Przyznaję szczerze, że mojej koleżance Darii zawsze wszystkiego zazdrościłam. Była dużo ładniejsza ode mnie, miała szczęście do ludzi, każdego faceta umiała sobie owinąć wokół małego palca. Szła w życiu od sukcesu do sukcesu... Dokładnie odwrotnie niż ja, bo u mnie z kolei ciągle jest pod górkę!
Wiele Darii zawdzięczam: dała mi pracę w swojej firmie, namówiła na zaoczne studia i pomogła zrobić prawo jazdy. Wiele godzin spędziła ze mną na placu manewrowym, podczas gdy ja ćwiczyłam w jej samochodzie cofanie i parkowanie. Jestem jej wdzięczna – mam dług, którego chyba nie spłacę do końca życia. Tym bardziej jest mi przykro, że z tak głupiego powodu skończyła się nasza znajomość.
Byłam jej jedyną przyjaciółką
Daria wcześnie wyszła za mąż. To była wielka miłość i szczęśliwe małżeństwo dwóch bystrych, zdolnych, przedsiębiorczych osób. Nic dziwnego, że szybko stali się ludźmi biznesu, zrobili spore pieniądze i nadal rozwijali przedsiębiorstwo, wchodząc na coraz to nowe rynki.
Daria nie miała przyjaciółek. Ja też byłam tylko dobrą kumpelką, z którą często gadała, której nawet pożyczała kasę w podbramkowych sytuacjach, czasami zapraszała na kawę i winko, ale nigdy się nie zwierzała ze swoich osobistych spraw. Dlatego zdziwiłam się, kiedy pewnego razu pod koniec wiosny powiedziała:
– Mam problem z Tomkiem... Chyba mnie zdradza. Wydaje mi się, że kogoś ma i że to naprawdę poważna sprawa.
– Jesteś pewna? – zapytałam. – Skąd wiesz? Znalazłaś jakieś esemesy?
– Nic nie wiem i nie mam żadnej pewności, bo ja go nie sprawdzam, a on jest sprytny i się tak łatwo nie podłoży. Ale czuję przez skórę, że coś jest na rzeczy... Muszę się dowiedzieć prawdy!
– Jak? Wynajmiesz detektywa?
– Ryzykowne. Bałabym się, że kiedy się taki gość pokapuje, o jakie chodzi pieniądze, pójdzie do Tomka i za jakąś ściemę dostanie więcej, niż daję ja. Jedną z moich znajomych tak załatwili przy rozwodzie. Dostała jedną trzecią tego, co mogła dostać. Nie, to jest złe wyjście.
– Więc co zrobisz? – dopytywałam.
– Ty mi pomożesz – zdecydowała. – Po to się spotkałyśmy, żeby wszystko ustalić.
– Co ja mogę? – wzruszyłam ramionami, ale po chwili dodałam: – W sumie mogę ci pomóc. Jak to widzisz?
Nie powinnam się mieszać
Tak, straciłam rozum. Moja babcia zawsze mi powtarzała: „Nie wchodź między ludzi z pary, bo oni się w końcu pogodzą, a ty zostaniesz na lodzie. I wrogów sobie tylko narobisz. A już nigdy nie stawaj po jednej ze stron. Niech się sami dogadują!”. Miała rację, jednak ja wtedy zapomniałam o jej mądrych radach i ochoczo zgodziłam się na plan Darii.
Był prosty. Nie wymagał żadnych wielkich starań i przygotowań, wydawał się łatwy i bezpieczny. Miałam tylko dostać od Darii perukę, ciemne okulary i ciuchy inne niż te, w jakich zwykle chodzę. Na konto przelała mi sporą sumkę na taksówki i dała nowy telefon. Dostałam też wypasiony aparat, taki, jakich używają zawodowcy.
– Reszta po wszystkim – powiedziała, a ja nawet nie pytałam, o jaką resztę chodzi, bo wiedziałam, że Daria potrafi się odwdzięczyć i nie ma węża w kieszeni.
Mąż Darii chodzi po świecie tak, jakby był jego władcą. Nie zwraca uwagi na to, co się dzieje wokół, jest ponad wszystko... Tym bardziej byłam pewna, że w ogóle nie zauważy podglądającej go kobitki. Wystarczyło poczekać na telefon od Darii, zadzwonić po taksówkę, a potem już tylko jeździć za nim i fotografować. Żadna sprawa, łatwizna! Za pierwszym razem się nie udało, bo taksówka przyjechała za późno. Były korki w centrum i dlatego, kiedy podjechałam pod dom Darii, Tomka już nie było. Trochę się wściekała, lecz przekonałam ją, że to przecież nie moja wina.
– Muszę mieć czas na dojechanie – tłumaczyłam. – Dzwoń wcześniej! Dawaj cynk, kiedy tylko się zorientujesz, że ma zamiar wychodzić. Wtedy zdążę...
Następnym razem poszło jak z płatka.
– Za tym samochodem – powiedziałam, a kierowca tylko się uśmiechnął.
– Kiedy się zatrzyma, my także... Stoimy w bezpiecznej odległości, ale tak, żebym mogła cyknąć fotkę... Jasne?
– Pewnie! Niewierny mąż czy kochanek? – zapytał bezczelnie.
– Nie pana interes! – oburzyłam się natychmiast. – Co to za pytania?!
Facet był wredny, jednak wiedział, o co chodzi. Znalazł takie miejsce, z jakiego mogłam bezpiecznie obejrzeć i obfotografować Tomka i młodą blondynkę z nogami do nieba. Namiętnie się całowali,
a potem zniknęli za ogrodzeniem strzeżonego osiedla. Wcześniej udało mi się jeszcze nakręcić kamerką jego rękę na pupie blondyny i ich pieszczoty na podjeździe. Miałam, co chciałam...
– Mało – zdecydowała Daria. – To jest tyle co nic. Zawsze może powiedzieć, że zaszalał tylko raz.
Muszę mieć więcej materiału... Z różnych dni, z datami, o różnych porach. Ruszaj do roboty!
Dostałam okolicznościowy urlop. Pożyczyłam auto od kuzyna, zawsze miałam kawę w termosie. Byłam gotowa o każdej porze dnia i nocy. Oczywiście, udało się. Zebrałam tyle zdjęć i nagrań, że wreszcie moja koleżanka była zadowolona.
– No – powiedziała. – Już jest w porządku. Teraz się nie wywinie...
Właściwie to miałabym nawet czyste sumienie, gdyby nie pewna sprawa. Otóż dotarły do mnie plotki, że Daria też nie jest święta, ma bardzo młodego przyjaciela i że już od dawna planuje wyrolowanie Tomka i urządzenie sobie życia na nowo. Niezbyt mi się to spodobało.
– Wykorzystałaś mnie! – naskoczyłam na nią. – Nie powiedziałaś, o co tak naprawdę chodzi... Kłamałaś!
– Miałam ci się spowiadać? – zdziwiła się. – Byłaś wynajęta do roboty, nie do moralnych ocen. Daruj sobie.
– Ale gdybym znała prawdę... – zaczęłam, lecz natychmiast mi przerwała.
– To co byś zrobiła? Odmówiłabyś? Wątpię... Oczy ci się świeciły, że możesz komuś dokopać i pogrzebać w cudzym życiu. No i kasa też ci nie była obojętna.
Aż mnie zatkało ze zdumienia, bo… To, co prosto w oczy wygarnęła mi Daria, było prawdą. W głębi duszy cieszyłam się, że chociaż raz coś się jej nie udało. Mimo to zawołałam w obronie własnej:
– Ja myślałam, że Tomek cię zdradza!
– A nie zdradza? – wzruszyła ramionami. – Sama widziałaś. Na własne oczy się przekonałaś, jaki z niego padalec!
– Ale ty też! – oskarżyłam ją.
– Tak. Oko za oko, wet za wet, taka jest moja filozofia. Wolałabyś, żebym cicho i pokornie cierpiała, a potem się dała oskubać? Niedoczekanie! – zaśmiała się.
– Mimo wszystko nie podoba mi się to – mruknęłam. – I proszę, nie mów Tomkowi, że go podglądałam. Jest mi wstyd...
– On już wie. Musiałam powiedzieć, skąd mam te dowody. Jest wściekły. Nazwał cię żmiją, ale się nie przejmuj. Dopóki ja tu coś jeszcze znaczę, z pracy nie wylecisz. Nie dam ci zrobić krzywdy!
A jednak źle się to dla mnie skończyło...
Wszystko obróciło się na moją niekorzyść
Po pierwszej sprawie pojednawczej Daria i Tomek do siebie wrócili. Znowu byli jak papużki nierozłączki. Mnie najpierw przenieśli do innego działu, potem na gorsze stanowisko z niższą pensją,
a jeszcze później zwolnili bez słowa wyjaśnienia.
Likwidacja etatu z przyczyn ekonomicznych – usłyszałam w personalnym. Dostanę płatny urlop i to wszystko. Mam sobie szukać innej pracy. Nawet nie próbowałam gadać z Darią. Po co? I tak by mi nie pomogła! Nikt mi nie kazał być taką idiotką. Nagrabiłam sobie własnymi rękami…
Daria i Tomek są podobno szczęśliwi jak nigdy dotąd. Spodziewają się dziecka, w interesach nadal świetnie im idzie, zaczęli budowę wielkiego domu pod miastem. Mają jeszcze więcej niż wtedy, gdy zazdrościłam im szczęścia w życiu.
Natomiast ja zostałam na lodzie; bez pracy, bez koleżanki, z opinią intrygantki i donosicielki, bo Tomek już zadbał, żeby tak o mnie mówiono. Wszędzie ma znajomych, więc jestem spalona, tak mnie „zarekomendował”. Mam, co zasiałam... Na razie myślę, czy nie wyjechać do innego miasta, albo poszukać roboty gdzieś w Unii… Może to jest jakieś wyjście?
Ostatnio przyszła do mnie sąsiadka.
– Pani Renatko, mam prośbę. Jak pani zobaczy mojego starego, niech mu pani powie, że mnie zabrało pogotowie – poprosiła. – Wczoraj tak się opił, że narozrabiał na cały blok i musi mieć karę!
– Jaka to kara będzie? – zapytałam.
– Niech mnie trochę poszuka po szpitalach... Niech się o mnie trochę pomartwi. Będzie miał za swoje. Powie pani?
Odmówiłam. Niech sobie sami załatwiają swoje sprawy! Nauczyłam się na całe życie. Nie pchaj palca między drzwi, bo ci go przytrzasną i będzie bardzo bolało. Drugi raz nie dam się wkręcić!
Więcej prawdziwych historii:
„Twój narzeczony to ideał? Lepiej weź go w podróż przedślubną, bo możesz się rozczarować jak ja...”
„Mąż dla pieniędzy poświęciłby wszystko – nawet rodzinę. Prosiłam, żeby odpuścił, ale w końcu przestałam go poznawać”
„Narzeczona chciała, bym dla niej sprzedał firmę i wziął kredyt na 50 tys. złotych. Gdy odmówiłem, rzuciła mnie”
„Związałam się z bufonem, który na siłę chciał mnie zmienić, bo nie pasowałam do jego »luksusowego« towarzystwa”