Dorastałam w domu, w którym wiara katolicka odgrywała kluczową rolę. Od najmłodszych lat słyszałam od mamy i taty, że słowa kapłana są niczym objawienie. Dlatego, gdy podczas katechezy dowiedziałam się, że współżycie przed ślubem jest ciężkim grzechem, potraktowałam to niezwykle poważnie. Udało mi się dochować czystości aż do dnia, gdy stanęłam na ślubnym kobiercu. I wiecie co? Ogromnie tego żałuję. Mój mąż kompletnie nie umie sprostać moim potrzebom w sypialni. Powoli zaczynam czuć do niego niechęć z tego powodu.
Mieliśmy te same zasady
Z Mateuszem spotkałam się przypadkiem w kościele. Ja śpiewałam w chórze parafialnym, on zaś udzielał się w Oazie. Któregoś razu wpadliśmy na siebie, potem znów, aż wreszcie zaczęła się rozmowa. Z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej wpadał mi w oko. Okazało się, że łączą nas nie tylko podobne pasje, ale i te same życiowe priorytety. Również te związane z życiem łóżkowym.
Kiedy wyznał mi, że nie popiera współżycia przed ślubem, wprost skakałam z radości! Kumpele twierdziły, że szanse na poznanie faceta, który zgodzi się tak długo czekać na pierwszy numerek, są równe zeru. A tu proszę, trafił mi się prawdziwy skarb. W dodatku bystry i cholernie atrakcyjny.
Po trzyletnim związku zdecydowaliśmy się na ślub. W ciągu tego okresu nasze kontakty niemalże pozbawione były intymności. Mateusz ograniczał swoje czułości do delikatnych gestów i niewinnych buziaków na do widzenia. Ani razu nie odważył się posunąć choćby odrobinkę dalej. Byłam tym zachwycona. Cieszyłam się, że trafiłam na faceta, który darzy mnie autentycznym, nieskalanym uczuciem, a nie koncentruje się wyłącznie na zaspokojeniu swoich pragnień cielesnych.
Moi bliscy zorganizowali dla nas cudowną ceremonię ślubną. Krótko po tym, jak wybiła dwunasta, pociągnęłam ukochanego do naszej sypialni. Aż buzowałam z emocji! Wielokrotnie rozmyślałam o tym, jak będzie wyglądał nasz pierwszy raz i następne noce tylko we dwoje. Śniłam na jawie o niezwykłej romantyczności, magii i bajkowości tych chwil. Jednym słowem – miało być obłędnie pod każdym względem! W końcu tak dzielnie dotrwałam do ślubu z moim postanowieniem. Należał mi się za to solidny bonus.
Byłam naprawdę rozczarowana
Pierwsze godziny naszego małżeństwa były totalną porażką. Siedziałam na łóżku, mając na sobie piękną koszulkę nocną z białej koronki, którą nabyłam specjalnie na tę wyjątkową noc. Liczyłam, że mój świeżo upieczony mąż zbliży się do mnie, obdarzy pocałunkami i zacznie ściągać moją bieliznę. W jakimś romansie oglądanym dawno temu widziałam podobną scenę i wydawało mi się, że tak właśnie powinno być.
Jednak on nawet nie drgnął. Stał jak sparaliżowany w rogu pokoju, nerwowo zaciskając palce i wbijając wzrok w podłogę jakby to była najbardziej fascynująca rzecz na świecie. Gdy zgasił światło, policzki miał koloru dojrzałej piwonii. W mgnieniu oka pozbył się ciuchów i wskoczył pod pierzynę, naciągając ją aż po brodę. Ułożyłam się tuż obok, przymknęłam powieki i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.
Liczyłam na czułe pieszczoty i słodkie słówka. A on? Ot tak, bez ceregieli, rozsunął moje uda, wsunął to i owo, wykonał parę ruchów i było po wszystkim. Promieniał z dumy! Wymamrotał pod nosem, że opłacało się tyle zwlekać, po czym odpłynął w objęcia Morfeusza.
Miałam wrażenie, jakby ktoś mnie okrutnie zwiódł. Liczyłam na to, że doświadczę czegoś niesamowitego! Tymczasem odczuwałam jedynie ból. Pocieszałam się myślą, że początki nigdy nie należą do łatwych. Oraz tym, że w przyszłości czeka nas mnóstwo cudownych momentów, które spędzimy razem.
Po kolejnych nocach sytuacja wcale nie uległa poprawie. Na szczęście nie odczuwałam już bólu, ale jednocześnie brakowało mi jakichkolwiek przyjemnych doznań. Mateusz podchodził do seksu rutynowo i błyskawicznie. Już po kilku chwilach było po fakcie.
Kompletnie nie potrafiłam zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Moje przyjaciółki często wspominały o utracie kontaktu z rzeczywistością, nieprawdopodobnej ekstazie i uniesieniach, które trwały godzinami. Czemu więc mnie to nie spotykało?
Mama kazała mi trzymać język za zębami
Nie miałam śmiałości, żeby je o to spytać, bo obawiałam się ich reakcji. Bałam się, że mnie wyśmieją albo pomyślą, że jestem jakaś dziwna. W końcu zdecydowałam, że pogadam z mamą. Wprawdzie u nas w domu o seksie się nie rozmawiało, ale w końcu urodziła pięcioro dzieci, więc musi coś wiedzieć na ten temat. Liczyłam na to, że udzieli mi wartościowych wskazówek i doda trochę pewności siebie.
Mama poczuła się nieswojo, kiedy zaczęłam dopytywać. Zaledwie napomknęłam o tym, co mnie nurtuje, a ona już wyglądała, jakby miała zamiar czmychnąć do kuchni. Taki miała nawyk gdy pojawiały się w rozmowie kwestie dla niej niewygodne. W końcu jednak wzięła się w garść. Choć niestety, zmartwiła się tylko o Mateusza.
– Mam nadzieję, że nie wspominałaś mu o swoich odczuciach z waszych nocnych igraszek – z trudem wydusiła z siebie.
– Jak na razie nic mu nie mówiłam, ale…
– Daj spokój, nie mów! – weszła mi w słowo. – Facet nie zniesie myśli, że partnerka jest z niego niezadowolona w sypialni.
– I co ja mam teraz począć? – zapytałam z rezygnacją.
– Nic nie mów i rób dobrą minę do złej gry – stwierdziła stanowczo moja rodzicielka.
– Jak można tak funkcjonować?!
– Jakoś się da, zaufaj mi…
– A więc ciebie też to ominęło… – urwałam, przerażona własnymi przemyśleniami.
– Zgadza się, mnie również. No i? Jestem z twoim tatą ponad trzy dekady. Kiedy kobieta szczerze kocha faceta, to sprawy łóżkowe schodzą na dalszy plan. A przecież ty jesteś zakochana w Mateuszu, mam rację?
– Oczywiście, szaleję za nim… Bez niego moje życie straciłoby sens.
– Widzisz, o czym mówię? Zamiast zaprzątać sobie głowę bzdurami, pielęgnuj wasze uczucie. Więź między duszami liczy się bardziej niż cielesna. Prędzej czy później to do ciebie dotrze – rzuciła, po czym poszła do kuchni, dając mi znak, że uważa dyskusję za skończoną.
Nie sądziłam, że mnie to spotka
Zastosowałam się do rad mamy. Szczerze wierzyłam, że z Mateuszem uda mi się osiągnąć szczęście. W końcu poza sypialnią świetnie się dogadywaliśmy. Dlatego, gdy po swojemu wchodził na mnie na tych parę chwil, przymykałam powieki i przywoływałam w pamięci, jak rewelacyjnie nam się rozmawia, jaki jest sympatyczny i godny zaufania. To pomagało. Z biegiem czasu przestałam już śnić o wielkich uniesieniach. Cieszyłam się tym, co miałam. I zapewne trwałoby to do teraz, gdyby nie tamta spontaniczna noc spędzona z Pawłem.
Wszystko wydarzyło się kilka tygodni temu. Moja firma postanowiła wysłać mnie na kurs, który odbywał się na Mazurach. Zjechali się tam uczestnicy z różnych zakątków kraju. W ostatnim dniu szkolenia organizatorzy zaprosili całą naszą grupę na pożegnalną, uroczystą kolację. Początkowo miałam zamiar zostać w swoim pokoju hotelowym, ale po chwili zastanowienia zmieniłam zdanie i ruszyłam do restauracji.
Pomyślałam sobie, że zasłużyłam na odrobinę frajdy po tych wszystkich wykładach i ćwiczeniach, w których brałam udział. Nie planowałam zostać tam do rana. Chciałam tylko zjeść coś pysznego, pogadać chwilkę z resztą uczestników, a potem wrócić do siebie na górę i odpocząć.
Jedzenie było po prostu rewelacyjne. Obsługa przynosiła na stół kolejne potrawy. No i procentowe trunki. Generalnie raczej unikam picia, bo mam kiepską tolerancję na alkohol, ale tym razem dałam się namówić. Skusiłam się na kieliszek wybornego wina, potem na dwa kolejne. Mój nastrój był wprost wyśmienity.
Problemy pojawiły się w momencie, gdy zdecydowałam się udać z powrotem na piętro. Podniosłam się z miejsca i nagle zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie zrobić ani kroku. Moje nogi plątały się niczym u raczkującego dziecka, które dopiero poznaje tajniki chodzenia. W tym momencie od stolika poderwał się Paweł, mój kolega pracujący w sąsiednim dziale.
– Hej Iwona, zaczekaj chwilę, może odprowadzę cię do twojego pokoju – zaoferował.
– Nie trzeba, dam radę, dzięki – wymamrotałam.
– Podziękowania będą na miejscu, jak już bezpiecznie dotrzesz na górę – zażartował i objął mnie ramieniem.
Nie udało mi się dotrzeć do siebie. Jakimś sposobem trafiłam do sypialni Pawła, chociaż trudno mi teraz odtworzyć wszystkie szczegóły. Wiem tylko tyle, że kiedy weszliśmy na piętro, przycisnął mnie do ściany i wpił się w moje usta. Alkohol przyjemnie szumiał mi w głowie, a ciało zalała fala pożądania. Przestałam nad sobą panować. Minęło zaledwie kilka chwil, a nasze ubrania już walały się na podłodze.
Czułam się niezaspokojona
Całą noc spędziliśmy na miłosnych uniesieniach. Na początku Paweł był subtelny i troskliwy, a później pokazał swoją dziką, pełną pasji stronę. Rany, to było coś niesamowitego. Pragnęłam, żeby ta chwila trwała wiecznie. W życiu nie doświadczyłam jeszcze czegoś podobnego.
– No nie mogę, ty to masz apetyt. Chyba długo nie miałaś faceta – wymruczał, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, padnięci jak po maratonie.
W jednej chwili ogarnął mnie żal. Przed oczami stanęły mi wspomnienia wieczorów u boku małżonka.
– No tak, faktycznie nie miałam – wydukałam zmieszana i czmychnęłam do swojego pokoju.
Aż do wyjazdu omijałam Pawła szerokim łukiem. Obawiałam się, że kolejne spotkanie z nim sprawi, iż przestanę szanować Mateusza. Kto wie, może nawet zapałam do niego niechęcią.
Kiedy dotarłam do mieszkania, dopadło mnie poczucie winy. Wstydziłam się zdrady i złych myśli na temat mojego partnera. Przecież darzyłam go uczuciem, ślubowałam miłość i lojalność. Próbowałam wszelkimi metodami wyrzucić z głowy to, co wydarzyło się między mną a Pawłem, by powrócić do zwyczajnego życia. Jednak mi się to nie udało. I raczej nigdy mi się nie uda.
Sytuacja pogarsza się z każdym dniem. Zrobiłam się drażliwa i wybuchowa. Szczególnie wieczorami, kiedy Mateusz chce wywiązać się ze swojego małżeńskiego obowiązku. Przymykanie powiek i przypominanie sobie, jak dobrze nam się układa poza sypialnią, przestało działać. Gdy się na mnie wdrapuje, marzę tylko o tym, żeby go z siebie zrzucić i wrzasnąć prosto w nos, że jest żenujący i kompletnie bezużyteczny.
Póki co trzymam nerwy na wodzy, ale chyba w końcu to zrobię. Paweł uświadomił mi, ile radości i szczęścia można czerpać z seksu. I chyba nie dam rady z tego zrezygnować…
Iwona, 26 lat
Czytaj także:
„Gdy zaszłam w ciążę, on dał nogę. 45-latka z brzuchem bez faceta to jeszcze nie koniec świata, a jego nie chcę znać”
„Syn miał nas dosyć i chciał wolności. Przedszkolak szybko pożałował po tym, jak zmyślił o mnie niestworzone historie”
„Z cichej, nieśmiałej dziewczyny zrobiłem imprezowiczkę i hulajduszę. Bezradnie patrzyłem, jak flirtuje z innymi facetami"