Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z panem profesorem? – damski głos w słuchawce był słodki niczym miód, ale ja niechętnie zawołałam męża.
– Twoja była uczennica – powiedziałam chłodno, podając Markowi słuchawkę.
Potem poszłam do kuchni skończyć śniadanie. Z pokoju dolatywały strzępki rozmowy. Mój mąż mówił przymilnie:
– Tak. Oczywiście. Nie ma problemu.
Po chwili stanął w drzwiach.
– Kochanie, wybacz, dziś nie pojadę z tobą na działkę – powiedział z miną winowajcy. – Ewelina potrzebuje pomo...
– Domyślam się! – przerwałam mu ze złością. – Piszesz za nią pracę magisterską!
– Ależ skąd! – zaprotestował mój mąż. – Ja jej tylko pomagam! Dziś omawiamy ostatni rozdział. To naprawdę ważne…
– Dla mnie ważna jest działka! – wrzasnęłam wściekła, nie panując nad sobą.
On po prostu nie umie mówić „nie”
Wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Dosłownie szlag mnie trafił! Odkąd Marek zgodził się pomóc swojej byłej uczennicy, w naszym życiu zapanował zamęt. Ewelina przychodziła prawie codziennie. Było dla mnie jasne, że ta panna wykorzystuje mojego męża. Oczywiście Marek przekonywał, że tak nie jest.
Ale on po prostu lubił pomagać innym. Nie umiał odmówić, kiedy ktoś prosił go o przysługę. Zresztą, właśnie dzięki temu się poznaliśmy. Dawno temu przed maturą chciałam się trochę podciągnąć z matematyki. Koleżanka skontaktowała mnie ze swoim bratem studentem i… zostaliśmy parą, a kilka lat później małżeństwem.
Bardzo podobała mi się uczynność Marka i jego dobre serce. Trzeba przyznać, że był wspaniałym wykładowcą, miał prawdziwy dar, jak to mówią. Niestety, ludzie to wykorzystywali. Coraz więcej studentów prosiło go o pomoc. Podziwiałam męża, lecz z drugiej strony bolał mnie fakt, że tak niewiele czasu poświęca rodzinie. Praktycznie sama wychowywałam córki, podczas gdy mój mąż pracował i pracował... Dopiero gdy w wieku sześćdziesięciu lat przeszedł na emeryturę, nasze życie nabrało wreszcie kolorów. Nadal pisywał artykuły do gazet i udzielał się naukowo, ale tylko dorywczo. W końcu miałam ukochanego tylko dla siebie.
Najbardziej lubiliśmy jeździć na działkę, by cieszyć się urokami natury. Robiliśmy to praktycznie w każdy weekend. Ale wiosną wszystko się zmieniło. Pewnego dnia w naszym życiu pojawiła się Ewelina. Zadzwoniła do Marka, że pisze artykuł do gazetki studenckiej i chce przeprowadzić wywiad ze słynnym profesorem. Panna zadała Markowi kilka pytań, a potem napomknęła, że pisze pracę magisterską i może zgodziłby się na nią zerknąć… I tak to się zaczęło.
Musiałam coś zrobić, żeby mąż miał dla mnie czas
Któregoś razu dziewczyna pojawiła się w niedzielę, przerywając nam obiad. Ku mojemu zdumieniu Marek zostawił rozgrzebane jedzenie i zaprosił dziewczynę do gabinetu. Tego już było za wiele! Po jej wyjściu oświadczyłam mężowi, że nie będę dłużej tolerować obecności tej dziewczyny w naszym domu. Zagroziłam, że sama z nią porozmawiam, jeśli nic się nie zmieni. Jego reakcja mnie zaskoczyła.
– Masz rację – przyznał Marek. – Powiem jej, żeby więcej tu nie przychodziła.
– To znaczy, że nie będziesz już więcej jej pomagać? – spytałam z nadzieją.
– Nie będę – zapewnił mnie mąż. – Zadzwonię do niej jeszcze dziś i powiem, żeby od teraz radziła sobie sama.
Kładąc się spać, pomyślałam z ulgą, że to koniec moich nerwów. Jednak gdy obudziłam się w środku nocy, męża nie było w łóżku. Wstałam i poszłam do dużego pokoju. Siedział przy biurku, pochylony nad komputerem. Na ekranie migotały wykresy i liczby. „Ty zdrajco!” – pomyślałam. W tym momencie Marek odwrócił się i spojrzał na mnie, zawstydzony.
– Skończyłem już wszystkie poprawki w pracy Eweliny. Przysięgam. Chciałem tylko to wysłać… – zaczął się tłumaczyć.
– Wyślesz rano – powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Idziemy spać.
Ja jednak wcale nie miałam zamiaru zasypiać. Kiedy mąż zasnął, wstałam i wyszłam na palcach z pokoju. Włączyłam komputer i bez trudu znalazłam plik z pracą magisterską. A potem zrobiłam to, o czym od dawna marzyłam – poprzestawiałam słowa, przemieszałam zdania i pozmieniałam liczby oraz wykresy.
Nazajutrz wstałam w doskonałym humorze i powiedziałam mężowi, żeby wysłał byłej uczennicy „poprawioną” pracę. Zrobił to, a potem stwierdził:
– To już naprawdę koniec, obiecuję. Ewelina już więcej nas nie odwiedzi.
„W to nie wątpię!” – mruknęłam pod nosem i poszłam robić śniadanie.
Więcej prawdziwych historii:
„Mąż zabiera mi całą pensję i wydziela 100 zł miesięcznie. Nie mam nawet za co kupił kurtki na zimę”
„Jestem nieuleczalnie chora i nie wiem, ile mi zostało. Nie chcę zmarnować życia mężowi, dlatego wolę, by mnie zostawił”
„Mój mąż latami ukrywał przede mną swój majątek. Gdy prawda w końcu wyszła na jaw, powiedział mi, że to i tak tylko jego pieniądze”
„Wzięłam rozwód w wieku 20 lat. Po 10 latach kobieta, która ukradła mi męża, poprosiła mnie, bym się nim zaopiekowała”