Podjęcie nowej pracy sprawiło mi radość. Sprzątanie nie było czymś, co mi przeszkadzało, jednak po ukończeniu 55 roku życia, zaczęło mnie to po prostu nużyć. Bez żalu odłożyłam zatem ścierkę i mop, by chwycić za maszynę do szycia i rozpocząć pracę w zakładzie krawieckim, który współpracował z dużą marką odzieżową.
Byłam tym wszystkim zachwycona
Koleżanki z pracy okazały się bardzo sympatyczne, a ponieważ rozmowy podczas szycia nikomu nie przeszkadzały, sporo plotkowałyśmy. Wiadomo, na jakie tematy: o facetach, dzieciakach, wcześniejszych pracach i w ogóle o wszystkim.
W krótkim czasie udało mi się dowiedzieć, jak nazywają się mężowie i pociechy moich koleżanek z pracy. Miałam okazję spotkać niektórych z nich twarzą w twarz.
– Patrzcie, mój synek czeka na mnie pod firmą! – krzyknęła pewnego razu Bożenka, spoglądając przez szybę.
Syn Bożeny, Bartek, przywitał się z nami szarmancko i gawędził, podczas gdy jego mama kończyła swoje obowiązki. Roztrząsaliśmy kwestie dotyczące nowej drogi wokół miasta oraz czy opłaca się kupić rasowego psa. Wszystkie byłyśmy oczarowane, jakim uprzejmym i sympatycznym młodzieńcem okazał się syn naszej współpracowniczki.
Bartuś zajeżdżał po mamę w każdy czwartek i podwoził ją na ćwiczenia rehabilitacyjne. To również zrobiło na nas niemałe wrażenie. Żadna z nas nie miała tak troskliwego dziecka.
Moja córka była mniej więcej w wieku Bartusia, ale nawet nie wiedziała, gdzie pracuję. Nie rozmawiałyśmy ze sobą od przeszło roku po kolejnej pyskówce.
Prawdę mówiąc nasze relacje zawsze były dość napięte i odniosłam wrażenie, że Inga kontaktowała się ze mną jedynie z poczucia obowiązku, czegoś, co wykonuje się z niechęcią, wzdychając i przewracając oczami. Tak naprawdę po naszej ostatniej sprzeczce niewiele się zmieniło, chociaż bez wątpienia odczuwałam jej brak.
Szczególnie zdawałam sobie z tego sprawę, kiedy moje koleżanki z biura dzieliły się opowieściami o wspólnym pieczeniu ciast lub przejażdżkach rowerowych ze swoimi córkami.
Przyjechał ze swoją dziewczyną
Pewnego czwartku Bartuś podjechał pod naszą firmę ze swoją nową sympatią. Bożenka nie mogła usiedzieć na miejscu, tak bardzo nie mogła się doczekać, aż ją poznamy. Odkąd tylko Bartek zaczął się z nią spotykać, jego mama ciągle trajkotała o tym, jakim to farciarzem jest jej syn. Podobno dziewczyna skończyła już studia, wygląda jak milion dolarów, ma głowę na karku i chce mieć gromadkę dzieci.
Bożenka bez przerwy mówiła o tym, jaką to świetną dziewczyną jest Ola – uprzejmą, poważną, z głową na karku. Twierdziła, że to idealna kandydatka na żonę dla jej syna i już nie może się doczekać, kiedy Bartek się z nią ożeni, a ona zostanie babcią.
Gdy tylko zobaczyła za drzwiami swojego jedynaka w towarzystwie Oli, natychmiast zaciągnęła ich do środka, chcąc nam ją przedstawić. Od razu było widać, jak bardzo jest z niej dumna. Co chwilę dopytywała dziewczynę o jej pracę w przychodni weterynaryjnej, żeby wszyscy wiedzieli, jaką to ma wykształconą przyszłą synową.
Ola sprawiała wrażenie trochę speszonej zainteresowaniem, jakie na niej skupiono, lecz dało się zauważyć, że zależy jej na zrobieniu dobrego wrażenia na matce swojego partnera. W porównaniu do reszty krawcowych, przypatrywałam się jej z większą intensywnością, choć nie z powodu wyjątkowej ciekawości treścią jej wypowiedzi.
Początkowo nie miałam pewności, czy moje przypuszczenia są słuszne, dlatego postanowiłam podejść bliżej i przejść obok niej. Jej jasne włosy były wysoko upięte, makijaż miała subtelny, a strój sportowy. Jednak gdy mój wzrok padł na tatuaż zdobiący jej kark, zyskałam pewność, że faktycznie ją znam.
Zerknęłam na nią i nasze oczy się spotkały, ale nie zauważyłam w jej wzroku choćby najmniejszego znaku, że wie, kim jestem. Najwidoczniej w jej mniemaniu byłam po prostu jedną z przyjaciółek mamy jej chłopaka, którą pragnęła sobie zaskarbić.
Od razu skojarzyłam skąd ją znam
To było oczywiste. Często ją widziałam w jaskrawym blasku reflektorów, podczas gdy moja buzia przeważnie chowała się w półmroku. Miałam stuprocentową pewność, że Ola nawet nie zauważała, że jestem obok niej, kiedy pojawiałam się tam, gdzie obie pracowałyśmy.
Akurat wtedy ona była już u końca swojej zmiany, a ja zaczynałam pracę. Ona już padała ze zmęczenia, ale mimo wszystko zazwyczaj była w dobrym humorze. Ja za to wolałam nie zaprzątać sobie głowy tym, co mnie czeka przez tych parę godzin, które miałam przed sobą.
Gdy tylko Bożena, Bartuś i Ola opuścili pomieszczenie, zauważyłam, że Anka, moja najbliższa przyjaciółka, spogląda na mnie z zaciekawieniem.
– O co chodzi z tą dziewczyną Bartka? – zagadnęła, gdy razem zmierzałyśmy w stronę przystanku. – Gapiłaś się na nią tak intensywnie, jakbyś chciała ją zabić spojrzeniem.
Postanowiłam, że nie będę jej okłamywać. Przecież nie miałam żadnych zobowiązań wobec Oli, a jednocześnie czułam, że jeśli nikomu nie powiem tego, co wiem, to po prostu pęknę.
– Kiedyś, kilka lat temu, znałam tę dziewczynę – wyjaśniłam. – Wygląda trochę inaczej na twarzy, ale ma bardzo charakterystyczny tatuaż na plecach. Słuchaj... nie wspominaj o tym Bożence, dobrze?
Nigdy nie robiłam tajemnicy z tego, że kiedyś dorabiałam sobie w firmie sprzątającej. Jedną z lokalizacji, w których świadczyliśmy usługi, był… nocny lokal z tańczącymi panienkami.
Stawiałam się w pracy przed świtem, o czwartej nad ranem, żeby ogarnąć bałagan po nocy, w trakcie której młode dziewczyny, odziane jedynie w stringi, wywijały tyłkami przy rurach na okrągłych scenach.
Czy Bożenka wie, czym zajmowała się jej synowa?
W lokalu znajdowały się też specjalne pomieszczenia dla wybranych gości, tzw. „loże VIP”. Klienci udawali się tam w towarzystwie tancerek, które prezentowały im swoje wdzięki podczas „indywidualnego tańca”. Co dokładnie działo się za zamkniętymi drzwiami pozostawało słodką tajemnicą pomiędzy panienkami a ich towarzyszami. Nikt nie wnikał, czy chodziło wyłącznie o taniec, czy może o coś więcej.
– Pamiętam, że wtedy Ola występowała pod pseudonimem Michelle – oznajmiłam, przywołując wspomnienia. – Tancerki nigdy nie podawały swoich prawdziwych imion, zawsze wybierały jakieś egzotycznie brzmiące. No i chodziły w perukach. Ta Michelle, to znaczy Ola, nosiła wtedy czarne włosy z niebieskim pasemkiem nad czołem – gestem nakreśliłam na swojej głowie kształt jej ówczesnej fryzury. – I wiesz co? Może teraz jest szanowaną panią weterynarz, ale wtedy była stałą bywalczynią pokojów dla VIP-ów.
Ania zareagowała zdziwieniem na te nowiny, co zresztą było do przewidzenia. Raczej nieczęsto ma się okazję poznać panienkę ze striptiz klubu, która na pierwszy rzut oka wygląda jak porządna dziewczyna z przyzwoitej rodziny.
– Koniecznie musimy o tym poinformować Bożenę! – stwierdziła stanowczo Ania. – A ona przekaże to Bartkowi! Jestem pewna, że on o tym wszystkim nie ma zielonego pojęcia, traktuje tę dziewczynę jak jakąś arystokratkę.
Stanowczo odmówiłam. Nie zamierzałam zdradzać sekretów Bożence. Koniec końców to nie moja broszka, z kim jej syn chodzi na randki. Po prostu byłam w szoku, że tak nagle zobaczyłam tę „zjawę z dawnych czasów” i musiałam się wygadać. Myślałam, że Ania wie, jak ważna jest tajemnica w takiej sytuacji.
Ona jednak myślała inaczej
Według niej nasza koleżanka zasługiwała na to, by wiedzieć, jak jest naprawdę. W końcu istniała spora szansa, że zostanie teściową tej kobiety, a jej przyszłe wnuki będą mieć w niej matkę.
– Koniecznie musimy z nią o tym pogadać! – upierała się przy swoim. – Jeśli ty nie znajdziesz w sobie dość odwagi, żeby jej o wszystkim powiedzieć, to ja wezmę to na siebie!
Próbowałam przemówić jej do rozsądku, tłumacząc, że to nie nasza sprawa i takie działania mogą tylko pogorszyć sytuację, ale Ania była nieugięta. Następnego dnia w czasie przerwy dopadła Bożenkę. Z daleka zauważyłam, że coś do niej mówi, zerkając przy tym w moją stronę. Po chwili zaniepokojona Bożena podeszła do mnie.
– Ania wspomniała, że chciałabyś mi coś przekazać na temat Oli – zagaiła. – Podobno ją znasz i to coś istotnego.
Próbowałam to zlekceważyć, ale kto by zrezygnował w takiej okoliczności? Bożenka nie zamierzała. Byłam zła na Anię, ale nie mogłam się wycofać. Przekazałam więc Bożence informacje, które posiadałam. O lokalu i o tym, że Ola tam tańczyła. Wiedzę na temat pomieszczeń dla VIP-ów zostawiłam tylko dla siebie, i tak za dużo już powiedziałam Ani.
– Posłuchaj – Bożena skierowała na mnie wzrok pełen dezaprobaty. – Jestem tobą bardzo rozczarowana! Zdaję sobie sprawę, że twoja relacja z córką jest napięta i praktycznie ze sobą nie gadacie, ale żebyś posuwała się do czegoś takiego?! Nie potrafisz znieść faktu, że mój syn regularnie mnie odwiedza, dba o mnie i na dodatek jest w udanym związku. Koniecznie musisz to popsuć, mam rację?
Chciałam coś wtrącić, ale nie zwracała na mnie uwagi
Oskarżyła mnie, że pałam zazdrością i specjalnie namieszałam. Powiedziała, że Ola dorabiała jako kelnerka w czasie studiów, a ja dopisałam do tego „jakieś chore wymysły”. Najbardziej zdenerwowało ją to, że rzekomo rozgadywałam o tym wszem i wobec, czego dowodem miało być to, że Ania przyszła do niej z tymi rewelacjami.
– Trzymaj się z dala od mojej rodziny – syknęła na koniec, przysuwając swoją twarz tuż do mojej. – Tylko spróbuj jeszcze raz oczerniać mojego synka i jego dziewczynę, a obiecuję ci, że gorzko tego pożałujesz!
Wyszła z tego beznadziejna sytuacja. Rozumiałam, co czuje Bożena, a jednocześnie gryzły mnie wyrzuty sumienia. Głupio zrobiłam, że puściłam parę z ust przy Ani, mogłam to zostawić dla siebie.
Niespodziewane rewelacje wytrąciły mnie z równowagi, potrzebowałam komuś się wyżalić i w ogóle nie zastanawiałam się, jak to się może skończyć.
Anka kompletnie nie załapała, o co chodzi. Jest przekonana, że jej działanie było w porządku i że lepiej usłyszeć gorzką prawdę, niż być karmioną cukierkowymi kłamstwami. Zerwałam z nią kontakty. Powierzyłam jej sekret, a ona mnie wystawiła i obróciła to na moją niekorzyść względem drugiej koleżanki z pracy.
Bożena nie odzywa się słowem do mnie w pracy, a przestała się też odzywać do Ani. Pozostałe koleżanki dostrzegają, że atmosfera między nami jest gęsta i starają się ją jakoś rozluźnić, ale niespecjalnie im to wychodzi.
Poprzedniego dnia przeglądałam ogłoszenia z ofertami pracy w innym miejscu. W razie konieczności jestem gotowa wrócić do pracy jako sprzątaczka.
Szkoda mi, że sprawy przybrały taki obrót. Okazuje się, że trzymanie języka za zębami to najpewniejszy sposób na dobre stosunki z otoczeniem z pracy…
Halina, 55 lat
Czytaj także:
„Mąż się mną znudził jak znoszonym łachem i odszedł. Ale nie żałuję, bo na stare lata poderwałam rówieśnika mojego syna”
„Moja siostra w kółko gada o swoich dzieciakach. Tymczasem jej synalek to darmozjad, a córunia naburmuszona królewna”
„Żona uznała, że życie ze mną to nuda i uciekła do córki. Teraz chce wrócić, ale ja już mam kogoś innego na jej miejsce”