Od zawsze miałem łeb do zabawy. Potrafiłem rozbawić dosłownie każdego i tchnąć życie w najnudniejszą imprezę. Przyciągałem do siebie ludzi, którzy kochali dobrze się bawić i szaleć do rana. Wśród nich ciągle coś się działo, tu jakaś para się schodziła, tam rozchodziła. Takie przelotne romanse, nic na stałe. Ale nie można powiedzieć, że nasze paczki nudziły się choć przez chwilę!
Zamarłem z wrażenia
Obecność stałej partnerki zawsze trochę krępowała swobodną zabawę. Z tego powodu sam nie byłem skory do zacieśniania relacji z dziewczynami z mojego najbliższego otoczenia, bo uważałem, że nie są interesujące. Ale z drugiej strony, jako że lwią część czasu spędzałem właśnie w ich towarzystwie, ciężko było mi nawiązać kontakt z kimś nowym, wartym zainteresowania nieco większego niż koleżanki. Czas mijał, a ja miałem coraz mniej chęci na imprezowanie, za to coraz bardziej ciągnęło mnie do ustatkowania się.
Pewnego razu, kiedy byłem w knajpie, w której często spędzałem czas, moją uwagę przykuła drobna, urocza dziewczyna o jasnych włosach. Siedziała sama przy stoliku, w ciszy sącząc napar z filiżanki i nie odrywając wzroku od lektury. Pomyślałem sobie, że to idealna szansa, żeby w końcu zawrzeć nową znajomość. Dyskretnie rzuciłem okiem na okładkę książki, którą pochłaniała blondyneczka, po czym zdecydowanym krokiem ruszyłem w jej stronę.
– Rzuciłem okiem na to – taki był mój komentarz na dzień dobry. – Moim zdaniem przerost formy nad treścią. Lepiej sobie darować.
– A mnie się właśnie podoba – odparła jasnowłosa i ponownie zagłębiła się w tekście.
– Zakończenie cię zawiedzie…
– Może akurat lubię zaskakujące zakończenia, które nie spełniają oczekiwań? Za to nie przepadam za słabymi podrywaczami.
– Serio? – moja twarz rozjaśniła uśmiech. – Wiesz, jak to jest. Zagaduje cię taki typ w knajpie i zaczyna udawać eksperta od książki, o której nie ma bladego pojęcia, bo nawet jej nie tknął…
Usiadłem obok niej
Parsknęła śmiechem, odkładając lekturę na bok. W tym momencie skupiliśmy na sobie uwagę moich kumpli, którzy dawali nam znaki, żebyśmy dołączyli do ich towarzystwa. Ignorowałem te gesty, ale nie uszły one uwadze mojej towarzyszki rozmowy.
– Nie masz ochoty dołączyć do kumpli?
– Na co dzień spędzam z nimi czas. No, chyba że masz chrapkę na to, żeby ich poznać?
– Nie za bardzo. Kiedy spoglądam na twoje koleżanki i widzę, jak na mnie patrzą, robi mi się słabo. Pewnie najchętniej ukręciłyby mi łeb. One wszystkie podkochują się w tobie, czy co?
– No chyba tak.
– Nie należysz do osób, które cechuje skromność.
– Skoro chcesz wiedzieć, to ci mówię. Jeśli mam być szczery, to nie dostrzegłem, aby którakolwiek z nich darzyła mnie prawdziwym uczuciem. One raczej są wkurzone tym, że nie zwracam na nie uwagi – blondwłosa dziewczyna podniosła się z miejsca. – Już sobie idziesz?
– No tak. Dałam mamie słowo, że nie zjawię się w domu o zbyt późnej porze.
– Wiesz, jak patrzę na ciebie, to widzę już prawie dorosłą pannę...
– Właśnie dlatego rozumiem, że nie ma sensu bez potrzeby martwić starych. To takie niedojrzałe.
– Podasz mi swój numer komórki?
– Raczej niezbyt dobrze się znamy – odmówiła ruchem głowy.
– Jestem Czarek. A jak ty masz na imię?
– Niestety, muszę już lecieć...
– A wpadniesz tu jeszcze kiedyś?
– Chyba nie. Trafiłam tu przez przypadek, bo było mi cholernie zimno i miałam ochotę na gorącą herbatkę.
– Czyli to koniec naszych spotkań?
– Kto wie, może jeszcze gdzieś na siebie trafimy przez zbieg okoliczności – powiedziała, lekko unosząc ramiona, po czym się oddaliła.
Już niejednokrotnie zdarzyło mi się zostać odrzuconym przez dziewczynę. Nie przejmowałem się tym, że kumple siedzący ze mną przy stoliku zaczęli mnie wyśmiewać. Jedyne, o czym myślałem, to, że tym razem muszę postawić na swoim. A że bywałem w tym lokalu regularnie, bez problemu mogłem opuścić go tylnymi drzwiami przeznaczonymi dla personelu.
Ile sił w nogach pognałem w tamtym kierunku, zahaczając po drodze o parę osób obsługi. Nie było opcji, żebym pozwolił tej blondwłosej piękności rozpłynąć się w powietrzu. Szczęście mi dopisało, bo gdy znalazłem się na dworze, zauważyłem ją zmierzającą prosto na mnie. Opanowałem oddech i niby od niechcenia zacząłem iść w jej stronę. Gdy dzieliło nas jakieś dwa kroki, przybrałem minę zdziwionego faceta.
— Siema! Kopę lat minęło od naszego ostatniego spotkania. Założę się, że już wypadłem ci z głowy, w końcu poznaliśmy się tylko przelotnie podczas imprezy w knajpie. Cóż za zbieg okoliczności, że akurat na siebie wpadliśmy. Może cię odprowadzę? Twoja mama pewnie już się martwi, że o tej porze sama łazisz po mieście — gadałem jak najęty, nie pozwalając jej wtrącić ani słowa.
Chyba spodobało jej się moje zachowanie, ponieważ zgodziła się, abym ją odprowadził. Przy okazji poznałem jej imię — Jola. Co prawda nie udało mi się zdobyć numeru telefonu, a na pożegnanie jedynie uścisnęliśmy sobie dłonie. Nie martwiłem się jednak tym faktem, gdyż byłem pewien, że osiągnę swój cel.
To tylko kwestia czasu
Nawet ucieszyłem się z przedłużającej się sytuacji, ponieważ wcześniej odnosiłem wrażenie, iż wszystko toczy się w zastraszającym tempie. Świat pozbawiony pewnych zasad i zabiegów o drugą osobę, nie stał się według mnie bardziej otwarty, a wręcz zubożał. Z tego też względu posuwałem się do przodu drobnymi kroczkami, powoli zbliżając się do zamierzonego celu. Udało mi się go osiągnąć po upływie kwartału, gdy Jola przystała na niewinnego całusa.
Ten niepozorny gest wprawił mnie w tak radosny nastrój, że zacząłem snuć rozważania o stanięciu na ślubnym kobiercu. Wtedy jednak popełniłem ten kolosalny błąd…
Odkąd Jola pojawiła się w moim życiu, coraz mniej widywałem się z moją starą paczką. Na spotkania z nimi chodziłem zawsze sam, bez niej. Jakoś nie paliłem się do tego, żeby ją im przedstawić. Bałem się, że mogłoby to sprawić, że zacznie patrzeć na mnie krzywo. Była zupełnie inna niż oni wszyscy.
Spokojna, małomówna, może nawet odrobinę nieśmiała. Chciałem, żeby te dwie rzeczywistości funkcjonowały osobno. Jednak pewnego razu Jola zagadnęła mnie, dlaczego nie spędzamy czasu z ludźmi, których znam. Starałem się wybrnąć z tej rozmowy jakimś dowcipem, ale ona nie dała za wygraną.
– Słuchaj, mam małe opory, jeśli chodzi o moich znajomych – w końcu się przyznałem. – Oni ciągle zachowują się jak nastolatki. Niektórzy dobijają już do trzydziestki, a jedyne, o czym myślą to balowanie.
– Ale ty sam niedawno zachowywałeś się podobnie.
– To prawda, ale teraz jest inaczej. I wiem, że nie mam ochoty wracać do tego stylu życia. Przez wzgląd na ciebie…
– Ja natomiast uważam, że po prostu ci głupio mnie im przedstawić i dlatego tego unikasz.
Zignorowałem jej obawy
Chciała, żebym pokazał jej, że nie mam nic przeciwko przedstawieniu jej moim kumplom. Dla świętego spokoju przystałem na to, by ją im przedstawić. Byłem przekonany, że to grono jej nie przypadnie do gustu i szybko zrezygnuje z integracji.
Jednak, wbrew moim oczekiwaniom, Jola zaczęła się z nimi świetnie dogadywać, a i oni ją polubili. W ciągu miesiąca zaczęła się z nimi spotykać nawet bez mojego towarzystwa, kiedy ja nie byłem w stanie przyjść.
Na początku nie martwiłem się tym zbyt mocno, jednak po pewnym okresie dostrzegłem u Joli pewne zmiany w jej sposobie bycia, które mi nie odpowiadały. Przestała być cichą, spokojną dziewczyną, a stała się kobietą doskonale zdającą sobie sprawę z tego, jak bardzo jest atrakcyjna. Nawet w mojej obecności pozwalała sobie na flirtowanie z innymi facetami — najpierw nieśmiało, a potem coraz odważniej. Ciężko było określić to mianem zdrady. Mimo to nie potrafiłem się z tym pogodzić.
– Słuchaj, Jolu, mam ci coś ważnego do powiedzenia. W ostatnim czasie jesteś jakby inna... – zagaiłem, ale ona potraktowała moje słowa jako pochwałę.
– Masz rację. Czuję w sobie nowe pokłady energii…
– Obawiam się, że to może być trochę przesadzone. I nie jestem z tego zadowolony.
– Z jakiego powodu?
– Wiem, że to zabrzmi nieprzyjemnie, ale według mnie trochę przesadzasz z imprezowaniem.
– Masz czelność mnie pouczać? Sam hulałeś całe lata, a ja ledwie kilka miesięcy! – uniosła się gniewem.
– Ja już dość się wyszalałem i teraz nie mam na to siły.
– A ja właśnie przeciwnie! Jeżeli ci to przeszkadza, to chyba powinniśmy się rozejść!
– Co takiego?! Chyba sobie żartujesz?
– Nie dam sobie czegokolwiek zabraniać tylko dlatego, że według ciebie pora na przyjemności minęła!
Właśnie tak zakończyłem relację z Jolą. Ale nie tylko nasze drogi się rozeszły — pożegnałem się również z całą resztą dawnej ekipy. Najzwyczajniej w świecie przestałem do nich przystawać. Jola natomiast zaczęła się z nimi coraz lepiej dogadywać i odnajdywać w ich towarzystwie.
Czarek, 31 lat
Czytaj także:
„Szukałam królewicza, ale trafiałam na same niemoty. Wolę być singielką niż żyć z facetem o mentalności kartofla”
„Zdradę męża odkryłam przez słoik śledzi. Już ja mu pokażę, co stracił, a potem puszczę go w samych skarpetkach”
„Wstydzę się mamy, bo na starość grzebie w śmietnikach. Nurkuje w kontenerach, twierdząc, że są tam skarby”