Do głowy mi nie przyszło, że moje życie biegnie zgodnie ze scenariuszem wymyślonym przez moją mamę. Gorzej... Zgodnie ze scenariuszem, który babcia przygotowała dla mojej mamy...
Dowiedziałam się o tym przypadkiem, niedługo po jej śmierci, gdy znalazłam stary zeszyt wypełniony tak dobrze znanym mi pismem. Kiedy przeczytałam pierwsze zdanie, przeszedł mnie dreszcz: „Poprawię się! Nigdy więcej nie zawiodę mamy!”. Jak dobrze znałam te słowa. Mogłam sama je napisać, tyle że ja nigdy nie pisałam pamiętnika. Przerzuciłam kilka kartek. Kiedy znalazłam datę rok 1980, zatrzasnęłam okładki, bo przecież autorka tych słów przez całe życie mnie uczyła, że cudze sekrety to świętość.
W końcu jednak nie wytrzymałam. Mama bowiem nigdy nie opowiadała mi o swojej młodości, nie tłumaczyła, dlaczego miała takie trudne stosunki z moją babcią. Chciałam więc ją lepiej poznać i po kilku dniach walki ze sobą zaczęłam czytać jej pamiętnik.
W końcu poznałam jej sekret
Mama nie była systematyczna, dlatego jej zapiski to tylko luźny zapis różnych zdarzeń na przestrzeni wielu lat. Kiedy zaczynała je spisywać, szykowała się do swoich 22. urodzin. Była na drugim roku medycyny i planowała, że ten dzień spędzi z przyjaciółmi z roku. Zrozumiałam, że pierwszy raz chce się postawić swojej mamie, bo odmówiła udziału w rodzinnym przyjęciu z tortem, świeczkami, które, jeśli zdmuchnie wszystkie naraz, spełni się jej marzenie. „Jestem dorosła. Mama musi to wreszcie zrozumieć”, pisała z goryczą.
Jej marzenie spełniło się w stu procentach, chociaż w sposób, którego nie była w stanie przewidzieć. Dzień przed urodzinami dowiedziała się, że jest w ciąży. Zwierzyła się z tego mamie („myślałam, że jest moją najlepszą przyjaciółką, że nigdy mnie nie zawiedzie” – pisała), a ona... powiedziała, że córka ją zawiodła.
Powiedziała jej jeszcze: „Radź sobie sama, skoro jesteś taka dorosła!”. Następne lata to był dla mamy trudny czas – małżeństwo z moim tatą i rozpaczliwe próby spełniania marzeń babci, która wprawdzie nie uczestniczyła w życiu jedynaczki, ale bacznie ją obserwowała i surowo oceniała.
Mama nie skończyła medycyny. Nie rozstała się z moim tatą, ba, urodziła mu jeszcze troje dzieci, i zamiast zrobić karierę, stała się kurą domową. Ubierała się nie tak, jak tego chciała babcia, zadawała się nie z tymi ludźmi, co trzeba, wszystko robiła źle, chociaż – jak wynikało z jej notatek – bardzo się starała.
Decydowała o wszystkim za mnie
Decydując się na to, żeby mnie urodzić, przeciwstawiła się swojej matce, ale mnie na takie zachowanie nigdy nie pozwoliła. Trzymała mnie surową ręką, dyktowała, co i z kim mogę robić. Ingerowała w tak ważne sprawy, jak wybór szkoły czy kursy językowe, ale i w błahostki. Dopóki nie skończyłam osiemnastu lat, to ona kupowała mi ubrania, wybierała lekarza, dentystę, fryzjera.
Jeśli chciałam coś zrobić po swojemu, robiłam to w tajemnicy przed mamą, bo nigdy nie odważyłam się otwarcie jej przeciwstawić. Teraz zaczęłam się zastanawiać, czy nie robiłam tak z wygodnictwa?
Tak jak mama poszłam na medycynę, bo wydawało mi się, że to moje największe marzenie, ale czy faktycznie tak było? Byłam najlepsza na roku, bo nie chciałam jej zawieść. Była taka dumna z moich osiągnięć, że kiedy uczyłam się do egzaminów zmuszała cały dom do chodzenia na paluszkach, żebym tylko miała spokój.
Młodsze rodzeństwo uważało, że jestem w domu na uprzywilejowanej pozycji i zazdrościło mi tego, ale mnie się wydawało, że jest wręcz odwrotnie, bo muszę się starać bardziej niż oni.
Na swoim postawiłam tylko raz, kiedy uparłam się, że na ostatnim roku studiów wyjdę za mąż, chociaż mama przekonywała mnie, że źle robię, bo zajdę w ciążę i koniec z medycyną. W ciążę nie zaszłam, studia skończyłam w terminie i tuż przed śmiercią mamy dostałam etat w miejscowym szpitalu. Dopiero z jej pamiętnika dowiedziałam się, że kiedyś jej mama stawała na głowie, żeby to ona właśnie tam znalazła pracę.
– Czy ja żyję swoim życiem, czy niespełnionym życiem mojej mamy? – pytałam mojego męża, kiedy znalazł mnie zapłakaną nad starym pamiętnikiem.
– To twoje życie i tylko ty masz na nie wpływ – przekonywał mnie, tuląc w objęciach.
– Może twoja mama napisała ci coś w rodzaju scenariusza, ale to ty go po swojemu realizujesz. Dla mnie jesteś jedyna, wyjątkowa i niepowtarzalna. I dlatego cię kocham. Właśnie ciebie...
Więcej prawdziwych historii:
„Na mieście mówią, że moja 15-letnia córka prowadza się ze starym dziadem. Muszę zareagować, zanim stanie się tragedia”
„Spłacam ogromny kredyt za swojego brata. On świetnie bawi się za granicą, a a ledwo wiążę koniec z końcem”
„Ja zarabiam, więc ja decyduję, jak żona wydaje pieniądze. Dostaje 200 zł na swoje wydatki i to powinno jej wystarczyć”
„Skończyłam edukacje na podstawówce, bo zaszłam w ciążę. Wstydzę się przed synem, że nie mam nawet matury”