„Moja synowa jest wredna i leniwa. Powinna się wstydzić tego, jak mnie potraktowała po wyjściu ze szpitala”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Marco
„Syn i mąż uznali, że nie ma potrzeby płacenia obcej osobie, skoro w domu jest synowa. Jednak ona nie miała zamiaru zajmować się mną. Nawet szklanki wody nie chciała mi podać. Powiedziała, że jest młoda i nie chce oglądać choroby i słuchać moich jęków”.
/ 17.10.2024 13:40
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Marco

Nie wiem, czemu zgodziłam się, żeby z nami zamieszkali – zwierzałam się przyjaciółce. – Sama wiesz, jak to jest mieszkać z synową!

Żałuję swojej decyzji

Syn Krystyny mieszka z żoną w Anglii, ale zanim wyjechał, dzielili wspólne mieszkanie i ciągle dochodziło między nimi do scysji. Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz już tak. 

– Wiem, wiem – Krysia westchnęła głośno. – Mówiłam ci, że to zły pomysł.

– A co twoim zdaniem miałam zrobić? Bartosz oznajmił mi po prostu, że muszą przez kilka miesięcy pomieszkać z nami, bo Marta straciła pracę, jest im ciężko i...

– I tak trwa to już 5 lat – przerwała mi. – Ona dalej nie pracuje, ty robisz w domu wszystko, a jej się nawet do sklepu nie chce iść. Musisz o tym pogadać z Bartkiem.

– Przecież już rozmawiałam. Tyle razy próbowałam!

Mój syn i jego żona mieli mieszkać z nami przez pół roku, ale ponieważ Marta wciąż nie mogła znaleźć płatnego zajęcia, te sześć miesięcy rozciągnęły się do ponad pięciu lat. Swoją drogą, nie mam pojęcia, jak można znaleźć pracę, siedząc w domu...

Synowa jest leniwa

Synowa wstawała koło południa, nawet łóżka nie ścieliła, zjadała śniadanie i zamykała się z powrotem w pokoju. „Co ona tam robi przez cały dzień?” – zastanawiałam się. Jestem spokojnym człowiekiem i próbowałam wiele razy z nią rozmawiać, bez pretensji, jak z własną córką. Jak grochem o ścianę. Jeszcze jak Bartek był w domu, udawała, że coś robi, ale gdy wychodził do pracy, przestawało jej się cokolwiek chcieć. „Może ma depresję?” – myślałam.

Ja mam 58 lat, ale ze względu na chorobę od dawna nie pracuję. Właściwie przy tym schorzeniu nie powinnam robić tego wszystkiego, co codziennie wykonuję. Lekarze dziwią się, że w ogóle chodzę, ale ja pomimo bólu nie poddaję się i staram się jakoś sobie radzić. Sprzątam, gotuję, jeżdżę na rowerze, bo chcę być sprawna. Tym bardziej nie rozumiałam, jak zdrowa, 27-letnia kobieta, może z własnej woli od lat przesiadywać w pokoju i nic nie robić. Szybko znudziłoby mi się takie życie.

Nie chciałam się wtrącać

Mój syn skończył prawo, pracuje, ale jest na początku zawodowej drogi, więc zarabia średnio. Kiedy Marta straciła pracę w urzędzie, opuścili wynajmowane małe mieszkanko i przenieśli się do naszego domu. Mieszkamy z mężem na obrzeżach miasta, mamy wielki ogród, dom też nie jest mały. Nie przejmowałam się zatem brakiem miejsca. Martwiłam się po prostu, że Marcie coś jest. Młoda, zdrowa kobieta nie powinna całymi dniami przesiadywać w pokoju. Nie chciałam się wtrącać, ale patrzeć nie sposób było na to dziwne zachowanie.

Gdy próbowałam rozmawiać o moich obawach z Bartoszem, denerwował się i oburzał. Dowiadywałam się wtedy o sobie niestworzonych rzeczy. Że jestem zazdrosna. Że tłamszę Martę. Że się niepotrzebnie wtrącam w ich życie. Co gorsza, mój mąż podzielał zdanie syna. „Może faktycznie nie powinnam się przejmować?” – pomyślałam wtedy. „W końcu to dorosła kobieta, jeżeli mojemu synowi odpowiada takie życie, niech i tak będzie.

Nie mogłam liczyć na jej pomoc

Okazało się, że będę miała operację kolana. Mąż odwiedzał mnie każdego dnia, załatwił mi też rehabilitację po zabiegu. W końcu wróciłam do domu, lecz jeszcze przez kilka tygodni nie mogłam się ruszać. Potrzebowałam pomocy. Syn i mąż uznali, że nie ma potrzeby płacenia obcej osobie, skoro w domu jest synowa. Jednak ona nie miała zamiaru zajmować się mną. Nawet szklanki wody nie chciała mi podać. Powiedziała, że jest młoda i nie chce oglądać choroby i słuchać moich jęków. Wreszcie pokazała swoje prawdziwe oblicze.

– Przepraszam – powiedział po tym wszystkim mój mąż. – Wybacz mi, kochanie. Nie wiedziałem, że ona jest taka.

Miałam łzy w oczach. Czułam się strasznie. Mąż i syn nie chcieli mi wcześniej uwierzyć. Myśleli, że przesadzam, że uwzięłam się na Martę, bo jestem zazdrosna. Zabrała mi przecież jedynaka, oczko w głowie. A to nie była prawda. Teraz syn też czuł się źle z tym, że jego żona tak się zachowała. Widziałam, że mu wstyd.

– Dajcie spokój – powiedziałam wtedy. – Teraz to już nieważne.

Zbagatelizowałam całą sprawę, choć to dalej bolało. I boli do dziś. Marta skrzywdziła całą moją rodzinę.

Zakpiła z nas wszystkich

Zawsze zastanawiałam się, dlaczego nie wiemy nic o jej krewnych. Bartosz mówił, że po prostu nie utrzymują kontaktów. Teraz już rozumiem, pewnie nie miała ochoty widywać się ze starszymi ludźmi. Ja nie czuję się stara, gdyby nie moja choroba, ograniczenia nie miałyby dla mnie znaczenia. I tak staram się w miarę normalnie funkcjonować. Wyjeżdżamy z mężem na wakacje, oczywiście nie biegam jak młodzik po górach i nie wolno mi przebywać na słońcu, ale bardzo lubię podróżować.

Łzy lecą mi z oczu, gdy tylko przypominam sobie tamten dzień i karczemną awanturę synowej. Spakowała walizki i powiedziała, że ma dosyć. Oznajmiła, że poznała przez internet interesującego mężczyznę, który zapewni jej wszelkie luksusy. Niebawem ma wnieść sprawę o rozwód. Wyjaśniło się, co przez cały dzień robiła synowa. Siedziała przed komputerem i nawiązywała nowe znajomości.

Bartosz stał zaskoczony, ja zalewałam się łzami, słysząc, że jestem głupią staruchą. To mąż zareagował. Stanowczym tonem powiedział, że ma natychmiast opuścić nasze mieszkanie.

– Zadowolona jesteś? – wykrzyczała do mnie na odchodnym. – Podjudzałaś i dopięłaś swego! To ja jestem ta niedobra, a ty ideał. Nie lubię gotować i sprzątać. Nie moja wina. Za mądra na to jestem! Na pracę też szkoda życia!

Najbardziej żal mi syna

Ja jakoś przeboleję obelgi, jakimi mnie obrzuciła, ale on ma złamane serce. Krysia przytula mnie teraz i głaszcze po ręce. Pociesza. To cudowna przyjaciółka. Mówi, że jej młodsza córka też się rozwodzi.

– To plaga naszych czasów. Pary gonią za pieniędzmi, mijają się, nie rozmawiają, wszystko robią w biegu. Żal mi Mateuszka, on ma zaledwie trzy latka.

No i role się odmieniają – teraz to ja pocieszam przyjaciółkę. Mówię, że wszystko się ułoży. Wnuk jest teraz pod jej opieką. Siedzimy we trójkę u mnie, my dwie pijemy kawę, a maluch bawi się samochodami.

Chciałabym mieć kiedyś wnuczka – mówię ze łzami w oczach.

– Bartek na pewno jeszcze ułoży sobie życie, zobaczysz – Krysia uśmiecha się do mnie.

– Mam nadzieję, że nasze dzieci jeszcze będą szczęśliwe... – odpowiadam.

Bartek wraca z pracy wcześniej. Mówi, że wziął wolne. Jutro pierwsza rozprawa. Chyba się denerwuje. A ja zaczynam wierzyć, że jeszcze mu się uda. Przecież ma dopiero 36 lat. Całe życie przed sobą...

Mariola, 58 lat

Czytaj także: „Córka zrobiła z mojego domu jadłodajnię. To, że odbieram wnuczkę ze szkoły, nie znaczy, że wykarmię całą ich rodzinę”
„Matka pożyczyła mi 20 tysięcy, a ja udawałem, że szybko jej oddam. Nie wiedziała, że już nie zobaczy swojej kasy”
„Córka traktuje mnie jak zbędny balast, więc odwdzięczałem się tym samym. Żałuję, że nie urodziła się jako chłopiec”

 

Redakcja poleca

REKLAMA