„Moja dziewczyna jest kapryśna jak Morze Bałtyckie. Kochałem ją, ale musiałem postawić ultimatum”

zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Frazao Studio Latino
„Wczoraj dostała takiego ataku furii, że poleciała do pokoju, w którym śpimy i po prostu padła na łóżko tak jak stała, w ciuchach. Następnego dnia chodziłem taki rozbity, że w ogóle nie mogłem zebrać myśli. I wtedy stwierdziłem, że coś trzeba z tym w końcu zrobić, bo dłużej nie dam rady żyć w ten sposób”.
/ 06.09.2024 07:15
zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Frazao Studio Latino

Nie pragnąłem, by zniknęła z mojego życia. Wypowiadałem te słowa z bólem w duszy, ponieważ darzyłem ją szczerym uczuciem, ale prawda jest taka, że niszczyła moją codzienność. Jej sympatyczne wariactwo bywało świetne, od czasu do czasu, jednak w powszedniej rutynie stawało się zgubne. Wkraczając w dorosłość i samodzielność, potrzebowałem obok siebie kogoś, na kim będę mógł polegać, kto stanie się moją życiową towarzyszką.

Znajomość z Asią rozpocząłem, będąc na trzecim roku, podczas imprezy akademickiej. Przyciągnęła moją uwagę, ponieważ jedna strona jej głowy była praktycznie ogolona, podczas gdy po drugiej stronie miała długie kosmyki, luźno spływające na ramiona.

Na twoim miejscu pozwałbym fryzjera — rzuciłem żartobliwą uwagę, wykazując się niespotykaną u mnie śmiałością.

– Specjalnie noszę taką fryzurę, aby zmylić zeznania świadków podczas napadu na bank – odpowiedziała z kamienną twarzą.

– Ale z ciebie wariat! – parsknąłem śmiechem, a ona dołączyła do mnie chwilę później.

Miała luźne podejście

Moim kierunkiem były finanse, a marzeniem praca w banku. Ona z kolei była przyszłą panią weterynarz, która nie miała sprecyzowanych planów odnośnie tego, co będzie robić po studiach.

– Czas pokaże, co mi los zgotuje – taka była jej odpowiedź na moje pytania dotyczące planów na dalsze życie zawodowe.

Zawsze byłem pod wrażeniem tego, jak umie cieszyć się chwilą i nie przejmować jutrem, w przeciwieństwie do mnie. Ja z kolei od zawsze potrzebowałem mieć wszystko rozplanowane — wiedzieć, jaki jest mój cel i w jaki sposób go zrealizuję.

Ten sposób myślenia ukształtował się u mnie, gdy ukończyłem szkołę podstawową, a duży wpływ — jak u wielu młodych osób — mieli na to rodzice. Ciągle powtarzali, żebym dobrze się zastanowił nad wyborem liceum i profilu, bo będzie to miało wpływ na to, na jakie studia pójdę, a w konsekwencji na całą moją przyszłość.

– Słuchaj, nie ma co zwlekać. Trzeba mieć jakiś plan na przyszłość, bo inaczej będziesz harował gdzieś za marne grosze – ciągle powtarzał mi tata, który sam tyrał jako urzędnik w naszej mieścinie.

– Ja w twoim wieku to bym skorzystał z okazji, a nie siedział całymi dniami za biurkiem, jak ja teraz.

Była bardzo spontaniczna

Wszystko dokładnie przemyślałem, częściowo po to, aby nie rozczarować moich opiekunów, a częściowo dlatego, bo bałem się konsekwencji z podjęcia złej decyzji. Aż tu nagle wpadłem na nią: laskę totalnie wyluzowaną, która potrafiła z radochy wpaść w dołek w ciągu paru chwil.

Pewnego razu na jakiejś komedii romantycznej ryczała jak bóbr i nie mogła się pozbierać przez bite dwie godziny. Jak sama wspomniała, poszła na weterynarię, bo kocha zwierzaki, a poza tym to nie wie za bardzo, co mogłaby robić w życiu.

Moim zdaniem to dość kiepskie powody, żeby wybrać zawód, ale jej to pasowało. Pewnego dnia wpadła do mnie z plecakiem na ramionach i rzuciła:

Zbieraj manatki, ruszamy w Tatry.

– Słucham?

– W Tatry. Na sobotę i niedzielę. Mamy maj, jest całkiem przyjemna pogoda, a namiot ze śpiworem już spakowałam – spojrzała na swój plecak. – Wrzuć do torby trochę ubrań, weź co tam potrzebujesz. Za godzinę odjeżdża pociąg, więc lepiej się pośpiesz.

– Nie nalegaj, w poniedziałek czeka mnie trudne kolokwium. Muszę przysiąść nad książkami! – westchnąłem głośno.

– Przestań, ty zawsze jesteś chodzącą encyklopedia — zlekceważyła moje słowa ruchem dłoni. – Pakuj się.

Zaskoczyła mnie

Stwierdzenie, że całkiem mnie zaszokowała, to dopiero ułamek tego, co wtedy poczułem. Ten moment nie był najlepszy na wypad w góry. Zbliżały się egzaminy, zaliczenia, kolokwia. Powinienem zakuwać, a nie spędzać czas w górskich plenerach. Ale spakowałem manatki w mig i ruszyliśmy w nieznane.

Moja dziewczyna była uparta i zawsze stawiała na swoim, kiedy czegoś pragnęła. Jeszcze nieraz miałem okazję się o tym przekonać. Tamtego dnia czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Gdy zapadł zmrok, siedzieliśmy wtuleni przed namiotem, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Otaczała nas ciemność i cisza, tak inna od zgiełku miasta, które w gruncie rzeczy nigdy do końca nie zasypia. Delektowałem się tą czułą chwilą, kiedy nagle Asia wypaliła:

– A może byśmy tak spróbowali zamieszkać pod jednym dachem?

Aż mnie zatkało, gdy wypowiedziała te słysząc.

– Słucham? – myślałem, że coś źle usłyszałem.

– No mówię, że fajnie by było, jakbyśmy razem zamieszkali. Wiesz, wynajęli sobie jakieś lokum.

Dla mnie to za szybko

Spotykaliśmy się wtedy ledwie od dwóch miesięcy.

– Nie uważasz, że to trochę za szybko? – zagadnąłem.

– A na co mamy czekać? – spojrzała mi prosto w oczy. – Kocham cię, ty mój głuptasie. Nie czujesz tego? Bo dla mnie to jasne jak słońce, że też mnie kochasz.

Dobrze wiedziała, że straciłem dla niej głowę, ale brakowało mi śmiałości, żeby to przyznać. Płeć piękna często wprawiała mnie w lekkie onieśmielenie i po dziś dzień zastanawiam się, co takiego zaszło, że na tamtej imprezie od tak po prostu ją zagadnąłem. Podejrzewam, że procentowe trunki mogły maczać w tym palce.

– Ty moja szalona – wyszeptałem całując jej usta.

Po chwili oboje znaleźliśmy się w namiocie. A siedem dni później wynajęliśmy małe mieszkanko.

Zgodziłem się z nią zamieszkać

Joanna znalazła posadę jako obsługa w knajpie, a ja po egzaminach planowałem rozpocząć płatną praktykę w jednej z instytucji finansowych. Rodzice też dokładali się do naszego budżetu i myśleliśmy, że ten bajkowy czas nigdy się nie skończy. Umeblowaliśmy kawalerkę, na ile mogliśmy sobie pozwolić, czyli bez przesady. Aśka przywłaszczyła zdezelowaną, składaną wersalkę, którą poprzedni lokator zostawił na dworze, więc mieliśmy łóżko, na którym rzeczywiście spędzaliśmy kupę czasu.

Moja partnerka miała niesamowicie żywiołowy charakter, co generalnie bardzo mi pasowało, ale czasami było też dość wyczerpujące. Szczególnie wieczorami, kiedy wiedziałem, że następnego dnia czeka mnie masa roboty, a ona... no cóż, nie pozwalała mi zasnąć. Mimo wszystko układało nam się super i cieszyliśmy się wspólnym życiem.

Martwiłem się

Pewnego dnia nie pojawiła się w mieszkaniu po zakończeniu zmiany. Na początku tego nie dostrzegłem, ponieważ byłem zajęty pracą nad moją rozprawą dyplomową. Zależało mi na ukończeniu studiów z jak najlepszymi ocenami. W tym momencie plasowałem się na trzeciej pozycji wśród studentów mojego rocznika, ale miałem ambicje, by wspiąć się jeszcze wyżej. Kiedy skończyłem pisać, dochodziła już głęboka noc. Asia powinna być w domu już od paru godzin.

Spróbowałem do niej zadzwonić, ale usłyszałem tylko automatyczną sekretarkę. Zaniepokojony tą sytuacją, postanowiłem skontaktować się z jej koleżanką.

– Hej, wiesz gdzie podziewa się Joasia? Wychodziła z kimś pracy? – zapytałem.

– Nie widziałam jej z nikim. Chyba poszła do domu sama.

– Serio? To do niej niepodobne.

W końcu wróciła

Zacząłem się niepokoić. Chciałem już alarmować odpowiednie służby, kiedy usłyszałem szczęk klucza przekręcanego w zamku. Weszła do środka, spuściwszy wzrok.

– Asiu, gdzieś ty się podziewała? – rzuciłem, podchodząc do niej szybko.

Uniosła głowę, a po policzkach spływały jej łzy.

– Włóczyłam się tak po prostu – wydusiła z siebie, pociągając noskiem. – Potrzebowałam czasu, żeby wszystko sobie poukładać.

– Zastanowić się? Nad czym? Przecież ja tutaj tracę rozum! – wykrzyknąłem.

– No bo to wszystko jest bez sensu, rozumiesz?

– Słucham? – byłem totalnie skołowany.

– No wszystko.

– O czym ty w ogóle mówisz? Nasze życie przecież dopiero startuje. Kończymy naukę, cały świat mamy na wyciągnięcie ręki!

– Liczymy się tylko my… – mówiła sama do siebie, zupełnie jakby mnie nie słyszała. – Tylko ja i ty – nagle wbiła we mnie wzrok. – Przyrzeknij, że mnie nie zostawisz. Przenigdy!

– Zostaję, nigdzie się nie ruszam – powiedziałem, posyłając jej pocieszający uśmiech.

– Daj mi słowo – jej ton był śmiertelnie poważny. – Jeśli odejdziesz, stracę wszystko, co mam.

– Nie martw się, jakoś to będzie – objąłem ją ramieniem.

Nie podobało mi się to

Jak się wkrótce miało okazać, to zdarzenie zwiastowało nadejście poważniejszych kłopotów…

Praca i studia zajmowały mi lwią część doby, a resztę czasu spędzałem z Asią. Taki rytm dnia bardzo mi odpowiadał. Swoją pracę dyplomową zdążyłem już skończyć i tylko wyczekiwałem dnia obrony, podczas gdy moja dziewczyna utknęła w połowie swojej.

Zapewniała mnie, że to pestka i lada moment zabierze się do pisania. Niestety, czas leciał, a ona wciąż nie posuwała się do przodu. Kiedy poruszałem ten temat, Asia reagowała zdenerwowaniem.

– To ja jestem na tym kierunku i ja podejmuję decyzje.

– Rozumiem, ale bez zaliczenia tego przedmiotu nie otrzymasz dyplomu.

– I co w związku z tym? – machnęła lekceważąco ręką.

– Nie pleć głupot. Przecież chodzi o to, co będziesz robić w życiu. Włożyłaś w naukę cztery lata, głupio byłoby teraz to wszystko zmarnować!

– Daj spokój, nie ma co robić afery. Zdecydowałam się na studia, bo nie miałam pojęcia, co dalej. Teraz jesteś przy mnie i niczego więcej nie potrzebuję. A zresztą, zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Kto wie, może znów natchnie mnie do pisania.

Czułem się jak na huśtawce

Ale zamiast natchnienia, pojawiły się skoki nastroju. W jednej chwili radość i euforia, a za moment znowu łzy. Nie miałem pojęcia, jak ją wesprzeć. Kiedy dopytywałem, odpowiadała, że i tak nic nie mogę poradzić, a jej zaraz przejdzie. No i faktycznie przechodziło, tyle że czasami po godzinie, a innym razem po dwóch dobach. To było naprawdę wyczerpujące.

– Hej, powiedz… wszystko u ciebie w porządku? – zapytałem w końcu.

– O co Ci chodzi?

– Sam nie wiem, może umówiłabyś się do lekarza?

Myślisz, że oszalałam?

– Ależ skąd, po prostu nie rozumiem, co się z tobą dzieje i boję się, że nie dam rady Ci pomóc. Może ktoś inny potrafiłby…

– A więc uważasz, że straciłam rozum! Super, wielkie dzięki! – warknęła i zanim zdołałem ją powstrzymać, wyszła. I jak zwykle nie pojawiła się przez dłuższy czas.

Niepokoiłem się coraz bardziej

Próbowałem się do niej dodzwonić, ale niestety odebrała automatyczna sekretarka. Następnie kontaktowałem się z kumplami. Spędziłem parę godzin na przeczesywaniu wszystkich zakamarków miasta w poszukiwaniu Asi. Zajrzałem do wielu knajp. Niestety, na próżno.

Do domu wróciła dopiero bladym świtem.

– No i gdzie się podziewałaś? – spytałem, gdy tylko przekroczyła próg.

– Jeszcze nie w łóżku? – zareagowała zaskoczona.

– Nie. Czuwałem tu, wyczekując twojego powrotu. Nie pomyślałaś, żeby dać znać gdzie jesteś?

– Bateria w komórce mi padła.

– Nikt nie mógł ci użyczyć swojej?

– Ech, daj już spokój... – wymamrotała niewyraźnie.

Jesteś zalana w trupa. Połóż się spać. Dokończymy tę rozmowę, gdy się porządnie wyśpisz – zdecydowałem stanowczo.

– Nie waż się mi rozkazywać! – wrzasnęła na cały głos.

Nie dam rady tak żyć 

Wczoraj dostała takiego ataku furii, że poleciała do pokoju, w którym śpimy i po prostu padła na łóżko tak jak stała, w ciuchach. Następnego dnia chodziłem taki rozbity, że w ogóle nie mogłem zebrać myśli. I wtedy stwierdziłem, że coś trzeba z tym w końcu zrobić, bo dłużej nie dam rady żyć w ten sposób.

– Słuchaj, mamy coś do omówienia – stwierdziłem, kiedy późnym wieczorem weszła do domu.

– Zdaję sobie sprawę, że moje wczorajsze zachowanie było głupie, wybacz – odparła ugodowo.

– Aśka, nie możesz tego tak zostawić. Mówię serio. Dla mnie to istna huśtawka emocjonalna, nie dam rady tak funkcjonować! No i w końcu skończ tę swoją magisterkę! – wysypałem z siebie.

– Okej. A co jeśli nie mam na to ochoty?

– W takim wypadku będziemy musieli się rozejść.

Powiedziałem to z bólem serca, ponieważ darzę ją szczerym uczuciem. Niestety w ostatnim czasie totalnie demolowała moje życie. Jej zachowanie bywało momentami całkiem przyjemne, ale na dłuższą metę stawało się niszczycielskie. Kiedy wchodziłem w dorosłość i niezależność, marzyłem o dziewczynie, na którą będę mógł liczyć. O towarzyszce życia, z którą stworzę zgrany duet.

– Chyba sobie ze mnie kpisz… – wyszeptała ledwo słyszalnie.

Zaprzeczyłem ruchem głowy.

Zostawiła mnie

Gdy nastał poranek, już jej nie zastałem. Przepadła bez śladu razem z czytaną właśnie powieścią i swoją kosmetyczką.

Nie sądziłem, że tak zareaguje. Wydawało mi się, że zgodzi się na to, co zaproponowałem — w końcu moje oczekiwania nie były wygórowane. Zależało mi tylko na tym, by dokończyła rozpoczęte sprawy i poszukała fachowego wsparcia, żebym nie musiał non stop się zamartwiać o jej los. Ona jednak uparła się przy swoim zdaniu, nawet jeśli miałoby to oznaczać koniec naszej relacji.

Doszedłem do wniosku, że może tak będzie lepiej. Moje życiowe plany zakładały najpierw skupienie się na rozwoju kariery, a dopiero potem planach o założeniu rodziny. Nie miałem pewności, czy z Asią miałoby to jakikolwiek sens. Była nazbyt chwiejna emocjonalnie, co nie rokowało najlepiej na dalsze lata.

Dawałem sobą manipulować

Wieczorową porą dostałem od niej SMS-a o treści: „Jak mogłeś?”. Próbowałem do niej zadzwonić, ale nawet nie pozwoliła mi nic powiedzieć.

– Daj spokój, przecież mnie nie kochasz. Nie rozumiesz mnie i tyle. Po co to dalej ciągnąć?

– Ogarnij się! Przecież wiesz, że cię kocham! – wykrzyczałem do słuchawki.

– Serio? – odpowiedziała przełykając łzy.

– No raczej, do jasnej anielki! Powiedz szybko, gdzie się podziewasz. Zaraz będę na miejscu.

Minęło zaledwie trzydzieści minut, a ja już znajdowałem się na szczycie budynku, w którym kiedyś mieszkała, gdy studiowała.

– Joanno...

Gdy tylko usłyszała mój głos, odwróciła się w moją stronę. Zbliżyłem się do niej i od razu dostrzegłem ślady łez na jej twarzy. Bez słowa wziąłem ją w ramiona. Milczała, tylko co jakiś czas pociągając nosem.

– Zrobię dla ciebie dosłownie wszystko, ale ty też musisz chcieć pracować nad naszą relacją, dla mnie. Nie dam rady znosić tych ciągłych wzlotów i upadków, to mnie po prostu wykończy. Nie chcę cię stracić. Kocham cię do szaleństwa.

Opuściliśmy dach i udaliśmy się z powrotem do mieszkania. Godzinami rozmawialiśmy, aż w końcu osiągnęliśmy porozumienie. Od teraz koniec ze stawianiem przed faktem dokonanym. Zgodnie z tym, co obiecałem, pomogłem Joasi przy pisaniu pracy magisterskiej.

Obrona poszła jej znakomicie, a niedługo potem rozpoczęła staż w przychodni weterynaryjnej. Praca w zawodzie sprawia jej radość. Obecność zwierząt działa na nią kojąco. Dodatkowo okazało się, że dobrze wpływa na nią również śpiewanie i malowanieBardzo się cieszę, że zaczęła lepiej radzić sobie z własnymi emocjami!

Ernest, 23 lata

Czytaj także:
„Myślałem, że poznałem dziewczynę anioła. Kiedy zamieszkała ze mną, zobaczyłem, że niewinna buźka to tylko maska”
„Syn narobił mi wstydu przed klientami, ale to moja wina. Zapomniałem, że ojcostwo to nie tylko zarabianie kasy”
„Tata z wyjazdu zamiast prezentu, przywiózł mi nową mamę. Gdy myślałam, że gorzej nie będzie, ta baba wlazła za gary”

Redakcja poleca

REKLAMA