i dobrze znane sobie mury na rzecz dużej korporacji, która poszukiwała testerów oprogramowania. Nie wymagali kierunkowego wykształcenia, a moja zaciętość w szybkim przyswajaniu wiedzy, wreszcie na coś się przydała.

Skończyłam specjalny kurs i dostałam stały etat. Szybko doceniono mogą rzetelność i zaczęłam piąć się po szczeblach korporacyjnej kariery. Teraz jestem jednym z managerów zarządzających całym zespołem testerów, a moja pensja niewiele ma wspólnego z początkową gażą.

Czasami tęsknię, ale nie wrócę

Firma rozwija się, podłapuje coraz większych klientów i bardziej zaawansowane projekty. Dla mnie oznacza to nie tylko podniesienie podstawy, ale i pokaźne premie, które wpływają na konto za dobrze ukończone projekty.

Przyznam szczerze, że czasami tęsknię za specyficzną atmosferą uczelni. W żadnym innym miejscu nie spotkałam aż tylu pasjonatów zafascynowanych swoją dziedziną. Zawsze miałam dobry kontakt ze studentami, potrafiłam skłaniać ich do zaangażowania i dyskusji. Powiem nieskromnie – moje zajęcia były jednymi z najbardziej lubianych na całym kampusie. Ale samym zaangażowaniem rachunków nie zapłacę, dlatego zdecydowałam się rozwijać karierę gdzieś indziej i nie narzekam.

Mąż ma głowę w chmurach

Doskonale wiem, że dla mojego męża opuszczenie jego bezpiecznego pokoju na trzecim piętrze wydziału humanistycznego i przeniesienie się w świat oddalony od ukochanego archiwum byłoby końcem świata. On zwyczajnie kocha te swoje badania i tylko przeglądając księgi jest szczęśliwy.

– Nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić coś innego – często mi powtarza, a ja kiwam głową ze zrozumieniem.

– Tak, ty jesteś urodzonym naukowcem i bez zapachu kurzu na pewno byś usechł – mówię z lekkim żartem, ale doskonale rozumiem jego fascynację i cieszę się, że może realizować się na swoim polu, dostaje granty na kolejne badania, a na jego koncie rośnie spis ważnych publikacji w prasie naukowej.

Tytuł profesora to jedynie kwestia czasu. Jestem o tym święcie przekonana, chociaż Ambroży zupełnie nie potrafi chwalić się swoimi osiągnięciami i zabiegać o siebie.

To była szansa na lepsze życie

Byłam jednak przekonana, że wspólnie doskonale się uzupełniamy. Aż do momentu, gdy dostałam kolejny awans, a wraz z nim naprawdę imponująca podwyżkę. Myślałam, że to będzie duża szansa dla naszej rodziny.

– Może nawet uda się nam sprzedać to mieszkanie i zbudować dom – mówiłam z rozmarzeniem do przyjaciółki.

– Pewnie, zasłużyłaś, żeby spełniać marzenia – Agnieszka znała mnie jeszcze z liceum i doskonale wiedziała, że mam duże ambicje. – Nie znam innej osoby, która byłaby tak pracowita i rzetelna. Cieszę się, że w tej firmie poznali się na tobie. Bo wiesz, nigdy cię o to nie pytałam, ale ta uczelnia to mizerne zarobki, nie? – dodała, wymownie zerkając w stronę salonu, gdzie Ambroży siedział na kanapie, a wokół niego wszędzie walały się kartki z pracami semestralnymi.

Mąż zaczął mi zazdrościć

Byłam przekonana, że mój mąż niczego nie usłyszał. Ale niestety, myliłam się. Po wyjściu Agi, Ambroży przyszedł do mnie do kuchni i pierwszy raz od dawna, a chyba nawet pierwszy raz, odkąd się poznaliśmy, zaczął wypytywać o moje zarobki.

– To, ile ty teraz Basiu zarabiasz? – w jego ustach takie pytanie wydało mi się prawdziwym kosmosem.

Wtedy jeszcze udało mi się zmienić temat, ale mąż zaczął drążyć. W końcu zażądał dostępu do mojego konta i sprawdził na rachunku wpływy. Zdaje się, że takie kwoty nawet mu się nie śniły.

Od tego czasu w naszym małżeństwie zaczęło się coś psuć. Niby Ambroży nic nie mówił i pozornie było wszystko po staremu, ale intuicyjnie czułam, że coś jest nie tak. Patrzył na mnie ze smutkiem, często komentował moje późniejsze powroty czy podczas porannego wyjścia rzucał:

– Biegnij, biegnij szybko do pracy. Ja dzisiaj odprowadzę Kingę do przedszkola, bo w końcu ty jesteś głównym żywicielem naszej rodziny.

Byłam zaskoczona jego zachowaniem

Naprawdę byłam przekonana, że jest naukowcem zafascynowanym swoimi badaniami i prowadzenie wykładów przynosi mu ogromną radość. Tak, sądziłam też, że jest nieco oderwany od rzeczywistości i dzisiejszego świata. Ale zawsze wydawało mi się to piękne i takie urocze. Nigdy nie pomyślałam, że zarabia mniej ode mnie.

Owszem, cieszyłam się, że udało mi się rozwinąć w tej firmie, dostać awans i ładną podwyżkę. Wiedziałam, że potrzebujemy pieniędzy, żeby zapewnić sobie i dziecku wygodne życie.

Byłam dumna z męża i często chwaliłam się rodzinie oraz znajomym z pracy, że jest prawdziwym pasjonatem, który niedługo pewnie osiągnie tytuł profesorski. Nawet już planowałam, jak będziemy mogli świętować jego sukces. A może tak dłuższy pobyt w Grecji? Ale nie taki standardowy na plaży, tylko śladem starożytnej kultury?

Niestety, spotkała mnie nieprzyjemna niespodzianka. Zupełnie nie mieściło mi się w głowie, że mąż zazdrości mi większej pensji, a mój sukces jest mu solą w oku. Aż do tej feralnej kłótni.

Pokłóciliśmy się

Ambroży wrócił z uczelni zdenerwowany. To było naprawdę niesamowite. On, taka oaza spokoju, trzasnął drzwiami wejściowymi, a na moje pytanie, czy wszystko w porządku, odburknął coś ze złością. W końcu wieczorem eksplodował i wygarnął, co o tym wszystkim sądzi.

– Znowu ucięli nam pieniądze na badania i będę musiał porzucić swój nowy projekt. A tak marzyła mi się książka na ten temat – mówił, a ja doskonale rozumiałam już jego zdenerwowanie.

Ale kolejne słowa wprawiły mnie w ogromne zdumienie:

– Zobacz, ty tyle zarabiasz w tym swoim korpo, a na prawdziwą naukę nigdy nie ma pieniędzy – ton jego głosu był zimny. – A co wy niby robicie dla świata? Po co komuś te gry komputerowe? Przecież to uzależnia ludzi, robicie więcej szkody niż pożytku.

– To jest rozrywka, a ludzie potrzebują rozrywki. Gry się sprzedają, takie są potrzeby rynku, a my wychodzimy im naprzeciw – powiedziałam swoim korporacyjnym językiem, przekonana, że każdy powinien rozumieć podstawowe prawa popytu i podaży.

Ale nie mój mąż. Dla niego to było nie do pomyślenia.

– Wiesz, przemyślałem wszystko i doszedłem do wniosku, że strasznie się zmieniłaś. Nie ma w tobie już nic z tej doktorantki, którą poznałem na uczelni. Wtedy miałaś pasję, potrafiłaś o niej rozmawiać godzinami. Teraz twoim głównym celem w życiu jest zarabianie pieniędzy. Skupiasz się jedynie na tym i nie widzisz niczego innego. Ja tak nie chcę – dodał.

Byłam wściekła

– Po prostu zazdrościsz mi wynagrodzenia, bo sam zarabiasz marne grosze! Więcej wydajesz na te swoje książki – krzyknęłam. – Sądzisz, że z twojej pensji spłacilibyśmy swobodnie kredyt za to mieszkanie, opłacili wszystkie rachunki, wymienili samochód na nowy? Że moglibyśmy pozwolić sobie na prywatne przedszkole?

Widziałam zdumienie w jego oczach, ale nie mogłam się powstrzymać:

– Czy ty w ogóle wiesz, jakie są teraz ceny? Kiedy ostatnio byłeś w sklepie, zapłaciłeś rachunki za prąd, opłaciłeś naprawę auta u mechanika? Żyjesz sobie w zamkniętym naukowym świecie tylko, dlatego że ja ogarniam naszą codzienność – wygarnęłam wszystko, co od dawna leżało mi na sercu.

Słowo daję, że nie chciałam tego powiedzieć. Ale mleko się już rozlało. Zresztą, to była prawda. Bez mojej pensji żylibyśmy na całkiem innym poziomie. A ja chciałam zapewnić dziecku bezpieczne i szczęśliwe dzieciństwo, dobrze przygotować go do dorosłości.

Nigdy nie sądziłam, że pieniądze mogą rozbić moje małżeństwo. Ale dokładnie tak się stało. Ambroży złożył pozew o rozwód i wyprowadził się do wynajętej kawalerki. Dawna koleżanka z uczelni powiedziała mi po cichu, że dużo czasu spędza z nową panią doktor. Taką samą pasjonatką jak on sam. Ciekawe, jak oni dadzą sobie radę w tym brutalnym świecie? W czarnych barwach widzę ich przyszłość.

Barbara, 40 lat

Czytaj także: „Mąż od 20 lat miał drugą rodzinę. Ja dostawałam od niego tanie parówki, a kochanka wakacje w tropikach”
„Chciałam, by mąż mnie doceniał, a on tylko wymagał i karał. Ślub z nim to mój największy błąd w życiu” 
„Krótko po ślubie mąż pokazał swoje prawdziwe oblicze. Uciekłam od tego tyrana, ale ciągle czułam się jak w potrzasku”

 

Redakcja poleca

REKLAMA