W ogóle nie podoba mi się ten Andrzej – powiedziałam do męża, bacznym wzrokiem lustrując moje świeżo ufarbowane włosy. No nie, znów z tym mahoniem coś było nie tak, wyszedł inny niż na opakowaniu!
– Zawsze muszą oszukiwać? – jęknęłam. – Teraz będę musiała kupić kolejną farbę, żeby się jakoś doprowadzić do porządku! W dodatku wzięłam aż dwa pudełka… Czemu nic nie mówisz? – odwróciłam się do Janka.
– A co mam mówić? – spytał mąż. – Kolor jak kolor. Normalny.
Zawsze miałam wrażenie, jakby Janek mnie w ogóle nie słuchał…
– Ale mnie chodzi o chłopaka Ani! – krzyknęłam.
– Co od niego chcesz?
– No wiesz?! – zirytowałam się. – Naprawdę nie widzisz nic złego w tym, że nasza jedyna córka ładuje się w związek bez przyszłości?!
– Zostaw ich, Kasiu, to nie nasze sprawy, Ania jest dorosła – westchnął Janek.
– Dorosła? – ujęłam się pod boki. – Jaka dorosła? Przecież ona ma tylko 23 lata! Ja w jej wieku...
– ... pracowałaś, a Anią zajmowali się moi rodzice – dokończył gładko mąż.
– Teraz mamy inne czasy, teraz młodzi dłużej dojrzewają. Popatrz sam, niby dorosła, a dalej mieszka z nami.
– Studiuje – zauważył Janek.
– No właśnie, skoro się jeszcze uczy i nie jest samodzielna finansowo, to chyba mam prawo troszczyć się o nią?
– Ale nie ingerować w jej związki.
– Co ty tam wiesz! – prychnęłam. – Nie dopuszczę, żeby była nieszczęśliwa, i tyle – ucięłam dyskusję, bo z moim mężem w ogóle nie opłacało się rozmawiać!
Odkąd Ania poznała tego faceta, czułam, że to się nie może dobrze skończyć, lecz Janek nie widział problemu. Mężczyźni są ślepi. Nie dostrzegą niebezpieczeństwa, choćby nim machać przed ich oczami… Ja od razu je zobaczyłam.
Oficjalnie nic nie mogłam zarzucić temu całemu Andrzejowi – skończył studia, pracował, w miarę dobrze zarabiał. Ale było w nim coś, co mi nie dawało spokoju. Jego uroda. Zbyt rzucająca się w oczy, przykuwająca uwagę. Moim zdaniem mężczyzna nie powinien być aż tak przystojny, bo tylko kusi los.
Oczywiście Anka też nie wypadła sroce spod ogona. Jest młodą, bardzo ładną dziewczyną. Tyle że kobiety są dużo bardziej odporne na umizgi płci przeciwnej niż faceci. Wiadomo – chłop nie przepuści okazji, jak się taka nadarzy.
Kiedyś nawet zapytałam córkę:
– Nie przeszkadza ci, że Andrzej jest taki przystojny? Może za bardzo, co?
I zaraz pożałowałam swojego pytania, bo w oczach Ani zobaczyłam gniew.
– Uważasz, że na niego nie zasługuję? – warknęła najeżona.
Próbowałam wytłumaczyć jej moje obawy, lecz ona nie chciała ze mną rozmawiać. Obraziła się. A ja już oczami wyobraźni widziałam, jak ją ten fircyk zdradza. Nie mogłam do tego dopuścić! Niestety, nikt poza mną tak na to nie patrzył. Faktem, że Janek zbagatelizował sprawę, akurat się nie przejęłam. Liczyłam za to na zrozumienie ze strony przyjaciółki. Tymczasem Renata, gdy powiedziałam jej o swoich wątpliwościach, roześmiała się i stwierdziła, że dramatyzuję.
– Dobrze ci mówić! – prychnęłam. – Ty nie masz córki, tylko synów. Nie musisz się bać, że ktoś skrzywdzi twoją dziewczynkę, wykorzysta, a potem porzuci!
– Daj spokój – Renata machnęła ręką. – Nie warto się martwić na zapas. A poza tym w razie czego Ania sobie poradzi. Mądra z niej dziewczyna.
– A widzisz! – złapałam przyjaciółkę za słowo. – Sama mówisz, że będzie musiała sobie poradzić, bo ten Andrzej ją zdradzi! – wykrzyknęłam triumfalnie.
Renata wzniosła oczy do nieba, jednak ja nie zmieniłam zdania. To nic, że nikt mnie nie popiera – ważne, abym sama wiedziała, co jest słuszne, a co nie. Skupiłam się na wnikliwej obserwacji Andrzeja. Często zjawiał się w naszym domu, ale zaraz znikał w pokoju Ani. Cieszyłam się, że nie wpadli na pomysł, by razem zamieszkać, bo wtedy straciłabym wszelką kontrolę nad rozwojem sytuacji. I jakże bym wówczas zapobiegła temu, co uważałam za nieuniknione?
Zaczęłam częściej zapraszać chłopaka mojej córki na niedzielne obiady. Wiedziałam, że w końcu zdradzi się jakimś słowem czy gestem, choć na początku nic na to nie wskazywało. Był uprzejmy wobec mnie i Janka, i troskliwy wobec Ani. Ale nie dałam się zwieść jego aktorskiej grze.
– Nie uważasz, że on jest dziwny? – pewnego dnia zagadnęłam córkę, gdy w kuchni doprawiała sałatkę.
– Wcale tak nie uważam, jest całkowicie normalny – odparła spokojnie.
– A ta historia z projektem, który robi z szefową? Nie sądzisz, że to dość osobliwe? – drążyłam. – Przecież pracuje w tej firmie zaledwie od pół roku, a już przydzielają mu takie ważne zadania…
– Po prostu jest zdolny, mamo, należał do grupy najlepszych studentów na swoim kierunku – zauważyła Ania.
– Najlepszy, najlepszy! – rozzłościłam się. – A może i najprzystojniejszy, co?
– A co to ma do rzeczy?
– No wiesz... – zaczęłam. – Ta jego szefowa też jest całkiem niezła, prawda? W dodatku ma dopiero trzydzieści lat, a już zarządza przedsiębiorstwem...
Córka popatrzyła na mnie z wyrzutem, lecz nic nie powiedziała. „No tak, Ania zwyczajnie boi się zapytać, co go łączy z tą jego szefową. Nie chce go stracić, dlatego się oszukuje…” – pomyślałam z ciężkim westchnieniem. Postanowiłam sama wybadać, jak się sprawy mają. Na szczęście nie musiałam szukać jakiegoś specjalnego fortelu, żeby odwiedzić firmę, w której pracował chłopak Ani. Wiosną zbliżały się targi, w których mieli uczestniczyć. Może akurat ta branża niekoniecznie mnie interesowała, ale czego się nie robi dla własnego dziecka!
– Dokąd się wybierasz? – zapytał sobotnim rankiem mój mąż.
– Na targi nowych technologii – odparłam z miną niewiniątka.
Spojrzał na mnie, jakbym zwariowała
– Naprawdę? Przecież ty nie za bardzo masz pojęcie, jak obsługiwać komputer – uśmiechnął się. – I zawsze powtarzasz, że bez internetu ludzie jakoś żyli i mieli się lepiej niż dziś.
– No i co z tego? – prychnęłam. – Tylko krowa nie zmienia poglądów. Zresztą ja nie idę, żeby coś kupić, tylko się rozejrzeć. Może mnie coś zainteresuje?
– Czekaj, czekaj, a czy tam czasem nie będzie się prezentować firma Andrzeja?
– Naprawdę? No popatrz, co za zbieg okoliczności! – zawołałam i szybko zmieniłam temat, bo nie chciałam, żeby Janek domyślił się, o co mi naprawdę chodzi.
Trochę mi zajęło, zanim odszukałam stoisko z nazwą przedsiębiorstwa, w którym pracował Andrzej. W obawie, że chłopak mnie zauważy i zapyta, po co przyszłam, stanęłam tak, aby nie było mnie widać, ale żebym sama mogła obserwować stoisko. Dostrzegłam Andrzeja. Wyglądał nieprzyzwoicie atrakcyjnie, jak zawsze. Po chwili pojawiła się obok niego równie atrakcyjna kobieta… Musiałam się aż powstrzymać, żeby nie klasnąć w dłonie. Właśnie tak ją sobie wyobrażałam!
Elegancka, z nogami po szyję, w wysokich szpilkach i przylegającym do ciała kostiumie. Choć widziałam ją tyłem i z pewnej odległości, wyglądała na pewną siebie i taką, co to nie odpuści żadnemu przystojniakowi. A gdy nachyliła się do Andrzeja, muskając niby przypadkiem jego rękę, nabrałam pewności – mają romans!
Co teraz? Mogłam albo wrócić do domu i pogodzić się, że moja córka jest zdradzana, albo... ruszyć do ataku. Tylko że w zasadzie nie miałam dowodów. Teoretycznie nic przecież nie zrobili… Stałam więc i obserwowałam dalej. Nogi zaczynały mnie boleć, w dodatku czyjaś głowa przesłoniła mi na chwilę widok. W końcu stojący obok facet przesunął się, a ja zobaczyłam coś, na co już nie mogłam nie zareagować: Andrzej pocałował jakąś babę! Nie tę swoją szefową, tylko jakąś inną – rudą małpę! Trwało to krótko i wciąż stali do mnie tyłem, ale zrobił to!
Zawrzało we mnie
Zmierzając w stronę stoiska, potknęłam się, potem wpadłam na kogoś, lecz nawet nie przeprosiłam. Aż wreszcie znalazłam się u celu. Andrzej stał przy stoisku sam, tamta ruda gdzieś poszła, jego szefowej też nie było w pobliżu.
– O, dzień dobry – rzucił; wydawał się mocno zaskoczony moim widokiem. „Jaka szkoda, że nie ma ze mną Ani” – pomyślałam, jednak zaraz mi przyszło do głowy, że patrzenie na wiarołomcę nie przyniosłoby jej nic dobrego. Całe szczęście, że Ania ma zdrowo myślącą matkę, która rozwiąże za nią tę sprawę!
– Czy masz mi coś do powiedzenia? – zapytałam go lodowatym tonem.
Patrzył na mnie, jakby nic nie rozumiał.
– Widziałam was – stwierdziłam.
Uśmiechnął się. Co za bezczelność!
– Prawda, że ładnie jej w tym kolorze?
Wtedy ją zobaczyłam… Stanęła obok Andrzeja i potrząsnęła rudą głową, a ja… musiałam przyznać mu rację.
– Chyba nie gniewasz się, że wzięłam twoją farbę? – spytała mnie Ania. – Mówiłaś, że ten kolor za każdym razem źle ci wychodzi. Co tak na mnie dziwnie patrzysz? I w ogóle co tutaj robisz, mamo?
Zmyśliłam coś na poczekaniu i chyba mi uwierzyli. Dobrze, że z nikim nie podzieliłam się moim planem. Byłby obciach. A Andrzejowi dałam spokój. Na razie. Bo kto wie, co taki przystojny mężczyzna może jeszcze nawyrabiać...
Katarzyna, 58 lat
Czytaj także:
„Wyciskałam siódme poty, by mój synek miał wszystko. Miał pretensje, że przeze mnie jest zepsutym bachorem”
„Tyrałam, opiekując się rodzicami, a mój brat opalał się na Majorce. Kiedy umarli, wyrzucił mnie z ich domu na bruk”
„Synowa traktuje syna jak bankomat. Żal mi go, bo zrezygnował z marzeń, by spełniać jej zachcianki”