Kiedy brałam z Jurkiem ślub, to tak naprawdę mało o nim wiedziałam. W zasadzie tylko tyle, że to naprawdę fajny facet – sympatyczny, bystry, z poczuciem humoru. No i że ma niesamowitego pecha, jeśli chodzi o płeć piękną, bo już druga małżonka dała mu kosza.
Nie nadawał się do życia w rodzinie
Wkroczył do mojego świata, gdy byłam jeszcze młodziutką dziewczyną, stawiającą pierwsze kroki w dorosłości. Dopiero co zaczęłam swoją pierwszą pracę, a dwa miesiące później w firmie pojawił się on – przełożony jednego z działów, starszy i szalenie przystojny facet.
Akurat przeżywał ciężkie chwile, bo był w trakcie rozwodu z żoną, która go zdradziła. Nikt z nas nie miał okazji jej poznać, ale każdy dostrzegał, jak bardzo Jurek cierpi i wszyscy mu współczuli. Szczególnie kobiety nie mogły zrozumieć, jak można było zdradzić i rozwalić małżeństwo z takim wspaniałym facetem.
Jurek doceniał, że go wspierałam i okazywał to w dość czuły sposób. Niedługo udało mu się mnie przekonać, że łączy nas coś więcej niż koleżeństwo, a potem stwierdził, że jestem tą jedyną, której szukał przez całe życie.
Nasza ceremonia ślubna była cudowna, a potem przez dwa lata wiedliśmy w miarę udane życie. Później na świat przyszedł nasz synek. Cieszyliśmy się, gdy wyrósł mu pierwszy ząbek i stawiał swoje pierwsze kroki – i w sumie to jedyne pozytywne doświadczenia, jakie mnie spotkały w tej relacji.
Stopniowo było coraz gorzej: pretensje o nic, późne powroty do mieszkania lub spanie u kumpli, kłótnie, ciche dni. Aż w końcu pewnego razu Jurek spakował swoje rzeczy i zamieszkał z inną panienką. Poczułam się tak, jakby świat runął mi na głowę. Byłam kompletnie przybita i załamana.
– Wyobraź sobie, że Jurek mnie zostawił – poskarżyłam się Kaśce, ledwo powstrzymując łzy.
– Że co? Ot tak, z dnia na dzień?! – nie kryła zdziwienia, bo tak samo jak reszta nie miała pojęcia o tym, że nasze małżeństwo przechodzi kryzys.
– Związał się z jakąś babą i się wyniósł… – w tym momencie całkiem puściły mi nerwy i zaczęłam szlochać.
– No nieźle! – Kaśka bezwładnie opadła na sofę. Przez dłuższą chwilę panowała głucha cisza, zakłócana tylko odgłosami mojego płaczu.
– Wiedziałaś, że on się z kimś spotyka? – odezwała się w końcu.
– Skąd niby? Jakoś nie kwapił się, żeby mi o tym powiedzieć.
Znalazł sobie kolejną naiwną panienkę
Kaśka mnie objęła, starając się dodać otuchy. Ale to nie pomagało. Potrzebowałam się porządnie wypłakać. Gdy emocje trochę opadły, zdałam sobie sprawę, że jestem beznadziejną optymistką. Przecież do samego końca wierzyłam, że razem z Jurkiem zdołamy wyrwać się z tego paskudnego marazmu, w którym tkwiliśmy – ciągłego narzekania, pretensji i nieprzebaczonych win. To wszystko zniszczyło nasze wspólne życie i doprowadziło do rozpadu małżeństwa. Niestety, nic z tego nie wyszło.
Jurek najwyraźniej stwierdził, że jego obecne życie stało się dla niego zbyt nudne i monotonne, dlatego postanowił poszukać czegoś świeżego i ekscytującego. W tej sytuacji ani ja, ani nasz syn nie mieliśmy już dla niego znaczenia.
Od samego początku byłam na straconej pozycji, choć nawet o tym nie wiedziałam. Kiedy w końcu dowiedziałam się, że Jurek ma romans, zrobiło mi się żal jego byłych partnerek – dwóch kobiet, które przed laty zostały jego żonami. Z pewnością przeżyły dokładnie to samo, co ja teraz.
Jurek pożegnał się z naszą firmą jeszcze zanim nasz związek się rozpadł, a krótko po rozwodzie stanął na ślubnym kobiercu ze swoją nową wybranką… Biedna dziewczyna. Została jego czwartą żoną, ale na pewno nie ostatnią.
Chyba nie muszę wspominać, że wtedy byłam w fatalnej formie i zareagowałam na rozwód jak typowa kobieta, czyli przez długi czas roniłam łzy. Jednak po kilku miesiącach ogarnęłam się i doszłam do wniosku, że mam dość facetów. Dobrze mi w pojedynkę. I oby tak zostało.
Cały swój wysiłek włożyłam w wychowanie syna. Bardzo zależało mi na tym, żeby moje dziecko nie odczuło braku miłości, której nie okazywał mu ojciec, ani niedoboru pieniędzy, których tenże ojciec nie zawsze dawał pomimo zasądzonych alimentów.
To były najlepsze urodziny w moim życiu
Maciek wyrósł na zdolnego chłopaka i jestem z niego bardzo dumna. Zaledwie dwa lata temu wyjechał na studia, a ja poczułam dotkliwą samotność. Nagle mój dom sprawiał wrażenie wyludnionego i przytłaczającego, a moje życie wydawało się pozbawione głębszego znaczenia. Chyba właśnie z tego powodu postanowiłam świętować swoje 45. urodziny w wyjątkowy sposób.
„To jest po prostu okropne! Właśnie dotarło do mnie, że mam już tyle lat na karku!” – pomyślałam przerażona. W głowie zaczęły mi się kłębić ponure rozważania. Łatwo można się domyślić, że ogarnęło mnie totalne rozczarowanie własnym życiem.
Przed laty w pośpiechu weszłam w relację z gościem, który kompletnie do mnie nie pasował. Sprawił mi tyle bólu, że na długi czas zniechęciłam się do jakichkolwiek związków. W tym momencie byłam przekonana, że los nie ma już dla mnie niczego w zanadrzu.
Kilka tygodni przed urodzinami wybrałam wreszcie lokal i zarezerwowałam kilka stolików dla zaproszonych przeze mnie osób. Obsługą zajmował się przemiły chłopak, syn szefa knajpy, który z całych sił próbował sprawić, aby każdy czuł się jak u siebie. W którymś momencie spytał mnie czy wszystko jest tak, jak sobie to wymarzyłam.
– Bez wątpienia, panie…
– Mam na imię Mariusz – oznajmił.
– Bez wątpienia, jestem naprawdę usatysfakcjonowana. Podobnie jak moi goście – posłałam mu uśmiech. „Ciężko byłoby oczekiwać czegoś innego – przemknęło mi przez głowę. – Biorąc pod uwagę ilość pieniędzy, które zapłaciłam…". Ale było warto. Od dawna nie spędziłam tak przyjemnie czasu jak podczas moich 45. urodzin.
Zaprosił mnie na randkę…
Dzień później odebrałam telefon od pracownika, aby przyjść i dopełnić formalności związanych z płatnością. Kiedy się stawiłam, szefa akurat nie zastałam. W zamian zajął się mną Mariusz.
– Muszę coś jeszcze do tego dołożyć? – zapytałam z pewnym niepokojem.
– Ależ skąd! – stanowczo zaprzeczył. – Wręcz przeciwnie, to my jesteśmy zobowiązani oddać pani nadpłatę. Okazuje się bowiem, że finalny koszt był niższy od naszych wstępnych kalkulacji.
„No proszę, porządna firma – stwierdziłam w duchu, mile zaskoczona. – Przecież równie dobrze mogliby zatrzymać te pieniądze dla siebie, i tak nie miałabym o tym pojęcia”.
Mariusz okazał się bystrym, dobrze wykształconym i świetnie ułożonym młodzieńcem. Pod koniec naszego spotkania zaproponował mi filiżankę kawy, którą sam przygotował. Przy aromatycznym napoju rozmawialiśmy na różne tematy, a potem nadszedł czas pożegnania.
Sądziłam, że to już koniec naszej znajomości, ale Mariusz najwyraźniej myślał inaczej. Już następnego dnia zadzwonił do mnie i… zaprosił mnie do kina. Byłam totalnie zaskoczona. Spora różnica wieku między nami wprawiała mnie w zakłopotanie i, szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam, jak powinnam zareagować.
Z jednej strony czułam się mile połechtana, że wciąż mogę się podobać, zwłaszcza tak młodemu i atrakcyjnemu mężczyźnie. Z drugiej jednak strony miałam poczucie, że robię coś nieodpowiedniego. Mimo tych rozterek zdecydowałam się przyjąć zaproszenie na randkę.
Przez długi czas opierałam się temu, co czułam. Ostatecznie jednak się poddałam, ponieważ Mariusz dzień po dniu uświadamiał mi, że nasza relacja ma szansę przetrwać. Zapewniał, że jego uczucie jest na tyle silne, by zwalczyć wszystkie stereotypy, a fakt, iż dzieli nas spora różnica wieku, zupełnie go nie obchodzi i będzie ze mną bez względu na opinię innych.
Jest młodszy o 14 lat
Tak jak zawsze, gdy znajdowałam się na życiowym zakręcie, zapragnęłam szczerej pogawędki z bliską koleżanką.
– Moim zdaniem to może być dla mnie nowy początek, co o tym myślisz? – zwróciłam się do Kaśki.
– Oszalałaś! – nie ukrywała zaskoczenia. – Przecież on jest taki młody.
– Nie przesadzaj! – oburzyłam się. – Jest dorosły. Po prostu trochę młodszy ode mnie…
– Zastanów się, jak zareaguje otoczenie. Jak to odbierze twój syn? A ojciec Mariusza? Na pewno się nie ucieszy – usłyszałam od niej.
Kumpela miała rację, no ale co z tego? Ja i tak wiedziałam lepiej. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy tylko pomyślałam o Mariuszu i miałam gdzieś gadanie Kaśki. Przy nim czułam się jak nastolatka, a moje życie nagle rozkwitło. Byłam taka szczęśliwa i chciałam, żeby to nigdy się nie skończyło.
Przyznaję, mam dziwny gust, jeśli chodzi o facetów. Najpierw trafiłam na egoistę i podrywacza, a teraz na młodzika. Ale w końcu to nie my wybieramy, w kim się zakochamy. Jestem babką po przejściach, która niejedno już w życiu widziała, a jednak teraz miłością mojego życia okazał się facet młodszy ode mnie o całe 14 lat.
Przepaść wiekowa czasami napawa mnie smutkiem i obawami. Szczególnie, kiedy zastanawiam się nad tym, co przyniesie jutro. Z drugiej strony mam wrażenie, że nie powinnam słuchać głosu rozsądku, który sugeruje mi, żeby jak najszybciej zakończyć tę relację. Intuicja podpowiada mi, że moje serce zna odpowiedź na pytanie, jak powinnam postąpić.
Przez lata stroniłam od nawiązywania bliższych relacji z innymi ludźmi. Ale nie chcę być smutną, osamotnioną babką, która myśli, że całkowicie zniszczyła sobie życie. Pragnę odnaleźć szczęście, darzyć kogoś uczuciem i być kochaną. Chcę brać pełnymi garściami z tego, co niesie mi los, dopóki tylko będę miała ku temu sposobność.
Alina, 45 lat
Czytaj także:
„Lubiłam zarabiać i wydawać pieniądze. Kupiłam sobie wszystko oprócz miłości. Gdy sobie to uświadomiłam, było za późno”
„Chciał napchać portfel kasą narzeczonej. Rzucił mnie i oświadczył się innej pierścionkiem, który zwędził moje mamie”
„Żona pomiatała mną jak sługusem, a ja tańczyłem, jak zagrała. Gdy kazała mi rzucić robotę uznałem, że dość tej farsy”