„Zacząłem podejrzewać, że żona znalazła sobie kochasia. Okazało się, że ukrywa przede mną coś znacznie gorszego”

Smutny mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio
„Nie szukała już mojego dotyku tak chętnie jak kiedyś, wręcz przeciwnie – coraz bardziej mnie unikała. Moje żarty już jej nie śmieszyły, a zwierzenia zastąpiła powściągliwością. Czułem, że zaczęliśmy się od siebie oddalać po raz pierwszy od ślubu”.
/ 22.08.2024 22:00
Smutny mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio

Siedziałem w fotelu i obserwowałem uważnie moją małżonkę. Ostatnimi tygodniami jej zachowanie wydawało się dość niecodzienne. Sprawiała wrażenie zamyślonej i trochę wycofanej. Częściej niż zwykle zostawała po godzinach w pracy, a do mieszkania docierała o późnej porze. Nie szukała już mojego dotyku i przytulania tak chętnie jak kiedyś, wręcz przeciwnie – coraz bardziej mnie unikała. Moje żarty już jej nie rozśmieszały, a dotychczasowe zwierzenia zastąpiła powściągliwością w dzieleniu się ze mną swoimi przemyśleniami. Po raz pierwszy od momentu, gdy powiedzieliśmy sobie sakramentalne „tak”, czułem, że zaczęliśmy się od siebie oddalać.

Zmieniała się w kogoś obcego

– Skarbie, czy mogłabyś mi powiedzieć... – rozpocząłem, ale nie zdążyłem skończyć, bo mi przerwała.

Jestem zmęczona, kładę się do łóżka – oznajmiła, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła w sypialni.

Opadłem ciężko na fotel i sięgnąłem po pilota, żeby włączyć telewizor.

– Wszędzie tylko te czułe historyjki – westchnąłem, skacząc po kanałach. – Ci paskudni faceci i te biedne kobiety, których nikt nie rozumie…

I nagle mnie oświeciło.

– Wszystko jasne jak na dłoni. Halinka ma innego. Dlatego traktuje mnie jak powietrze. Dlatego tak się zmieniła – szepnąłem do siebie.

Postanowiłem zaczekać, aż światło w pokoju zgaśnie i pędem ruszyłem korytarzem w stronę przedpokoju. Otworzyłem drzwi szafy i chciałem przejrzeć jej rzeczy – torebkę, ciuchy... Ale momentalnie poczułem do siebie taką odrazę, że od razu zrezygnowałem z tego zamiaru. Musiałem mieć pewność, że to niemożliwe, by to była prawda.

Zaniepokojony wybrałem numer do Justyny, koleżanki żony. Ona mogła mieć jakieś pojęcie, co się dzieje z Halką.

– Tomek? Czy coś się stało? Czemu tak cicho gadasz? – zdziwiła się.

– Eee... Nie mam pojęcia jak to ująć – czułem się coraz większym głupkiem. – Słuchaj, Halcia ostatnio zachowuje się jakoś inaczej... Nie wiem o co chodzi... Justyna, myślisz, że ona się z kimś spotyka?

– Ja też zauważyłam, że jest trochę odmieniona. Niestety zdradziła mi tylko tyle, że rzeczywistość nie cieszy jej już tak, jak kiedyś. Ale wiesz, to wcale nie oznacza, że ma kogoś na boku. Po prostu coś ją dręczy – powiedziała Justyna.

Pożegnałem się i rzuciłem telefon na łóżko. W życiu Haliny coś się wydarzyło, a ja nie miałem o tym pojęcia. Nerwy mi puściły. Wpadłem jak burza do pokoju i chwyciłem ją za ramiona.

Czemu tak się zachowujesz? – darłem się wniebogłosy.

Ona tylko wlepiała we mnie te swoje puste oczy i ani słowem nie pisnęła. Wyszedłem z hukiem trzaskając drzwiami. Dopiero przed lustrem doszedłem do siebie. Czwórka z przodu, łeb przyprószony siwizną. Stary piernik ze mnie, ot co – gapiłem się na swoje odbicie. Zdecydowałem, że będę śledził Halinę, a potem pogadam sobie z tym gnojkiem i powiem mu co o nim myślę. Odzyskam moją kobietę.

Rankiem otworzyłem oczy wcześniej

W firmie powiedziałem, że żołądek mnie rozkłada i załatwiłem sobie dzień urlopu. Żona jak co dzień poinformowała mnie przy wyjściu, że dzisiaj wróci do domu nieco później niż zazwyczaj.

– A dokładniej? – zaciekawiłem się. – Przygotuję nam kolację. Co powiesz na azjatyckie smaki prosto z Tajlandii? To o której godzinie mam czekać z posiłkiem?

– Ciężko powiedzieć, myślę, że tak koło dziewiętnastej będę – odparła bez większych emocji i ulotniła się za drzwiami.

Wczesnym popołudniem podjechałem pod budynek, w którym pracowała. Udawałem, że czytam czasopismo, siedząc w cieniu na ławce, ale w rzeczywistości obserwowałem drzwi, czekając na moment, gdy ją zobaczę. Wreszcie opuściła biuro o wpół do czwartej, jako jedna z ostatnich. Samotna i przygnębiona. Przeszła na drugą stronę jezdni i podbiegła na przystanek, z którego na pewno nie kursowały autobusy w kierunku naszego domu. Ruszyłem za nią. Wszedłem do środka innymi drzwiami i schowałem się za gazetą. Próbowałem zachować spokój, ale głowę miałem pełną galopujących myśli.

„Boże, Halka, to takie przygnębiające. Po co te wszystkie kłamstwa i kombinowanie? Czy nie byłoby prościej po prostu powiedzieć, że mnie już nie kochasz?”, myślałem.

Żona opuściła autobus na końcowej stacji i skierowała się ścieżką wiodącą przez zieleniec w stronę ultranowoczesnej budowli. Mój wzrok spoczął na szyldzie: Klinika Chorób Wewnętrznych. Nie przekroczyłem progu. Obawiałem się zdemaskowania. Zdecydowałem zaczekać. Po pewnym czasie dostrzegłem swoją żonę, lecz... tuż za jej plecami z przychodni wyłonił się przystojny, dystyngowany gość. Przytrzymał jej drzwi. Obserwowałem, jak stoją na schodach, konwersują, jak on muska dłonią jej bark i posyła uśmiech. To mi wystarczyło. Ruszyłem naprzód. Wkurzony i zdeterminowany do konfrontacji.

– Cześć skarbie – warknąłem, a Halinka odskoczyła od faceta jak poparzona. – Czy to jest ten twój kochanek, dla którego oszalałaś? – spytałem i spojrzałem na gościa. – Kręcą cię zamężne kobiety, doktorku, tak?! – złapałem go za garnitur i uniosłem do góry. Byłem w stanie go zniszczyć, zmiażdżyć na proch. – Może nie jestem tak przystojny jak ty, ale za moment ty też nie będziesz – przyłożyłem mu pięścią prosto w podbródek. Koleś zgiął się wpół. Już chciałem mu przywalić jeszcze raz, kiedy zrozumiałem, co powiedziała Halina.

– To doktor Zygmunt, mój lekarz prowadzący! – wykrzyczała przez łzy.

– Ta, jasne. Prowadzący – tylko gdzie...

– On się mną zajmuje, leczy. Rozumiesz? Leczy!

– Dobrze wiem, jak się tobą zajmuje.

– Radzę posłuchać małżonki w tej chwili – doktor pocierał podbródek. – Widzę, że jest pan nieświadomy sytuacji. Uważam, że musimy pogadać i to natychmiast. Zapraszam do środka – starł krew z warg. Ja również ochłonąłem.

Złapałem żonę za rękę

Doktor odchrząknął, sięgnął po dokumenty i w końcu przemówił. Słowa ledwo dało się zrozumieć, ponieważ jego wargi błyskawicznie puchły.

– Pozwoli pan, że się przedstawię. Zajmuję się onkologią, od paru miesięcy leczę pańską małżonkę...

– Niech pan gada jak człowiek. Nie owijajmy w bawełnę tego, co pan robi – prychnąłem.

– Chyba mnie pan nie zrozumiał, pani Halina ma poważną chorobę.

W pokoju lekarskim zapanowała martwa cisza. Po paru sekundach odważyłem się odezwać.

Kochanie, jesteś chora?

Potwierdziła skinieniem. Przeniosłem wzrok na medyka.

– U pani Haliny wykryliśmy wczesne stadium raka piersi.

– O Boże! – wyszeptałem. – A ja sądziłem, że spotykasz się z innym mężczyzną. Dlaczego nic mi nie mówiłaś? Kiedy się dowiedziałaś? W jaki sposób można go pokonać? – zalałem ich falą pytań.

Halinka z opanowaniem opisała, co wydarzyło się cztery tygodnie temu. Udała się wówczas na zwyczajową kontrolę do swojego ginekologa. W trakcie wizyty zbadał on dodatkowo jej piersi i wyczuł niewielkie zgrubienie. Polecił jej wykonanie mammografii, co w efekcie doprowadziło ją do tego miejsca.

Lekarz zajmujący się chorobami nowotworowymi powiedział, że to nie jest zaawansowane stadium. Teraz można go pokonać za pomocą leczenia chemią, ale Halina obawiała się nawet takiej terapii. Przerażało ją, że może stracić włosy, rzęsy, czuć się słaba i w efekcie przestanie mi się podobać. A co się stanie, jeśli ostatecznie straci pierś?

– Nie wiem, jak sobie poradzę z takim życiem – spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem, a jej twarz była blada.

– Skarbie, posłuchaj – próbowałem ją uspokoić. – Przede wszystkim na ten moment czeka cię chemioterapia. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, weźmiesz zwolnienie i odpoczniesz w domu, zanim znowu nie zachwycisz wszystkich swoim wyglądem – posłałem jej uśmiech. – A poza tym w moich oczach zawsze wyglądasz olśniewająco.

– Teraz tak twierdzisz, ale potem wszystko będzie inaczej.

– Słuchaj skarbie, nieustannie powtarzam ci to samo – kocham cię całym sercem. I nie chodzi mi tylko o twoją śliczną buzię, zgrabną figurę czy kształtne piersi. Zakochałem się w tobie, bo jesteś wyjątkowa i niepowtarzalna. Uwielbiam patrzeć, jak się poruszasz, mówisz i zachowujesz. A ty nie chcesz podjąć leczenia tylko z powodu tymczasowej utraty włosów?

– A jeśli stracę pierś, to nadal będziesz mnie kochał? – łkała.

– Kochanie, moje uczucia nigdy nie wygasną, bez względu na to, jak będziesz wyglądać – objąłem ją czule.

Doktor odchrząknął i wspomniał, że zostawia nas samych, ale go zatrzymałem. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń.

Bardzo mi przykro za moje zachowanie. Postąpiłem niemądrze, ale nie sądziłem, że Halka może przede mną ukrywać swoje problemy zdrowotne...

– Proszę mi wierzyć, widziałem w tych murach o wiele gorsze rzeczy – zażartował z przekąsem. – Dziś wieczorem czeka mnie przeprawa z moją własną małżonką. Bo wrócę do domu później i w dodatku z podbitą szczęką – roześmiał się. – Teraz was zostawiam. Sądzę, że przyda się wam trochę czasu we dwoje – raz jeszcze uścisnął moją rękę i opuścił salę.

– Przepraszam cię z całego serca – Halinka powiedziała szeptem. – Możesz mi wybaczyć? Postąpiłam jak kretynka, skupiając się wyłącznie na sobie i nie biorąc pod uwagę twoich uczuć. Próbowałam sobie wyobrazić, co ci chodziło po głowie przez cały ten czas.

– Skarbie, to nie ma teraz żadnego znaczenia – wtrąciłem. – Grunt, żebyś skupiła się na leczeniu i zawalczyła o swoje zdrowie. O resztę się nie martw, zostaw to mnie. W końcu jestem facetem z krwi i kości.

Tomasz, 42 lata

Czytaj także:
„Wmawiał mi, że jestem jedyna, a po kątach pisał do swojej eks. Wolę być samotną matką niż żyć ze zdradliwym nierobem”
„Zmarnowałam życie, czekając na miłość, która nigdy nie przyszła. Za późno zorientowałam się, że samotność to moja wina”
„Kumpela zazdrościła mi, bo utknęła w zapyziałej wiosce, a ja zarabiam krocie. Odpłaciła mi się w perfidny sposób”

Redakcja poleca

REKLAMA