„Żona uznała, że życie ze mną to nuda i uciekła do córki. Teraz chce wrócić, ale ja już mam kogoś innego na jej miejsce”

mężczyzna w sklepie fot. Jonathan Kirn
„– Od dawna cię obserwowałam. No wiesz jak to jest, czasem się kogoś zobaczy i coś poczuje. Moja intuicja nigdy mnie nie zawiodła. Słyszałam od Pawła pod sklepem, że wpadłam ci w oko, więc chyba nie jest to dla ciebie zaskoczenie”.
/ 18.05.2024 19:30
mężczyzna w sklepie fot. Jonathan Kirn

Często ją widziałem, gdy robiła zakupy w osiedlowym sklepie. Od razu wpadła mi w oko. Drobna, pogodna i tryskająca pozytywną energią osóbka z jasnymi włosami. Zerkałem ukradkiem, jak zdecydowanym gestem pakuje wodę gazowaną do koszyka. To mi się w niej podobało, bo ja, zwłaszcza w ostatnich latach, zrobiłem się jakiś taki niemrawy i niezdecydowany.

Stałem jak słup soli przed półkami, tępo wpatrując się w szeregi torebek, opakowań i konserw, usiłując dopasować któryś z artykułów do listy, którą sporządziła mi Teresa.

Musiałem komuś o niej powiedzieć

Wtajemniczyłem w całą historię Pawła, mojego kumpla z sąsiedztwa. Często chodzę do niego pod wieczór, żeby razem przegadać stare czasy przy szklaneczce czegoś mocniejszego i kartach do pokera.

– Wiesz co, Boguś, jeszcze byś mógł wyrwać jakąś fajną młodą laskę

– Daj spokój. To tylko taki odruch natury. Ona ma takie zgrabne ruchy i sympatyczny wyraz twarzy.

– Jasne. Uważaj tylko, żebyś się nie zabujał, bo ci Teresa spuści łomot.

– Tobie też się coś takiego przytrafia?

– Jasne, ale nie w stosunku do wiekowych kobiet.

– Wcale nie jest wiekowa.

– A ile właściwie ma lat?

– Nie mam pojęcia. Może z pięćdziesiąt pięć? W każdym razie wygląda naprawdę super jak na swój wiek.

– Myślisz, że ma kogoś?

– Skąd mogę wiedzieć? Zanim w końcu uporałem się ze znalezieniem tego, co miałem kupić, ona zdążyła już dawno zrobić zakupy i wyjść ze sklepu. Kto wie, może czekał na nią mąż w aucie? Nic o niej nie wiem.

– No to się dowiedz. Zagadaj do niej.

– Ale po co? W zupełności starcza mi to, na co mogę popatrzeć.

Tymczasem moja żona odważyła się na krok, który nigdy by mi nie przyszedł do głowy. Zdawało się, że nasze życie było poukładane i zmierzaliśmy ku spokojnej przyszłości, w której mieliśmy razem spędzić kolejne lata. Aż tu nagle bum, wszystko runęło.

– Daj spokój, Bogdan, nie panikuj. Masz już chyba dość lat na karku, żeby przyjąć to po męsku. Chyba sam widzisz, że od dłuższego czasu nic między nami nie ma.

– Jak to nie ma? Przecież mamy ze sobą tyle wspólnego. Dosłownie wszystko!

– Gdybyśmy mieli ze sobą coś wspólnego, to wiedziałbyś, co myślę. Ale nie masz o tym pojęcia. Prawda jest taka, że nigdy nie chciałeś mnie naprawdę poznać. Liczyło się tylko to, żeby obiad był gotowy i skarpetki czyste.

„Co jej strzeliło do głowy?” – pomyślałem

– Nie masz racji. Znam cię na wylot.

– No to powiedz, jaką ostatnio przeczytałam książkę?

– Daj spokój z tymi książkami. Akurat teraz chcesz zrujnować mi życie?

– Ja ci chcę zrujnować życie?

– No a komu? Chyba nie sobie.

– Od kiedy jesteś na emeryturze, zrobiłeś się takim marudnym dziadem, że nie mam już siły tego dłużej ciągnąć. Ciągle narzekasz, pojękujesz, szurasz tymi swoimi kapciami, cmokasz przy jedzeniu, na noc koniecznie musisz pozamykać wszystkie okna, masz wszystkie choroby świata, które tylko wyczytasz w necie. Mam tego po dziurki w nosie. Rozmawiałam z Zośką i ona jest za tym, żebym się do nich przeprowadziła i pomogła z dzieciakami, więc na razie zostań tu sam, a zobaczymy, co będzie dalej.

Tereska przeniosła się do innego miasta, gdzie nasza córka ze swoim mężulkiem i parą dzieciaków zamieszkuje w dużym domu z ogródkiem. No i zostałem sam, jak ten palec.

– Plusem całej tej sytuacji jest to, że możemy widzieć się również u ciebie bez obawy przed babskimi pretensjami.

– Przestań kpić, Pawełku. Naprawdę ciężko mi z tym wszystkim. Po takim czasie! Po prostu odeszła, ot tak sobie. Ja nawet nie mam pojęcia, jak radzić sobie z życiem.

– Jak każdy. Przygotujesz sobie jedzonko, zrobisz pranie, ogarniesz chatę, wypijesz kielicha na rozluźnienie.

– Tobie udało się oswoić i nauczyć tak żyć, a co ze mną?

– Zabierz się za podrywanie tej blondynki.

– Zwariowałeś?!

Chyba całkiem mu odbiło

Kolejnego dnia zwróciłem się do Pawła z prośbą, aby wybrał się ze mną na zakupy do pobliskiego marketu i pomógł w robieniu zakupów.

– Wrzuć do koszyka pomidory.

– A po co nam one?

– Chyba je lubisz?

– No tak.

– To bierz. Kilogram będzie w sam raz.

– Aż tyle na jednego?

– Jakbyś wszystkich nie zjadł, to wpadnę do ciebie i zjem resztki.

– Nie zerkaj w tamtą stronę! Widzisz ją?

– Ale kogo?

– Ścisz głos. Tę blondwłosą kobietę.

– Przy regale z pieczywem?

– Nie patrz się tak ostentacyjnie. Zmywamy się stąd.

– Daj chociaż na chwilę zobaczyć.

Zaciągnąłem Pawła czym prędzej do kasy. Co rusz stawał i pakował jakieś rzeczy do koszyka.

– Daj spokój z tymi herbatnikami. Nie smakują mi.

– Jak znów zgłodniejesz, to mi jeszcze podziękujesz.

Zatrzymaliśmy się w kolejce do kasy tuż za dwoma mężczyznami.

– Momencik, system się zawiesił. Pani kierowniczko! – krzyk ekspedientki odbił się echem po sali sklepowej.

– Chodźmy do tej drugiej kasy.

– Daj spokój, Paweł!

Przy drugiej kasie blondwłosa kobieta pakowała już swoje zakupy do siatki. Skinąłem w jej stronę, dając znać kumplowi.

– W porządku, poradzisz już sobie – rzucił. – Lecę na fajkę na świeże powietrze.

W końcu jakoś poszło. Zauważyłem kątem oka, że blondynka opuściła sklep. Kamień spadł mi z serca. Spakowałem artykuły spożywcze do reklamówki razem z tymi nieszczęsnymi herbatnikami i pognałem na dwór.

Paweł stał obok blondynki, o której często rozmyślałem

– No proszę! Aniu, chciałbym ci przedstawić mojego nieśmiałego kumpla, Bogusia.

– Bogdan – wydukałem przez zaciśnięte zęby.

– Ania – zachichotała – ale ja pana… Znaczy kojarzę cię. Z widzenia oczywiście. Ciągle obserwuję, jak się zmagasz z zakupami. Taki niezaradny, rozkojarzony. Nieraz chciałam ci pomóc, ale jakoś nie miałam odwagi.

– Od teraz będziesz miała ku temu okazję. Znacie się już. Aniu, a może wpadłabyś do mnie dzisiaj wieczorkiem? Przyrządzimy coś wspólnie z Bogusiem.

– Jasne, z wielką chęcią. Rozumiesz pewnie jak to jest, kiedy człowiek co wieczór siedzi sam jak palec.

Ania odmachała nam na pożegnanie i wgramoliła się do swojego małego czerwonego samochodziku. Uchyliła szybkę i zawołała:

– Potrzebujecie czegoś? Mogę przy okazji kupić!

– Dziękujemy! Jesteśmy zaopatrzeni we wszystko, co trzeba.

Chwyciłem kumpla za bark.

– Znasz ją?

– Skąd miałem wiedzieć, że zabujałeś się właśnie w Ani? Fajna babka, ale bez przesady z tymi emocjami.

– No ale skąd ją znasz?

– Z biblioteki. Ania jeździ po świecie, robi piękne zdjęcia i po powrocie z każdej wyprawy opowiada o niej i pokazuje fotki.

– Przesiadujesz w tej czytelni?

– Owszem. Mam sporo wolnego czasu. Ty spędzałeś czas z Tereską, a ja z książkami.

– Rozumiem… Ale co teraz powinienem zrobić?

– Może jakąś sałatkę? Ja przygotuję coś konkretniejszego.

Zjadały mnie nerwy

Patrzyłem na swoje odbicie w lustrze, głowiąc się nad tym, w co się ubrać, aby nie wyglądać zbyt formalnie. No i jak przygładzić te przerzedzone kosmyki na głowie. W końcu machnąłem ręką, dając za wygraną.

– Super, że wpadłeś, Bogdan. Zaczekaj chwilę, skoczę po jakąś flachę, nie wypada serwować jej nalewki z pieprzem.

Zanim zdołałem się sprzeciwić, Pawcio już pognał. Ledwo zniknął za drzwiami, gdy zadzwonił dzwonek.

– Cześć!

– Hej… Paweł musiał jeszcze polecieć do sklepu, ale lada moment będzie z powrotem.

– Wiesz co, jestem taka szczęśliwa, że się spotkaliśmy!

– Serio? A to czemu?

Od dawna cię obserwowałam. No wiesz jak to jest, czasem się kogoś zobaczy i coś poczuje. Moja intuicja nigdy mnie nie zawiodła. Słyszałam od Pawła pod sklepem, że wpadłam ci w oko, więc chyba nie jest to dla ciebie zaskoczenie.

– Mówisz poważnie czy sobie ze mnie kpisz?

– No może odrobinę przesadzam, ale często na ciebie zerkałam i miałam ochotę zagadać, tylko jakoś zabrakło mi odwagi. Wiesz, w innych sprawach jestem konkretna i ogarnięta, a jak w grę wchodzą emocje to… robię się niepewna jak nastolatka. Podobno ty i twoja żona już nie jesteście razem?

– Paweł zdążył ci też o tym wspomnieć?

– Nie miałam zamiaru sprawić ci przykrości. Po prostu pomyślałam, że to może być jakiś sygnał. Jeżeli ma się coś wydarzyć, to po prostu się wydarzy. Grunt, że jesteśmy już ze sobą zaznajomieni, czyż nie?

– No chyba tak.

Do pokoju wszedł Paweł

– I jak tam? Już sobie pogruchaliście, gołąbki? Aniu, napijesz się czegoś?

To był najprzyjemniejszy wieczór ze wszystkich od dłuższego czasu. Miałem wrażenie, jakbym znów był młodym chłopakiem. Ania chichotała bez ustanku, dzieląc się z nami opowieściami ze swoich podróży po świecie. Pawełek oczarował nas swoimi kuchennymi umiejętnościami. A ja? Postanowiłem zrobić coś, na co nie miałem ochoty od wielu lat. Po prostu ruszyłem w tany.

Potem odprowadziłem Anię do domu. Wieczór był raczej zimny, dlatego użyczyłem jej swojej bluzy. Na pożegnanie dostałem buziaka w policzek, a Ania raźno wbiegła po schodach.

Nagle usłyszałem dźwięk swojej komórki. Czyżby już za mną zatęskniła?

– Wybacz, że tak późno dzwonię, mam nadzieję że cię nie obudziłam. Rozumiem, że to głupie, ale cóż poradzić… Naszło mnie i tyle. Zapomnijmy o tym, dobra? Wracam jutro po południu pociągiem. Dasz radę mnie odebrać? A może lepiej, żebym wzięła taksówkę? Zosia to porażka w wychowywaniu dzieciaków. Jej syn Marcel to kompletny tuman. Wrocław w ogóle mi nie przypadł do gustu… No i tak się mają sprawy u naszej córki. Przepraszam za te moje gadki wtedy. Cieszysz się że wracam?

Zerknąłem w witrynę sklepową. W szybie ujrzałem wiekowego mężczyznę z telefonem przytkniętym do ucha. Przeszył mnie ból w stawach. Och, te przeklęte kolana.

Bogusław, 57 lat

Czytaj także:
„Szwagier wyżerał nam lodówkę. Gdy to my potrzebowaliśmy wsparcia, karmienie darmozjada odbiło nam się czkawką”
„Chciał napchać portfel kasą narzeczonej. Rzucił mnie i oświadczył się innej pierścionkiem, który zwędził moje mamie”
„Mąż po ślubie zmienił się w liczykrupę. Portfel mu pęka w szwach, a i tak rozlicza mnie z każdej kajzerki, czy kremu”

Redakcja poleca

REKLAMA