Dorastaliśmy w niewielkiej miejscowości i chodziliśmy razem do tej samej klasy w szkole średniej. Ja – taka spokojna dziewczyna z porządnej rodziny, córka nauczycielki. A Dominik? Wysoki, przystojny, wyluzowany i samodzielny chłopak, którego bliscy nie mogli narzekać na brak gotówki. Zupełnie inne bajki. Nasza relacja ograniczała się do rzucenia sobie nawzajem krótkiego: „hej, co tam?”.
Urwaliśmy ze sobą kontakt
Moje życie po maturze kręciło się wokół nowych relacji, on z kolei był zaangażowany zawodowo z dala ode mnie, aż w pewnym momencie zdecydował się na przeprowadzkę do Holandii. Czas płynął nieubłaganie.
Niespodziewanie odezwał się przez Facebooka, zapraszając do grona znajomych. Zaczęliśmy konwersować, wymieniać się nowinkami z naszego życia, a ja nieśmiało zasugerowałam ewentualne spotkanie, gdyby znalazł się w kraju… Ledwo go rozpoznałam. Zarost, włosy sięgające ramion, jednak wciąż te same urzekające spojrzenie i usta. Wieczór upłynął nam na sączeniu wina i rozmowach o wszystkim i o niczym. Było cudownie.
Po jakimś czasie zaczęliśmy regularnie pisać i gadać ze sobą, dzielić się swoimi sekretami. Czułam się totalnie oszołomiona. Nie da się zaprzeczyć, że straciłam dla niego głowę. To on jako pierwszy powiedział mi, co czuje. Mówił o swoim życiu, o tym, że dopiero co zerwał z dziewczyną i jak bardzo jest mu z tym ciężko.
Wspominał, że zastanawia się nad przeprowadzką do Polski, że może ze mną u boku mógłby rozpocząć wszystko od nowa. W miarę upływu miesięcy coraz bardziej wierzyliśmy, że to, co jest między nami, to coś niesamowicie wyjątkowego, co trafia się tylko nielicznym.
Zamieszkaliśmy razem
W końcu się zdecydował i przyjechał. Brody już nie miał, ściął też włosy. Razem wprowadziliśmy się do mojego mieszkania w stolicy. I od tego momentu zaczęły się schody. Moje życie było tu poukładane, miałam stabilną, ukochaną pracę, mieszkanie, w którym czułam się swojsko. Dominik nie miał zupełnie nic. Ledwie parę drobiazgów, zero znajomych, ani auta, ani własnego kąta, o robocie nie wspominając.
Po stracie pracy popadł w głęboką depresję – całe dnie spędzał, wylegując się w łóżku i grając na komputerze. Dopadła go całkowita apatia, kompletny brak motywacji i chęci do czegokolwiek. Starałam się go pocieszać, przekonywać, że to przejściowe, że musi się ogarnąć, odkryć sens życia na nowo i jakoś poukładać naszą wspólną codzienność. Ale nic to nie dawało.
Z biegiem czasu zaczęliśmy się regularnie kłócić. On non stop leżał, oglądając jakieś idiotyczne filmy, doskonale zdając sobie sprawę, że wrócę padnięta i ostatnią rzeczą, na jaką będę mieć ochotę, to gotowanie. A on nic, kompletnie nic nie robił. Bywało, że trzymałam język za zębami, ale czasem po prostu wybuchałam.
– Serio nie dasz rady zwlec się z łóżka i zająć czymś? Doprowadzić się do ładu, posprzątać?
– Brak mi energii…
– No pewnie, że jej nie masz, jak przesypiasz pół doby. Podnieś się, idź pod prysznic, rozejrzyj się za robotą – mój głos zaczął podnosić się do krzyku.
– To wcale nie jest łatwe! I tak ciągle to samo.
To mnie zszokowało
Po dłuższym czasie nadarzyła się możliwość podjęcia pracy u mojej koleżanki. Z pozoru wszystko zaczynało się dobrze układać. Tylko z pozoru, ponieważ Dominik nadal był niezadowolony.
Marudził, że musi wcześnie wstawać, że to nie jest wymarzona fucha. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy aby na pewno dobrze zrobiłam, tak mocno naciskając, żeby przyjechał do Polski. Może tam, gdzie wcześniej mieszkał, czułby się lepiej, byłby bardziej spełniony…
Gdy tak się nad tym zastanawiałam, los postanowił zainterweniować. Okazało się, że jestem w ciąży. Teoretycznie od czasu do czasu poruszaliśmy ten temat, nie odrzucaliśmy takiej możliwości, ale też nie robiliśmy niczego, żeby temu zapobiec. No i proszę. Co wtedy poczułam? Byłam totalnie zaskoczona. Zaskoczona i pełna niedowierzania. Ja i bycie mamą?
Pewnie, kiedyś o tym myślałam, ale wizja tego, że absolutnie wszystko wywróci się do góry nogami, zwyczajnie mnie przerażała. Koniec z wieczorami z lampką wina i dobrą lekturą, koniec z wypadami bez planu, spokojnymi dniami i przespanymi nocami. Moje życie zdominuje mała istota, która non stop będzie potrzebowała uwagi i opieki, i wokół której wszystko będzie się obracać.
To było podejrzane
Wieść ta dotarła do mnie w trakcie majówki. Tuż po wykonaniu testu udaliśmy się do lekarza. Stwierdził, że to dopiero początek, być może czwarty tydzień. Na początku popłynęły mi łzy.
Dominik starał się mnie uspokoić, zapewniając, że wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie i czeka nas wspaniały czas. Po trzech tygodniach wyjechał do Holandii, aby pozałatwiać sprawy związane z jego „zagranicznym” życiem. Chodziło o mieszkanie, auto i rzeczy, których jeszcze nie zdążył przywieźć.
Utrzymywaliśmy regularny kontakt. Ja już trochę się uspokoiłam, a on ciągle pytał o nasze maleństwo. Po tygodniu był z powrotem i wszystko wydawało się w porządku. Jednak pewnego razu przez przypadek dostrzegłam w jego komórce SMS-a od byłej: „Mam nadzieję, że dotarłeś cały i zdrowy. Ciągle o tym rozmyślam”. „Ciekawe – przeszło mi przez myśl. – Nad czym tak dumasz, koleżanko?”. Nie powiedziałam Dominikowi, że widziałam tę wiadomość. Ale nie mogłam przestać o tym myśleć.
W końcu nie wytrzymałam
Niby niewinnie zaczęłam robić kółka wokół jego komórki. Gdy tylko wyskakiwał do sklepu albo brał prysznic, od razu lądowałam z nosem w jego smartfonie, żeby sprawdzić skrzynkę. I proszę, nowa wiadomość! „Zdaję sobie sprawę, że postąpiliśmy głupio, ale kompletnie nam odbiło, trudno. Nie wiem jak ty, ale ja absolutnie nie mam wyrzutów sumienia”.
Całą noc oka nie zmrużyłam. Wiercąc się na łóżku z lewa na prawo, w głowie miałam tylko jedną myśl – co takiego mogło się wydarzyć, co się stało? Od samego rana snułam się po domu jak cień.
– Coś taka niewyspana jesteś. Dobrze się czujesz? – Dominik upił łyk kawy, spoglądając na mnie z troską.
– Można tak powiedzieć… – wymamrotałam pod nosem. Lecz kiedy zobaczyłam, że bierze telefon do ręki, puściły mi nerwy.
– Kolejna wiadomość od niej? – warknęłam.
– Od kogo niby? – zdziwił się.
– Od twojej kochanki.
– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Jesteś jedyną kobietą w moim życiu – cmoknął mnie w czoło i ruszył do roboty.
Nie mogłam się od tego uwolnić. Podczas kompletowania wyprawki dla maluszka, sprawdzania w sieci, jakie butelki będą najodpowiedniejsze i przygotowywania torby do szpitala, wciąż o tym rozmyślałam. W końcu popełniłam czyn, który do tej pory napawa mnie wstydem.
Odezwałam się do niej
Pozyskałam jej kontakt z jego komórki i wysłałam SMS-a: „Tu partnerka Dominika. Mam świadomość, że coś was połączyło podczas ostatniego spotkania. Mogłabyś mi to wyjaśnić?”. I wyjaśniła.
Widzieli się, gdy był w Holandii. Pakował manatki, załatwiał formalności związane z przekazaniem mieszkania nowym najemcom, odwiedzał starych kumpli, żeby się „pożegnać”. Ją również. No i właśnie w ramach tego „pożegnania” poszli razem na piwko do parku. Jedno, potem następne i kolejne.
Następnie udał się do jej mieszkania, żeby się zdrzemnąć zanim wróci do kraju. No i faktycznie, zdrzemnął się. Nie tylko w jej łóżku, ale też z nią. Ten news zwalił mnie z nóg. Początkowo byłam totalnie zdruzgotana. Przecież to niemożliwe, żeby to była prawda! Dopiero co wyznawał mi miłość i opowiadał, jak bardzo cieszy się z naszego dziecka. A tu nagle zrobił mi taki numer? Myślał, że się nie kapnę?
Sięgnęłam po butelkę wina i wlałam trochę do kieliszka. Zdaję sobie sprawę, że to kiepski pomysł w moim stanie, ale nerwy miałam w strzępach. Kiedy przyszedł do domu i poszedł się wykąpać, zerknęłam w jego komórkę. „Marta chyba coś podejrzewa, ale gdyby jakimś sposobem się z tobą skontaktowała, wszystkiemu zaprzeczaj. Już ja coś jej naopowiadam” – przeczytałam SMS-a, którego wysłał.
Udawał, że to nic
Usiadłam na sofie, a gdy wyszedł z łazienki, pogwizdując pod nosem, rzucił na mnie okiem.
– Co tam słychać, skarbie? Jak ci dzień minął? – zainteresował się.
– A tobie jak minął? Chcesz mi o czymś powiedzieć? – odparłam pytaniem na pytanie.
– Całkiem nieźle. Odwiedziłem pewnego klienta, jest szansa na dodatkowy zarobek, jeśli uda się z nim ubić interes – zaczął opowiadać.
– Ale ja nie o tym. Chodzi mi o to, czy jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć odnośnie do Eweliny?
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Dobrze wiesz, co mam na myśli. Chodzi o to, że spędziłeś z nią noc, kiedy byłeś w Holandii.
– Kotku, gadasz od rzeczy. Przyznaję, że się z nią spotkałem, ale tylko na chwilkę, podobnie jak z paroma innymi kumplami przed moim wyjazdem…
– Z tą różnicą, że z resztą znajomych raczej nie miałeś gorącej nocy!
Wyznałam mu, że dowiedziałam się o wszystkim. O tym, że czytałam SMSy od niego, a ona opowiedziała mi jak było naprawdę. Usiłował wykręcać się, twierdząc, że to nieprawda i że ona pewnie nadal coś do niego czuje, więc postanowiła się na mnie odegrać. Wtedy pokazałam mu te wiadomości. Zrobił się blady jak ściana i zabrakło mu już wymówek.
Wolę być sama
Nie zaprzeczał niczemu, chociaż próbował to jakoś wytłumaczyć. Nagły impuls, chwila zapomnienia, coś bez większego znaczenia. Zapewniał, że ja i nasze maleństwo jesteśmy dla niego najważniejsi. Mówił, że po prostu stracił na chwilę orientację, ale teraz już wie, co się liczy.
Powiedziałam mu, żeby się wyniósł. Żeby spakował manatki i zniknął z mojego życia raz na zawsze. Jeśli mam zostać matką dziecka oszusta i niewiernego faceta, to wolę poradzić sobie sama, jakoś dam radę.
Od tamtego czasu minęło parę tygodni, a on ciągle do mnie wydzwania i wysyła wiadomości Ja natomiast wciąż czuję się rozbita. Staram się na nowo ułożyć sobie życie, mając świadomość, że niedługo zostanę mamą. Kompletnie nie mam pojęcia, jak powinnam postąpić. Co z tego, że on ciągle powtarza, że mnie kocha?
Jeżeli naprawdę darzy mnie uczuciem, to czy byłby w stanie sprawić mi taki ból? Czy facet, który ma za moment zostać ojcem, jest zdolny do czegoś takiego? A może rzeczywiście po prostu się pogubił? Może to faktycznie był tylko chwilowy kryzys, bez większego znaczenia?
Z jednej strony pragnę, żeby był przy mnie teraz, kiedy go potrzebuję. Ale z drugiej strony zastanawiam się, czy kiedykolwiek zdołam mu ponownie zaufać.
Kinga, 31 lat
Czytaj także:
„Podróż poślubna zmieniła się w ostatnie pożegnanie. Obrączka tak mnie parzyła, że podjęłam konkretne kroki”
„Po śmierci męża pocieszenie znalazłam na materacu szwagra. Nie rozumiem gniewu teściów. Wszystko zostało w rodzinie”
„Mąż po śmierci zrobił mi niespodziankę. To, że od 8 lat miał kochankę to pikuś przy tym, co odkryłam na stypie”