„Synowa traktuje syna jak bankomat. Żal mi go, bo zrezygnował z marzeń, by spełniać jej zachcianki”

zmartwiona kobieta fot. Getty Images, Olga Rolenko
„– Ona wbiła sobie do głowy, że ten awans, który otrzymam, to będzie przepustka do lepszego życia – wpływowi ludzie, bankiety, sama wiesz, o czym mówię – dodał, wzdychając. – Wyczerpały mi się już pomysły, jak jej to wyperswadować, dlatego się zgodziłem”.
/ 12.05.2024 20:30
zmartwiona kobieta fot. Getty Images, Olga Rolenko

Jako osoba z pewnym doświadczeniem życiowym doskonale zdaję sobie sprawę, jak istotne znaczenie ma czerpanie radości z tego, co robimy zawodowo. Owszem, zarobki i renoma również mają swoją wartość, ale pracownik pozbawiony zadowolenia prędzej czy później straci zapał do działania.

Syn był bardzo zajęty

Wykorzystując jeden z cieplejszych dni, wybrałam się na krótki spacer po okolicznych sklepikach. Tego dnia nie było potrzeby, abym pędziła do mieszkania. Posiłek z wczoraj wciąż na mnie czekał. Poza tym, było mi wiadomo, że Artur i tak pojawi się w domu późno w nocy. Jak zwykle usiłował połączyć etat w przedsiębiorstwie z prowadzeniem zajęć na uniwersytecie.

Kiedy mój syn obronił pracę doktorską 3 lata temu, początkowo chciał całkowicie oddać się karierze akademickiej. Jego promotor też go do tego gorąco zachęcał. Jednak życie zmieniło nieco jego zamiary. Artur stanął na ślubnym kobiercu, a żona wyszukała mu dobrze płatne stanowisko w biznesie prowadzonym przez jej znajomych.

Zdecydował się więc przełożyć swoje ambitne plany naukowe na późniejszy termin, choć dokładnie nie określił, kiedy do nich powróci. Mimo to nie zrezygnował całkowicie z pracy na uczelni – zatrudnił się w laboratorium na część etatu, bardziej po to, by mieć kontakt z badaniami niż ze względu na zarobki.

Nie chciałam się wtrącać

Nie byłam zachwycona takim obrotem spraw, ale nie chciałam ingerować. Powszechnie wiadomo, że młodym ludziom trzeba dać swobodę. Dobrze jednak znałam swojego syna i miałam świadomość, że gdyby nie Mirka i jej ciągłe dążenie do spełniania życiowych ambicji, Artur kontynuowałby karierę naukową i spełniałby swoje marzenia.

Właśnie nad tym wszystkim się zastanawiałam, zmierzając w stronę domu. Nagle, ku mojemu zaskoczeniu, dostrzegłam przed furtką auto Artura. Jak na niego, to wrócił wyjątkowo szybko. Akurat razem z Mirką wyjmowali z kufra jakieś opasłe tomiska i notatniki. Serce zabiło mi mocniej z radości...

– A co, jeśli jednak...? – taka myśl przyszła mi do głowy.

Za wcześnie się ucieszyłam

Podeszłam do auta i kiwając znacząco głową w stronę woluminów, zagadnęłam:

– No to w końcu zabierasz się za habilitację, co?

Mamo, co ty wygadujesz? – Artur spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

– No bo te książki... – urwałam, czując się trochę zbita z tropu.

– Przecież to nie są żadne naukowe opracowania, tylko materiały przygotowawcze do konkursu – wyjaśniła pospiesznie synowa, patrząc na mnie z góry. – Skąd mamie w ogóle przyszedł do głowy ten pomysł z docenturą?

– O jakim konkursie mowa? – zwróciłam się do niej z pytaniem.

– Chodzi o wolny etat na stanowisku zastępcy prezesa, a przy okazji szefa oddziału – odpowiedziała Mirka, nie kryjąc satysfakcji. – Wkrótce zwolni się tam posada i ogłoszono nabór na autorski projekt. Artur planuje spróbować swoich sił – posłała mężowi pełne ciepła spojrzenie. – Jestem przekonana, że mu się uda! W końcu ma tyle talentów…

– Chyba wiem, o co chodzi – przyszło mi do głowy – niezwykły talent Artura nie powinien się zmarnować w jakiejś spółce. On ma w sobie większy potencjał na badacza niż na kierownika oddziału.

Synowa widziała tylko kasę

– Mamo, czy ty w ogóle masz pojęcie, jak bardzo awansowalibyśmy dzięki temu? – Mirka trajkotała bez ustanku. – Nie chodzi tylko o kwestie finansowe, ale też o status społeczny. To niesamowita okazja dla Artura.

– Okazja na co? – posłałam jej ironiczne spojrzenie.

– No jak to na co… – zaczęła się jąkać. – Generalnie na wszystko, na karierę zawodową, na pozycję w branży, grube pieniądze, no i oczywiście na różne możliwości, renomę – uzupełniła po chwili. – Byłby niemal jak dyrektor generalny.

Gdy szłam za nimi po schodach, przyszło mi do głowy, że prawdopodobnie to jest dla niej najistotniejsze. Te znajomości i renoma związana z pozycją, to, by Artek był w centrum uwagi, cały splendor, który wiązałby się z jego ewentualnym awansem. Chciała być bogata. Jednak zastanawiałam się, czy mój syn pasuje do tego wszystkiego. On, od zawsze taki niepozorny, niezdolny torować sobie drogi przez życie, zawsze dający pierwszeństwo innym.

Próbowałam porozmawiać z synem

– Słuchaj, czy ty faktycznie masz zamiar wziąć udział w tym konkursie? – zapytałam go jeszcze przed pójściem spać, bo wiedziałam, że Mirka od jakiegoś czasu relaksuje się w kąpieli. – Wydawało mi się, że miałeś inne cele i pragnienia. Wspominałeś coś o powrocie na uczelnię.

– No tak, mamuś – spojrzał na mnie z rezygnacją. – Ale znasz Mirkę. Usłyszała, że kierownik oddziału odchodzi i teraz nie daje mi spokoju. Ciągle nalega i męczy, żebym zgłosił swoją kandydaturę.

– Serio dałbyś radę? – zapytałam zaciekawiona.

– To łatwe – machnął ręką lekceważąco. – Ten konkurs to ściema, Mirka dogada się z żoną szefa, w końcu to jej najlepsza przyjaciółka i mam wygraną w kieszeni.

– I tak po prostu rzuciłbyś uczelnię? – drążyłam temat.

Widziałam, że bije się z myślami

Przez dłuższy moment Artur nie odezwał się nawet słowem, a jedyne, co robił, to dosypywał cukier do swojej kawy, łyżeczka za łyżeczką. Nie musiał nic mówić, bo cisza mówiła sama za siebie. Było dla mnie jasne jak słońce, że perspektywa objęcia stanowiska kierownika wcale go nie kręciła.

Spojrzał na mnie w końcu i niepewnie zaczął mamrotać coś o tym, że być może kiedyś tam, no i że to jednak ma znaczenie – pozycja, duma, kasa.

– Sądziłam, że radość sprawiają ci twoje eksperymenty i w ogóle nie rozumiem, skąd ten nagły pomysł – weszłam mu w słowo. – Nie chcę się mieszać, ale powinieneś podążać własną ścieżką. Świetnie zdajesz sobie sprawę, że będąc na świeczniku po prostu nie zaznasz szczęścia.

– Rozumiem, ale ta sprawa dotyczy Mirki, a nie mnie – odpowiedział. – Mamuś, kocham ją i zależy mi na tym, aby w naszym związku układało się jak najlepiej. Ona jednak wbiła sobie do głowy, że ten awans, który otrzymam, to będzie przepustka do lepszego życia – wpływowi ludzie, bankiety, sama wiesz, o czym mówię – dodał, wzdychając. – Wyczerpały mi się już pomysły, jak jej to wyperswadować, dlatego się zgodziłem.

Robił wszystko dla żony

Teraz wszystko stało się dla mnie oczywiste. Faktycznie, dostrzegałam, że Artur był szaleńczo zakochany w swojej małżonce i zrobiłby dla niej dosłownie wszystko, ale mimo to…

Generalnie synowa to fajna kobieta, ale nie zamierzałam stać z boku i patrzeć, jak jej pokręcone pomysły demolują karierę mojego dziecka. Kurczę, Artur ma talent i papiery na profesora, a jego własna żonka powinna go w tym wspierać, a nie rzucać kłody pod nogi! To chyba jasne, że powinna być jego największym kibicem i pomagać mu piąć się po szczeblach naukowej kariery.

Moja synowa wpadła na genialny pomysł, żeby zostać wiceprezesową. No to ja musiałam coś z tym zrobić, prawda? W końcu Artur już nie miał siły jej przekonywać, więc może mnie by się udało... Trzeba było zastosować jakieś kobiece sztuczki, w końcu miałam nad nią przewagę – więcej przeżyłam i widziałam. Chodziło tylko o to, żeby znaleźć jakiś haczyk na tę niby prestiżową posadę. I wiecie co? Wpadłam na to zupełnie przypadkiem, jak to zwykle w życiu bywa.

Musiałam coś zrobić

Parę dni po naszej rozmowie, w trakcie niedzielnego posiłku, nagle zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak Artur szykuje się do konkursu.

– Tak w ogóle, to czemu wasz szef was opuszcza? – zapytałam niby mimochodem, bez żadnego ukrytego motywu. – Czyżby dopadła go emerytura, czy może dostał lepszą posadę?

– No tak – zaśmiał się Artek. – Awansuję, bo facetowi trochę odwaliło. Sodówka mu do łba uderzyła po rozwodzie i ślubie z taką panienką o połowę lat młodszą od niego – pokiwał głową. – Podobno ona ma tak wygórowane oczekiwania, że szok, więc on zamierza robić karierę w dyplomacji czy coś w tym stylu, wybierają się gdzieś na południe Europy, dokładnie nie jestem pewien, gdzie.

– Naprawdę wziął ślub z panienką, która jest o pokolenie od niego młodsza! – Spojrzałam na swojego syna i nagle wpadłam na pewien pomysł.

Miałam plan

– I planują wyjechać za granicę, tak? – Nie dawałam za wygraną.

– No, wszyscy są w szoku, bo przecież on ma dwoje dzieci z poprzedniego związku – Artur pokręcił głową z niedowierzaniem. – Kto by pomyślał, że na starość będzie się po świecie włóczyć.

– Kariera w dyplomacji to coś fantastycznego, no nie? – wtrąciła swoje trzy grosze Mirka, spoglądając z uśmiechem na swojego męża. – Kto wie, może i ciebie kiedyś ten los spotka

– Słuchaj, a powiedz mi jeszcze jedno – nie dałam jej dokończyć. – Ten wiceprezes, kiedy rozstał się z żoną?

– Tuż po tym, jak go mianowali zastępcą prezesa i szefem oddziału – odpowiedział mi syn, patrząc na mnie nieco zaskoczony. – Ale dlaczego cię to interesuje?

Dokładnie wiedziałam, po co go o to zapytałam. Tego dnia wieczorem ostro wzięłam sprawy w swoje ręce.

Pogadałam z synową

Kiedy zobaczyłam, że Artek szykuje się do konkursu, poprosiłam Mirkę, żeby wpadła do mnie na kawałek ciasta. I wtedy rozpoczęłam najważniejszą rozmowę w moim życiu. Na początku gadałyśmy o pierdołach, ciuszkach, najnowszych trendach w butach, a potem tak głęboko westchnęłam, że Mirka aż się przestraszyła.

– Mamo, wszystko gra? – zapytała.

– Tak, tak, po prostu pomyślałam o tym, jak bardzo zmieni się wasza codzienność, kiedy Artur zostanie zwycięzcą konkursu. Wiesz, dojdzie mu sporo nowych zadań do wykonania – ponownie westchnęłam. – Każda sytuacja ma dwie strony...

– Słuchaj, mamo, to prawda, że roboty nam dojdzie, ale za to będzie więcej kasy – powiedziała z uśmiechem na twarzy Mirka. – No wiesz, jakieś wypady, imprezy, prestiż.

– A i chyba nowe auto wam się przyda – rzuciłam od niechcenia.

– Niby z jakiej racji? – córka męża zrobiła zdziwioną minę. – Ten, co mamy, jeszcze całkiem nieźle się trzyma.

Z poważną twarzą próbowałam jej wyjaśnić, że może to i prawda w przypadku szeregowego pracownika, ale nie osoby na tak wysokim stanowisku. Poza tym, krąży takie powiedzenie, że kiedy facet osiąga duży sukces zawodowy, to w pierwszej kolejności kupuje nowy samochód, a później szuka nowej partnerki...

Dałam jej do myślenia

Przerwałam wypowiedź i z zaangażowaniem skupiłam się na dzieleniu placka na kawałki. W pomieszczeniu zrobiło się bardzo cicho, jedynym dźwiękiem był brzdęk sztućca o mały talerzyk. Oczy skierowałam na blat stołu. W tej chwili nie chciałam spoglądać na żonę mojego syna.

– Jak to? Wymienia małżonkę? – po chwili odezwała się Mirka. – Z jakiego powodu?

Faceci często wtedy wariują, no wiesz, sodówka i te sprawy. Podobnie jak tamten koleś, który wyjeżdża za granicę z nową partnerką – stwierdziłam. – Nie twierdzę, że u was będzie identycznie, Artur jest w tobie zakochany, nie ma powodów do obaw! – mój śmiech zabrzmiał dość sztucznie. 

– Wiesz, Artur to raczej stateczny facet, planował karierę w świecie nauki, gdzie mu tam do wygłupów... – spojrzała na mnie, ewidentnie nie wiedząc, o co chodzi.

– No tak, właśnie o to mi chodziło, o te naukowe aspiracje – przerwałam jej w pół słowa. – I wiesz co, niech lepiej przy tym zostanie, bo ci wszyscy naukowcy to poza swoimi badaniami i najbliższymi, to oni w ogóle nie mają pojęcia o życiu... – zamilkłam na chwilę, usiłując dobrać odpowiednie określenie. – No wiadomo, poza tą swoją ukochaną nauką i rodziną, rzecz jasna.

Moja synowa opuściła kuchnię pogrążona w myślach, nawet nie skończyła ciasta. Miałam pewne poczucie winy, że zaszczepiłam w niej takie obawy, ale zrobiłam to w dobrej intencji!

A jednak coś zdziałałam

Trzy dni później, o poranku, zobaczyłam, jak mój syn ładuje książki do bagażnika samochodu. Zapytałam go, czy skończył już pisać program na konkurs, ale odparł, że dał sobie z tym spokój.

– A Mirka nie miała nic przeciwko? – spytałam, udając zdziwienie.

– Sam byłem zdumiony tą nagłą zmianą jej nastawienia, ale to właśnie ona jako pierwsza zasugerowała, żebyśmy sobie odpuścili. I stwierdziła, że może lepiej by było, gdybym wrócił na stałe na uczelnię...

– Droga do sukcesu w świecie nauki też jest super! – dobiegł mnie zza pleców głos żony mojego syna. – Kto wie, może nawet bardziej obiecująca niż posada szefa oddziału czy prezesa. Jestem przekonana, że Arturek odniesie sukces!

– Całkowicie się z tobą zgadzam, kochana, w stu procentach – odpowiedziałam, posyłając jej uśmiech. Chyba pierwszy raz nasze zdania były tak podobne.

Genowefa, 65 lat

Czytaj także: „Mój mąż wszystkie wydatki dzielił na pół. Gdy straciłam pracę, miałam u niego dług zaciągnięty na chleb i podpaski”
„Rodzice chcieli, bym był kimś, a nie zwykłym prostakiem. Chcieli zrobić ze mnie maszynkę do zarabiania pieniędzy”
„Niechcący odkryłem romans żony. Zamiast ją zostawić, postanowiłem obmyślić sposób, by pokochała mnie na nowo”

 

Redakcja poleca

REKLAMA