Tego wieczoru zamierzałam bawić się świetnie i zapomnieć o wszelkich smutkach. Relaks był mi bardzo potrzebny, bo naprawdę za długo już żyłam w stresie. Właśnie na dobre kończyło się moje małżeństwo i okazało się, że Janusz nie potrafi znieść z klasą tego, iż jednak zamierzam od niego odejść.
Nasze małżeństwo od początku było pomyłką
Nie miałam pojęcia, dlaczego tak bardzo upiera się przy tym, że powinniśmy nadal trwać razem, chyba tylko grała w nim męska duma. Ja przecież już w kilka miesięcy po ślubie zorientowałam się, że nasz związek to pomyłka. Mimo ślubu mój mąż nadal żył bowiem jak kawaler, zupełnie jakby nie zauważył, że połączył nas sakrament. Kiedy zwracałam mu uwagę, że wolałabym jednak, aby mnie informował, że ma zamiar później wrócić do domu i generalnie mówił, dlaczego go ze mną nie ma, wrzeszczał, że nie mam prawa ograniczać jego wolności.
– Przynajmniej do momentu, aż nie pojawi się w naszym życiu dziecko, które sprawi, że staniemy się prawdziwą rodziną – dodawał.
– A więc teraz jesteśmy nieprawdziwą? – dziwiłam się.
Nie wiem, po co o to pytałam, bo przecież zachowanie mojego męża zdawało się to potwierdzać każdego dnia. A kiedy za sprawą jego rozmaitych „znajomych pań” ciasno zrobiło się także w naszym małżeńskim łóżku, postanowiłam przerwać tę farsę. Zrozumiałam bowiem aż nadto wyraźnie, że dziecko niczego w naszym życiu nie zmieni. Za to będzie pewnie jeszcze gorzej. I dla maleństwa, i dla mnie.
Chciałam porozmawiać z Januszem, abyśmy rozstali się polubownie i bez problemów, ale jego gwałtowna reakcja od razu przekonała mnie, że nie pójdzie tak łatwo.
– Małżeństwo związało nas przysięgą na całe życie! – usłyszałam.
– Co za demagogia! – nie mogłam się powstrzymać od komentarza. – I to mówi człowiek, którego nie dalej jak w zeszłym tygodniu widziałam z kochanką!
– To była koleżanka z pracy! Niczego mi nie udowodnisz! – zaparł się.
– Nie zamierzam. Człowieku, ty chyba nie rozumiesz, że ja chcę się po prostu jak najszybciej z tobą rozstać i to wszystko! – powiedziałam chyba w złą godzinę.
Widząc minę Janusza, zrozumiałam, że łatwo i szybko, to na pewno nie będzie. Najwyraźniej zraniłam jego męską dumę, bo zaparł się, że jeśli nawet da mi rozwód, to tylko z mojej winy!
– Niczego ci nie udowodni – uspokajała mnie przyjaciółka. – Przecież nic złego nie zrobiłaś!
Wiedziałam o tym, ale i tak się bałam…
– Nie znasz Janusza. On jest gotów coś spreparować, w coś mnie wrobić – powiedziałam.
– W ogóle o tym nie myśl! – stwierdziła Daria.
Ale jak mogłam nie myśleć, kiedy mąż na każdym kroku przypominał mi o tym, że w sądzie się nie pozbieram?
– Wynająłem naprawdę dobrego adwokata! Stać mnie na to! A ciebie? – naigrywał się z moich niższych zarobków.
Niestety, nie byłam tak zapobiegliwa, jak on i nie wyprowadziłam wszystkich pieniędzy ze wspólnego konta na hasło: rozwód.
Chciałam być uczciwa, zaproponować, abyśmy podzielili wszystko na pół
Niestety, Janusz był szybszy i inaczej załatwił sprawę. Zabrał całe oszczędności, kilka tysięcy złotych. Nic więc dziwnego, że było go teraz stać na rozmaite rzeczy… Ale tego wieczoru postanowiłam o tym wszystkim nie myśleć i dobrze się bawić! Szłam przecież na wieczornego grilla do Darii. Wyspałam się do południa, potem zrobiłam sobie długą kąpiel połączoną z maseczką i masażem, miałam więc świadomość tego, że jestem wypoczęta i wyglądam świetnie. Do tego jeszcze fryzura, staranny makijaż, nowa sukienka i sandałki na szpilce – wyglądałam naprawdę super! Tak samo miałam zamiar się bawić!
Moja przyjaciółka zorganizowała grilla na dachu bloku, w którym mieszkała. Był tam urządzony taras, który można było wynajmować na rozmaite imprezy.
– Świetny pomysł! – stwierdziłam, gdy trafiam tam pierwszy raz. – Człowiek czuje się tutaj tak blisko gwiazd…
Teraz także zapatrzyłam się w niebo, zupełnie jakbym chciała z niego coś wyczytać.
– Czeka pani na spadające gwiazdy? Podobno dzisiaj na Polskę spadnie deszcz meteorów – usłyszałam nagle za swoimi plecami.
– Nie wiedziałam. Ale przydałaby mi się jedna taka, która spełnia marzenia – uśmiechnęłam się, odwracając do mężczyzny, który do mnie zagadnął.
I napotkawszy jego przenikliwe spojrzenie, poczułam, że zaczynają płonąć mi policzki. Miałam tylko nadzieję, że tego nie zauważył i że wziął moje pensjonarskie pąsy za odbicie ostatnich promieni zachodzącego słońca.
– Kalinowski…, Igor – przedstawił się.
– Marta Kowalska – nie wiem, dlaczego nagle przedstawiłam się swoim panieńskim nazwiskiem. Już jakiś czas temu postanowiłam, że wrócę do niego po rozwodzie i… Poczułam, że właściwie mam ochotę od razu to zrobić. Nawet jeśli tylko nieoficjalnie, na tym grillu.
– To co z tymi marzeniami? Jakie jest to pani?– nawiązał do mojego wcześniejszego stwierdzenia.
– Skromne, nie chodzi o żadne pałace czy wygraną w lotto. Ale wolałabym dzisiaj o tym nie mówić, zrobiłam sobie wieczór wolny od trosk – stwierdziłam.
– I słusznie! Czasami trzeba uwolnić umysł – uśmiechnął się.
Doceniłam to, z jaką lekkością przeszedł na zupełnie neutralny temat, badając delikatnie, co lubię czytać i oglądać. Powoli sączyliśmy swoje drinki i czułam się coraz bardziej odprężona w jego towarzystwie. „Ciekawe, że ten mężczyzna działa na moją duszę jak balsam” – pomyślałam sobie. „Podczas gdy Janusz był zawsze jak papryczka chilli, wszystko zaogniał”.
Kiedy mój nowy znajomy zostawił mnie na chwilę samą i poszedł dla nas po kolejne drinki, przysiadła się do mnie Daria.
– No, widziałam, że poznałaś Igora! Mówił ci, że jest świetnym adwokatem? Widziałam, jak na ciebie patrzy… – mrugnęła do mnie znacząco. – Słuchaj, a może powinnaś go wykorzystać? – zapaliła się nagle.
– Przestań! – syknęłam, ale było już za późno.
– Kogo wykorzystać? – uśmiechnął się Igor, stając przy nas.
Żeby chociaż Daria zmyśliła jakieś fajne kłamstwo, ale nie! Ona wypaliła prostolinijnie.
– No ciebie powinna wykorzystać, jako adwokata! Bo akurat Marta się rozwodzi…
– Daj spokój! Chciałam przeżyć chociaż jeden wieczór bez myślenia o tej sprawie – poczułam, że jestem nie tyle wściekła na przyjaciółkę, co rozżalona, że nie umiała uszanować mojej prośby.
– To jest właśnie ta sprawa, w której miała pomóc spadająca gwiazda? – zapytał Igor, kiedy Daria już nas zostawiła samych. – A nie lepiej naprawdę wziąć dobrego adwokata. Nie mówię od razu, że mnie – dodał szybko, po czym się tak zabawnie speszył, że nagle zrobiło mi się ciepło koło serca.
– Słuchaj… powiem szczerze. Marzę o tym, aby jak najszybciej dostać rozwód – stwierdziłam. – Nie mam zamiaru na nic naciągać mojego męża, ani go o cokolwiek oskarżać. Chociaż gdybym chciała, to dostarczyłabym sądowi listę jego kochanek długą jak książka telefoniczna. Ale ja chcę tylko zakończyć ten żałosny spektakl, jakim jest nasze małżeństwo i tyle. Dlatego nawet jeśli mąż będzie żądał rozwodu z mojej winy, to go dostanie, bo mam zamiar sprawić, że ta pierwsza rozprawa będzie zarówno ostatnią. Tak sobie właśnie postanowiłam.
– Rzadko spotykam takich ludzi – uśmiechnął się Igor. – Przeważnie moi klienci marzą by porządnie dopiec drugiej stronie, zemścić się za wszystkie wyrządzone krzywdy i najchętniej zażądaliby dla swoich współmałżonków kary śmierci! I to zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nawet nie wiesz, jak czasami męczą mnie takie sprawy. Jestem adwokatem, więc muszę działać na korzyść tej strony, która mnie wynajęła, nawet jeśli widzę, że jej argumenty są naciągane, a zachowanie naganne.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, a potem zmieniliśmy temat, już nie wracając do mojego rozwodu aż do momentu, kiedy zaczęłam zbierać się do domu.
Pożegnałam się ze wszystkimi i już stałam w drzwiach, kiedy Igor podszedł do mnie.
– Proszę, to namiary na mnie – powiedział, podając mi swoją wizytówkę. – Weź tak na wszelki wypadek, gdyby jednak nie wszystko poszło po twojej myśli. Ja… nie zamierzam wziąć od ciebie żadnych pieniędzy za poradę – dodał, patrząc mi głęboko w oczy.
– Słuchaj, zrobiłaś na Igorze wrażenie! Dawno nie widziałam, aby się tak dobrze bawił w czyimś towarzystwie – powiedziała mi potem Daria.
– Dobrze go znasz? – zapytałam, bo byłam zdziwiona tym, że do tej pory nigdy nie spotkałam u niej Igora.
– Współpracuje z firmą mojego męża, prowadzi dla nich rozmaite sprawy sądowe – powiedziała. – Ale raczej jest odludkiem i rzadko bywa na przyjęciach. Po czym dodała: – On także próbował mnie o ciebie podpytywać, ale nic mu nie powiedziałam, bo nie wiem, co chcesz, aby o tobie wiedział. Wolałam więc milczeć – zrobiła taki gest, jakby zamykała sobie usta na kluczyk.
– No i słusznie – uśmiechnęłam się.
Nie miałam zamiaru dzwonić do Igora, w każdym razie nie w sprawie mojego rozwodu
Z tym chciałam sobie poradzić sama, a z nim wolałabym raczej spotkać się na kawie. „Zadzwonię do niego, kiedy będzie już po wszystkim, żeby się pochwalić, że udało mi się zamknąć ten rozdział mojego życia, którym jest małżeństwo” – postanowiłam. „I jeśli on jest mną naprawdę tak zainteresowany, jak mówi Daria, to pewnie zaprosi mnie na tę kawę…”.
Kiedy o tym myślałam, czułam, że mam motyle w brzuchu. Dawno już nie szalały tak na myśl o jakimkolwiek mężczyźnie. Musiałam jednak przyznać, że im bliżej był termin mojej sprawy rozwodowej, tym bardziej zaczynałam się denerwować i już nie wiedziałam na pewno, czy dobrze zrobiłam, rezygnując z propozycji Igora. Miałabym przynajmniej przy sobie jakąś życzliwą duszę na sali sadowej. A przy okazji, jeśli on jest faktycznie takim dobrym adwokatem, jak mówiła Daria, to czułabym się pewniej.
Tym bardziej, że Janusz zaczynał naprawdę szaleć. Jego wyśmiewaniu się ze mnie i wyzwiskom nie było końca. Robił mi też tysiące drobnych złośliwości, głupich do bólu, jak na przykład wsypywanie mi soli do kawy, kiedy nieopatrznie zostawiłam filiżankę na blacie w kuchni. Miałam serdecznie dosyć mieszkania z nim! Ale jak na razie nie było mnie stać na wynajęcie czegokolwiek. Miałam nadzieję, że podział majątku pójdzie równie szybko, jak rozwód i wkrótce kupię sobie jakąś kawalerkę.
Rozprawa rozwodowa to był ogromny stres...
Rano w dniu rozprawy byłam tak zestresowana, że musiałam wziąć proszki uspokajające. Nie wiem sama, jak dotarłam do sądu, na wszelki wypadek wzięłam po prostu taksówkę, bo bałam się, że w nerwach mogę nawet pomylić tramwaje i chociażby pojechać w drugą stronę. W sądzie byłam sporo przed czasem. Znalazłam swoją salę i usiadłam przed nią, czując się bardziej spięta niż przed maturą. Patrzyłam przed siebie, ale co jakiś czas jednak zerkałam na korytarz.
Kiedy zobaczyłam na nim Igora, w pierwszej chwili nie poczułam zdumienia, tylko prawdziwą euforię, że jednak jest i będzie mnie wspierał! Potem jednak zobaczyłam jego zdumioną minę i przyszło otrzeźwienie, że on nie mógł pojawić się w sądzie z mojego powodu, bo przecież nie miał pojęcia, że dzisiaj jest moja rozprawa.
A więc był to zupełny przypadek. W sumie miły... Już się uśmiechnęłam do Igora, on już miał do mnie podejść, gdy zagadnął go kto inny. Janusz, mój mąż. Igor zaczął z nim rozmawiać, a ja oniemiałam, bo zdałam sobie sprawę z tego, że owszem, Igor będzie na mojej rozprawie rozwodowej, ale… jako adwokat mojego męża!
W gruncie rzeczy nie powinno mnie dziwić, że Janusz zna Igora. Przecież pracował przez kilka miesięcy w jednej firmie z mężem Darii, zanim nie zorientował się, że nie jest to dla niego korzystna opcja, bowiem jego rozmaite kłamstewka na temat nadgodzin i wyjazdów służbowych łatwo mogą wyjść na jaw. Poszukał więc sobie czegoś innego. „Ale że Igor niczego nie skojarzył? To przez to, że przedstawiłam mu się panieńskim nazwiskiem!” – olśniło mnie. Może gdybym wtedy, na grillu podała mu nazwisko męża, wszystko potoczyłoby się inaczej…
Starałam się nie patrzeć na Igora, kiedy wszyscy wchodziliśmy na salę sądową. Wiedziałam aż nadto dobrze, że jest bardzo spięty, czułam to. Rozprawa się zaczęła, zeznawałam pierwsza jako osoba, która założyła sprawę o rozwód. Powiedziałam szczerze to, co zamierzałam powiedzieć. Że chcę się rozstać polubownie i że powodem jest różnica charakterów. Gdy sędzia zapytała o życie intymne, zaczerwieniłam się niespodziewanie, bo przed oczami stanął mi nagle nie tyle Janusz, co Igor. Ale odparłam zgodnie z prawdą, że ze sobą nie sypiamy od kilku miesięcy, że mamy osobne łóżka, a nawet sypialnie.
– Teraz poproszę pana – sędzia wezwała Janusza, pozwalając mi usiąść.
W tym momencie Igor zerwał się z ławki i… poprosił o pięć minut przerwy!
– Wysoki Sądzie, muszę porozmawiać ze swoim klientem, dla dobra sprawy! – zaznaczył.
Wyraźnie zdziwiona sędzia po krótkim namyśle zgodziła się. Wyszliśmy wszyscy z sali, ja usiadłam przy wejściu, a panowie poszli dalej i Igor coś zawzięcie Januszowi tłumaczył, a ten o dziwo słuchał go uważnie.
I kiedy po kilku minutach wróciliśmy na salę rozpraw, stał się cud!
– Ja także popieram rozwodowy wniosek mojej żony z powodu niezgodności charakterów – powiedział Janusz.
Popatrzyłam na niego zdumiona. Żadnych oskarżeń, żadnych fałszywych świadków? Dziesięć minut i… byłam wolna?
Wyszłam z sądu oszołomiona, a kwadrans później zdobyłam się na wybranie numeru telefonu Igora.
– Jak tego dokonałeś? – zapytałam. – Jestem ci dozgonnie wdzięczna!
– Jeszcze się nie ciesz, wyrok musi się uprawomocnić – nadmienił, ale dobrze słyszałam, że w jego głosie także pobrzmiewała radość. – Udało mi się przekonać twojego męża, że skoro ty, jako żona, chcesz sprawę zakończyć polubownie, to ciągnięcie jej nie ma sensu i będzie dla niego ze stratą. I pieniędzy, i czasu. Uważałem w sądzie, że to prawda, ale teraz nie jestem tego tak do końca pewny. Nie wiem właściwie, jako czyj adwokat wystąpiłem dzisiaj na rozprawie: jego czy też…
– … mój? – zapytałam.
– Swój! – odparł. – Bo widząc cię ponownie, utwierdziłem się w przekonaniu, że szalenie zależy mi na tym, abyś jak najszybciej była wolna! – dodał szczerze, a ja poczułam, że przede mną otwiera się niebo.
Poczekaliśmy z Igorem do momentu, aż mój rozwód się uprawomocnił, a potem natychmiast przeprowadziłam się do niego, nie czekając już na podział majątku. Igor dał mojemu mężowi spory rabat na tę sprawę rozwodową, którą tak szybko przeprowadził i nie przyjął jego propozycji, aby w jego imieniu zająć się również podziałem majątku.
– Obawiam się, że wtedy wystąpiłby zbyt jawny konflikt interesów – uśmiechnął się do mnie, gdy popijaliśmy wspólnie wino w romantycznej kafejce. Niespiesznie, jak dwoje zakochanych ludzi, którzy są pewni, że chociaż zamieszkali razem szybko, pod wpływem impulsu, to jednak się nie mylą i ich uczucie jest solidne jak skała, na której zbudują wkrótce swoje małżeństwo.
– Za nas – wzniosłam toast.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Wymyśliłam intrygę, żeby zostać babcią
Odchowałam troje dzieci, ale zapomniałam o sobie
Ojciec uparł się, żeby ratować moje małżeństwo
Uratowałem sąsiadkę, żeby ją poderwać
Pomagałam przyjaciółce udowodnić zdrady jej męża. Źle na tym wyszłam