„Kumpela zazdrościła mi, bo utknęła w zapyziałej wiosce, a ja zarabiam krocie. Odpłaciła mi się w perfidny sposób”

zazdrosna przyjaciółka fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio
„Natalia od zawsze borykała się z trudnościami w nauce i szło jej jak po grudzie, ale mimo wszystko robota w sklepie spożywczym niezbyt ją kręciła. W tym samym czasie jej kumpela zaczęła robić karierę w telewizji… Na bank czuła się z tym dziwnie”.
/ 20.08.2024 20:30
zazdrosna przyjaciółka fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio

Mówi się, że dopiero w trudnych chwilach można zobaczyć, kto jest naszym autentycznym przyjacielem. Bzdura, tak naprawdę dowiesz się tego, gdy uda Ci się w życiu.

Nasza znajomość z Natalią sięga czasów szkoły podstawowej. Byłyśmy nierozłączne – dzieliłyśmy ławkę, spędzałyśmy ze sobą cały wolny czas, a nauczyciele żartowali sobie, że jeśli jedna z nas coś przeskrobała, to automatycznie należało ukarać również tę drugą, bo na bank brała udział w tym wybryku.

Stanowiłyśmy zgrany duet

Nauka nigdy nie sprawiała mi problemu, więc często udostępniałam Natalii swoje zadania domowe do przepisania, a gdy było krucho, to ratowałam ją, dając ściągać na sprawdzianach.

Kiedy byłyśmy w gimnazjum, stanowiłyśmy naprawdę zgrany duet. Ciągle trzymałyśmy się razem. Coraz bardziej przerażała mnie perspektywa nieuchronnego rozstania, które miało nadejść już niedługo.

– Słuchaj, może pójdziesz ze mną do liceum ogólnokształcącego? – próbowałam ją przekonać. – Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Na pewno sobie poradzisz, pomogę ci, ile tylko będę mogła.

– Nie ma mowy, w gimnazjum z trudem kończyłam kolejne lata nauki – mruknęła cicho, uznając rozmowę za skończoną.

Faktycznie, Natalia nigdy nie grzeszyła bystrością, a zwłaszcza przedmioty ścisłe sprawiały jej sporo trudności. Ja z kolei, choć preferowałam nauki humanistyczne, potrafiłam radzić sobie również z matematyką i fizyką – z tych dziedzin otrzymywałam oceny dobre. Pojmowałam wątpliwości Natalii dotyczące pójścia do liceum, lecz nie potrafiłam wyobrazić sobie rozłąki z nią.

– Przecież nadal możemy się spotykać, spędzać razem czas po lekcjach, w weekendy… – zwróciła mi uwagę Natalia. – Przecież jesteśmy sąsiadkami z tego samego bloku!

Nasza przyjaźń przetrwała

Łącząca nas więź nie tylko przetrwała tę niechcianą separację, ale wręcz rozkwitła z nową siłą. Wydawało mi się, że nasza zażyłość zyskała na intensywności. Nie brakowało nam wątków do omówienia – Natalka dzieliła się historiami ze swojej budy, ja opowiadałam o tym, co słychać u mnie.

To właśnie jej jako pierwszej zwierzyłam się z tego, że pewien chłopak zawrócił mi w głowie. Jej też wyznałam, że byłam na debiutanckiej randce i po raz pierwszy się całowałam.

– Teraz to pewnie całkiem wyrzucisz mnie z pamięci – rzuciła, niby żartobliwie, ale z nutką powagi.

– Daj spokój! Słuchaj, a może byśmy tak we czwórkę gdzieś wyskoczyły? Ty, ja, Adrian i jego kumpel? Co ty na to?

Przez pewien okres Natalka chodziła z kumplem mojego ówczesnego chłopaka, ale potem nasze drogi się rozeszły – najpierw ja zerwałam ze swoim, a niedługo potem ona ze swoim. W naszym życiu pojawiali się również inni mężczyźni, jedni na dłużej, drudzy na krócej, ale nasza przyjaźń przetrwała.

Byłam przekonana, że to relacja na całe życie. Chociaż Natalka po zawodówce zaczęła pracę w sklepie na osiedlu, a ja po ogólniaku rozpoczęłam studia, nigdy nie było między nami żadnej konkurencji czy zawiści.

Marzyłam o byciu dziennikarką

Od zawsze ciągnęło mnie do pisania, to była moja największa pasja. Wyobrażałam sobie, że zostanę dziennikarką, więc zdecydowałam się na studia polonistyczne. Liczyłam na to, że dyplom otworzy mi drzwi do świetlanej przyszłości w tym zawodzie, ale okazało się, że bez odpowiednich kontaktów niewiele mogę zrobić.

– Ja od dawna zaakceptowałam fakt, że nie zdobędę całego świata – podsumowała Natalia.

Jej stwierdzenie zabrzmiało dla mnie dość osobliwie, ale nie chciałam wchodzić w polemikę. No cóż, samymi pragnieniami nie da rady się utrzymać, więc musiałam porzucić moje aspiracje i zatrudnić się w podstawówce, ucząc polaka dzieciaki z klas 4-6. Może nie była to fucha, o jakiej śniłam, ale dość szybko jakoś przystosowałam się do tej sytuacji.

Próbowałam swojego szczęścia, nadsyłając artykuły do przeróżnych gazet i magazynów. Gdy pewnego dnia dostałam ofertę nawiązania stałej współpracy od prestiżowego tytułu, z wrażenia musiałam przetrzeć oczy.

– Spodobało im się to, co piszę! – przed zmierzchem byłam już u Natalki. – Planują opublikować jeden tekst na start i jeśli się przyjmie, stworzą specjalną kolumnę, gdzie będę mogła wyrażać swoje spostrzeżenia odnośnie edukacji w naszym kraju! – tryskałam entuzjazmem.

– Lepiej wstrzymaj się jeszcze z optymizmem, żebyś potem nie przeżyła zawodu – ostudziła mój zapał najlepsza kumpela. – Wiadomo przecież, że społeczeństwo chętniej sięga po teksty gwiazd, niż czyta felietony napisane przez anonimową redaktorkę.

Wbrew temu, co sądziła Natalia, okazało się, że jej opinia była błędna. Ludzie byli naprawdę ciekawi, jak wygląda polska szkoła od środka, z perspektywy nauczyciela. Na adres gazety zaczęły przychodzić maile od czytelników, którzy mieli mnóstwo pytań i szukali porad. Szefowa zdecydowała więc, że trzeba dostosować tę rubrykę do oczekiwań odbiorców.

Kumpela zaczęła mnie unikać

Od tego momentu na początku każdego felietonu miał się znaleźć list od czytelnika, a ja powinnam w tekście dokładnie zgłębić poruszony w nim problem. Nie miałam pojęcia, że moje felietony wzbudzą aż takie zainteresowanie! Jak się okazało, spostrzeżenia zwykłej belferki z małego miasteczka przyciągnęły uwagę tysięcy mam i ojców, którzy niepokoili się tym, co dzieje się w oświacie.

Zainspirowana koleżanką z biura, której pociecha od dłuższego czasu z sukcesem prowadziła internetowego bloga, zdecydowałam się pójść w jej ślady. Był to strzał w sam środek tarczy.

Usiłowałam nie zauważać nagłej przemiany w relacji z Natalią, która coraz mniej chętnie znajdowała dla mnie wolną chwilę. Uznałam, że to efekt jej świeżego związku, który wyglądał na dość perspektywiczny.

Uważałam, by nie zamęczać najlepszej przyjaciółki drobiazgami z mojego życia zawodowego, które nagle przeszło totalną rewolucję. Nie chciałam, żeby poczuła się przytłoczona nadmiarem tych wszystkich wieści.

Gadanie ze znajomymi o wzlotach i upadkach to chyba nic niezwykłego, prawda? Niestety odniosłam wrażenie, że Natalka wolałaby skupiać się głównie na tych drugich…

– Super, gratuluję ci sukcesu, ale przecież wiesz, jak bywa w tym wielkim świecie. Jednego dnia świecisz, a następnego gaśniesz – zaśmiała się z lekkim zdenerwowaniem.

– O jakim wielkim świecie gadasz? Chwila moment, ja ciągle żyję na wsi i nigdzie nie planuję się przenosić! – próbowałam ugasić jej emocje.

– No tak, ale przecież piszesz artykuły do gazet i wrzucasz teksty do sieci. Tylko uważaj, żeby cię to nie zmieniło, bo ten światek nieraz potrafi być fałszywy.

Miałam już na końcu języka komentarz, że ona raczej niespecjalnie się na tym zna, ale ugryzłam się w język. Chciałam wierzyć, że te jej uwagi biorą się z autentycznej troski o mnie, a nie z jakiejś tępej zawiści, ale co do tego akurat nie miałam pełnego przekonania.

Szybko ostudziła mój entuzjazm

Natalia przeszła przemianę, nawet największy tuman by to zauważył. Ta transformacja zaszła dokładnie w momencie, gdy ruszyłam z publikacjami. Parę tygodni po tym fakcie gruchnęły plotki o nadchodzących zmianach w edukacji. Wyobraźcie sobie moje totalne zaskoczenie, gdy tego samego dnia zadzwonili do mnie z jednej z największych prywatnych telewizji w Polsce!

Chcieli, żebym pojawiła się w ich porannym programie i wyraziła swoje zdanie na ten temat. Całkiem wyleciała mi z głowy ta dziwna pogawędka z Natalią. Czym prędzej pobiegłam prosto do niej.

Właśnie wtedy była w robocie, dlatego cierpliwie poczekałam, aż skończy obsługiwać klientów, a gdy sklep opustoszał, z mega ekscytacją podskoczyłam i krzyknęłam:

– Uwierzysz w to, że pokażą mnie w telewizji?! 

Na buzi Natalii malował się nietypowy grymas.

– W mediach? Serio? Jakim cudem? Co ty tam będziesz robić? Przecież to nie dla ciebie, spanikujesz przed kamerami!

– Faktycznie, tego nie wzięłam pod uwagę… Masz rację, zawsze byłam raczej wycofana. Oferta tak mnie ucieszyła, że zupełnie zapomniałam o tym, jaka jestem nieśmiała!

– Super, że pokażą cię w telewizji, ale uważaj, żebyś się nie skompromitowała. Zdajesz sobie sprawę, jak dużo ludzi to ogląda?

W jednej chwili cała przyjemność związana z wyjazdem do stolicy została mi odebrana przez Natalię.

Nie napisała ani słowa

Mimo że dotarłam na miejsce, to przez niewyspanie miałam worki pod oczami, co utrudniało mi koncentrację. Na początku czułam, że idzie mi raczej słabo, jednak z czasem się rozkręciłam i nabrałam pewności siebie – w końcu opowiadałam o rzeczach, na których znałam się jak nikt inny.

Gdy wyszłam ze studia, włączyłam telefon. Dostałam masę SMS-ów od znajomych, którzy gratulowali mi występu. Od Natalii ani słowa... Pomyślałam sobie, że faktycznie może niepotrzebnie tak się przed nią przechwalałam, choć według mnie wcale tego nie robiłam.

Natalia od zawsze borykała się z trudnościami w nauce i szło jej jak po grudzie, ale mimo wszystko robota w sklepie spożywczym niezbyt ją kręciła. W tym samym czasie jej kumpela zaczęła robić karierę w telewizji…

Natalia na bank czuła się z tym dziwnie, dlatego już nigdy więcej nie wracałam do tego wątku w naszych gadkach. Tymczasem moja skrzynka pękała w szwach od nowych zleceń i ofert kooperacji z innymi redakcjami. Ilość followersów na moim blogu zwiększała się w zastraszającym tempie, co chyba było pokłosiem mojego pokazania się w telewizji.

Mój dochód był trzy razy większy

W końcu nadeszła chwila, gdy moje marzenia miały się urzeczywistnić. Mogłam wreszcie zarabiać na życie, robiąc to, co naprawdę lubię. Zapoznałam swoją rodzicielkę z poprawną wymową określenia „freelancerka” i wyjaśniłam jej, że chodzi o osobę niezatrudnioną na stałe, która realizuje przeróżne zlecenia. Czemu jej to tłumaczyłam? No cóż, teraz ja również zamierzałam zostać wolnym strzelcem!

– Kompletny idiotyzm – skwitowała Natalia. – Rezygnujesz ze stabilnej posady tylko po to, by uganiać się za nierealnymi fantazjami

Moje fantazje pozwalały mi żyć na znacznie wyższym poziomie niż do tej pory. Mój dochód był niemal trzy razy większy w porównaniu do tego, co zarabiałam jako nauczycielka, chociaż oczywiście nigdy nie wiedziałam z góry, ile pieniędzy wpłynie na moje konto w danym miesiącu.

Mogłam jednak liczyć na stały napływ zleceń. Zaczęłam tworzyć teksty o różnorodnej tematyce, nie tylko dotyczące edukacji. Od czytelniczek dostawałam coraz więcej wiadomości, w których pisały, że mam niezwykłą umiejętność trafnego komentowania otaczającego nas świata i może powinnam pomyśleć o napisaniu książki? Kto wie, co przyniesie przyszłość...

Muszę przyznać, że moja relacja z Natalią nie zdołała przetrwać tej próby. Zapanowała między nami trudna do zniesienia atmosfera dystansu. Starałam się jeszcze walczyć o tę znajomość, ale Natalia z uporem mnie omijała. Nawet nie otrzymałam zaproszenia na jej wesele… To naprawdę przykre. Dawniej byłyśmy niemal nierozdzielne. Teraz już wiem, że ktokolwiek powiedział, iż to w trudne chwile weryfikują prawdziwych przyjaciół, grubo się mylił. Tak naprawdę poznaje się ich w chwili, gdy osiąga się w życiu coś ważnego.

Gosia, 28 lat

Czytaj także: „Znalazłam się na dnie i poprosiłam żonę mojego eks o przysługę. Dobro ukochanej córeczki było ważniejsze niż duma”
„Rzuciłam męża dla kochanka, ale romans okazał się niewypałem. Musiałam wracać do ślubnego na kolanach i we łzach”
„Mąż zostawił mnie chwilę po porodzie, bo miał swoje potrzeby. Karma za baraszkowanie z kochanicą wróciła bardzo szybko”

Redakcja poleca

REKLAMA