„Mój syn zamknął kolegę w szkole na noc, bo tamten się nad nim znęcał. Wiedziałam o tym i okłamałam matkę chłopca”

Problemy z dziećmi fot. Adobe Stock
„To miał być tylko psikus, zemsta za czas, gdy Marek go dręczył. Po ostatniej lekcji Robert zauważył, że Marek poszedł do toalety. Wszyscy już wyszli, zostali tylko oni dwaj. A w drzwiach łazienki tkwił klucz. Wiedziony żądzą odwetu Robert przekręcił go i wychodząc z podziemi, oddał nauczycielce ze słowami, że był ostatni na dole...”.
/ 20.12.2021 12:39
Problemy z dziećmi fot. Adobe Stock

Było już po jedenastej w nocy, kiedy rozdzwonił się nasz telefon. Jakaś kobieta przedstawiła się i spytała:
– Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale czy u państwa nie ma mojego syna, Marka?
„O tej porze?” – pomyślałam zaskoczona, ale odparłam zgodnie z prawdą:
– Nie. U Roberta nie było dziś kolegów.
– Aha… – wydało mi się, że w głosie kobiety słyszę rozczarowanie. – A mogłaby pani zapytać swojego syna, czy nie widział dzisiaj po szkole mojego?

Co to za pomysły?! Robert właśnie zasnął i miałabym go budzić tylko dlatego, że jakaś baba nie wie, gdzie się podziało jej dziecko? Co, dopiero teraz się zorientowała, że zniknął?
– Oczywiście, już idę – powiedziałam do telefonu, a w rzeczywistości nigdzie nie poszłam, tylko zaczekałam dwie minuty i niby „wróciłam” do aparatu.
– Przykro mi, Robert nic nie wie. Nie są z Markiem zbyt blisko. Proszę może zapytać przyjaciół syna – powiedziałam.

Marek znęcał się nad moim synem

Faktycznie, Robert nie kolegował się z Markiem, wręcz go nie lubił. Od pierwszej mój syn klasy miał z nim kłopoty, bo był drobny, a Marek duży, i go dręczył. Kilka rozmów z wychowawczynią pozwoliło opanować ten problem, ale chłopcy nadal za sobą nie przepadali. Dlatego Marek byłby pewnie ostatnim kolegą, którego Robert zaprosiłby do domu.
– Do jego przyjaciół już dzwoniłam… – westchnęła tymczasem kobieta.
– Przykro mi – powiedziałam sucho.
– Niestety, nie potrafię pani pomóc.

Jednak gdy szykowałam się do snu, nie mogłam przestać myśleć o niej i o jej dziecku. Opowiedziałam wszystko mężowi, który – kiedy telefonowała matka Marka – akurat był pod prysznicem.
– Chłopak zaginął? – przejął się. – Nie wyobrażam sobie, co muszą czuć jego rodzice – dodał, a mnie zrobiło się głupio. Bo nie wspomniałam Tadeuszowi, że tak naprawdę nie obudziłam syna z pytaniem, czy coś wie. Dlaczego zlekceważyłam tę kobietę i jej problem? Może właśnie z powodu tamtych wydarzeń z początku szkoły… Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć swojego postępowania.

Ukrywałam, co zrobiło moje dziecko

Powodowana dawnymi urazami i niechęcią do pomocy zrozpaczonej matce, z góry założyłam, że moje dziecko nie ma żadnych informacji o koledze. Tym samym całej rodzinie tego biedaka zgotowałam całonocne piekło. A Markowi… Ma w końcu tylko dziesięć lat! Jest jeszcze dzieckiem – bez względu na to, jak bardzo potrafi być zadziorny. I kiedy po nocy szukała go rodzina i policja, on spędził te kilkanaście godzin… zamknięty w szkole. Na zimnej posadzce w piwnicy.

Szkoła mojego syna to podstawówka z tradycjami. Mieści się w starym budynku z cegły, w którym, niestety, brakuje sali gimnastycznej, co stwarzało problem. Niektóre dzieci musiały podczas WF-u ćwiczyć na korytarzu, a to przeszkadzało w prowadzeniu lekcji. Dlatego niedawno dyrekcja przerobiła piwnice, urządzając w nich siłownię i salkę do ćwiczeń. Zrobiono też toalety i prysznice. I w jednej z tych kabin mój syn zamknął Marka…

To miał być tylko psikus, coś w rodzaju zemsty za czas, gdy Marek go dręczył. Bo kiedy mój Robert dorósł i zrobił się sprawniejszy fizycznie od kolegi z nadwagą, role się odwróciły – Marek już nie śmiał zaczepić Roberta. Ale ten dobrze pamiętał, jak wcześniej robił za worek treningowy i dzięki niewybrednym żartom kolegi był pośmiewiskiem całej klasy.

Kiedy więc tylko nadarzyła się okazja, postanowił mu odpłacić pięknym za nadobne. Chwilę po ostatniej lekcji, którą był WF, Robert zauważył, że Marek poszedł do toalety. Wszyscy już wyszli z piwnicy, zostali tylko oni dwaj. A w drzwiach łazienki tkwił klucz, na który nauczycielka zamyka pomieszczenie. Wiedziony żądzą odwetu Robert przekręcił go i wychodząc z podziemi, oddał nauczycielce ze słowami, że był ostatni na dole.

Wstyd mi za moje zachowanie

Uwierzyła mu, zamknęła na klucz kolejne drzwi i poszła do domu. Nocny stróż, który został na posterunku w szkole, także nie dopełnił swoich obowiązków, bo nie obszedł wszystkich pomieszczeń. Starszemu panu nie chciało się chodzić po schodach, a na parterze nie mógł usłyszeć krzyków i walenia w drzwi od łazienki w piwnicy. Zapłakany Marek spędził więc noc w wyziębionym pomieszczeniu, śpiąc na kafelkach. Nie mógł nawet zadzwonić do domu, bo jego komórka leżała w teczce, w szatni. Słyszał, jak odzywa się raz po raz, ale nic nie mógł poradzić.

Kiedy w końcu się znalazł, musiałam się przyznać do tego, że w nocy skłamałam. Nie mogłam przecież wkopać mojego syna tak, aby jego głupi żart w oczach policji zmienił się w świadome działanie. Moje dziecko wykazało się straszną głupotą i nieodpowiedzialnością, a dorośli zaniedbaniem obowiązków i (w tym ja sama) brakiem wyobraźni. Długo nie będę mogła sobie tego wybaczyć.

Więcej prawdziwych historii:
„Obca kobieta podała się za moją babcię, a potem pozwała mnie o alimenty”
„Przez zazdrość byłego prawie zginął mój syn. Chciał się zemścić, bym też poczuła, jak to jest kogoś stracić”
„Mąż zostawił mnie bez grosza przy duszy. Żeby opłacić rachunki, musiałam zostać prostytutką”
„Chciałam bajkowy ślub i gromadkę dzieci, on nie. Ten gnojek prowadził podwójne życie - i to z moją przyjaciółką!”

Redakcja poleca

REKLAMA