„Ojciec ma romans z moją koleżanką z klasy. Nie mogę powiedzieć o tym mamie. To by ją zabiło”

Mężczyzna, który ma romans fot. Adobe Stock
W bajce Ezopa – uczyłam się tego do matury – stary łabędź przed śmiercią wydał z siebie ostatni krzyk. To, co robi mój ojciec, to też taki łabędzi śpiew…
/ 20.08.2020 09:58
Mężczyzna, który ma romans fot. Adobe Stock

Marzena jest ładna. Nawet bardzo. Lśniące włosy, wielkie zielone oczy, zgrabna sylwetka i nogi długie po samo niebo. No i ma czym oddychać.

To jej jedyne zalety, bo rozumem to ona nie grzeszy. Jej świat kręci się wokół firmowych ciuchów, drogich kosmetyków, dobrych samochodów. Tylko o tym potrafi gadać i na tym się zna. Nawet głupią maturę z matmy i polskiego oblała. Wyobrażacie to sobie? Przecież wystarczy mieć trzydzieści parę procent, żeby zdać, a jej nawet tego nie udało się osiągnąć. Wcale się tym jednak nie przejęła. Po ogłoszeniu wyników egzaminów pisemnych, gdy dzieliliśmy się wrażeniami przed szkołą, tylko się roześmiała.
Z takim wyglądem żadnego świadectwa dojrzałości nie potrzebuję – stwierdziła bez cienia zażenowania. – Mogę mieć wszystko. Zawsze znajdę sobie jakiegoś bogatego faceta. Na moje szczęście większość z nich zamiast rozumu woli u dziewczyny inne walory – to mówiąc, poklepała się po zgrabnej pupie. Mówiła to niby do całej klasy, ale patrzyła na mnie. Choć wszystko się we mnie gotowało, w duchu musiałam przyznać jej rację. Rzeczywiście mężczyźni szaleją na jej punkcie. Niestety, jednym z nich jest mój ojciec.

Do dziś nie mogę sobie darować, że wtedy, niedługo przed maturą, zaprosiłam Marzenę do domu. Nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami, bo z takimi panienkami się nie zadaję. Wolę spotykać się z ludźmi, którzy czytają coś więcej niż miesięcznik o zakupach. Po prostu chodziłyśmy do jednej klasy. Ale tamtego dnia tak prosiła, nalegała… Spryciara musiała usłyszeć na szkolnym korytarzu, że umawiamy się w parę osób na powtarzanie u mnie matmy. Zanosiło się na porządne kucie. No więc Marzena tak długo wierciła mi dziurę w brzuchu, aż się zgodziłam, żeby też przyszła.

Głupia jestem, bo uwierzyłam, że ta idiotka naprawdę zamierza się uczyć. A ona chyba chciała zobaczyć, jak mieszkam. Fakt, moi rodzice zarabiają niezłe pieniądze. Mama jest znanym dermatologiem, tata właścicielem świetnie prosperującej firmy budowlanej. Mamy wielki dom, z pięknym ogrodem i basenem. Ja ubieram się w drogich sklepach, stać mnie na obiady w restauracji, na swoje osiemnaste urodziny dostałam od rodziców śliczną toyotkę. Marzena? No cóż, ona mieszka w bloku komunalnym w niezbyt fajnej części miasta, a do szkoły jeździ autobusem.

Przyszła ubrana jak na dyskotekę. Prawie wszystko na wierzchu, reszta przykryta czymś bardzo obcisłym. Tandeta! W holu natknęła się na mojego ojca. Jak ją zobaczył, to go zamurowało. Aż usta rozdziawił z zachwytu. Od razu to zauważyła i zaczęła się wdzięczyć. Szczebiotała, jak miło jest jej go poznać i takie tam dyrdymały. Prawie siłą zaciągnęłam ją do mnie na górę. Potem niby siedziała z nami, przewracała w książce kartki, ale myślami była gdzie indziej. Może już wtedy zaplanowała sobie, że omota mojego ojca? Pamiętam, że co chwila po coś wychodziła. A to do łazienki, a to przynieść sobie coś do picia. Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, bo w głowie była mi tylko matma i powtarzanie materiału. Dziś wiem, że Marzena szukała pretekstu do rozmowy z tatą. Kiedy my zakuwaliśmy jak szaleni, ona pewnie bezczelnie go podrywała. Mama była wtedy na jakimś sympozjum, więc małpa nie musiała się bać, że ktoś jej przeszkodzi.

Do głowy mi nie przyszło, że tata tak da się omotać! Zawsze był przecież rozsądny. No i wierny mamie. Owszem, między rodzicami nie układało się ostatnio najlepiej, ale miałam nadzieję, że dojdą do porozumienia. Od babci usłyszałam kiedyś, że ich związek przeżywał niejeden kryzys, lecz zawsze wszystko wracało do normy.
– Tak to już w małżeństwie bywa. Miłość czasem przygasa. Ale wtedy wystarczy iskierka, odrobina dobrej woli, żeby uczucie wybuchło na nowo. A twoim rodzicom zawsze udawało się rozpalić ognisko. – śmiała się.

Teraz jednak sprawa wygląda dużo poważniej. Ojcu kompletnie odbiło. Choć ma pięćdziesiątkę na karku, zachowuje się i ubiera jak młodzieniaszek. Do pracy wciska się jeszcze szczęśliwie w garnitur. Ale potem? Jakieś bluzy z kapturami, T-shirty z nadrukami, dżinsy z wiszącym tyłkiem. Przyuważyłam, że godzinami stoi przed lustrem, wciąga brzuch, pręży mięśnie. Chodzi na solarium i do siłowni, choć wcześniej nigdy nawet nie myślał o większym wysiłku fizycznym. Nawet do pobliskiego sklepu samochodem jeździł, bo nie chciał się przemęczać. Powiedziałam mu ostatnio złośliwie, że powinien ufarbować włosy. Bo bardzo posiwiał. Poleciał do lustra i zaczął przyglądać się swojej głowie.
– To niezły pomysł. Będę wyglądał młodziej – stwierdził. Nawet nie wyczuł, że sobie z niego jaja robię. Żenada.

Na początku nie wiedziałam, że chodzi o Marzenę. Podejrzewałam tylko, że ojciec kogoś ma. Beznadziejnie się ukrywał. To wychodzenie na zewnątrz, gdy dzwoniła komórka, kasowanie SMS-ów i maili od razu po przeczytaniu. No i coraz częstsze, niby-biznesowe spotkania do późnej nocy, dwudniowe wyjazdy w delegacje, czasem w weekendy. Gdy o nich mówił, zawsze odwracał wzrok. Na kilometr było czuć, że kłamie. Byłam pewna, że – klasycznie – to sekretarka. Ta jego Ewa jest całkiem do rzeczy. I niedawno rozstała się z mężem. Myślałam, że chce ją pocieszyć… Ale kilka tygodni temu pojechałam wieczorem do centrum handlowego, na drugi koniec miasta. Zamierzałam sobie kupić kilka nowych ciuszków na lato. Zobaczyłam ich.

Siedzieli w kawiarni na takiej podwójnej sofie. Kleili się do siebie, całowali, patrzyli sobie głęboko w oczy. Podstarzały lowelas i młoda laska! Widok był tak żałosny, że aż mi się niedobrze zrobiło. Oczywiście nie wytrzymałam i podeszłam do nich.
– No proszę, co za spotkanie. Jak się domyślam, biznesowe. Chyba o takim mówiłeś wczoraj mamie, tak? Tłumaczyłeś, dlaczego wrócisz później – rzuciłam szyderczo. Ojciec się zmieszał.
– Kochanie to nie tak, jak myślisz. Wpadliśmy na siebie przypadkowo i zaprosiłem twoją koleżankę na kawę. Nie ma w tym nic złego – wystękał czerwony na twarzy. Marzena nawet się nie odezwała. Odsunęła się trochę od ojca i gapiła się na mnie z takim dziwnym uśmieszkiem…

Nie chciałam robić sceny przy ludziach, więc odwróciłam się i poszłam do domu. Od tamtej pory wiele razy próbowałam porozmawiać z ojcem o tym, co robi mamie, ale mnie zbywa lub wszystkiemu zaprzecza. Twierdzi, że mam zbyt bujną wyobraźnię. Akurat. Nie jestem ślepa. Wiem, co widziałam. Marzenę dorwałam w szkole. Zaciągnęłam ją do szatni. Najpierw zwyzywałam ją od dziwek, wywłok i różnych takich, a potem zażądałam, żeby zostawiła mojego ojca w spokoju, bo jak nie, to gorzko pożałuje. Marzena popatrzyła na mnie jak na nienormalną.
– Co ty mi możesz zrobić? Poskarżysz się mamusi?! – roześmiała się. – A twój tata jest taki słodki… Kupuje mi fajne rzeczy, zaprasza do drogich restauracji, traktuje jak księżniczkę. Nie sądzisz chyba, że z tego zrezygnuję – dodała, a ja miałam ochotę przywalić jej w tę piękną buźkę.

Pieprzeni egoiści. Doskonale wiedzą, że trzymają mnie w szachu. Przecież nie powiem o niczym mamie. To by ją zabiło. Ona bardzo kocha ojca. Czasem mam wrażenie, że czegoś się domyśla; nie jest głupia. Ale milczy. Może po prostu nie chce znać prawdy albo ma nadzieję, że to tylko chwilowe szaleństwo. Prawdę mówiąc, czarno to widzę. Wtedy, po ogłoszeniu wyników matur, Marzena wzięła mnie na stronę.
– Wiesz, twój tatuś zabiera mnie w wakacje na Wyspy Kanaryjskie. Wspaniale, nie? - Larwa. Specjalnie mi to powiedziała, żeby mi dopiec.

Od tamtego czasu prawie nie śpię. Zastanawiam się, co zrobić. Co będzie, jak ojciec oświadczy mamie, że chce się rozwieść? Albo ta chuda suka specjalnie zajdzie w ciążę? Na samą myśl słabo mi się robi.

Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA