„Za stary bohomaz po dziadku dostałem 100 tysięcy. Rodzina uznała, że mam się podzielić, ale nie dam im ani grosza”

pewny siebie mężczyzna fot. Getty Images, Angel Santana
„– Liczy się pamięć! Czemu nie potrafisz tego docenić? – perorowała moja matka, która odziedziczyła trzydzieści tysięcy oszczędności. A ja? Nie pojmuję w ogóle, co kierowało moim dziadkiem, by tak podzielić i tak niewielki spadek! Dostałem jakiś… chyba trzeba to nazwać obrazem!”.
/ 11.06.2024 20:30
pewny siebie mężczyzna fot. Getty Images, Angel Santana

Moja rodzina nie należy do szczególnie zżytych i nigdy tak nie było. Trochę mi szkoda, bo gdy słuchałem opowieści znajomych, jak ich rodzina się ze sobą kontaktuje, to u mnie nigdy czegoś takiego nie było. Trochę to dziwne, bo nie ma nas dużo, a jakoś tak nigdy nie było czule i sentymentalnie.

Mama unikała swojego ojca

W naszej rodzinie jestem ja, moja siostra Ula, taty brak (nigdy go nie poznaliśmy), dziadkowie od strony mamy (teraz do niedawna tylko dziadek) i kuzyn mamy z żoną i synem. Koniec. Święta i inne okazje zawsze były więc w małym gronie.

Moja mama niechętnie utrzymywała jakiekolwiek kontakty ze swoim ojcem. Co mnie niezwykle dziwiło. Była jego jedyną córką, a po śmierci babci zostali w sumie oni we dwoje. Byliśmy też my, jako wnuczęta, ale to nie to samo. Mama nigdy nie opowiadała szczegółów, ale od zawsze była z dziadkiem w konflikcie. Jeszcze za życia babci. Dziadkowi było przykro, ale nigdy tego nie komentował.

Przychodziliśmy w odwiedziny czy na święta, a oni w zasadzie ze sobą nie rozmawiali. Czasem też mama zostawiała mnie i siostrę, a sama wychodziła coś pozałatwiać, a potem wracała. Dziadkowie mieszkali w mieszkaniu wynajmowanym od gminy. Kiedy więc dziadek został sam, a potem zachorował i przestał o nie dbać, a pieniądze potrzebne były na leczenie, a nie na opłacanie rachunków, mama postanowiła, że dziadek zamieszka w domu opieki.

Nie rozumiałem tej decyzji

Było mi strasznie przykro. Ja miałem z nim od zawsze świetny kontakt i wpadałem przy każdej możliwej okazji.

– Mamo, a czy to nie jest tak, że powinno się zająć rodzicami na starość?

– A czy to nie jest tak, że rodzice powinni opiekować się dziećmi? – rzucała w odwecie, ale na pytanie, czemu tak mówi, nigdy nie odpowiedziała.

– Cokolwiek było między wami, minęły lata, a on potrzebuje pomocy – mówiłem. – Dla mnie i dla Uli zawsze był dobry.

– No to jak pójdziesz na swoje, możesz go wziąć do siebie.

I temat się urywał.

Było mi żal dziadka

Dziadek, nawet jeśli było mu przykro, a było na pewno, nigdy nie narzekał na mamę i jej decyzję. Pogodził się z nią. Zabrał ze sobą do domu opieki niewiele rzeczy osobistych, ale uparł się na ten paskudny obraz.

Trudno powiedzieć do końca, co on przedstawia. Jak dla mnie to kolaż szalonych myśli artysty. Dziwne, niepowiązane ze sobą fragmenty ludzi, zwierząt i przedmiotów. Nie mam pojęcia, czemu dziadkowi tak zależało na tym bohomazie.

Miałem mocne postanowienie, że postaram się go stamtąd zabrać. Tymczasem odwiedzałem go tak często, jak mogłem. Byłem na czwartym roku studiów. Pracowałem, ale nie na tyle, by opłacić mieszkanie, wspomóc leczenie dziadka i utrzymać także i jego. Moja siostra była w klasie maturalnej, więc też nie było opcji, by mi pomogła. Zresztą ona solidaryzowała się z mamą, jeśli chodzi o stosunek do dziadka, choć nie wiedziała, z czego on wynika. Żałosne!

Chciałem zająć się dziadkiem

Byłem już na czwartym roku studiów i złapałem niezłą fuchę w banku. Studiowałem informatykę i byłem w tym naprawdę dobry. Udało mi się więc złapać dobrą pracę. Od razu podjąłem starania, by znaleźć mieszkanie, w którym będę mógł być razem z ukochanym dziadkiem.

– Na dniach cię stąd zabiorę – powiedziałem mu przy którejś wizycie. – Wreszcie mnie na to stać. Nie możesz tu mieszkać! Nie zasłużyłeś na to!

– Synu… mało o mnie wiesz, ale dziękuję i nie mogę się doczekać – powtarzał.

Niestety, nie zdążyłem. Któregoś dnia mama zadzwoniła do mnie, że dziadek nie żyje. Zmarł we śnie.

Przez tydzień nie mogłem dojść do siebie. Zamknąłem się w nowo wynajętym mieszkaniu i nie rozmawiałem z nikim. Chciałem, by na koniec wiedział, że ktoś go kocha, że nie jest sam i że jego życie ma znaczenie. Nie udało się. Czułem brzemię porażki. Tym bardziej gdy dowiedziałem się o pogrzebie, a następnie treści testamentu. Nie mogłem uwierzyć.

Byłem rozczarowany

Byłem jedyną osobą w rodzinie, która interesowała się dziadkiem. Odwiedzałem go regularnie. Ba! Nawet mieszkanie, które znalazłem, było z myślą o nim. Tymczasem on zapisał mi bohomaz, który uparł się zabrać ze sobą do domu opieki! Wyraziłem swoją frustrację przed mamą i siostrą.

– Liczy się pamięć! Czemu nie potrafisz tego docenić? – perorowała moja matka, która odziedziczyła trzydzieści tysięcy oszczędności.

– Jesteś kompletnie niewdzięczny… – rzuciła moja siostra, która dostała kolejne dziesięć tysięcy oszczędności.

A ja? Nie pojmuję w ogóle, co kierowało moim dziadkiem, by tak podzielić i tak niewielki spadek! Dostałem jakiś… chyba trzeba to nazwać obrazem!

A one? Cwaniary! Nie zasłużyły na żadną złotówkę, którą dostały. Jeszcze mamie być może dziadek zapisał pieniądze na odkupienie win – choć nie wiem, jakich. Ale moja siostra? No i teraz nagle o dziadku mówią miłe rzeczy, bo dostały kasę… W głowie mi się to nie mieściło.

Przeżyłem kolejny szok

Postanowiłem udać się z tym czymś zwanym obrazem do jakiejś galerii i zapytać, gdzie mogę to oddać. Co z tym zrobić? Wyrzucić ze względów sentymentalnych szkoda, ale nie dam się straszyć tym bazgrołom po nocach. Myśl, że to coś miałoby wisieć u mnie nad łóżkiem, autentycznie mnie przerażała.

– Czemu chce pan go oddać? – zapytano w jednej z galerii. – Owszem, to mało znany artysta, ale jego dzieła są sporo warte.

Myślałem, że się przesłyszałem.

– Sporo to znaczy, ile? – zapytałem i spodziewałem się odpowiedzi, że może ze 300 złotych.

Pracownik galerii podrapał się po głowie i westchnął:

– No myślę, że nie mniej niż osiemdziesiąt tysięcy – powiedział. Nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że się przesłyszałem.

– Ile?!

– No to najmniej… musi pan popytać.

Tak też zrobiłem. Ostatecznie okazało się, że rzekomy bohomaz sprzedałem za 100 tysięcy złotych. Teraz rozumiałem, dlaczego dziadek tak się uparł, żeby go zabrać ze sobą. Zrozumiałem też, dlaczego nie chwalił się, ile jest warty. Bał się, że rodzinka rzuci się na jedyną naprawdę wartościową rzecz.

Ja jednak nie mogłem się powstrzymać i pojechałem do mamy, by jej powiedzieć, co dostałem.

Chyba sobie żartują

– No to teraz musisz się podzielić ze mną i siostrą, i oczywiście wujkowi też się coś należy z tej kasy – od razu orzekła mama.

– Że co?

– No bo to nie fair!

– Nie fair? Żadne z was nie interesowało się dziadkiem. Żadne z was nie zaoferowało mi żadnej kasy, jak się okazało, że ja nie dostałem żadnych oszczędności dziadka, a teraz mój spadek to niesprawiedliwość?! – myślałem, że wybuchnę. Jesteście pazerni!

– Ty jesteś tylko wnukiem, a ja jestem córką! To ja powinnam dostać to dzieło sztuki!

– Teraz to dzieło sztuki, a jak się dowiedziałaś, co dostałem, to się śmiałaś!

Rzuciłem i wyszedłem od niej. Niepotrzebnie poszedłem się pochwalić… ale nie mogłem się powstrzymać. Nie wiem, co poróżniło kiedyś dziadka i mamę, ale rozumiałem teraz jego postępowanie. Przynajmniej jeśli chodzi o obraz.

Niezależnie od tego, co moja rodzina wymyśli dalej, ja nie zamierzam dać im ani złotówki. Muszę skonsultować się z jakimś prawnikiem. Dzięki dziadkowi mam szansę na piękny start. Dzięki niemu nie muszę zaczynać od zera. Ja jedyny się nim zajmowałem w najgorszych dla niego czasach, a on to docenił.

Piotrek, 24 lata

Czytaj także:
„Odziedziczyłam po babci rozwalający się dom na odludziu. W tej ruderze znalazłam swój kąt i miłość mojego życia”
„Mąż wolał moczyć wąsy w butelce, zamiast zawieźć mnie na porodówkę. Urodziłam w taryfie, a poród odbierał taksówkarz”
„Dla faceta przeniosłam się na prowincję i szybko pożałowałam. Wyskoczyłam z gumiaków i wróciłam do wielkiego miasta”

Redakcja poleca

REKLAMA