„Byłam zakochana w młodszym o 20 lat koledze z pracy. Nie widziałam, że robię z siebie pośmiewisko”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, auremar
„Nagle dotarło do mnie, że te miny, te uśmieszki kolegów być może wcale nie były takie miłe i serdeczne. Kpili sobie ze mnie, naśmiewali się pewnie za plecami, że stara baba zwariowała na punkcie młodego chłopaka”.
/ 06.09.2024 14:52
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, auremar

Pracuję w firmie świadczącej usługi transportowe. Biuro, które dzielę z trzema koleżankami, mieści się na parterze budynku obok warsztatów i biur marketingu. Jestem najstarsza z całej naszej czwórki i najbardziej życiowo doświadczona.

Nieudane małżeństwo skończyło się rozwodem po piętnastu burzliwych latach i teraz, po kolejnych dziesięciu, nadal jestem sama… Może nie tak całkiem, bo wciąż mieszkam z córką. Ale Marta (która, nawiasem mówiąc, jest moją dumą), skończyła już studia i od roku pracuje. Zajęta swoim życiem, nie potrzebuje mnie tak bardzo, jak kiedyś, i pewnie dlatego czuję się trochę samotna.

Zbyt długo się męczyłam 

Mój mąż był okropnie nudnym człowiekiem. Nigdy nie zależało mu na tym, aby miło i ciekawie spędzać ze mną wolny czas. Wyjścia do kina czy do znajomych, wyjazd na weekend w góry? Nic z tych rzeczy. Interesowało go jedynie siedzenie przed telewizorem z pilotem w ręce i objadanie się smakołykami. Ale było, minęło. Staram się do tego nie wracać, a gdy ogarnia mnie chandra, pocieszam się, że lepiej jest mi samej niż z kimś takim.

Tęsknię jednak coraz bardziej za towarzystwem kogoś, kto zauważyłby we mnie kobietę, piękną i atrakcyjną, kto by mnie przytulił, pocieszył w trudnych chwilach i był mi podporą, a nie kulą u nogi. Nie czuję się jeszcze stara i wierzę, że mogę się podobać.

Czuję się młodsza

Pracuję z dużo młodszymi kobietami. Żadna z nich nie przekroczyła jeszcze czterdziestki, podczas gdy ja ten magiczny próg mam już dawno za sobą. One wciąż narzekają na niegrzeczne dzieci, leniwych mężów i wścibskie teściowe.

Ja, słuchając tych narzekań, czuję się młodsza od nich i szczęśliwsza. Właściwie nie mam żadnych problemów. Żadnych, oprócz tęsknoty za kimś bliskim. Za mężczyzną…

Wiele nas łączyło

Pewnego dnia do naszej firmy przyjęto dwóch młodych ludzi na stanowiska specjalistów marketingu. Jeden z nich od razu wpadł mi w oko – był wysoki, przystojny, nosił dłuższe włosy, tak jak lubię. I jakoś tak sympatycznie i szczerze się uśmiechał…

Spotkaliśmy się w kuchni, gdzie wszyscy jadali śniadania. Miałam wrażenie, że i on przygląda mi się uważniej niż innym osobom, co od razu poprawiło mi humor. Tak dawno nikt się mną nie interesował!

Stopniowo poznawałam go coraz lepiej i zaczęłam odkrywać w nim coraz więcej zalet. Był kawalerem, mieszkał z matką, uwielbiał chodzić po górach (tak jak ja), pasjami słuchał jazzu (tak jak ja) i dzielił ze mną miłość do filmów Almodovara. Wspaniale nam się rozmawiało i muszę przyznać, że zawsze z żalem kończyłam śniadanie i wracałam do pracy.

A potem, w ciągu dnia, widząc przez okno, że Michał idzie w stronę naszego budynku, zrywałam się z krzesła i biegłam do kuchni. Za każdym razem na mój widok uśmiechał się tak serdecznie, że robiło mi się ciepło na sercu.

Rozpalał moją wyobraźnię

Moje zachowanie zwróciło uwagę koleżanek, zaczęły się trochę podśmiewać z tego naszego  przesiadywania przy kawie, co przyjęłam z pewnym zadowoleniem. Nie widziałam nic złego w tym, że polubiłam Michała w szczególny sposób, i nie chciałam tego ukrywać.

Kiedyś, podczas kolejnej bezsennej nocy, doszłam do wniosku, że nie mogę się doczekać poniedziałku. Że nie śpię, bo tęsknię za Michałem. I dotarło do mnie, że chyba się w nim zakochałam…

Wkrótce zauważyłam, że i on zrobił się dziwnie zamyślony, jakby speszony. Pomyślałam, że może też coś do mnie czuje, i tak jak ja boi się ujawnić. W każdej wolnej chwili snułam marzenia o tym, jak będziemy się spotykać po pracy, jeździć na urlopy, weekendy. Rozpierała mnie radość oczekiwania, tak wielka, że musiałam się komuś zwierzyć.

Zwierzyłam się siostrze

Ula zawsze potrafiła mnie zrozumieć i zawsze była wobec mnie szczera. Ale kiedy zapytała, ile Michał ma lat, wiedziałam, że rozmowa nie skończy się tak, jak bym sobie tego życzyła.

– Ile? Dwadzieścia sześć? Jest dwadzieścia lat od ciebie młodszy! – westchnęła ciężko i usiadła w fotelu. – Jak ty sobie to wyobrażasz? Przecież ten chłopak mógłby być twoim synem!

– Ale jakie to ma znaczenie? – wykrzyknęłam wzburzona. – Ula, czy ja nie mam prawa do szczęścia? Co w tym złego, że chcę miło spędzać czas z człowiekiem, który jest mi bliski, z którym świetnie się dogaduję? Nie rozumiesz mnie? Jesteśmy dorośli i jeśli będziemy chcieli być ze sobą, to jakie znaczenie ma różnica wieku?

– Ma bardzo duże. On na pewno zechce kiedyś założyć rodzinę. Z kim? Z tobą? Kobieto, zamierzasz urodzić mu dzieci? – ton mojej siostry rozzłościł mnie nie na żarty.

– Ale może jego wcale nie interesuje zakładanie rodziny i nie zamierza mieć dzieci! – wykrzyczałam wściekła. – Może w ogóle o tym nie myśli! Ula, ja widzę, że nie jestem mu obojętna. Nie rozumiesz? Świetnie się czuję w jego towarzystwie. Jest miły, inteligentny, wrażliwy. Nie zrezygnuję z niego tylko dlatego, że jest młodszy!

Byłam zła

Dlaczego Ula nie mogła dzielić ze mną mojego szczęścia? Wreszcie chciało mi się żyć, codziennie jak wicher pędziłam do pracy z nadzieją na nowe, miłe przeżycia z Michałem w roli głównej.

– Naprawdę wyobrażasz sobie z nim wspólne życie? – Ula nie dawała za wygraną. – Spotkanie z jego matką też? Przecież szlag ją trafi, jak się dowie, że stara baba zawraca głowę jej synkowi! Spójrz w lustro!

Pokłóciłyśmy się wtedy nie na żarty. I kłóciłyśmy się zawsze, kiedy temat powracał w naszej rozmowie. W końcu powiedziałam jej, że jest jedyną osobą, która chce mi obrzydzić Michała.

– Ludzie, z którymi pracuję, są bardziej serdeczni i wręcz nam kibicują! – wykrzyczałam Urszuli.

To była prawda, coraz częściej zauważałam, że zachowują się tak, jakby nie chcieli nam przeszkadzać, dyskretnie usuwając się z drogi. Kilka razy usłyszałam coś w tym stylu: „O, proszę, a tu znów nasze papużki nierozłączki” albo „Elu, Michał przyjdzie na śniadanie dopiero za godzinkę, bo ma spotkanie”.

– Naprawdę jedyną? – moja siostra uśmiechnęła się ironicznie. – A jak zareagowała Marta?

Chciałam powiedzieć córce

Przyznałam, że córka jeszcze o niczym nie wie, ale jestem pewna, że będzie po mojej stronie. Ileż to razy słyszałam od niej o tym, jak świetnie wyglądam, i że z powodzeniem mogłabym uchodzić za młodszą, niż jestem!

Postanowiłam, że opowiem jej o Michale jeszcze tego wieczoru. Zanim jednak zebrałam się na odwagę, długo rozmawiałyśmy z córką na różne inne tematy. Pytałam, co u niej, licząc, że kiedy już mi się zwierzy, zapyta potem, co u mnie. Na razie siedziałyśmy przed jej komputerem, oglądając zdjęcia mojej córki i jej przyjaciół z ich ostatnich wycieczek.

Były tam między innymi fotki z weekendowego wypadu do Zakopanego. Oprócz Marty i jej znajomych, których dobrze znałam, zauważyłam też kilka nowych twarzy. I nagle serce mi zamarło, a potem zaczęło bić jak oszalałe.

Na jednym ze zdjęć był… Michał. Patrzył prosto w obiektyw i uśmiechał się szeroko, trzymając w objęciach Olgę, koleżankę Marty jeszcze z liceum. Wyższy od niej o dobre trzydzieści centymetrów, nachylał się nad głową dziewczyny i wyglądało to, jakby właśnie zamierzali się pocałować, bo Olga podniosła twarz do góry.

Byłam  w szoku

Za wszelką cenę starałam się opanować i oglądać zdjęcia, nie dając po sobie nic poznać. Potem znów Michał i znów Olga, z którą wyraźnie łączyła go bliska zażyłość. On trzymał ją na kolanach i nawzajem karmili się truskawkami. Nie potrafiłam wydusić słowa.

Martę chyba zdziwiło moje milczenie, bo w pewnej chwili zapytała:

– Nie poznajesz Olgi, mamo? Faktycznie wygląda trochę inaczej, to przez ten kolor włosów. Nie powinna się farbować na blond, sama widzisz… A to ten jej Michał – kontynuowała córka. – Opowiadałam ci, pamiętasz? Ten, który udzielał jej korepetycji z matmy, i w końcu zakochali się w sobie po uszy. Wczoraj pochwaliła mi się, że w lipcu ślub. Pięć lat jest od niej starszy, ale to nic, prawda? Facet może być starszy, gorzej, jak starsza jest kobieta… – trajkotała jak nakręcona, nie wiedząc nawet, że jej matce właśnie wali się świat.

Nagle zobaczyłam wszystko z zupełnie innej strony. Michał był młodym mężczyzną i potrzebował młodej kobiety – żeby urodziła mu dzieci, dzieliła z nim podobne smutki i radości, żeby się razem z nim zestarzała…

Co ja sobie wyobrażałam?! 

Ula miała rację – za dziesięć lat to ja już na pewno nie będę wyglądała młodo i atrakcyjnie, nawet jeśli teraz jeszcze nie jest ze mną tak źle. Jak najszybciej muszę wszystko odkręcić!

Nie spałam całą noc, wciąż analizowałam swoje zachowanie w pracy. Czy się za bardzo nie ośmieszyłam? Czy nie zrobiłam, nie powiedziałam czegoś głupiego? Nagle dotarło do mnie, że te miny, te uśmieszki kolegów być może wcale nie były takie miłe i serdeczne. Kpili sobie ze mnie, naśmiewali się pewnie za plecami, że stara baba zwariowała na punkcie młodego chłopaka.

A Michał? Ostatnio wyraźnie zatroskany i smutny. Ja, wariatka, myślałam, że to z miłości do mnie. A on pewnie miał już dość natrętnej idiotki, ale nie chciał być niegrzeczny. Cierpliwie jadł ze mną te wszystkie śniadania i rozmawiał, skoro go wciąż nie odstępowałam.

Wiedziałam, że muszę zacząć to wszystko odkręcać. Zacznę od zrezygnowania ze śniadań. Trudno. Powiem, że się odchudzam. I przede wszystkim muszę się zachowywać naturalnie, żeby nikt nie zauważył, ile mnie to kosztuje.

Po nieprzespanej nocy z ciężkim sercem i potwornym bólem głowy wyruszyłam do pracy. Pierwszy raz od dawna zupełnie nie miałam na to ochoty. Znów czułam się stara, brzydka i samotna.

Elżbieta, 46 lat

Czytaj także: „Eks mojego męża wepchnęła go w moje ramiona. Zgrywała moją przyjaciółkę, ale w zanadrzu miała swój przebiegły plan”
„Myślałam, że w 43. urodziny będę topić się w oceanie rozpaczy. Tymczasem eks zrobił mi najlepszy prezent pod słońcem”
„Moja dziewczyna jest kapryśna jak Morze Bałtyckie. Kochałem ją, ale musiałem postawić ultimatum”

Redakcja poleca

REKLAMA