„Zaczęłam szukać sobie kochanków, bo mąż odmawiał mi w łóżku. Niczego nie żałuję i wciąż go kocham”

Uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Javi Sanz
„Musiałam przyznać, że nie mogę w nieskończoność ignorować swoich potrzeb. Jeśli jakoś nie rozwiążę tej sytuacji, w końcu od niego odejdę – pomyślałam. Nie chciałam tego. Kocham męża, ale życie wbrew własnym potrzebom to żadne życie”.
/ 07.06.2024 19:00
Uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Javi Sanz

Niedopasowanie w niektórych kwestiach wychodzi dopiero po czasie. Gdy poznałam Adriana, był wulkanem seksualnej energii. Z czasem jego zapał do tych spraw zaczął przygasać, ale mój temperament nie osłabł. Nie chciałam się rozstawać, ale nie zamierzałam rezygnować z cielesnych uciech.

Musiałam coś zrobić, więc zaczęłam szukać facetów, którzy mogliby wyręczyć mojego męża w sprawach łóżkowych. Jestem bezwzględna i podła? Wcale nie, skoro dzięki temu wciąż jesteśmy razem.

Mąż był dla mnie oziębły

– Przestań, kotku – zaprotestował Adrian, gdy zaczęłam delikatnie przygryzać mu ucho. – Jutro muszę wcześnie wstać i chciałbym porządnie się wyspać.

– Adrian, co się z tobą dzieje? To już kolejny raz, kiedy mi odmawiasz – przypomniałam mu.

– Chyba trochę przesadzasz.

– Przesadzam? Wczoraj wolałeś obejrzeć mecz w telewizji. Przedwczoraj podobno bolała cię głowa, a w zeszłym tygodniu codziennie byłeś zmęczony po pracy. Popraw mnie, jeżeli się mylę, ale z reguły jest tak, że to mężczyźni, nie kobiety, muszą skomleć o kilka miłych chwil w łóżku. Masz obok siebie nagą i chyba niebrzydką kobietą, gotową zrobić wszystko, na co masz ochotę, a w ogóle cię to nie rusza.

– Iza, jutro. Dobrze? Naprawdę muszę się już kłaść.

– Nie ma jeszcze dwudziestej drugiej. Gdy będziemy po czterdziestce, zaczniesz kłaść się równo z kurami – stwierdziłam obrażonym tonem.

– Wiem, że ostatnio możesz czuć się trochę zaniedbywana, ale przecież w tym miesiącu już się kochaliśmy. W skali roku mamy całkiem niezłą średnią.

– Skoro tak mówisz – odburknęłam, zgasiłam lampkę i założyłam na uszy słuchawki.

Nie zawsze tak było

Przed ślubem było zupełnie inaczej. Wtedy to ja musiałam odganiać Adriana. Wiecznie było mu mało, a ja zawsze byłam zaspokojona. Każde miejsce było dla nas dobre. Robiliśmy to w sypialni, kuchni, na dywanie w salonie, a gdy naszła nas ochota, kiedy byliśmy w drodze, z radością szukaliśmy ustronnego miejsca, w którym moglibyśmy zaparkować samochód z dala od ciekawskich spojrzeń.

Tuż po ślubie też nic nie wskazywało, że temperament mojego męża osłabnie. Na początku było dokładnie tak, jak wcześniej. Nie musieliśmy się z niczym kryć.

Dopiero po kilkunastu miesiącach zaczął tracić zapał. Coraz rzadziej okazywaliśmy sobie czułość w łóżku, aż efektem kuli śnieżnej zaczęliśmy kochać się od święta. A mi to nie wystarczało.

Mam swoje potrzeby

Swój pierwszy raz przeżyłam dość późno, bo w wieku dwudziestu lat. Spodobały mi się te sprawy, nawet bardzo. Czy powinnam się za to biczować? Nie uważam, żeby duże potrzeby w sferze seksualnej były czymś nagannym.

Wiadomo, że każdy człowiek jest inny. Niektórzy mają większy apetyt na słodkości. Znam osoby, które nigdy nie zadowolą się jednym ciastkiem. Nie skończą jeść, dopóki pudełko nie będzie puste. Ja natomiast nie tykam słodyczy. Po prostu ich nie lubię. Ale nie potrafię sobie odmówić cielesnych uciech. Niby co w tym złego?

Każdy dorosły człowiek przecież potrzebuje seksu, tylko nie każdy potrafi o tym mówić szczerze i otwarcie. W moim przypadku gdy nie dostaję tego, czego potrzebuję, czuję się sfrustrowana i przybita. A ja wolę czuć się dobrze niż źle. To chyba zrozumiałe.

Musiałam zwierzyć się przyjaciółce

Nie wiedziałam nawet, jak zacząć taką rozmowę, ale frustracja chyba wprost ze mnie emanowała. Moja koleżanka Ada w mig to dostrzegła.

– Co masz taką kwaśną minę? – zapytała mnie, gdy wybrałyśmy się na kawę.

– Wcale nie mam – zaprzeczyłam.

– Przecież widzę. Wyglądasz, jakbyś wdepnęła w coś, czego nie posprzątał właściciel psa. Coś z Adrianem? Pokłóciliście się? – dociekała.

– Prawie nigdy się nie kłócimy. A może powinniśmy zacząć. Może wtedy nasz dialog miałby większą siłę sprawczą – powiedziałam pod nosem.

– Co się dzieje? Wiesz przecież, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.

– Od dłuższego czasu on prawie całkowicie mnie ignoruje – wyznałam.

– Nie słucha cię? – zapytała zdziwiona.

– Nie o to chodzi. Ignoruje mnie w sypialni – wyjaśniłam przyciszonym głosem.

– Ach, tam – koleżanka przysunęła się bliżej z ciekawością.

Myślała, że mamy kryzys

– Mówię ci, muszę go błagać o chwilę czułości, a i tak moje prośby rzadko dają rezultat. Zawsze ma jakąś wymówkę. Powiedz mi, czy ja jestem jakaś odpychająca? – zrobiłam nieszczęśliwą minę.

– Zwariowałaś? Niezła laska z ciebie ­– wypaliła Ada. – Gdybym była facetem, dałabym ci dziewiątkę w dziesięciopunktowej skali. Kochana, tylko dureń by ci odmówił, więc pewnie przeżywacie jakiś kryzys.

– Właśnie w tym rzecz, że wcale nie. Między nami ogólnie wszystko gra. Kochamy się, spędzamy wspólnie czas, rozmawiamy i jesteśmy zgodni. Między nami nie dzieje się nic, co mogło by go jakoś zniechęcić do mnie. Już nie wiem, co mam robić. Próbuję wszystkiego. Proponuję mu eksperymenty, zakładam na siebie zmysłową bieliznę, a on dalej zachowuje się jak cnotliwy mnich.

– Więc może… powinnaś sama zadbać o swoje potrzeby – podpowiedziała Ada.

– Na własną rękę? Nuda! Ja potrzebuję faceta.

– A mało ich dookoła? Skoro Adrian nie chce, to... sama wiesz – powiedziała tajemniczo.

Biłam się z myślami

Czy ona sugerowała mi, że miałam znaleźć sobie kochanka? Przed rozmową z Adą w ogóle nie brałam tego pod uwagę. Ale gdy powiedziała mi to prosto w oczy, zaczęłam się zastanawiać. W końcu musiałam przyznać przed samą sobą, że nie mogę w nieskończoność ignorować swoich potrzeb.

„Jeżeli jakoś nie rozwiążę tej sytuacji, w końcu od niego odejdę” – przyznałam sama przed sobą. Nie chciałam tego. Kocham męża, ale życie wbrew własnym potrzebom to żadne życie. Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko znaleźć faceta, który wyręczy Adriana w sypialni.

Poszłam za jej radą

Pierwszego poznałam w na portalu dla dorosłych. Uznałam, że to odpowiednie miejsce. Każdy loguje się tam we wiadomym celu i nikt nie ma żadnych oczekiwań w kwestii wspólnej przyszłości. Potem był drugi, później kolejny.

Przyjęłam zasadę, że z każdym facetem spotykam się tylko jeden raz. Nie dlatego, że faceci szybko mi się nudzą. Po prostu nie chcę, by zrobiło się zbyt osobiście. Nie potrzebuję emocjonalnej zażyłości. Po tych spotkaniach oczekuję wyłącznie fizycznego zaspokojenia. Dlatego niektórych nie pytam nawet o imię. Po prostu jadę do hotelu lub do niego, wskakujemy do łóżka i do widzenia. Znikamy ze swojego życia.

Nie mam wyrzutów sumienia

Czy jest mi z tym źle? Otóż, nie, wcale nie! Moje przelotne romanse nie zrujnowały naszego małżeństwa. Przeciwnie, teraz jest o wiele lepiej. Nadal bardzo kocham męża. Jest moim towarzyszem w życiu i to się nie zmieni.

Różnica jest taka, że przestałam chodzić wiecznie sfrustrowana. Już nie muszę wywierać na nim presji, próbując przymusić go do czegoś, na co nie ma ochoty. Poczekam, aż sam wreszcie się obudzi i zaprosi własną żonę do łóżka. Jeśli chodzi o mnie, na razie nie zamierzam kończyć z moim małym hobby. Niby po co, skoro moja metoda działa jak złoto?

Izabela, 34 lata

Czytaj także:
„Myślałem, że mam idealną żonę. Okazało się, że w naszym łóżku była już cała pielgrzymka kochanków”
„Humor męża to istna loteria. Nigdy nie wiem, czy dostanę kwiaty, kazanie, czy papiery rozwodowe”
„Chciałam być bezdzietną kobietą sukcesu, a zaszłam w ciążę ze stażystą. Nigdy się nie przyznam, czyje to dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA