Przewróciłam się na drugi bok. Przez moment zastanawiałam się, która może być godzina? Nie miałam zielonego pojęcia. Otworzyłam oczy. Za żaluzjami z pewnością słońce wzeszło już dość wysoko. Nie było nadziei na to, że pora jest wczesna. I faktycznie, nie była…
Ponownie zamknęłam oczy i naciągnęłam kołdrę na głowę. Nie wiedziałam, co robić. Wstać czy zostać w łóżku? Miałam dzisiaj wolne, a po południu byłam umówiona z przyjaciółką. „Poleżę jeszcze”, pomyślałam. „Zamknę mocno oczy i nie będę o niczym myśleć. Nie będę myśleć o nim… Nie jest wart ani jednej mojej myśli. Nie będę go już nawet nienawidzić…”. Znowu zmieniłam pozycję i uśmiechnęłam się z żałością pod nosem. Przecież nawet myślenie, żeby o nim nie myśleć, jest myśleniem o nim! Jestem beznadziejna!
On był miłością mojego życia
Odrzuciłam kołdrę i usiadłam na łóżku. Na komodzie stało nasze wspólne zdjęcie. Nie potrafiłam go wyrzucić. Spojrzałam na przystojnego, dojrzałego faceta, który z uśmiechem obejmował mnie w pasie. Wtedy jeszcze mu ufałam. Był ode mnie sporo starszy, stateczny... Myślałam, że tacy faceci nie kłamią. Od początku wiedziałam, że jest żonaty, i nie od razu traktowałam go poważnie. Miał być odskocznią, ciekawostką, doświadczeniem. A stał się największą miłością mojego życia.
Po niespełna dwóch latach znajomości zaczął mówić o rozwodzie z żoną. Nie chciałam słuchać, bałam się uwierzyć, broniłam się przed nadzieją, szansą na wspólne życie. Ale był tak wiarygodny, gdy szeptał, że jestem jego drugą połówką, że jesteśmy dla siebie stworzeni… Gdy wyprowadził się z domu, powiedział dzieciom, uwierzyłam w tę miłość. „Na zawsze”, jak wyznał.
To „na zawsze” skończyło się tak, jak zwykle kończą się takie historie. Po pewnym czasie przyznał, że jest za słaby, że nie potrafi zostawić żony, która poświeciła dla niego całe życie. Twierdził, że ona nie może sobie poradzić z rozstaniem, a dorosłe dzieci, zamiast zrozumieć, wybaczyć i pobłogosławić, obraziły się na niego. Po trzech latach przygotowań do wspólnego życia stwierdził nagle, że jednak nie da rady! I oświadczył mi to podczas wakacyjnego wyjazdu. Pięć tysięcy kilometrów od domu, na środku oceanu, na romantycznej wyspie mój ukochany mężczyzna oznajmił mi, że to „pożegnalne” wakacje. Dla mnie wakacje skończyły się właśnie w tamtym momencie. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć. Jeszcze miesiąc wcześniej planował ze mną dziecko, namawiał do odstawienia środków antykoncepcyjnych, i nagle co? Wraca do żony!
Zamknęłam oczy. Zrobiło mi się niedobrze. Za dużo tego wszystkiego. Tyle osób mnie ostrzegało, przewidując finał, jaki mnie czeka. A ja co? Uwierzyłam, że ze mną będzie inaczej, że mnie się uda. Bo mój facet należy do tych rzadkich przypadków, którzy dotrzymują obietnic. A jednak to inni mieli rację, Monika miała rację… Nie pochwalała mojego wyboru, ale jak na przyjaciółkę przystało, nie potępiła mnie i trwała u mego boku.
Wiele innych osób, niby-przyjaciół chętnie spaliłoby mnie na stosie… Koniec tego użalania! Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wychodząc, rzuciłam okiem w stronę kuchni. Właściwie powinnam coś zjeść, ale jakoś nie miałam ochoty. Może u Niki coś przekąszę? Ubrałam się szybko, wzięłam torebkę, kluczyki do samochodu i wyszłam z domu.
Po trzydziestu minutach stanęłam pod domem przyjaciółki. Wiedziałam, że przyjechałam trochę za wcześnie, ale liczyłam, że Monika jest już w domu. Nie pomyliłam się. Kiedy wychodziłam z samochodu, w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta Nika.
– Dobrze, że jesteś.
Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Zawsze tak było. Nieważne, kiedy się tutaj zjawiałam – rano, wieczorem, w środku nocy, umówiona czy niezapowiedziana – nigdy, ale to nigdy, nie czułam, że przeszkadzam. – Jakoś nie mogłam wysiedzieć w domu.
– Chodź, chodź, właśnie robię kawę.
– Chyba nie chcę kawy… – powiedziałam i sama się zdziwiłam. Ja nie miałam ochoty na kawę…?
– Nie chcesz kawy? – Monika też była szczerze zdumiona.
– Piłam już.
„Dlaczego skłamałam? Przecież nie piłam. Co się dzieje?”. Nika spojrzała na mnie uważnie, ale nie skomentowała. Weszłyśmy do kuchni. Jasne, przestronne pomieszczenie, było naszym ulubionym miejscem rozmów.
– A tak w ogóle, to jak tam? – zaczęła Monika.
– W ogóle, to jakoś sobie radzę. To już trzeci tydzień. Trzeba iść naprzód.
Na chwilę zamilkłam i zawiesiłam wzrok na kawie, którą Monika wlewała właśnie do kubka. Aromat rozchodził się po całym pomieszczeniu. Naraz poczułam, że zaraz zwymiotuję. Szybko pobiegłam w stronę łazienki. Pięknie!
Po dłuższej chwili wróciłam do kuchni. Monika spojrzała zaniepokojona.
– Jesteś strasznie blada, Natalia. Jakiś wirus? – zapytała z nadzieją w głosie. – Masz gorączkę?
Spojrzałam jej prosto w oczy.
– Nie mam gorączki. Właściwie nic dzisiaj jeszcze nie jadłam. Wczoraj rano też rzygałam.
Zapadła cisza, która ciągnęła się w nieskończoność. W kuchni zrobiło się jakby ciemniej i jakoś tak duszno. W powietrzu wisiało pytanie. Nie było tylko jeszcze wiadomo, która z nas je zada…
– Natalia…
– Tak?
– Wiesz, o co chcę zapytać…
Wyjrzałam przez okno. Nie patrzyłam na nic konkretnego. Po prostu przed siebie. Nagle uśmiechnęłam się i poczułam, że wreszcie jestem gotowa.
– Nie wiem…
– Czego nie wiesz? – Monika wyglądała na coraz bardziej zdenerwowaną.
– Nie wiem, czy jestem w ciąży. Nie zrobiłam jeszcze testu.
Nika zaczęła nerwowo bawić się łyżeczką.
– A czy to możliwe?
Spojrzałam z politowaniem na przyjaciółkę.
– Sorry, głupie pytanie. Pójść do apteki?
– Mam test w torebce. Od tygodnia z nim chodzę – spojrzałam Monice prosto w oczy. – Chyba już czas, żebym go zrobiła, prawda?
Nika pokiwała w milczeniu głową.
Ponowie poszłam do łazienki. Zrobiłam, co trzeba, i po chwili zaczęło się najdłuższe pięć minut w moim dotychczasowym życiu.
– A co będzie, jeżeli okaże się, że jesteś w ciąży?
– Będzie bobas – roześmiałam się.
– Wiesz, chyba już trochę się z tym oswoiłam. Mam pracę, mieszkanie, mama z pewnością mi pomoże, najmłodsza już też nie jestem, jakoś dam sobie radę.
– Ale mi ulżyło…
– Dlaczego?
– Bałam się, że zrobisz coś głupiego.
– Niby co?
– No... po prostu się bałam…
– To nie masz o co. Jeżeli test będzie pozytywny, cóż, przez najbliższy rok nie będziesz miała z kim się upić!
– Chyba już możemy sprawdzić.
– Proszę, idź po niego.
Monika poszła do łazienki. Po chwili wyszła, trzymając w ręku całe moje życie. Nowe życie… Wyciągnęła dłoń i otworzyła ją.
– Gratuluję, mamusiu, będzie dobrze.
Przymknęłam oczy, a po policzku spłynęły mi łzy. Spodziewałam się paraliżującego strachu, a okazało się, że właśnie w tej minucie, kiedy zobaczyłam dwie kreski na teście, poczułam, że wreszcie wszystko będzie dobrze. Poczułam nadzieję i wiarę tak silną, jak jeszcze nigdy w życiu.
– Dziękuję – powiedziałam cicho.
– Będę najlepszą ciocią, a ty najlepszą mamą.
– To niesamowite… Będę miała dziecko…
– Wszystko na to wskazuje – Monika roześmiała się. – A co z jego ojcem? – dodała rzeczowo. – Powiesz mu?
Zastanowiłam się przez chwilę.
– Na razie niczego nie będę planować. On ma swoje życie, ja swoje. To dziecko z pewnością jakoś nas jeszcze połączy, ale nie zamierzam mścić się na nim. Jak tylko on wykaże chęć kontaktu, umożliwię mu bycie ojcem. Z tego, co wiem, nieźle się w tej roli sprawdza. Ale od teraz istnieje dla mnie już tylko i wyłącznie jako ojciec mojego dziecka. Żadnych mrzonek o wspólnym szczęściu. Dał mi dziecko. Po zastanowieniu uznaję, że to dużo lepszy prezent na pożegnanie niż wycieczka w egzotyczne strony.
Monika parsknęła śmiechem, a ja jej zawtórowałam. Z ulgą. To, czego obawiałam się najbardziej, okazało się największą radością. Życie lubi zaskakiwać. Poczułam się silna i wolna. I przekonana, że wszystko dobrze się ułoży. Musi.
Natalia, 30 lat
Czytaj także:
„Żona zrobiła listę drogich prezentów na Komunię syna. Nie rozumie, że to nie wesele, a mi wstyd”
„Zdradzałem żonę z 20-latką. Byłem dumny, że mam taką młodą kochankę. Do czasu, gdy nie zaczęła brykać”
„Mąż uciekł, bo chciałam, by mi pomagał w domu. Wolał schować się pod spódnicą mamusi, niż być odpowiedzialnym”